Tusk i Sikorski walczą ze zdrowiem psychicznym
O stopniu zaawansowania cywilizacyjnego społeczeństwa świadczy jego stosunek do osób psychicznie chorych.
Jak poinformowała PAP, Fundacja im. Stefana Batorego ogłosiła wyniki monitorowania serwisów informacyjnych polskich stacji telewizyjnych. Okazuje się, że ponad połowę czasu wszystkich komitetów wyborczych w programach informacyjnych TV poświęcono Platformie Obywatelskiej. Czas prezentacji premiera Tuska w serwisach TVN i Polsatu stanowił 48 proc. udziału wszystkich kandydatów. Minister Sikorski nie pozostaje daleko w tyle.
Lwia część publicznie finansowanego czasu Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego wypełniona jest lansowaniem swoich własnych wizerunków. Obaj panowie usiłują promować się, jako eurocentryczni i cywilizowani mężowie stanu. Jako politycy, którzy są za równością dla wszystkich i za postępem społecznym, cokolwiek by ten postęp dla nich nie znaczył. Czyżby?
Kulturę społeczeństwa i jego przywódców mierzy się stosunkiem do tych osób w społeczeństwie, które najbardziej zrozumienia i pomocy potrzebują. Ludzi biednych, niepełnosprawnych oraz tych, którzy cierpią na schorzenia psychiczne. Cóż na to premier Tusk i minister Sikorski?
Jednym z kampanijnych oręży Tuska i Sikorskiego w walce wyborczej z Jarosławem Kaczyńskim jest „oskarżanie” go o niezrównoważenie psychiczne, ponieważ podobno brał jakieś lekarstwa po katastrofie smoleńskiej, w której zginął jego brat, bratowa i najbliżsi przyjaciele. Strategia ta jest nieoryginalnym plagiaryzmem. Bo to już przecież Sowieci zamykali dysydentów w szpitalach psychiatrycznych, a całkiem niedawno w naszym własnym, podobno wolnym, kraju, natchniony platformą Platformy sędzia Maciej Jabłoński próbował wysyłać Jarosława na badania psychiatryczne.
Psychiatryczna diagnoza „niezawisłego” sędziego Jabłońskiego musiała być inspirowana panteonem platformerskich bóstw. No, bo jakie jest prawdopodobieństwo, żeby pewnego wieczoru telewizje ujawniały informację, że nieszczęsny przywódca opozycji kierowany jest przez „niezawisły” sąd na badania psychiatryczne, gdy tymczasem tego samego dnia tryskający przywódczą energią premier Tusk spotyka się z przybyłą właśnie do Polski panią Kanclerz Merkel i jej ministrami. Powiadają nam, że to zbieg okoliczności? Jeśli tak, to czym tłumaczyć następną zbieżność w czasie kolejnych dwóch zdarzeń. Otóż dowiadujemy się, że nasz „niezawisły” sędzia wyznacza prezesowi Kaczyńskiemu właśnie ten dzień na badania przez biegłych psychiatrów, w którym premier Tusk inauguruje swym przemówieniem w Parlamencie Europejskim przewodnictwo Polski w Unii Europejskiej. Pytanie o związek przyczynowo-skutkowy powinno być dla każdego retoryczne.
Podczas obecnej kampanii wyborczej do dyskusji na temat psychiatrycznych aspektów opozycji politycznej w Polsce włączył się Koordynator Programowy PO, minister Sikorski. Cytując za Onet i PAP, 19 września, 2011 oświadczył on publicznie: Kaczyński „znowu się zmienił. Znowu był miły, łagodny … Czy to zmiana farmakologiczna?” Pomimo, że nasze krzykliwe media pozują na postępowe społecznie, nikt jednak - ani pani Olejnik, ani pan Lis - tej ministerialnej wpadki nie analizował. W naszej rzeczywistości medialnej ta anormalność jest normalna.
Zmiana farmakologiczna? Jarosław Kaczyński, jak wielu najbliższych i przyjaciół ofiar katastrofy smoleńskiej, miał pełne prawo przeżywać traumę, szok i głęboki smutek po śmierci swojej najbliższej rodziny i przyjaciół. Kto nigdy nie doświadczył takich bolesnych uczuć po śmierci swoich najbliższych, jest albo psychopatą, który nie potrafi współczuć, albo ma osobowość narcystyczną i kocha samego siebie najbardziej. Jarosław Kaczyński miał prawo brać jakiekolwiek lekarstwa, które mu przepisano po katastrofie. Tak, jak my mamy prawo sięgnąć po proszek od bólu głowy, gdy głowa nas rozboli i płakać po śmierci mamy. Prezes Kaczyński postąpił rozsądnie i był w stanie wrócić, pomimo osobistej traumy i cierpienia, do życia publicznego natychmiast po katastrofie. Oby było więcej przywódców z tak silnym charakterem - w tradycji wielkich Polaków znanych z kart historii. Należy mu się uznanie, a nie brutalny atak.
