Esbek-Kazimierz Bańburski autorytetem niepodległościowym, jego obrońca-Piotr Dziża- organizatorem "Festiwalu Niepodległości"!

Obrazek użytkownika Marek Ciesielczyk
Kraj

W roku 1918 Tarnów (80 km na wschód od Krakowa)  był pierwszym niepodległym, polskim miastem. Dlatego właśnie tutaj odbyły się w 2008 roku główne, ogólnopolskie uroczystości z okazji 90. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę. Najważniejszym prelegentem na międzynarodowej sesji naukowej z tej okazji był były oficer komunistycznej Służby Bezpieczeństwa i to tej komórki, która zajmowała się kościołami w Polsce!

Plakat promujący Tarnów w 2008 roku został wówczas nieco zmodyfikowany...

 

Oficer SB – głównym historykiem niepodległościowym

30 października 2008 roku przybył do Tarnowa na uroczyste obchody 90. rocznicy odzyskania niepodległości przez nasz kraj Prezydent Polski, Lech Kaczyński. Jako że w tym 100-tysięcznym mieście głównym moralizatorem niepodległościowym okazał się były esbek, który wcześniej w ramach uroczystych obchodów tej rocznicy wygłosił główny wykład na międzynarodowej sesji naukowej, można było obawiać się, że ten były oficer komunistycznej SB, będzie w gronie osób witających głowę państwa polskiego w Tarnowie.

Kazimierz Bańburski, obecny kustosz Muzeum Okręgowego w Tarnowie, dzisiaj pretenduje do roli jednego z autorytetów moralnych w tym mieście oraz głównego historyka niepodległościowego. Był jedną z głównych postaci uroczystych obchodów 90. rocznicy odzyskania niepodległości w Tarnowie.

Gdy w roku 1976 ZOMO torturowało robotników w Radomiu i Ursusie dzisiejszy, tarnowski „autorytet historyczny i moralny” wstępował w szeregi esbeckie, co wynika z odnalezionych przeze mnie w IPN dokumentów.  3 września tego właśnie roku przyrzekał przed pułkownikiem Edwardem Kubrakiem w Tarnowie: „…ślubuję zwalczać wrogów (Polski Ludowej)…”, a 13 września dzisiejszy kustosz muzeum tarnowskiego został inspektorem komunistycznej Służby Bezpieczeństwa.

Po ukończeniu studiów historycznych (!) Bańburski sam prosił o przyjęcie go do PRL-owskiego aparatu bezpieczeństwa takimi oto słowy: „Prośbę swą motywuję zamiłowaniem do charakteru pracy” (sic!). Od 21 marca do 21 kwietnia 1977 roku, w Gródku nad Dunajcem dzisiejszy „autorytet historyczny” przeszedł specjalny kurs dla funkcjonariuszy komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Do roku 1980 „dorobił się” stopnia podporucznika i stanowiska starszego inspektora w tarnowskiej esbecji.

Ciekawe są okoliczności rozstania Kazimierza Bańburskiego ze Służbą Bezpieczeństwa. Po zwycięstwie „Solidarności” w sierpniu 1980 roku, sam prosi we wrześniu tego roku o zwolnienie. W aktach starszego inspektora SB Bańburskiego znajdujemy taką oto notatkę jego przełożonych, wyjaśniającą powody jego rezygnacji: „…ulega nastrojom w kraju…”.

Przełożeni sugerują, że Bańburski podjął decyzję o zaprzestaniu pracy w SB ze względu na niepewną wówczas sytuację polityczną w kraju i możliwe całkowite zwycięstwo „Solidarności”. To także obrazuje charakter i motywy działania byłego esbeka, a dzisiaj głównego nauczyciela historii w Tarnowie.

Paradoksem jest, że były oficer komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, a więc instytucji przestępczej, funkcjonuje dzisiaj jako „moralizator niepodległościowy” i swego rodzaju miejski ideolog uroczystych obchodów rocznicy odzyskania przez Polskę suwerenności.

Kazimierz Bańburski mówi o niepodległości...

 

Bańburski pracował w tym samej komórce SB co mordercy księdza Popiełuszki!

Gdy ujawniłem fakt pracy Bańburskiego w SB w jego obronie stanęła oczywiście „Gazeta Wyborcza” oraz niejaki Piotr Dziża, redaktor tarnowskiego portalu Intarnet, który wcześniej atakował tarnowską opozycję antylewicową, a dzisiaj jest organizatorem… „Festiwalu Niepodległości” w Tarnowie i – jak się wydaje – pupilem lokalnego PiS. Padały takie na przykład „argumenty” – „Bańburski sam przecież zrezygnował z pracy w SB”.

