By współpracować z SB, nie trzeba było być formalnym TW

Obrazek użytkownika Marek Ciesielczyk
Historia

Gdy jesienią 2009 roku na zebraniu dyrektorów Kongresu Polonii Amerykańskiej w Chicago  miałem przyjemność spotkać się ze śp. Januszem Kurtyką, Prezesem IPN, przekazałem mu petycję Polonii, domagającą się odtajnienia dokumentów, dotyczących polonijnych agentów (tych, które w dalszym ciągu znajdują się w niedostępnym dla badaczy archiwum wyodrębnionym). Kurtyka zapewnił mnie, iż zrobi w tej sprawie, co będzie mógł. I faktycznie w 2010 roku, już po jego tragicznej śmierci, odtajnione zostały dla takich badaczy, jak ja,  niektóre dokumenty, które dotychczas były w zbiorze wyodrębnionym. W tym miejscu chciałbym przedstawić niektóre z nich. 

Jako że sam miałem i mam pewne opory natury moralnej, pytałem często Polonię amerykańska w czasie moich wykładów na temat aktywności SB w USA,  czy powinienem ujawnić dziś nazwiska znanych działaczy polonijnych w podeszłym już wieku, czy też poczekać do chwili, gdy nie będzie ich wśród nas, by oszczędzić dziś im, ich rodzinom i znajomym wstydu? Sławomir Cenckiewicz, który pracując do niedawna w IPN miał znacznie lepszy dostęp do dokumentów na temat Polonii, przyjął – jak się wydaje – bardzo prostą zasadę – nie ujawniał żadnych nazwisk.

 

 

 

Dlaczego tak wolno przebiega proces lustracji, zwłaszcza lustracji Polonii

 

- jak starano się zablokować poszukiwania dokumentów w IPN

Gdy utworzono Instytut Pamięci Narodowej, wielu ludziom wydawało się, że poznamy całą prawdę o funkcjonowaniu SB i jej kapusiów w czasach PRL-u. Bardzo szybko okazało się jednak, że – po pierwsze – większość tych najciekawszych – na  przykład z punktu widzenia Polonii – dokumentów w dalszym ciągu jest utajniona, po drugie – bardzo wiele materiałów zostało przez esbeków zniszczone w 1989 i 1990 roku i po trzecie poszukiwanie dokumentów, które mogłyby rzucić światło na przykład na działalność polonijnych agentów, jest bardzo skomplikowane, czasochłonne, a więc i kosztowne. Po czwarte – trzeba dodać, że przypadek jednego z badaczy, który jako etatowy pracownik IPN miał największe możliwości dotarcia do najważniejszych dokumentów dotyczących Polonii – pokazał, iż nie zawsze można liczyć na ujawnienie tego, co zostało odkryte w archiwum IPN. Po piąte – mówiąc ogólnie - „pozostałości” po SB i jej tajnych współpracownikach oraz nieformalnych kapusiach – starają się wszelkimi metodami utrudnić proces lustracji, a zwłaszcza lustracji Polonii.

Ponieważ sytuacja esbeków polonijnych – po ich dekonspiracji – mogłaby być znacznie gorsza niż tych, którzy mieszkają w Polsce (np. w USA mogłyby im grozić procesy, deportacja, gdyż działali na terytorium USA na  rzecz obcego, komunistycznego wywiadu), podjęli działania, które mają utrudnić lub wręcz uniemożliwić poszukiwania dokumentów na ich temat w IPN.

Najpierw próbowano więc zablokować uchwalenie ustawy o IPN, gdy to się nie udało, ograniczyć dostęp do dokumentów (utrzymując np., że konieczne jest zachowanie archiwum wyodrębnionego, do którego nie mają dostępu badacze tacy np. jak ja). 

Gdy okazało się jednak (np. po ujawnieniu przeze mnie dokumentów na temat Wojciecha Wierzewskiego), że można znaleźć w archiwach IPN ciekawe dokumenty, byli kapusie esbeccy zaczęli mnie i moją rodzinę zastraszać. W tym czasie, gdy ja w Chicago ujawniałem nazwiska TW, KO czy KI SB, moja żona w Polsce otrzymywała anonimowe telefony, iż wrócę z USA do Polski w trumnie. Udało się zidentyfikować jeden z numerów, z którego wykonywane były te telefony, ale okazało się, że właściciel twierdził, że ktoś musiał się „podszyć” pod jego numer telefonu. Żona otrzymała również pewnego razu kartkę, wysłaną spod Chicago, z kondolencjami z powodu mojej śmierci (o czym już wspominałem w innym artykule) – patrz :



Tuż przed jednym z moich wykładów w Chicago, w restauracji „Staropolska” pojawił się b. działacz Kongresu Polonii Amerykańskiej Krzysztof Koch i – w obecności kilku świadków, którzy mogą to potwierdzić – używając obraźliwych słów – groził mi – i dopiero, gdy próbowano zawiadomić policję – oddalił się z tego miejsca.


