Boże!, jak to dobrze, że wreszcie mamy człowieka przyzwoitego w pałacu prezydenckim.
Z przyjemnością obejrzałem uroczystość przed Grobem Nieznanego Żołnierza.
A wieczorem koncert galowy.
Mając w pamięci plebejską, mieciowatą prezydenturę Lecha Wałęsy i dziesięć lat ciągłych menelsko-mamrotowo kroczków Aleksandra Kwaśniewskiego mogę wreszcie spokojnie skonstatować, że skończyły się czasy...