Owszem zrezygnował, ale – po pierwsze – w okolicznościach wyżej opisanych, a po drugie – po zaprzestaniu pracy w SB zatrudnił się w PRL-owskim Urzędzie do Spraw Wyznań, o którym nawet liberalna „Wikipedia” pisze, żebył częścią aparatu kontroli i represji państwa wobec kościołów i związków wyznaniowych. Współpracował w tym celu z niemal wszystkimi ministerstwami, w tym: z Ministerstwem Oświaty (nauczanie religii, szkół wyznaniowych, seminariów duchownych), Ministerstwem Finansów (polityka podatkowa), Ministerstwo Budownictwa (budownictwo sakralne). Ściśle współpracował także ze Służbą Bezpieczeństwa”.

Po ujawnieniu przeze mnie faktu pracy Bańburskiego w tym samym wydziale SB, w którym pracowali mordercy księdza Popiełuszki, nadal mógł on występować w katolickim radio RDN diecezji tarnowskiej, założonym przez biskupa Życińskiego, ordynariusza tarnowskiej diecezji!

Ciesielczyk demaskuje esbeka w telewizji TVN

 

Nawet liberalna telewizja TVN była zbulwersowana całą sprawą. 30 października 2008 roku w głównym wydaniu FAKTÓW, o godzinie 19:oo, zaprezentowana została moja wypowiedź na temat pracy kustosza tarnowskiego muzeum w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa i jego wyjątkowej roli w czasie obchodów Święta Niepodległości w Tarnowie. Powiedziałem wówczas, że nazwisko to zostało ujawnione nie tylko ze względu na szacunek dla prawdy historycznej, ale także dlatego, by Prezydent Polski Lech Kaczyński, który 30 października 2008 roku  przybył do Tarnowa - pierwszego niepodległego miasta Polski w 1918 roku - nie został narażony na spotkanie z byłym esbekiem, który dziś pretenduje do roli "autorytetu" w Tarnowie.

Artykuł na temat starszego inspektora SB i "autorytetu historycznego" w Tarnowie opublikował wówczas także tygodnik "Nasza Polska”.

Nawet za oceanem ukazał się tekst poświęcony sprawie ujawnienia  nazwiska tego esbeka w Tarnowie, w chicagowskiej gazecie "Kurier Codzienny" (29 października 2008).

 

 

ESBEK, DZIŻA, CENZURA I FESTIWAL NIEPODLEGŁOŚCI

Na zdjęciu wyżej Piotr Dziża, jeden z organizatorów tarnowskiego Festiwalu Niepodległości i równocześnie obrońca esbeka w 2008 roku, a później  „e-Kuriera Dąbrowskiego"

 

Kim jest Piotr Dziża - organizator Festiwalu Niepodległości?

Piotr Dziża - człowiek, który bronił w/w oficera SB, starał się później, w roku 2012 usprawiedliwić brak wystąpień antyrządowych podczas Marszu Niepodległości w filmowej relacji portalu „e-Kurier Dąbrowski"? - patrz artykuł na ten temat tutaj:

http://tarnow.prawdemowiac.pl/newsreader/items/przeszlosc-to-dzis-tylko-troche-wczesniej-818.html

 

Organizator "Festiwalu Niepodległości" obrońcą oficera komunistycznej SB

Po ujawnieniu przeze mnie dokumentów z IPN, wskazujących na to, iż kustosz Muzeum Tarnowskiego, kreowany w czasie przygotowań do Święta Niepodległości w 2008 roku na „historyka niepodległościowego" Tarnowa, Kazimierz Bańburski był w czasach PRL-u oficerem SB i to pracującym w tym samym wydziale komunistycznej bezpieki co mordercy księdza Popiełuszki (tj. zajmującym się przede wszystkim Kościołem katolickim), 4 listopada 2008 na portalu Intarnet, dzisiejszy obrońca liberalnego e-Kuriera Dąbrowskiego (Małopolska)  Piotr Dziża, tak pisze o tym esbeku (!): „przytoczone informacje, w znikomy sposób uzasadniają tak jednoznacznie negatywne oceny, dokonane przy okazji publikacji". Co więcej, Dziża - zamiast b. oficera SB Bańburskiego - krytykuje (by nie rzec atakuje) człowieka, który ujawnił dokumenty z IPN nt. pracy kustosza w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa!