 

Koch „zasłynął” także z tego, iż na jednym ze spotkań w SWAP, pytał publicznie, czy „Prezydent Lech Kaczyński jest gejem?”. Film pokazujący to skandaliczne wystąpienie Kocha można zobaczyć na stronie Komitetu Pamięci Polonijnej na MYSPACE – oto link do filmu i zdjęcie Krzysztofa Kocha, który współpracuje w Chicago (w ramach portalu ProgressforPoland) z Andrzejem Jarmakowskim, o którego kontaktach z rezydentem SB w konsulacie PRL w Chicago już pisałem:

]]>http://www.youtube.com/watch?v=1UdjEg0mWJI]]>

Gdy także groźby nie odniosły skutku i w dalszym ciągu prowadziłem swoje badania w IPN, próbowano rozbić środowisko polonijne, które wspierało te badania organizacyjnie. Np. na zebraniach Komitetu Pamięci Polonijnej, który wspierał moją działalność badawczą pojawiać się zaczął człowiek, który przekonywał, że ważniejsza od ujawniania nazwisk polonijnych esbeków jest opieka nad grobami Polaków w USA i tym powinien zająć się w/w Komitet. Następnie próbowano skłócić to środowisko. Wielka szkoda, że działający tam ludzie, dali się sprowokować.


Następnie próbowano zablokować organizację moich wykładów w Chicago. Najpierw „podstawiony” prowokator próbował zakłócić mój wykład w SWAP, na który przyszło ok. 600 osób. To on na zdjęciu. Zanim przyjechała policja, udało mu się uciec. Jeśli ktoś go rozpoznaje, proszę o informację:

 

 

 

 prowokator na spotkaniu w SWAP

 

prowokator ucieka podstawiony samochodem sprzed SWAP

 

Kilka miesięcy później nowy (nie polski) właściciel dawnego budynku SWAP w ostatniej chwili wycofał się w umowy i nie zgodził się na organizacje mojego wykładu przy Irving Park, gdy miałem mówić m.in. na temat Andrzeja Jarmakowskiego.  Trzeba było przenieść spotkanie do sali przykościelnej na południu Chicago, co oczywiście znacznie obniżyło frekwencję, o co zapewne chodziło tym, którzy nakłonili nowego właściciela budynku SWAP, by zerwał w ostatniej chwili umowę na wynajem sali na mój wykład.


Przy tej okazji dodać trzeba, że dwa dni wcześniej – według relacji jednego ze znanych działaczy polonijnych (a było to powiedziane w obecności kilku świadków) Jarmakowski miał twierdzić, że nie dojdzie do mojego wykładu.

Gdy te destabilizacyjne czy dezorganizacyjne akcje nie przyniosły jednak oczekiwanego skutku, podjęto próby kompromitowania mnie, by obniżyć wiarygodność przedstawianych przeze mnie dokumentów. W jednej z gazet ukazał się nawet artykuł, że studiowałem w Moskwie (sic!), co było chyba szczytem bezczelności propagandowej w stylu iście  bolszewickim.

Pojawiły się także zarzuty, że wybieram celowo te, a nie inne dokumenty z IPN i upubliczniam je – np. na temat osób, które zmarły, a nie zajmuję się żyjącymi. Gdy wspomniane wcześniej groźby nie odniosły skutku, różne osoby – często znani działacze czy dziennikarze polonijni, którzy od lat chcą się prezentować jako ultra prawicowi i ultra patriotycznie nastawieni, zaczęli mnie prosić, abym nie ujawniał dokumentów na temat niektórych ludzi, np. Wierzewskiego  - z następujących powodów:

a) bo zmarł, a o zmarłych nie mówi się źle,

b) bo w ostatnim okresie życia demonstrował „prawicowe” poglądy,

c) bo wdowa po nim to krewna wybitnego generała II RP.

Niektórzy dotychczas „prawicowi” moi znajomi, nagle zaczęli działać przeciw procesowi lustracji Polonii. Dlaczego? Moim zdaniem albo sami obawiają się ujawnienia kompromitujących ich dokumentów, które wcześniej czy później mogą ujrzeć światło dzienne, albo boją się ujawnienia takich dokumentów z IPN, które kompromitować mogą ich znajomych czy przyjaciół, z którymi od lat utrzymują stosunki towarzyskie.

 

Dlaczego nie można ujawnić tego, co wymagałoby ujawnienia?


Nie jest tak, jak się niektórym wydaje, że wchodzę do IPN i wybieram sobie teczki, jakie chcę. Jak już powiedziałem, część została zniszczona, część jest utajniona w tzw. zbiorze wyodrębnionym, a do części bardzo trudno dotrzeć ze względu na kiepski system informatyczny, obsługujący archiwum. Być może celowo ten system tak właśnie funkcjonuje, by trudno było dotrzeć do ciekawych materiałów, które już dziś nie są tajne?

