Sprawy wielkiej wagi i duperele

Obrazek użytkownika wyrus
Kraj

Major napisał fajnego tekściora. Idzie tam o to, że gadają tacy dwaj. I jeden powiada do drugiego, że ci, co protestują przeciwko karze śmierci z tego powodu, że czasami wymiar sprawiedliwości popełnia pomyłki i niewinnych ludzi zabija, powinni sobie odpuścić w sytuacji, gdy na jakiegoś gościa są fest dowody, np. dowód z DNA, a na dodatek ten gościu przyzna się do popełnienia zbrodni. I jeszcze taki kapitalny tekst Major do swego dialogu wplata: - Czyż dowód DNA i przyznanie się sprawcy, nie da nam pewności? Trudno by wówczas o pomyłkę, a skoro przyznał się fałszywie, to sam jest sobie winny, nieprawdaż? - Major powołał się na starodawną zasadę Volenti non fit iniuria. I bardzo dobrze.

Ten drugi rozmawiający przyznaje rację temu pierwszemu. Ale ten pierwszy ciągnie temat i mówi, że jak już się zgodzimy, iż chcącemu nie dzieje się krzywda, to chyba powinniśmy zabijać tych, którzy życzą sobie aby ich zabić. Tamten drugi nie bardzo chce się zgodzić, bo jest przeciwnikiem eutanazji, ale ten pierwszy tłumaczy rzeczowo: - A gdy zabójca cierpi z powodu wyrzutów sumienia, to może swoje cierpienie przerwać przez karę śmierci, a gdy cierpi chory człowiek to przerwać cierpień nie może, czyż nie?

Głupia sprawa, ale tak to często wygląda, że ludzie godzą się na czapę dla jakiegoś przestępcy, który przyznaje się do zbrodni, a jednocześnie ci sami ludzie nie godzą się na eutanazję. Major pyta zatem: - Czy wobec tego, ktoś kto chce umrzeć i bo się samemu zabić, nie powinien się przyznać do nie swojej zbrodni, albo zabić kogoś innego?

No i ten pierwszy rozmówca pozamiatał tego drugiego pod dywan. Amen.

***

W nocy znalazłem takie info:

Eurodeputowani odrzucili uzgodniony przez unijne rządy projekt dyrektywy o czasie pracy. Zakładał on między innym możliwość wydłużenia tygodnia pracy w Unii z 48 do 65 godzin i spotkał się ze stanowczym sprzeciwem europejskich związków zawodowych.

Reszta nieważna, wiadomo, o co biega. O to mianowicie, że demokratyczne państwo zajmuje się takimi sprawami, jak to, ile godzin w tygodniu ludzie mogą pracować. Państwo oczywiście ośmiesza się, kiedy ustala jakikolwiek limit czasu pracy, tyle, że prawie nikt tego nie widzi. Jedni cieszą się, że państwo dba o ludzi pracy, inni wkurwiają się, że limity są za małe albo za duże - taką mamy publiczność, dla niepoznaki nazywaną wyborcami. Dobra, spróbujmy jednak zastosować zasadę przywołaną przez Majora do dziedzin innych niż zabijanie przestępców i zabijanie ludzi cierpiących. Dlaczego ludzie nie mogą pracować tyle, ile chcą? Dlaczego ludzie nie mogą zarabiać mniej, niż dolny limit wyznaczony przez państwo, jeśli tylko chcą? Dlaczego ludzie nie mogą zawierać między sobą umów bez pośrednictwa państwa? Dlaczego nie mogą nie ubezpieczyć się? Dlaczego nie mogą w swoich knajpach pozwalać klientom na palenie papierosów? Przecież chcącemu nie dzieje się krzywda! Majorze, zgodzisz się z tym, że skoro człowiek powinien móc decydować w kwestii tak wielkiej wagi, jak zakończenie swojego życia, to tym bardziej powinien decydować o takich duperelach jak dowolnie długi tydzień pracy?

Brak głosów