Dzisiejszy obrońca „e-Kuriera Dąbrowskiego" twierdząc z jednej strony, iż ujawnione informacje na temat pracy Bańburskiego w SB (i to w wydziale, działającym na szkodę Kościoła!) „w znikomy sposób uzasadniają tak jednoznacznie negatywne oceny" tegoż esbeka, pisze o mnie jako o osobie uprawiającej „po 1989 r..... już tylko działalność, którą można by streścić jako megalomański populizm gawędziarski".

Dziża miał w tym przypadku wyjątkowego pecha, próbując zdyskredytować osobę demaskującą esbeka, jako że jeden z najwybitniejszych na świecie politologów, ksiądz prof. dr Joseph Bochenski (polskiego pochodzenia twórca nowoczesnej sowietologii i zarazem b. rektor Uniwersytetu w szwajcarskim Fryburgu) właśnie po 1989 roku tak zrecenzował jedną z moich książek pt.: „KGB" (pierwszą w języku polskim książkę na temat historii rosyjskich i sowieckich służb specjalnych): „Jedna z najlepszych prac naukowych, jakie znam w tej dziedzinie".

__________________________________________________________________

_________________________________________________________________

Opinia księdza profesora Josepha Bocheńskiego na temat pracy dr. Marka Ciesielczyka (właśnie po 1989 roku!)

__________________________________________________________________

Dziża zastanawia się, czy Bańburski - „osoba, która 30 lat wcześniej, po studiach, pracowała w SB, czyni ją z definicji i w każdym temacie, jakiego się dotknie niewiarygodną". Dziża jakby zapomina w tym momencie, że chodzi tu o historyka, którego wykreowano wtedy na swego rodzaju „autorytet" w dziedzinie niepodległości Polski. Dziży – jak się zdaje – nie przeszkadza to, że tematem niepodległości Polski zajmuje się były komunistyczny esbek. Z rozbrajającą szczerością sam wyznaje, że „w czasie apogeum pierestrojki, gdy komunizm już sypał się na dobre, a chyba nawet obradował już Okrągły Stół, był - jako uczeń klasy maturalnej - uczestnikiem Olimpiady Wiedzy o Partii"!

Usiłując bronić esbeka, Dziża pisze dalej: „Nie znamy teraz oczywiście faktycznych okoliczności i powodów odejścia Kazimierza Bańburskiego ze służby, ale równie dobrą, jak hipoteza o koniunkturalizmie, a może nawet lepszą, byłaby hipoteza o rozpoznaniu przez niego późnym latem 1980 r. błędu młodości sprzed 4 lat, uświadomionego właśnie wydarzeniami Polskiego Sierpnia. (...) W takim wypadku należałoby rozpatrywać decyzję Bańburskiego w kontekście nie tylko nie-koniunkturalnym, ale nieomal heroicznym.". (sic!)

Dziża sam przypomina, że po zaprzestaniu pracy w Służbie Bezpieczeństwa broniony przez niego oficer SB zaczął pracować w komunistycznym Urzędzie do Spraw Wyznań, to jest w instytucji, która „była częścią aparatu kontroli i represji państwa wobec kościołów i związków wyznaniowych„ , co zresztą także ujawniłem. Jak więc może równocześnie Dziża sugerować, że zakończenie pracy w SB winno być uznane za czyn „heroiczny". Urząd do Spraw Wyznań był w czasach PRL-u takim samym „bagnem" jak SB, o czym Dziża – jako dziennikarz powinien wiedzieć. Dzisiejszy obrońca „e-Kuriera Dąbrowskiego" uważa podjęcie pracy w komunistycznej Służbie Bezpieczeństwa za „błąd młodości" i sugeruje, że moglibyśmy widzieć w esbeku Bańburskim nawet „herosa", który zrezygnował z pracy w SB w 1980 roku. Dziża nie wypowiada się („dyplomatycznie"?) na temat późniejszej pracy kustosza Muzeum Tarnowskiego w wyjątkowo obrzydliwym i szkodliwym, komunistycznym Urzędzie do Spraw Wyznań.