Zabawne są zarzuty, że ujawniam często dokumenty na temat osób, które już nie żyją, a nie ujawniam na temat tych najważniejszych działaczy polonijnych, którzy mają się dobrze. Prawdopodobnie w Magdalence  postanowiono, że władze komunistyczne PRL-u nie będą ścigane sądownie po przejęciu części władzy przez opozycję (dlatego od początku było wiadomo, że Jaruzelski, Kiszczak czy Kania nigdy nie znajdą się za kratkami), zaś najważniejsi agenci SB nie zostaną nigdy zdekonspirowani.

Dlatego zapewne mogę docierać do teczek zmarłego Wierzewskiego czy Lewandowskiego, a z nie mogę – do teczek tych, którzy żyją. Choć muszę tu zauważyć, że pierwotnie mój wykład na temat działalności Wierzewskiego miał się odbyć jeszcze za jego życia. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że np. Sławomir Cenckiewicz dotarł do teczki Wierzewskiego  jeszcze wcześniej, ale nie pisnął ani słowa publicznie na ten temat. Dlaczego? -  można spytać.

Prawda jest taka, że ja ujawniam wszystko to, do czego zdołam dotrzeć. Gdybym znalazł w IPN materiały na temat mojej najbliższej rodziny czy przyjaciół, także bym je ujawnił, tak jak to zrobił swego czasu prof. Terlecki.

Przy okazji, pozwolę sobie zauważyć, iż mając bardzo ograniczone możliwości badania dokumentów w IPN (nie jestem przecież na etacie IPN i muszę dojeżdżać do archiwum w Wieliczce) i tak ujawniałem znacznie więcej ciekawych informacji na temat Polonii, niż np. wspomniany Cenckiewicz, który był przecież przez lata etatowym pracownikiem IPN i – według mojej oceny – miał kilkanaście – jeśli nie kilkadziesiąt razy większe możliwości badawcze ode mnie.

Przypomnę ujawnione dotychczas przeze mnie dokumenty z IPN oraz  nazwiska ludzi, którzy w różny sposób współpracowali z SB – formalnie - jako TW,KO czy KI, bądź nieformalnie:

- Wojciech Wierzewski – KO TOWER – prawa ręka trzech kolejnych prezesów Kongresu Polonii Amerykańskiej,

- Wacław Sikora – TW RETURN – szef małopolskiej SOLIDARNOŚCI na początku istnienia związku, a później emigrant „polityczny” w USA,

- Piotr Mroczyk – TW 69 – ostatni dyrektor sekcji polskiej Radia Wolna Europa oraz działacz polonijny w USA,

- Roman Żelazny – TW WITOLD SŁOTA – także pracownik Radia Wolna Europa, publicysta piszący dla mediów polonijnych w USA,

- Zygmunt Podbielski – KI  FEN – polonijny działacz organizacji b. żołnierzy AK w Chicago,

- Jerzy Srebrny – funkcjonariusz PRL-owskiego aparatu bezpieczeństwa w 70. i 80 latach, później emigrant w Chicago,

- Józef Migała – nieformalnie przekazujący informacje SB w ramach sprawy ŚWISTAK, dealer PKO w Chicago, prowadził w Chicago radio „Głos Polonii”,

- Robert Lewandowski – nieformalnie przekazujący informacje SB, prowadził polonijny program radiowy w Chicago i telewizję polonijną,

- Adam Grzegorzewski – nieformalny informator SB (występował pod nazwa SPEAKER), właściciel biura turystycznego w Chicago, prowadził polonijne programy radiowe,

-  Edward Moskal – którego niejawny kontakt z konsulatem PRL w lutym 1989 roku ujawniłem jako pierwszy

 

 

 

Moskal dzwonił do konsulatu PRL w lutym 1989

 

 

Moskal obiecał konsulowi PRL zastosowanie cenzury w mediach ZNP

 

- Andrzej Jarmakowski – utrzymujący niejawne kontakty z jednym z rezydentów SB w konsulacie PRL, dziennikarz polonijny w Chicago, wcześniej działacz SOLIDARNOŚCI,

 

- Andrzej Stypuła – podobnie jak Jarmakowski utrzymywał niejawne kontakty z rezydentem SB w konsulacie PRL w Chicago, wydawca pisma polonijnego.

Zdemaskowałem także jako byłego oficera SB Kazimierza Bańburskiego, kustosza muzeum tarnowskiego, występującego (do dzisiaj!) w katolickim, diecezjalnym Radio RDN w Tarnowie oraz nagłośniłem sprawę fałszerzy paszportów i wiz amerykańskich, z których usług korzystał m.in. ojciec jednego z obecnych notabli w Dąbrowie Tarnowskiej (Małopolska).