Komentarz Sikorskiego ujawnia głęboką, ukrytą nienawiść do osób cierpiących na schorzenia psychiczne. Jak pogodzić tę wrogość z najnowszymi statystykami Wspólnoty Europejskiej, wskazującymi, że około 40 procent mieszkańców tej Wspólnoty Szczęścia cierpi na różne zaburzenia psychiczne, a prawdopodobieństwo rozwinięcia depresji lub schorzeń lękowych w naszym życiu sięga 50 procent? „Postępowy” Sikorski nienawidzi więc 40 procent swoich krajan i życzy im jak najgorzej, bo razem z sędzią Jabłońskim uważa, że branie lekarstw jest dla słabeuszy, których powinno się z polityki wyrzucić. Tak jak w Sparcie ze skały zrzucano niepełnosprawne niemowlęta. A jeszcze sto lat temu zamykano chorych psychicznie w azylach, za żelaznymi kratami, w kaftanach bezpieczeństwa.
Dodajmy do czarnej listy nieprzyjaciół Sikorskiego także i katolików sprzeciwiających się fali liberalizacji i wynaradawiania kraju, wolnych mediów jak Radio Maryja, kibiców sportowych oraz niepoprawnych internautów. Lista tych znienawidzonych przez Sikorskiego i Tuska dawno już musiała przerosnąć połowę społeczeństwa Polski. Jej rozmiar ujawnia, jak głębokie są ich pokłady gniewu i agresji wobec tych rodaków, których jako rząd kraju, a nie partii politycznej, powinni reprezentować.
Przyjrzyjmy się zachowaniom Sikorskiego z perspektywy klinicznej. Zaobserwujmy słabo hamowany gniew, agresję słowną, prowokowanie ludzi, którzy egzekwują swoje prawo do wolności słowa, a także poniżanie i lekceważenie myślących inaczej. Oto próbka jego zachowania w stosunku do demonstrujących kibiców:
Żaden cywilizowany przywódca na taką agresję wobec mieszkańców własnego kraju, którym przecież ma służyć, nigdy by sobie nie pozwolił. Media i opinia publiczna wywiozłyby go na taczkach ze sceny politycznej, nawet po płaczliwych przeprosinach. Ale w polskich mediach atak na ludzi ze schorzeniami psychicznymi, którzy się leczą, uchodzi za celny, a może nawet zabawny cios. A publicznej reakcji wobec Sikorskiego, i takich politykow, jak on, z osobowością narcystyczną, jak Stalin, Putin czy Chavez, brak. W jak wielu krajach uszłyby na sucho komentarze o „dożynaniu watahy” (Sikorski) czy „wyginięciu jak dinozaury” (to Tusk) w kontekście przeciwnika (przecież tylko) politycznego?
A teraz quiz. Który z polskich przywódców obecnej ekipy rządowej ma następujące cechy charakteru:
1. Jest przekonany o swojej wielkości i ważności?
2. Wyobraża sobie nieograniczony sukces w tym wszystkim, co robi?
3. Uważa, że ma „specjalne” zdolności, których inni nie mają i otacza się wyłącznie ludźmi o wysokim statusie?
4. Wymaga nieustannej admiracji?
5. Oczekuje, że będzie faworyzowany przez innych, niezależnie od tego, co robi?
6. Wykorzystuje nieświadomych ludzi, aby uzyskać to, co chce?
7. Brakuje mu współczucia dla innych?
8. Pokazuje aroganckie zachowanie wobec innych?
Tak, zapewne nie jeden. Ale tandem Sikorski i Tusk na pewno przodują.
Powyższe kryteria są zaczerpnięte z Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders DSM-IV, TR, wydanie czwarte (polski tytuł: Kryteria diagnostyczne zaburzeń psychicznych DSM-IV).
Cóż, Tusk i Sikorski walczą zajadle ze zdrowiem psychicznym innych. Ale belki w swoim oku nie widzą.
http://kassandra-pod-prad.com/
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2663 odsłony
Komentarze
Sikorskiego
29 Listopada, 2011 - 20:24
dotyczy jakaś tajemnica o statusie tajemnicy państwowej o której rozmawiali w swoim czasie Prezydent Lech Kaczyński i Tusk. Ponieważ brak jest informacji na ten temat, mogę sobie spokojnie gdybać i wychodzi mi, że Sikorski mając wielokrotnie i w różnych sytuacjach styczność z komunistycznymi "służbami" może nie całkiem być godny zaufania co do najwyższych szczebli państwowych. To może wyjaśniać złość jaką ma do tych o których sądzi że znają prawdę. Niesiołowski - bo chciał być ikoną walki z komiunizmem a w swoim czasie przypucował siebie i kolegów do wyroku. Tusk - prawdopodobnie w czasie gdy CBA wiedziało już o przekrętach Czempińskiego, Czempiński otwarcie mówił w telewizji że "współtworzył" PO. To była informacja dla władzy - w tym Tuska - że lepiej mu nie szkodzić bo przypomni sobie różne sprawy. A że takie sprawy mogły być, świadczy choćby to że zarówno Czempiński jak i jego "consortes" byli fachowcami i dokonali odpowiedniego zabezpieczenia...