Zawartość PRawdy w PRawdzie

Obrazek użytkownika kura domowa
Artykuł

Gdyby szef polskiego rządu oraz jego wspłpracownicy wykazali się w prowadzeniu postępowania wyjaśniającego wydarzenia z 10 kwietnia 2010 r. taką determinacją, jaką przejawiają w dbałości o swój wizerunek, wszystkie dowody w sprawie katastrofy smoleńskiej byłyby już dawno w Polsce, natomiast śledztwo – prowadzone przez stronę polską i dawno zakończone.

Chaos – tak można podsumować podejmowane przez Donalda Tuska na forum Sejmu nieudolne próby ratowania niedobitków forsowanej z mozołem propagandy w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, aplikowanej społeczeństwu przez ostatnie miesiące. Po głośnym upadku dotychczasowych koncepcji premierowi nie pozostało najwyraźniej nic oprócz jak zwykle pustej retoryki, którą zasłaniał najdelikatniejsze i najbardziej wstydliwe części przyjętej przez siebie strategii, przy akompaniamencie dobywających się z galerii sali plenarnej głosów: „Jesteś zdrajcą!”, „Hańba!”, „To nie jest polski rząd”, „Trybunał Stanu”. Jeżeli szef polskiego rządu sądził, że pieczołowicie wznoszone przez niego kosztem Polski i jej interesów atrapy polsko-rosyjskiego pojednania i dobrosąsiedzkiej współpracy okażą się trwałe, to po kolejnych ciosach ze strony Rosji i MAK, musiał pozbyć się złudzeń. Rosyjscy partnerzy nie zamierzali grać w jego drużynie, ale uczynić z niego oraz jego wspłpracowników pionki w skomplikowanej grze – zresztą bardzo skutecznie. Zasad tej ostatniej Donald Tusk najwyraźniej nadal nie może pojąć.
Wszystko wskazuje na to, że Tusk z pełną premedytacją, chociaż nieudolnie, zamierzał wykorzystać Rosjan nie tylko do budowania własnego wizerunku i wzmocnienia władzy, lecz również do rozprawienia się z niewygodną opozycją. Nie przewidział jednak, iż sytuacja wymknie mu się spod kontroli. Teraz wpadł w panikę. - Musieliśmy podjąć działania, które dawały możliwość wygrania prawdy – mówił premier, zapewniając później, że praca nad materiałem dowodowym nie była przedmiotem żadnej manipulacji ze strony Rosjan [!!!]. - Wygrać prawdę i wygrać pokój – zaznaczył. Czyżby zatem Rosjanie zagrozili nam wojną, jeżeli nie zgodzimy się na ich warunki? - zastanawiał się niejeden widz tego żenującego spektaklu. - Czy katastrofa smoleńska na życzenie niektórych polskich polityków miała być też wstępem do zimnej wojny? W interesie polski było, aby rząd nie dał się wciągnąć w taką rolę i nie dał się wciągnąć – tłumaczył szef rządu, podkreślając, iż nie chciał dopuścić, „aby doszło do wstrząsu polskiej demokracji”. - Wiedzieliśmy dobrze, że partner, z którym przyjdzie nam współpracować jest ciągle tym samym partnerem, którego znamy z historii – perorował Tusk, przekonując, iż zadaniem rządu było „skutecznie zabezpieczyć maksymalne działania polskiego w celu zdokumentowania całej prawdy o katastrofie”. Najwyraźniej zapomniał, iż jeszcze niedawno chwalił Rosjan za bardzo dobrą współpracę z polskimi śledczymi oraz akcentował pełne zaufanie dla rosyjskich władz w kwestii wyjaśniania przyczyn tragedii. Tusk najwyraźniej sam się pogubił w serwowanej opinii publicznej demagogii. Przekonywał, że zastosowanie konwencji chicagowskiej dało Polsce dostęp do wszystkich materiałów, jakimi była zainteresowana. Czyżby zatem sugerował, że strona polska nie była zainteresowana w odzyskaniu oryginałów czarnych skrzynek i wraku tupolewa? Jeżeli tak, to dlaczego? - Pierwsze dwadzieścia stron naszych uwag to jest to, czego nie otrzymaliśmy – przypomniał Jarosław Kaczyński. - Czy Pan wie, na jakiej Pan jest ścieżce i na jakim kursie? Czy Pan wie, kto Pana naprowadza? - pytała szefa rządu poseł PiS Beata Kempa. - Zwykła histeria – oceniła później wypowiedź premiera w rozmowie z „NP”. - Jest to kolejny przykład na to, w jak chłodny i cyniczny sposób pan premier wykorzystał katastrofę smoleńską do ataku na opozycję – skonstatowała. - Ja nie dowiedziałam się od polskiego premiera, a na to czekałam, co zrobił w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej? Jakie poczynił kroki? Dlaczego wybrał wersję konwencji chicagowskiej? Krótko mówiąc, dużo pijaru i to takiego najniższych lotów, a bardzo mało konkretów – podsumowała. Nie odpowiedziała jednak na pytanie, czy PiS będzie wnioskował o postawienie Donalda Tuska i jego ministrów przed trybunałem stanu, mimo że, jak zauważył Antonii Macierewicz, niedopełnienie przez rząd obowiązków nie stanowiło przypadku. - W mojej ocenie działania rządu mają znamiona celowości, jako że byli uprzedzani o tym że to jest przestępstwo przez prokuratora wojskowego, jak i wielokrotnie apelowaliśmy do nich i wskazywaliśmy, że przyjęcie załącznika 13 jest niedopuszczalne i działa na szkodę Polski – powiedział Macierewicz w rozmowie z „Naszą Polską”. Opozycja nie zamierza jednak doprowadzić do rozstrzygnięcia sprawy przed trybunałem stanu, zadowalając się najwyraźniej ewentualną dymisją ministra Bogdana Klicha. Komisja Prawa i Sprawiedliwości ds. zbadania przyczym katastrofy smoleńskiej zapowiada, iż usystematyzuje posiadane informacje i złoży stosowne zawiadomienia do organów ścigania. Tak na marginesie - prokuratura jeszcze nie zdecydowała się na przesłuchanie szefa rządu i nie wiadomo, czy w ogóle zdecyduje się na taki krok.