Ponadto przedstawiłem dotychczas cały szereg dokumentów, które obrazują inwigilację Polonii oraz oczyszczają z podejrzeń o współpracę z SB konkretnych działaczy polonijnych, którzy odmówili kolaboracji z SB, takich jak np.:

- Stanisław Chęciński – b. Przewodniczący Komitetu Spraw Polskich przy Kongresie Polonii Amerykańskiej,

- Kazimierz Łukomski – wiceszef KPA, jedna z piękniejszych postaci w środowisku polonijnym,

- Krzysztof Rac – działacz POMOSTU, uważany przez władze PRL za jednego z najgroźniejszych działaczy antykomunistycznych w USA,

- Zygmunt Ziomber – działacz m.in. Komitetu Pamięci Polonijnej, objęty przez pewien czas zakazem wjazdu do Polski,

- Roman Puciński – amerykański kongresmen i radny polskiego pochodzenia, działacz KPA, jedna z bardziej pozytywnych postaci polonijnych wnbsp; USA,

- Krzysztof Kamyszew – który odmówił współpracy z SB,

- Edward Puacz – wszelkie podejrzenia wobec tej osoby, z którymi się spotkałem wcześniej w Chicago, okazały się bezzasadne w świetle dokumentów, które widziałem w IPN,

- Alfred Michał Znamierowski -  współpracownik Głosu Ameryki, działacz POMOSTU – odnalezione w IPN dokumenty wystawiają mu jak najbardziej pozytywne świadectwo,

- Lucyna Migała, córka Józefa, która nie uległa namowom SB i nie dała się zwerbować.

Muszę w tym miejscu dodać, że próbowano wywierać na mnie naciski, a później także proszono mnie, abym nie ujawniał dokumentów oczyszczających niektórych spośród wyżej wymienionych. Odniosłem wrażenie, iż ujawnienie tych dokumentów nie było po prostu na rękę innym działaczom polonijnym, którzy wcześniej rozpowszechniali nieprawdziwe informacje i teraz muszą się wycofać ze swych wcześniejszych oskarżeń.   

Teraz chciałem ujawnić kolejne dokumenty, obrazujące współpracę działaczy polonijnych z komunistycznym aparatem władzy i tzw. „bezpieczeństwa”.

 

Warszawska centrala Służby Bezpieczeństwa  nie zawsze była zadowolona z pracy rezydentury SB w Chicago


14 czerwca 1983 roku Naczelnik Wydziału XII Departamentu I MSW, odpowiedzialnego za pracę SB za granicą, pułkownik R. Rybicki pisze do Naczelnika Wydziału XVI tegoż departamentu, pułkownika Kazimierza Walczaka: „pracę rezydenta” SB w Chicago (tj. SPASKIEGO) „oceniam negatywnie”. Rezydentowi zarzuca się, iż „nie wykazywał inicjatywy”.

31 maja 1985 roku opracowany został nowy plan pracy rezydentury SB w konsulacie PRL w Chicago na lata 1985-87. Podkreślić należy, iż wykluczono werbunek nowych agentów, polecając wykorzystywanie już funkcjonujących kontaktów informacyjnych oraz operacyjnych. Oznaczało to wzmożoną aktywność zarówno KO jak i KI. Ciekawe, że nie wspomina się o TW. Jest to kolejny dowód na to, że niekoniecznie ktoś musiał formalnie być tajnym współpracownikiem SB, by być pożyteczny dla Służby Bezpieczeństwa.

Z cytowanego tu dokumentu SB wynika, że dla rezydentury Służby Bezpieczeństwa  najważniejszymi obiektami, które chciano rozpracować, były wówczas:

a) „OPIS” -  Instytut ds. Rosyjskich i Wschodnio-Europejskich University of Indiana,

b) „ODEON” – tj. Centrum Studiów Polskich University of Indiana, którym zajmował się KO DOCON, polski stypendysta, którego oficerem prowadzącym był DUNCAN

c) „OKÓLNIK” – Instytut Hoovera.

Agent komunistyczny o pseudonimie „Pawlik”, który był właścicielem biura podróży i który miał kontakty z polonijnymi ugrupowaniami patriotycznymi, miał zająć się ich rozpracowaniem. Dla SB pracował wówczas także agent o pseudonimie CLAMBER, który był profesorem nauk technicznych. Agent ASTRAL miał zaś rozpracowywać Związek Narodowy Polski. Jego oficerem prowadzącym był WELLS.

KO DOCON, który był zatrudniony w Centrum Studiów Polskich University of Indiana, miał dostarczać SB informacji na temat tej placówki. Dla rezydentury w Chicago pracował wówczas także kontakt operacyjny DAMM, który przebywał w Chicago od 1985 roku.

Kontakt Operacyjny TANIS otrzymał zadanie spenetrowania „IGOFU”. Tak określana była organizacja POMOST w Chicago.

W teczce IPN BU 003171/12.T.1 znajdujemy informację, iż osoba określona pseudonimem BARONET zamieszkała z księdzem Pawełkiem w 1983 r., współpracowała z POMOSTEM. Ci, którzy pamiętają tamte czasy, zapewne mogłyby ustalić, o kogo tutaj chodzi?

