„MINISTER ROZWOJU RODZINY” Minister dał córce rządową nagrodę

Kto jak kto, ale Marek Sawicki (57 l.) doskonale wie, jak dbać o rodzinę. Zwłaszcza o własną. Od lat jego bliscy korzystają z tego, że mają w rodzinie ministra rolnictwa. Jak choćby córka, która dziwnym trafem dostała nagrodę właśnie od resortu rolnictwa.
Marek Sawicki ma troje dorosłych już dzieci – dwie córki i syna. Tylko czy gdyby ich tata nie był ministrem rolnictwa, ich kariera wyglądałaby się tak samo?
Jedna z córek, Katarzyna (31 l.) jest współwłaścicielką firmy Probiotics Polska (kiedyś Bio-World), która pod honorowym patronatem resortu rolnictwa od lat organizuje konferencje o probiotykach stosowanych w rolnictwie. Niedługo po tym, gdy tata został ministrem, firma dostała nagrodę resortu za „promocję i wdrażanie naturalnych technologii mikrobiologicznych w polskim rolnictwie”. Takie wyróżnienie to olbrzymia reklama dla firmy i pewnie dlatego Probiotics chwali się nią na stronie internetowej.
Druga córka, Urszula jest urzędniczką. Pracuje w Wydziale Edukacji i Sportu Mazowieckiego Urzędu Marszałkowskiego, na czele którego stoi Adam Struzik (58 l.). On sam należy do władz krajowych PSL i z ministrem Sawickim znają się doskonale.
Warto dodać, że mąż Urszuli Wojciech Szpyt był zatrudniony w Straży Granicznej, ale niedawno dostał awans do Biura Ochrony Rządu. Taki skok to nie tylko większy prestiż, to także o wiele lepsza pensja. A pan Szpyt? Jest rodzonym bratem Anny Chmielowiec, której drogę awansu w KRUS opisywaliśmy w sobotnim wydaniu Faktu. Specjalnie dla Chmielowiec zostało stworzone stanowisko zastępcy kierownika placówki w Lubaczowie w woj. podkarpackim, dzięki czemu zarabia ponad 30 proc. więcej.
Sam minister Sawicki nie odbierał wczoraj od nas telefonu. Jak sprawę komentuje jego partyjny kolega? – Dylemat jest taki, że stanowimy razem z Platformą koalicję rządową. We wszystkich urzędach – w mniejszym lub większym zakresie – mamy coś do powiedzenia. Jeżeli były konkursy, a rodzina Sawickiego spełniła wymagania formalne, to nie widzę w tych przypadkach nic zdrożnego – mówi Faktowi Stanisław Żelichowski (71 l.), poseł PSL. I dodaje z rozbrajającą szczerością: – Przecież dzieci muszą gdzieś pracować!
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 463 odsłony