Szczytem bezczelności Piotra Dziży jest używanie słowa „insynuacje" wobec materiałów z IPN, ujawnionych przeze mnie i dowodzących bezsprzecznie, iż Bańburski był oficerem SB. Szokujące jest kolejne stwierdzenie Dziży, którym stara się bronić oficera komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Bańburski w taki oto sposób prosił o zatrudnienie go w SB: „Prośbę swą motywuję zamiłowaniem do charakteru pracy"(sic!). Dziża zdaje się sugerować, że Bańburskiemu chodziło w tym momencie „...o pracę archiwisty, do której się przecież historyk na studiach przyucza." – pisze Dziża. To zdanie całkowicie już kompromituje późniejszego obrońcę „e-Kuriera Dąbrowskiego", który stwierdza dalej: „Kazimierz Bańburski pracę w SB (...) podjął bowiem w roku 1976. Wciąż jednak nie wiemy, czym faktycznie się w SB zajmował." Po pierwsze ujawniłem, czym się Bańburski w SB zajmował – głównie Kościołem katolickim, a po drugie – jeśli zaczął w SB pracować w 1976 roku, to już samo to bardzo źle o nim świadczy, gdyż – o czym Dziża milczy (a zapewne wie doskonale), w tym właśnie czasie miały miejsce wyjątkowe prześladowania opozycji antykomunistycznej (np. „ścieżki zdrowia" dla robotników z Radomia i Ursusa).

Dziża, dobrotliwie apeluje do byłego esbeka, usiłując równocześnie podważyć wiarygodność materiałów z IPN, przedstawionych przez dr. Ciesielczyka, zaś pracę Bańburskiego w SB nazywa jeszcze raz „błędem młodości" oraz.... „naiwnością"! Wcześniej obrońca esbeka, a dziś obrońca „e-Kuriera Dąbrowskiego" pisze: „Panie Kazimierzu, niech Pan przemówi! (...) apeluję do Kazimierza Bańburskiego, by nie stał się dożywotnim zakładnikiem skandalizującej informacji byłego radnego, która nie starała się spełnić nawet minimalnych kryteriów, wymaganych od rzetelnego materiału prasowego." W tym miejscu – jeśli mowa o rzetelności – warto zauważyć, iż prowadzący portal INTARNET sami złamali prawo, gdyż – według mojej wiedzy – nie dokonali – wymaganego prawem – wpisu do rejestru Sądu Okręgowego w Tarnowie.

W jednym z komentarzy (z 4 listopada 2008 roku) pod tą mową obrończą Piotra Dziży w INTARNECIE znajdujemy dość trafną pointę jednego z internautów:

Gdyby każdy oskarżony czy podejrzany miał takiego adwokata jak Pan Dziża - więzienia świeciłyby pustkami, a ofiary poszły ze strachu na białe niedźwiedzie."

 

M.Ciesielczyk ujawnił fakt pracy w SB kustosza Muzeum - 04/11/2008

Panie Kazimierzu,

niech Pan przemówi!

___________________________________________________________________

Artykuł w INTARNECIE pt.: „Panie Kazimierzu, niech Pan przemówi !", w którym Dziża stara się bronić Kazimierza Bańbursiego, b. oficera SB!

___________________________________________________________________

 

Uhonorowanie biskupa katolickiego to „hucpa" – zdaniem Dziży

Inną „perełką" made by Dziża jest określenie przyznania tytułu Honorowego Obywatela Tarnowa arcybiskupowi Kościoła katolickiego, Wiktorowi Skworcowi mianem „hucpy"! Gdy Rada Miejska w Tarnowie przyznała tytuł Honorowego Obywatela Tarnowa Arcybiskupowi Skworcowi i postanowiła wręczyć go w Katowicach, Dziża oświadczył na swoim portalu (28/12/2011):

„ Decydując się na wręczenie Arcybiskupowi Skworcowi tytułu Honorowego Obywatela Tarnowa w Katowicach wywyższa się kontrowersyjnego hierarchę ponad wszystkich poprzednich wyróżnionych. To decyzja skandaliczna i niczym nieuzasadniona. (...) Czym zasłużył sobie Arcybiskup Skworc na taki szczególny honor, stawiający go ponad wszystkimi dotychczasowymi laureatami najwyższej miejskiej nagrody? Nie znajduję i nie słyszę żadnej racjonalnej odpowiedzi na to pytanie. Czemu zatem służy ten "hołd katowicki"? Na pewno będzie nieocenionym legitymizacyjnym wsparciem kontrowersyjnego hierarchy w nowym miejscu jego posługi. Tarnowskiemu samorządowi nie przysporzy jednak żadnego blasku i eufemistycznie rzecz ujmując nie doda mu żadnego prestiżu. Biorąc udział w tej hucpie tarnowscy samorządowcy ośmieszają nie tylko siebie, ale i dokładają się - w stopniu dotychczas niespotykanym - do zdeprecjonowania zaszczytnego tytułu Honorowego Obywatela."