Marian Prusek


Z wielkim żalem muszę ujawnić treść dokumentów, które niedawno odnalazłem w archiwum IPN i które dotyczą jednego z najbardziej znanych działaczy polonijnych starszego pokolenia. Marian Prusek, bo o nim tu mowa (urodzony 2 lipca 1926 roku), weteran, obecnie podpułkownik, Prezes Koła AK w Chicago, b. honorowy Komendant Placówki 90 Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w USA, według dokumentów, dostępnych w IPN pod sygnaturą IPN BU 003171/14 t.1, był zarejestrowany jako Kontakt Operacyjny Służby Bezpieczeństwa od 28 listopada 1978 roku do 28 grudnia 1989 roku, kiedy to wydano postanowienie o zniszczeniu materiałów dotyczących jego działalności.

Nie można wykluczyć, iż uda mi się w najbliższym czasie dowiedzieć czegoś więcej na temat działalności Pruska jako KI SB, tak jak udało mi się wcześniej zgromadzić informacje i przedstawić je w Chicago na temat innego działacza organizacji b. żołnierzy AK w Chicago  -  Zygmunta Podbielskiego, który -  podobnie jak Prusek - był zarejestrowany jako Kontakt Informacyjny SB. Działał pod pseudonimem FEN i dostarczył SB wiele cennych informacji.

Już sam fakt rejestracji, weterana, działacza polonijnego jako Kontaktu Informacyjnego  SB można postrzegać, jaką plamę na honorze tego człowieka.


Jan Fijor – TW „BERETA”

 

 

Chciałbym przypomnieć teraz sprawę Jana Fijora ze względu na jego pokrętną dość próbę wytłumaczenia faktu zarejestrowania go jako TW BERETA przez SB.

Jan Fijor (używający teraz nazwiska Jan Maria Fijor, ur. 16.06.1948), który uchodził i na emigracji w USA, i w kraju za „prawicowego” publicystę,  publikował w  prasie polonijnej, np. w „Kurierze chicagowskim”, wydawał w Chicago wraz z żoną miesięcznik „Kobieta”.

Był w latach 1982–1984 zarejestrowany był jako tajny współpracownik ps. „Bereta”. W notatce sporządzonej przez oficera SB, ppor. J. Huka w dniu 10 stycznia 1981 roku czytamy m.in.: „ Podstawą do podjęcia rozmów były problemy paszportowe Fijora…. Starał się mówić jak najdokładniej o każdej zapytanej sprawie. Stwierdził, że zależy mu na uzyskaniu pełnego zaufania. We wszystkich następnych rozmowach, a było ich do chwili obecnej 6, Fijor wykazywał dużą inicjatywę w rozmowie. (…) ostatnie spotkania są dowodem wytworzenia się między nami dobrych stosunków….. O interesujących mnie osobach mówi bez zahamowań ”. Późniejsze tłumaczenia Fijora i bagatelizowanie jego kontaktów z SB wydają się więc być wobec tych relacji esbeka mało przekonywujące. Niedawno miałem okazję osobiście rozmawiać z Fijorem (na urodzinach Jorwina-Mikke). Fijor zaprzeczał, iż był faktycznym współpracownikiem SB.

 

Notatka ppor.Huka nt spotkań z Fijorem

 

 

Notatka – część 2

 

Fijor podpisał „zobowiązanie” do „udzielania pomocy organom MSW w zakresie bezpieczeństwa kraju i wszelkich spraw z niego wynikających. Wszelkie kontakty zachowam w tajemnicy – (pisał w swym zobowiązaniu Fijor, przyp.MC) . -  Posługuję się pseudonimem BERETA. Jan Fijor”. Późniejszy „prawicowy” publicysta i wydawca polonijny został „pozyskany do współpracy w styczniu 1982 na zasadzie dobrowolności”.  Sygnatura akt w IPN  IPN BU 00 1052 / 686, nr ewidencji 61246. Zaprzestano współpracy ze względu na wyjazd Fijora do USA w październiku 1985. Oficerem prowadzącym Fijora był J.Huk.

 

 

 

 

zobowiązanie podpisane przez Fijora

 

Fijor jako dziennikarz, mający kontakty ze swoim środowiskiem opisywał dla SB np. sytuację w redakcji pisma  „Zorza” oraz „Kierunki”, jako hiszpański korespondent „Słowa Powszechnego” przekazał SB relację ze swej rozmowy z rzecznikiem prasowym Episkopatu Hiszpanii,  informował o swym pobycie w Ameryce Południowej, zwłaszcza zaś o swoich kontaktach z laureatem pokojowej Nagrody Nobla z 1980 r. Adolfo Perezem Esquivelem.