Prywatna wojna Donalda

Jeżeli Tusk chciał się wytłumaczyć ze swojej postawy względem Rosji, to z pewnością całkiem pogubił się w retoryce. - Dla Polski lepiej znać prawdę i nie mieć wojny, niż nie znać prawdy i mieć wojnę – oświadczył. Wyraził przekonanie, iż ci, którzy obecnie stabilizują kraj „mają powody do gorzkiej, ale satysfakcji”. Nie sposób przy tym było nie odnieść wrażenia, iż szef polskiego rządu nie mógł się zdecydować, czy bronić przede wszystkim siebie i swoich wspłpracowników, czy też strony rosyjskiej. - Będzie taka prawda, jaką udokumentują prace naszej komisji – rozsądził w końcu Tusk, z wypowiedzi którego wynikało, iż uważa raport MAK za prawdziwy, chociaż „bardziej prawdziwe” są w jego ocenie polskie uwagi do tego dokumentu. Na konkretne pytania, których zresztą padło stosunkowo niewiele, nie udzielił odpowiedzi. Nie dowiedzieliśmy się zatem, dlaczego Donald Tusk i jego ministrowie kłamali, iż współpraca z Rosją przebiegała w sposób bardzo dobry? Dlaczego posiadając dowody rosyjskiej winy, ukrywali je, pozwalając na szkalowanie dobrego imienia Polski i Polaków? Kto podjął decyzję o utajnieniu znajdującego się w posiadaniu komisji Jerzego Millera materiału dowodowego? Dlaczego premier pozwolił, aby śledztwo przejął MAK, do którego kompetencji nie należy bynajmniej prowadzenie dochodzeń w sprawie katastrof? Kiedy i na jakiej podstawie zapadła ta decyzja? Czy uczynił to na życzenie Władimira Putina? Dlaczego zdecydowano się na konwencję chicagowską? Również na życzenie rosyjskiego premiera? Czego lub kogo boi się Donald Tusk, iż zdecydował się na tak desperacką mowę na forum Sejmu? Na co liczył szef polskiego rządu? Dlaczego zarówno on, jak i jego ministrowie z uporem maniaka trzymają się uzgodnionej między sobą wersji wydarzeń? Czemu służyć miała prowadzona systematycznie dezinformacja? Nie dowiedzieliśmy się także, jakie znaczenie w kwestii odszkodowawczej ma ogłoszony raport MAK? Pytania można by mnożyć...

Jedyne, co wiadomo, to iż z końcem lutego poznamy efekt końcowy prac polskiej komisji pod przewodnictwem Jerzego Millera. Ten ostatni podczas wtorkowego posiedzenia połączonych Komisji Obrony Narodowej, Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz Komisji Infrastruktury podtrzymał swoje dotychczasowe stanowisko, że raport końcowy będzie zdecydowanie bardziej ostry względem Polaków, niż raport MAK. - Czy komisja polska jest konkurencją dla komisji rosyjskiej? – mieli zapytać Rosjanie Jerzego Millera tuż po katastrofie prezydenckiego samolotu. - Nie – odpowiedział i najwyraźniej postanowił dotrzymać słowa. - Jak słucham panów, mogę odnieść wrażenie, że przemawiają politycy strony rosyjskiej – zwrócił się do ministrów poseł Jarosław Zieliński (PiS), podsumowując złożone przez nich wyjaśnienia. - Zacznijcie wreszcie dbać, jako przedstawiciele polskiego rządu, o prawdę w tej sprawie – apelował na forum komisji.
Jednakże minister Jerzy Miller nie miał sobie nic do zarzucenia, podobnie zresztą jak i Bogdan Klich.