Gdyby Dziża w tym momencie uzasadnił jakoś swoją negatywną ocenę, można by było – nawet jeśli ktoś by się z nią nie zgodził – traktować dzisiejszego obrońcę „e-Kuriera Dąbrowskiego i wczorajszego obrońcę esbeka, poważnie. Takiego racjonalnego uzasadnienia jednak nie znajdujemy. Być może (?) źródeł tej krytyki radnych tarnowskich oraz arcybiskupa dopatrywać się można w poglądach religijnych Dziży, który w wywiadzie (24 lutego 2010, w: Tarnowski Kurier Kulturalny) mówi m.in.: „Zgadzam się z diagnozą środowisk tradycjonalistycznych, w tym lefebrystów, że główną przyczyną głębokiego kryzysu współczesnego Kościoła jest „zgniły kompromis" (...) Tradycjonaliści ani na milimetr nie odstąpili od doktryny Kościoła, ukształtowanej przez stulecia i nie widzę powodu do nazywania ich postawy schizmatycką..."

O czym mówi tutaj Dziża? Bractwo Kapłańskie Świętego Piusa X, potocznie zwane lefebrystami to suspendowane stowarzyszenie. W roku 1988 Jan Paweł II ogłosił, że „Lefebvre i czterej wyświęceni przezeń biskupi zaciągnęli na siebie ekskomunikę". Bractwo krytykowało Papieża Jana Pawła II za „za laicyzacjęi niszczenie Kościoła"! W 2009 roku papież Benedykt XVI co prawda uwolnił od nałożonej w 1988 ekskomuniki obecnego przełożonego Bractwa i 3 innych biskupów, ale zdjęcie ekskomuniki nie jest jednak równoznaczne z uwolnieniem od suspensy.

Dziża mówi co prawda w w/w wywiadzie: „Od bezwzględnego poparcia dla lefebrystów powstrzymuje mnie jednak konstatacja, że lefebryści coraz częściej mówią o reszcie Kościoła: „Oni". A ja mówię o błędach „mojego Kościoła", ale równocześnie dodaje: „W tuchowskiej kaplicy Bractwa Św. Piusa X odkryć mogłem liturgię trydencką, pełną głębokiej i konsekwentnej duchowości, kompletnie mi wcześniej nieznaną, bo wyrugowaną (całkowicie bezprawnie!) z kościołów po Soborze."

 

Czy ktoś, kto nie spłaca swych długów, może być wiarygodny?

Jako że dysponuję wiarygodnymi informacjami, iż Piotr Dziża oraz jego b. spółka nie spłacili zaciągniętych długów (i to już wiele lat temu), zadałem mu pytanie, czy to prawda, a jeśli tak, czy jest to suma ok. 20 tysięcy złotych (wraz odsetkami oraz innymi należnościami), bynajmniej nie wynikająca z jakichś nadzwyczajnych okoliczności (np. choroby etc.), lecz jego publicznej / biznesowej działalności? Nie otrzymałem do dziś merytorycznej odpowiedzi.

Jeśli Piotr Dziża (lub formalnie jego żona?) prowadzą od lat działalność medialną (portal INTARNET), która wiąże się z dochodami (np. z reklam), to trudno racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego rzekomo „prawy" Dziża - jeden z organizatorów Festiwalu Niepodległości (sic!) nie spłacił do dziś swych (i swej spółki) długów? (dysponuję  także informacjami na temat innych zobowiązań finansowych).

Czy osoba, która pożycza najpierw pieniądze, a następnie ich nie oddaje, choć nie tylko tryska zdrowiem, ale także intensywnie działa publicznie, może być wiarygodna? Poniżej publikuję kopię „Nakazu zapłaty w postępowaniu nakazowym" (z dnia 21 lipca 2009 roku) Sądu Rejonowego w Tarnowie oraz kopię pierwszej strony „Nakazu zapłaty w postępowaniu upominawczym" ( z dnia 8 października 2004 roku, z pieczęcią i podpisem komornika). Dodać należy, że z KRS wynika, że to właśnie Piotr Dziża był prezesem wymienionej tu spółki „Polski Atlas Gospodarczy sp. z o.o. w Tarnowie.