Fijor – co na pewno także nie wystawia mu najlepszego świadectwa – w 1984 roku napisał list do generała Kiszczaka, który zaczyna się w taki sposób: „Wielce Szanowny Panie Generale, proszę wybaczyć śmiałość, ale piszę do Pana pomny słów, jakie wypowiedział Pan kiedyś do dziennikarzy – iż możemy zawsze na Pana liczyć…”


 

list Fijora do generała Kiszczaka

 

 

 

Jan Fijor zmienił nazwisko na Jan Maria Fijor pod koniec lat 80., starając się o obywatelstwo amerykańskie. Dlaczego to zrobił? Czy liczył na to, że może to mieć jakieś znaczenie w przyszłości dla sprawy jego współpracy z SB? Ktoś mógłby teraz np. powiedzieć: przecież w archiwum IPN odnajdujemy dokumenty dotyczące Jana Fijora, a nie Jana Marii Fijora.


W  styczniu 2011 w internetowym radiu KonteStacja  Jan Fijor  zaprzeczył – w dość pokrętny sposób, trzeba dodać - by kiedykolwiek był tajnym współpracownikiem SB i by jego kontakty z SB komukolwiek mogły zaszkodzić, co jest dziś typowym tłumaczeniem się byłych TW. W wywiadzie mówi nawet, że przecież nie przyjął żadnego pseudonimu – jak inni TW – lecz napisał jedynie: „posługuję się pseudonimem BERETA”, a to był jego pseudonim artystyczny (sic!).

Analizując teczkę Fijora, można chyba zgodzić się z twierdzeniem, że Fijorowi chodziło przede wszystkim o swoją karierę zawodową – uniknięcie zwolnieniu z pracy, ułatwienia związane z wyjazdami zagranicznymi (wyjeżdżał w 1982 do Hiszpanii jako korespondent „Słowa Powszechnego”, zaś w 1983, 1984 do Ameryki Południowej).

 

Jerzy Bekker  – TW „JOT”


13 maja 1977 roku w wyniku „rozmowy operacyjnej” przeprowadzonej przez insp. Delakowicza SB zwerbowała Jerzego Bekkera, który wówczas pracował w Komitecie ds. Radia i Telewizji w Warszawie.

Bekker znany nam dziś jest – podobnie jak Fijor - jako „wybitny” dziennikarz, publicysta, ekspert ds. międzynarodowych. Był także korespondentem Radia Wolna Europa w Stanach Zjednoczonych i Głosu Ameryki. Współpracował z wieloma mediami polonijnymi w USA. Znany także jest jako komentator Radia PiN, TVN24 i Programu I Polskiego Radia.

Bekker co prawda odmówił podpisania „zobowiązania do współpracy”, ale zgodził się „udzielać stałych informacji wynikających z potrzeb” SB jako TW JOT i podpisał zobowiązanie o treści: „Zobowiązuję się do zachowania w tajemnicy treści przeprowadzonej ze mną w dniu dzisiejszym rozmowy z funkcjonariuszem SB”. Sam zaproponował SB, że nawiąże kontakt z dysydentem Karolem Modzelewskim, członkiem KOR, „z którym nie miał dawno kontaktu, ale z którym kontakt taki może odnowić”.

Za swe usługi Bekker otrzymał od SB w okresie prawie dwuletniej współpracy 4500 złotych- np. 500 zł na spłacenie mandatu 27 czerwca 1977 r., 1500 zł 26 sierpnia 1978 r. (plus spłata kolejnego pięćsetzłotowego mandatu) i 2000 zł 16 października 1979 r.

Oficer SB o nazwisku  Delakowicz wysoko oceniał  pracę TW „JOT”. W swej notatce służbowej z 25 sierpnia 1978 r. esbek pisze: „TW w okresie współpracy przekazał szereg informacji wartości operacyjnej, ma duże możliwości informowania o osobach ze środowiska dziennikarskiego”.

 

 

 

Inni esbecy polonijni oraz osoby, których nie udało się zwerbować

 

GRZEGORZ POPIELARZ, EDWARD DUSZA i inni


 

W ostatnich latach często słyszałem w polonijnych środowiskach prawicowych negatywne opinie na temat osoby Grzegorza Stanisława Popielarza (urodzony 20.01.1958). Jednak w jego teczce (sygnatura: IPN BU 001134/2010) mimo esbeckiej opinii: „Z rozpracowania operacyjnego wynika, iż jest konformistą i osobą, którą łatwo przestraszyć i złamać” – znajduje się tylko adnotacja, iż był kandydatem na TW oraz wniosek z 13.02.1982 o opracowanie na TW. 4 października 1984 roku Popielarz odmówił współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa, podobnie jak wspomniany wcześniej Krzysztof Dariusz Kamyszew (sygnatura: IPN BU 001134/590).

Podam dane innych kapusiów SB, działających w Chicago, które udało mi się zdobyć, podczas jednej z moich wizyt w IPN w Wieliczce.

W dokumentach o sygnaturze IPN By 001/667/2/DVD/1 odnalazłem np. nazwisko Stefan SZULWIC urodzony 18.08.1926 w Jankowicach (powiat Grudziądz),  syn Jana i Jadwigi, został zwerbowany przez SB w 1975 roku. Działał jako TW ADAM w Chicago. Do USA wyjechał w maju 1976 roku.

