"Śladami Katarzyny" do Smoleńska

Obrazek użytkownika Aleksander Rybczyński
Świat

Jednym z głównych argumentów zatwardziałych wyznawców teorii zwykłej katastrofy lotniczej w Smoleńsku jest przekonanie o braku powodów i braku korzyści,

jakie potencjalni zamachowcy mieliby odnieść. To naiwne, niepobożne życzenie umysłów leniwych i niechętnych niewygodnym faktom świadczy tylko o braku podstawowej znajomości historii i zasad działania rosyjskiej polityki.

Ignacy Matuszewski, którego "dzieło musi być udostępniane tym wszystkim, którzy walczą o wolność a przede wszystkim młodemu pokoleniu Polaków" (ze wstępu do 'Wyboru pism", wydanego przez Instytut Piłsudskiego w Ameryce w 1952 roku) miałby pewnie wiele do powiedzenia na temat wydarzeń 10 kwietnia 2010 i prowadzących do nich politycznych intryg. Jego obszerny artykuł "Śladami Katarzyny", opublikowany w odcinkach w czerwcu i lipcu 1944 roku w "Dzienniku Polskim" w Detroit brzmi niepokojąco współcześnie. Analogie pomiędzy carską Rosją Katarzyny, a stalinowskim Związkiem Sowieckim w sposób logiczny prowadzą także do putinowskiej Rosji.

Wybitny polski polityk i patriota nie idzie fałszywym tropem mitu o "bezhołowiu" i wszechobecnym bałaganie, tak chętnie wskazywanych jako jedne z przyczyn katastrofy smoleńskiej. Historyczne, przenikliwe rozważania Matuszewskiego są pretekstem do ukazania zasad działania precyzyjnego mechanizmu zniewalania narodów, traktowanych przez Rosję, jako część imperium, niezależnie od tego, czy panuje nad nimi car, pierwszy sekretarz komitetu centralnego partii, czy "wielka demokracja" Putina.

"Jak postępowała Katarzyna, by doprowadzić do rozbioru Polski, do oddania resztek rzekomo niepodległego Państwa pod rosyjski protektorat i do uzyskania pozornej zgody Polaków na tę zbrodnię? Przygotowania zaczyna Imperatorowa od poszukiwania wspólników. Zbrodnia nie wywołuje reakcji jeśli ci, co mogą reagować sami wezmą w niej udział lub rozgrzeszą ją z góry."
Katarzyna "wyzyskiwała uparcie zmiany w sytuacji międzynarodowej" tak, by "izolacja Polski została dokonana" i by "miała zgodę mocarstw na to, czego chciała."

(Warto pamiętać, w jaki sposób doszło do rozdzielenia wizyty polskiej delegacji rządowej do Katynia w 2010 roku i wysłania samolotu z elitą polskiego państwa i sztabem generałów NATO w smoleńską pułapkę. Zakulisowe rozmowy z rosyjskimi władzami, gry służb specjalnych, mające na celu odizolowanie i upokorzenie Prezydenta Kaczyńskiego świadczą, że wspólnicy zostali zwerbowani, a rozgrzeszenie z góry udzielone. Oddanie śledztwa w sprawie katastrofy Rosji było nie tylko zgodą na szerzenie międzynarodowego kłamstwa. Była to deklaracja całkowitej rezygnacji z suwerenności Polski)