Nakazy zapłaty

___________________________________________________________________

Biorąc pod uwagę usprawiedliwiający ton Piotra Dziży w stosunku do b. oficera komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, jego krytykę radnych (i w konsekwencji także arcybiskupa Kościoła katolickiego) oraz równocześnie ciepłe słowa pod adresem suspendowanych lefebrystów, a także to, iż Dziża nie oddał pieniędzy, które pożyczył, mimo że jest bardzo aktywny (a więc zdolny do zarobkowania) – na portalu INTARNET oraz jako współorganizator tarnowskiego Festiwalu Niepodległości, można chyba lepiej zrozumieć jego próbę usprawiedliwienia (rzekomo przyczynami natury czysto technicznej) nieobecności istotnych części (np. antyrządowych wystąpień oraz żądań tłumu ujawnienia prawdy o Smoleńsku) Marszu Niepodległości w relacji filmowej „e-Kuriera Dąbrowskiego" oraz późniejsze wykorzystanie tegoż usprawiedliwienia Piotra Dziży w ataku na pismo i portal „Prawdę mówiąc", który w/w antyrządowe wystąpienia pokazał.

Zauważyć także należy, iż bardzo często w przeszłości do środowisk prawicowych, niepodległościowych, patriotycznych próbowały się „przykleić" różne osoby, które tak naprawdę robiły to z innych powodów niż ich poglądy polityczne, światopogląd etc. Często osoby takie również były celowo kreowane na (mówiąc w skrócie) niepodległościowców. Tak było np. w przypadku „niepodległościowego" historyka tarnowskiego, Bańburskiego, który został w końcu zdemaskowany jako b. oficer komunistycznej Służby Bezpieczeństwa czy też rzekomego „patrioty" polonijnego Wojciecha Wierzewskiego („prawej ręki" trzech kolejnych prezesów Kongresu Polonii Amerykańskiej), który wcześniej współpracował z komunistyczną Służba Bezpieczeństwa jako KO SB „TOWER" (piszę o tym w innym artykule).

Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, iż przypadek Dziży mieści się tej właśnie kategorii. Uważam jedynie, iż wcześniejsza aktywność publiczna tego człowieka upoważnia do twierdzenia, iż – jako działacz społeczny - jest on osobą mało wiarygodną, a jego niedawna, wzmożona działalność (np. organizacja Festiwalu Niepodległości) ma – jak się wydaje - pozwolić mu zbliżyć się do środowisk (mówiąc także w skrócie) prawicowych w regionie tarnowskim ze względów (na razie?) jemu tylko znanych.

 

P.S.

Należy uzupełnić „twórczość" Piotra Dziży o następujące cytaty:

Tak określił Stanisława Opałkę, członka Biura Politycznego KC PZPR, czyli członka kierownictwa przestępczej organizacji, jaką była partia komunistyczna, na swym portalu INTARNET, w artykule pt.: „Czy legendarny komunistyczny prominent powinien zostać uhonorowany ?" ( 30/3/2009) – „charyzmatyczny komunistyczny działacz".

Dziża używa słowa „legendarny" w stosunku do Opałki, a legendarny wg słownika wyrazów obcych Kopalińskiego to „nieprawdopodobny, opromieniony wielką sławą". Taki stosunek do członka przestępczej organizacji ma Dziża!

Co zaś znaczy „charyzmatyczny": „obdarowany łaską boską, darem bożym, wyjątkowy, obdarzony zdolnościami na podobieństwo boskiego stygmatu". Niebywałe, iż – rzekomo wykształcony Dziża – w taki sposób był w stanie opisywać komunistę z epoki PRL-u!

Dalej Dziża „nie wątpi", że ten członek najwyższych władz partyjnych „miał dobre serce" (sic!).

Gdy prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała usiłował (bezskutecznie dzięki m.in. mojej kontrakcji) nadać imię Opałki skwerowi w Tarnowie-Mościcach, Dziża napisał: „Nie wiem, czy sekretarz PZPR (członek Biura Politycznego KC w latach 80-tych) Stanisław Opałko powinien mieć w wolnej Polsce swoją ulicę, czy skwer..." Dziża (politolog z wykształcenia) tego nie wie! Dla Dziży nadanie imienia członka Biura Politycznego KC PZPR skwerowi byłoby decyzją tylko „kontrowersyjną" (sic!).