Rezydenturze SB w Chicago informacje przekazywał także prawnik KPA M.Vogel w czerwcu 1989 roku. Dokumenty na ten temat znajdują się w podteczce rezydentury, kryptonim „NETAJ”. (patrz:  IPN 003171/9 t.2).

W pierwszej połowie lat 80. oficer SB o pseudonimie JUSTUS z rezydentury SB w konsulacie PRL w Chicago prowadził KO AMSTRONG (numer rej. 12 221, data rejestracji 19.01.1978, akta przeszły do archiwum 11.08.1988). Tym Kontaktem Operacyjnym SB w Chicago był Tadeusz Dworaczek (ur. 3.10.1928 w Knurowie, pow. Rybnik, syn Józefa i Marii). W Polsce pracował w Katowicach. Rejestrował go ppor. Edward Sikorski.

W esbeckiej operacji o kryptonimie MERCEDES, prowadzonej przeciw polskiemu emigrantowi, mieszkającemu teraz w Chicago, Wacławowi Pęcakowi, SB wykorzystywała w latach 1976-83 np. TW PAWEŁ, którym okazał się Bernard Schmidt (syn Teodora, ur. 31.08.1934). Oficerem prowadzącym był Janusz Strama. W tej samej operacji wykorzystywano TW JACEK w latach 1976-80, którym okazał się Edmund Tarnawski (syn Karola). Oficerem prowadzącym był w tym przypadku Zbigniew Wilczyński.

Dla SB pracował także Piotr Krawczyk (syn Władysława i Weroniki Moździerz, urodzony w Lipinach, zamieszkały także w Tarnowie przy ulicy Nowodąbrowskiej 46). Dla SB pracował pod pseudonimem TW JACEK. W Chicago przebywał wielokrotnie - np. w 1983/84 roku.

Inny agent to TW GAWLIK, którym okazał się Piotr Stanisław Łabudziński (syn Stanisława, urodzony 29.04.1936 roku w Szarwarku). Już w latach 70. Wyjechał do Chicago. W 1975 otrzymał paszport konsularny PRL.

Z akt IPN BU 001134 / 4212 wynika, że tajnym współpracownikiem o pseudonimie STEFAN był także Krzysztof Marczak, urodzony 6.03.1947. W PRL-u pracował w Wydziale Prasowo-Kulturalnym ambasady USA w Warszawie. Przez SB został zwerbowany w 1974 roku. Pracował także w przedsiębiorstwie polonijno-zagranicznym RENITEX na początku lat 80.

 

Kandydatem na tajnego współpracownika był Leszek Surowiec (sygn. akt IPN Ka 0025/2545/CD), syn Bronisława, urodzony 28.05.1961 w Nowej Wsi. W USA od 1987 roku. Prowadził rozmowy z komunistycznym kontrwywiadem i podpisał oświadczenie, że zachowa tajemnicę, ale brak jest jakichkolwiek informacji, czy faktycznie później współpracował.

Godnym odnotowania jest także fakt nieoficjalnych spotkań z rezydentem SB w Chicago Edwarda Duszy (redaktora „Gwiazdy Polarnej”). Spotkania te miały podobny charakter do tych Jarmakowskiego i Stypuły i były relacjonowane w szyfrogramach rezydentury SB w Chicago do warszawskiej centrali. Na przykład w szyfrogramie nr 9342 z 4 października 1989 roku czytamy, że rezydent SB w Chicago o pseudonimie „HORATIO” uzyskał od Edwarda Duszy oraz Leszka Zielińskiego (wydawcy tygodnika „HORYZONTY”) 29 września 1989 roku następujące informacje na temat „Solidarności”: „…’S’ tworzy własną nomenklaturę różniącą się od partyjnej brakiem kompetencji…” Tak więc Dusza i Zieliński, podobnie jak Jarmakowski przekazywali rezydentowi SB niezbyt pochlebne informacje na temat „Solidarności”. 

Z szyfrogramu rezydentury SB nr 9328 z 3 października 1989 roku dowiadujemy się zaś, iż rezydent SB HORATIO w czasie rozmowy z Edwardem Duszą (redaktorem „Gwiazdy Polarnej”) otrzymał informacje na temat Kongresu Polonii Amerykańskiej, zaś z szyfrogramu nr 9342 z 4 października 1989 roku – że Dusza przekazał temu rezydentowi SB informacje na temat sytuacji w POMOŚCIE.

Intrygujące informacje na temat Tomasza Pochronia – Redaktora PANORAMY, znajdujemy w zbiorze dokumentów o sygnaturze INP BU 003171 / 11 t.2.   W notatce „SPASKIEGO” z 12 lutego 1984 roku czytamy m.in.: „W załączeniu przesyłam list redaktora pisma ‘Panorama’ Tomasza Pochronia, skierowany do wicekonsula R. Klemma, w którym informuje on o wizycie pracowników FBI. Pochroń utrzymuje … kontakty z R. Klemmem”.

