Oswoić patologię

Obrazek użytkownika spiritus_movens
Idee

Do tego wpisu skłonił mnie wpis Mieszczucha7 pt. Zapiski z podróży: To nie jest kraj dla kobiet http://niepoprawni.pl/blog/4186/zapiski-z-podrozy-nie-jest-dobry-kraj-dla-kobiet oraz przeczytany niedawno artykuł "Moja mama, lesbijka", który znalazłem na onet.pl

Ten onetowy artykuł jest przykładem tego, jak różne są wyznawane wartości, jak różne są cele i jak dla ich realizacji oswaja się ludzi z patologią.

Artykuł przedstawia historię związku dwóch lesbijek w kontekście ich "córki". Opisuje się w nim patologiczny związek dwóch "matek" jako... zupełnie normalny. Oczywistym staje się czemu służy artykuł już po przeczytaniu kilku pierwszych zdań. Potwierdzenie swoich przypuszczeń znajdujemy pod koniec jednego z pierwszych akapitów...

[quote]Marysia ma kontakt ze swoim biologicznym ojcem, ale spotyka się z nim niechętnie, bo wie, że każdy wspólny obiad lub wyjazd kończy się jednym – przekonywaniem, by dziewczyna zamieszkała z nim w „zdrowym domu”.[/quote]

Faktycznie, wizja może niepełnej, tylko tata, ale jednak normalnej rodziny powinna kandydować do miana sprawcy najbardziej traumatycznych przeżyć. Aby oswoić czytelników z nienormalnymi zachowaniami, stosuje się różne zabiegi. Przy takim np. "zdrowym domu" zapisanym w cudzysłowie, patologiczny związek lesbijek staje się normalnym. Cudzysłów doskonale spisał się w roli znaku wartościującego negatywnie jego zawartość.

Kilka zdań wcześniej możemy przeczytać, że patologia to dość powszechne zjawisko, które zatacza coraz szersze kręgi. Ludzie żyjący w normalnych związkach czyli mężczyzny i kobiety, "szukając czegoś lepszego", rozwodzą się i wstępują do związków homoseksualnych. Takich "zmian na lepsze" jest wg "córki" jakieś 20% (zakładając, że w jej klasie jest jakieś 30 osób).

[quote]Przynajmniej sześciu czy siedmiu rówieśników z mojej klasy pochodzi z rozbitych rodzin. Ich rodzice znajdują sobie nowych partnerów i też mają dwie mamy czy dwóch ojców – mówi.[/quote]

Normalnie sielanka.

Potem mamy liczby i wartości wyrażone w %, które mają rzekomo poświadczyć dużą liczbę dobrze wychowanych przez związki homoseksualne dzieci. Przy okazji nasuwa się myśl, czy wstąpienie w normalny związek osoby homoseksualnej i późniejszy rozwód, nie są oszustwem, które ma na celu wejście w posiadanie dziecka?

Jakby ktoś miał jeszcze obiekcje i zapytał i mimo wszystko odważył się zapytać, czy ta partnerka nie była zagrożeniem seksualnym dla dziewczynki. Znajdzie odpowiedź w tekście. Niby nic nie znaczący fragment - a jednak...

[quote]Pierwsze dni naszego wspólnego mieszkania? Koszmar. Mały pokój. My w jednym łóżku. Maria z nami, bo nie było już miejsca, żeby wstawić jaki tapczan dla niej. Basia w końcu nie wytrzymała i przeniosła się na podłogę. Ja spałam z jej dzieckiem. (pogrub. redakcja) Następnego dnia zamówiłam drugi materac, dla siebie. I tak przez prawie pół roku. To był trudny czas, ale nie poddałyśmy się i teraz wiem, że było warto – dodaje.[/quote]

Zostało więc wszystkim nam oznajmione, że dzieci w patologicznej "rodzinie" nie są narażone na niebezpieczeństwo, bo dokooptowana do "rodziny" lesbijka nie stanowi seksualnego zagrożenia dla dziecka. Śpi z nim i nic. No i to zaufanie matki do partnerki, samej się przenieść na podłogę a dziecko zostawić z tą drugą, no, no.

Idąc dalej natrafiamy w tekście na zdania, które powinny obudzić w czytelnikach uśpiona czujność.

[quote]Mamy – lesbijki decydując się na dziecko, stoją zawsze przed trudnym wyborem.„Istniejemy, czy się o nas mówi, czy nie. Wychowujemy dzieci, kochamy je, dbamy o nie, przekazujemy im naszą wizję świata. Rodzimy je mimo wątpliwości.[/quote]

Czy przekazywanie dzieciom lesbijskiej wizji świata oraz łaska jaka spotyka dziecko gdy matka zdecyduje się je urodzić mimo wątpliwości jest wyrazem miłości i troski o dzieci? Choć ciężko to sobie wyobrazić niektórzy tak myślą i chcą aby inni też tak myśleli o czym świadczy opisywany artykuł.

Potem w tekście mamy reklamę bloga homoseksualnej "rodziny" mającego na celu pokazać jaka jest zwyczajna, że w zasadzie taka jak wszystkie inne:, rachunki, śmiech, łzy itd.,.

Ostatnia część propagandowego artykułu to nieudolna próba podjęcia walki ze stereotypami. Używa się tam magicznych słów takich jak "badania" i "książka". Już samo ich użycie "potęguje siłę argumentów", które opierają się na tym, że ktoś coś badał, niczego nie stwierdził, napisał o tym książkę więc jest dobrze.

Najbardziej ubawił mnie poniższy argument.

[quote]Jeśli rzeczywiście dzieci rodziców homoseksualnych miałyby mieć w większości orientację homoseksualną, to dlaczego większość homoseksualistów rodzi się i wychowuje w rodzinach heteroseksualnych?[/quote]

Aż chce się zapytać, co ma piernik do wiatraka ale czy jest sens ?

Cały artykuł można przeczytać pod adresem http://dziecko.onet.pl/61754,4,moja_mama__lesbijka,1,artykuln.html

Brak głosów

Komentarze

Najbardziej „lubię”, jak ci sami „eksperci” potrafią stwierdzić, że za skłonnościami pedofilskimi stoją uwarunkowania środowiskowe, i że mogą one zostać zaszczepione przez ”zły dotyk” w dzieciństwie, zaś w przypadku homoseksualizmu, takiego wpływu środowiska, otoczenia (i wykreowanej medialnie mody!) już "panowie" i panie "naukowcy", nie dostrzegają. Przeciwnie, to jest wykluczone – ludzie się tacy rodzą - sama biologia!
Taka „naukowo-ekspercka” gimnastyka jest zawsze tym bardziej żałosna, kiedy do głosu w końcu dorwie się jakiś prawdziwy pedzio i powie głośno, że on niby mógłby z kobietą, ale po prostu woli sobie to robić tak (vide, wypowiedź jednej połowy najpiękniejszej swego czasu pary III RP u postępowej E. Drzyzgi).

Vote up!
0
Vote down!
0
#158073