Żałosne jest, kiedy zwolennicy „aborcji na życzenie” otwierają usta w sprawie zapłodnienia in vitro.
Nie tylko pachnie to, ale wręcz śmierdzi eugeniką, zwaną dla niepoznaki „planowaniem rodziny” (a przy okazji skokiem na cudzą kasę, co jest dla lewicy normą).
Nie chce mi się przypominać, że Hitler wprawdzie miał wielkie kłopoty z przyjściem na świat, ale za to Beethoven powinien być „wyskrobany...