 

JAK SIĘ TŁUMACZĄ DONOSICIELE?


Gdy przedstawiłem publicznie dowody współpracy Wojciecha Wierzewskiego z SB, wdowa po nim Ellen Wierzewska opublikował list w „Dzienniku Związkowym”, w którym pisze m.in., że mąż „pisał meldunki” „w…atmosferze zagrożenia całej już rodziny” i że informacje, które przekazywał SB były bezwartościowe, gdyż „…można było znaleźć (takowe, MC)  w licznych broszurach uniwersyteckich”.  Taka właśnie jest prawie zawsze linia obrony byłych donosicieli SB: nie mieli wyjścia – byli szantażowani, a informacje, które przekazywali, nikomu nie zaszkodziły.

 

 

 

list Wierzewskiej


Tymczasem Wierzewski na propozycję współpracy z SB odpowiedział, że „jako Polak i członek Partii czuje się moralnie zobowiązany do udzielenia tego rodzaju pomocy”, jak czytamy w dokumentach z IPN, zaś za swe „meldunki” – jak to określiła Ellen Wierzewska, przyjął od SB np. „prezent” w postaci 4 butelek alkoholu.


Czy informacje przekazane SB przez Wierzewskiego mogły komuś zaszkodzić? Na przykład przekazał informacje na temat Iwony Błaszczykiewicz, która wówczas pracowała jako sekretarka w Centrum Studiów Polskich w Bloomington i SB dzięki temu mogła przygotowywać się do ewentualnego zwerbowania jej.

Podobnie było w przypadku informacji Wierzewskiego na temat przyszłych stypendystów amerykańskich w Polsce – Irene Kiedrowski i Karen Ledwin. Ponadto Wierzewski jako KO TOWER przekazywał SB „szczegółowe charakterystyki osób”, o których można było  przypuszczać, iż są związane z amerykańskimi służbami specjalnymi.

Wacław Sikora, mieszkający obecnie w USA, były szef „Solidarności” w Małopolsce, przysłał do mnie mailem list, w którym pisze m.in.: „… kiedy sugerowana jest groźba utraty życia, człowiek może się załamać (…) zostałem poddany naciskom do podpisania oświadczenia (…) Odbywało się to wszystko w atmosferze presji i napięcia psychicznego z jednym SB-kiem, bawiącym się pistoletem w kącie pokoju….”

Tymczasem w dokumentach, odnalezionych w IPN czytamy, że w/w Sikora sam zadeklarował, że „skłonny byłby współdziałać ze Służbą Bezpieczeństwa”. Sam też zaproponował esbekom zorganizowanie po swoim zwolnieniu z internowania oficjalnego spotkania członków Prezydium Zarządu regionu Małopolska, na którym potępiono by „konspiracyjną działalność Regionalnej Komisji Wykonawczej (Solidarności)”. Co do szkodliwości informacji przekazanych później przez TW RETURN (taki miał Sikora pseudonim), to po wyjściu na wolność – jak czytamy w dokumentach z IPN – „z ‘Returnem’ odbyto szereg spotkań” i „relacjonował w miarę obiektywnie i lojalnie przebieg swych kontaktów z b. działaczami ‘Solidarności’, zaangażowanymi w struktury konspiracyjne”.

Najzabawniejsze są tłumaczenia w/w TW BERETY, czyli Jana Fijora, który w ciągu godzinnej wypowiedzi w radio mówi o wszystkim, byle nie o meritum sprawy, a przyciśnięty do muru, twierdzi, że coś tam podpisał, ale nikomu nie zaszkodził, bo opowiadał banialuki esbekom. Na podstawie dokumentów z IPN można jednak powiedzieć, że Fijor przekazywał SB jednak także konkretne informacje i nie można oprzeć się wrażeniu, iż robił to ze względu na swoją karierę dziennikarską (np. wyjazdy za granicę).

 cdn.

 

Brak głosów

Komentarze

Źle oceniony komentarz

Komentarz użytkownika Popruch nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.

Mrówcza praca. Kto docenia, ten docenia, komu nie po drodze, tenmu nie po drodze.

******
"Not Every Conspiracy is a Theory"
******
Nie ufam Tuskowi i Putinowi
Mam plany na przyszłość.
Nie mam żadnych myśli samobójczych.
*****
...nie dość prawdy się dorobić, trzeba ją jeszcze obrobić i obronić, i piersiami zastawić, i pieczęć swoją jej położyć na piersiach C.K.Norwid

Vote up!
0
Vote down!
-2

****** "Not Every Conspiracy is a Theory" ******

#357960

www.marekciesielczyk.com

wbrew pozorom esbectwo też docenia, robi wszystko, aby zdyskredytowac lustracji i tych , którzy się nią zajmują, zwłaszcza , gdy można to robić anonimowo

Vote up!
1
Vote down!
-1
#358033