Dodać wypada, że Dziża solidaryzuje się z radnym postkomunistycznego SLD Jakubem Kwaśnym, który jako jedyny w Radzie Miasta był przeciwny nadaniu tytułu Honorowego Obywatela Tarnowa biskupowi Kościoła katolickiego. Dziża krytykuje biskupa w swoim INTARNECIE (19/12/2011) „... muszę zgodzić się z Jakubem Kwaśnym co do diagnozy, że podjęta przez tarnowską Radę Miasta decyzja była "automatyczna" (...) Były Ordynariusz nie należy skądinąd do wybitnych miłośników kościelnych tradycji, więc nic dziwnego, że do kultywowania akurat tej nikogo ani On ani jego otoczenie nie zachęcało, a być może nawet wręcz przeciwnie... „ .

Gdy ujawniłem przecież w 2008 roku dokumenty, wskazujące jednoznacznie na to, że tarnowski historyk (kustosz w muzeum) Kazimierz Bańburski był oficerem SB, Dziża bał się o tym napisać wprost, gdy tenże Bańburski wystąpił w roli współautora książki o czasach... PRL! Dziża tak eufemistycznie określał wówczas w Intarnecie (05/8/2009) esbeka Bańburskiego: „przedstawiciel organów owej bronionej przez niego władzy ludowej", „trybik systemu", a nie po prostu oficer komunistycznej Służby Bezpieczeństwa!

Dziża sympatyzuje faktycznie z lefebrystami, zarzucającemu bł. Janowi Pawłowi II „niszczenie Kościoła". Dziża pisze (25/1/2009): „Trudno jednak nie przyznać racji Bractwu św. Piusa X, gdy krytykuje ono praktykę posoborowego Kościoła, praktykę, która wielowiekową Tradycję liturgii i duchowości oraz odnoszoną do niej doktrynę programowo i systematycznie usunęła z życia swoich wiernych, nie dając im ŻADNEGO wyboru." Gdy Dziża stwierdza, że następca Jana Pawła II, Benedykt XVI „unieważnił ekskomuniki, ciążące na biskupach Bractwa św. Piusa X" nie dodaje, że zdjęcie tej ekskomuniki, nałożonej przez Jana Pawła II, nie oznacza bynajmniej uwolnienia od suspensy!

Dziża pisząc, że „za sprawą wybitnego, niezłomnego Papieża (tj. Benedykta XVI), który nie boi się pójść pod prąd", lefebryści nie są już objęci ekskomuniką, którą nałożył na nich Jan Paweł II, sugeruje, że ten ostatni nie jest „wybitny, niezłomny".

Ataki Dziży na tarnowskiego biskupa wynikają – jak się wydaje – z tego, co sam o nim napisał: „Trudno nie odnieść się w tym miejscu i w tym kontekście do konkretnej sytuacji w tarnowskim Kościele. Trudno nie przypomnieć treści listu pasterskiego sprzed ponad 3 lat, w którym Biskup Tarnowski groził uczestnikom mszy w tuchowskiej Kaplicy ekskomuniką, później komunikat, będący odpowiedzią na ogłoszenie prasowe o funkcjonowaniu Kaplicy, w którym Kuria kategorycznie odmawiała jej prawa do nazywania się „Kaplicą Rzymsko-Katolicką". Sympatyzujący z lefebrystami Dziża wystąpił przeciw nadaniu Honorowego Obywatelstwa Tarnowa biskupowi, gdyż ten wcześniej wyraził swój krytyczny stosunek do lefebrystów.

Brak głosów

Komentarze

prof Rycho:

Najwyższą powinnością publicystyki jest nie powielanie treści, lecz oryginalność,własne badania historyczne w oparciu o dokumenty. Tym się pan wykazał! Tarnow mi bliski, gdzie i tam jest układ -też oczekuje prawdy o "swych" ludziach.IIIRP otworzyła drogę -drugich karier dla sprzedawczyków wartości narodowych z epoki totalitaryzmu.
Są i tu pismaki, którzy obserwują i haniebnie cenzurują...
Takie właśnie artykuły to wielka sprawa prawdy i tam też w Tarnowie, zapewne się rozniesie. Wysoko zatem oceniam Pana prace, pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
-1

prof Rycho

#358408