"Pakt lipcowy Sikorski - Majski ( przywracający stosunki dyplomatyczne między Polską i Rosją Sowiecką) był rozgrzeszeniem krzywdzącego przez pokrzywdzonego, bez naprawienia krzywdy. Był to pierwszy i wielki krok Sowietów w kierunku odosobnienia Polski w opinii i dyplomacji sojuszniczej. Tak już bowiem jest, że kiedy przeciętni ludzie widzą, iż pokrzywdzony nie żąda naprawienia krzywdy, jako warunku zgody z krzywdzicielem, to skłonni są przypuszczać, że widać krzywdy w ogóle nie było. (…) Naiwnie rycerscy Polacy sądzili, że darowując krzywdy a na później odkładając ich naprawę oddają usługę sprzymierzonym i tym bliżej wiążą się z nimi. Mylili się. (…) Przez zawarcie paktu lipcowego z Polską, paktu, którego redakcja była dwuznaczna, intencje zaś zaborcze, Sowiety wyodrębniły stosunki polsko-rosyjskie z całości stosunków rosyjsko - sojuszniczych. "

(Na pobojowisku smoleńskiego lotniska nie było już żyjących, rycerskich Polaków. Tym łatwiej przyszło im dać się nabrać na niepoparte faktami deklaracje i nagłośnione przez media obietnice opublikowania utajnionych dokumentów katyńskich. Odrzucając oferty pomocy Zachodu w śledztwie w sprawie katastrofy, rząd III RP pokazał z kim jest naprawdę w aliansach i przed kim upadł na kolana. Trudno się więc dziwić, że w trzy lata później sekretarz generalny NATO Anders Rasmussen, w czerwcu anno dommini 2013, na pytanie dziennikarza „Gazety Polskiej”, "czy możemy liczyć na jakiekolwiek wsparcie w sprawie śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej, w której zginęli prezydent państwa członkowskiego i cała kadra dowódcza armii państwa Sojuszu, odpowiedział, że to bilateralna sprawa w stosunkach polsko-rosyjskich.")

"Kiedy ( na konferencji moskiewskiej w październiku 1943 roku ) ukazała się wspólna deklaracja angielsko-amerykańsko-sowiecka Art. 6 tej deklaracji różnił się od projektu o trzy słowa. Brzmiał mianowicie: 'Podpisane Mocarstwa oświadczają…że po zakończeniu działań wojennych..nie będą stosować siły zbrojnej na terytorium innych państw." (…) Dla każdego, kto zna metody dyplomacji sowieckiej dodatek ten oznacza, że w czasie trwania "działań wojennych" (czyli w czasie nieokreślenie długim, zważywszy, że zakończenie działań wojennych zależy od samych Sowietów) Sowietom wolno używać swoich sił zbrojnych "na terytorium innych państw".

(Jak w świetle tej sprawdzonej strategii brzmią deklaracje, że wrak, czarne skrzynki i większość materiałów dowodowych ze Smoleńska pozostanie w Rosji "do czasu zakończenia śledztwa"? Po akceptacji kłamliwego raportu MAK na żądania jest już za późno, a nieudolne prośby o zwrot polskiej własności i żenujące poszukiwanie protektorów, by szepnęli Putinowi ciepłe słówko są tylko upokarzającym świadectwem kapitulacji. )

"Ujarzmienie wolnego narodu, pozbawienie niepodległości suwerennego państwa uzyskuje pozory legalności tylko wtedy, jeśli przedstawiciele tego narodu, jeśli reprezentanci tego Państwa wyrażą swoją zgodę na gwałt, dokonywany przeciw ich narodowi i Państwu."

(Można śmiało powiedzieć, że ta zgoda na gwałt rozpoczęła się zaraz po 10 kwietnia uściskiem Putina z Tuskiem na miejscu tragedii, oraz natychmiastowym, pozbawionym racjonalnych podstaw, odtrąbieniem pojednania z Rosją. Przypieczętowały go wylewne deklaracje przedstawicieli "elit" w mediach, masowe odznaczanie "zasłużonych" w Smoleńsku funkcjonariuszy oraz stawianie pomników bolszewickiej armii z 1920 roku.)

Wielostronicowe rozważania Ignacego Matuszewskiego kończy zwięzłe przesłanie dla Polaków;

"Każdy z nas stoi przed wyborem: hańba albo chwała. I każdy musi wybierać."

www.marszpolonia.com

Brak głosów