Tusk i jego drużyna

W ocenie Antoniego Macierewicza sposób działania polskiego rządu powinien „zostać rozpatrzony przez prokuraturę, a także trybunał stanu”. - Byliśmy przez dziewięć miesięcy kłamliwie informowani, że mamy najlepszą z możliwych metod, że tak zwana konwencja chicagowska jest dokumentem gwarantującym Polsce dostęp do materiału dowodowego i do możliwości odwoływania się do właściwych organów międzynarodowych – nie krył rozgoryczenia Macierewicz. Jego zdaniem między 13 a 15 kwietnia 2010 r. została zawarta ustna umowa międzynarodowa między Donaldem Tuskiem a Władimirem Putinem, akceptująca rozporządzenie z 13 kwietnia wydane przez Władimira Putina. Zwrócił uwagę, iż zawarto tę umowę, łamiąc tym samym prawo polskie i ignorując porozumienie z 1993 r.
Posiedzenie połączonych komisji nastąpiło jako realizacja wniosków formalnych złożonych przez Prawo i Sprawiedliwość w celu ustalenia stanu faktycznego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Premier nie zjawił się na nim mimo zaproszenia, przerzucając ten ciężar na ministrów.

- Prokuratura podjęła już środki przygotowawcze dla sprowadzenia do Polski szczątków samolotu TU 154 M – poinformował prokurator generalny Andrzej Seremet. Nie powiedział jednak, kiedy miałoby to nastąpić. Biorąc pod uwagę, iż strona polska zgodziła się, aby wrak maszyny pozostał w Rosji aż do zakończenia procesu sądowego, może się okazać, że zarówno on jak i oryginały czarnych skrzynek nigdy nie powrócą do Polski.

Prześladują ofiary, nie ścigają sprawców

- Czynności te były realizowane w ramach wniosków o pomoc prawną skierowanych przez stronę rosyjską do strony polskiej – oświadczył Andrzej Seremet, odnosząc się do informacji o próbach zastraszania rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, kórym rosyjskie organy ścigania groziły karą łagrów w sytuacji, gdyby odmówiły ponownego złożenia zeznań (notabene wezwania do prokuratury otrzymały również osoby, które w ramach wycieczek po miejscach kaźni Polaków na Wschodzie, odwiedziły miejsce katastrofy prezydenckiego samolotu). Podkreślił, iż w tej sytuacji stosuje się prawo polskie, które tego wymaga. - My jako prokuratura wykonujemy polecenia prokuratury rosyjskiej, dlaczego więc prokuratura rosyjska nie dostarcza nam oryginałów czarnych skrzynek? Czy panu nie wstyd, panie prokuratorze? - pytali posłowie, jednakże odpowiedzi nie było. Nie doczekali się również wyczerpującej odpowiedzi na inne zadane przez siebie pytania. Posłowie chcieli się również dowiedzieć, dlaczego rząd zwlekał tydzień z odpowiedzią na ogłoszony przez MAK raport w sprawie katastrofy? - Czy dlatego, że jeśli będzie to [raport MAK – przyp. red.] powtarzane sto razy, w myśl zasady goebbelsowskiej, to stanie się prawdą? - indagowała poseł Beata Kempa. Odpowiedzi nie otrzymała. - W przyjętej opinii międzynarodowej, to stało się już prawdą – zwróciła się do Millera.

Macierewicz przytoczył słowa gen. Parulskiego, naczelnego prokuratora PW sprzed kilku miesięcy, który stwierdził, iż przyjęcie załącznika 13 do konwencji chicagowskiej stanowi działanie na szkodę państwa polskiego. Umożliwiło bowiem Rosji przejęcie wszystkich dowodów, a co za tym idzie – ich fałszowanie i niszczenie. - Czynili to, od dziewięciu miesięcy dysponując materiałem dowodowym, że wina leży po stronie rosyjskiej i ukrywali ten materiał przed opinią publiczną, a także przed prokuraturą, jak się dzisiaj okazało – powiedział Macierewicz po zakończeniu prac komisji. - Ci ludzie nie tylko powinni podać się do dymisji, ale także stanąć przed sądem – dodał. Wszyscy zdają sobie sprawę, iż to ostatnie nie nastąpi zbyt szybko. Polska prokuratura nie ma zamiaru przesłuchać ani Donalda Tuska, ani ministrów odpowiedzialnych za przygotowanie feralnego lotu. Strona polska nie będzie również występowała przeciwko gen. Tatianie Anodinie za podjęcie próby zniesławienia gen. Błasika.

Anna Wiejak
Artykuł ukazał sie w tygodniku 'Nasza Polska' nr 4 (794) z 25 stycznia 2011 r.

 

http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/42-gowne/1877-zawarto-prawdy-w-prawdzie
 

Brak głosów