Kryzys polityczny w Polsce: echa zamachu

Obrazek użytkownika ciociababcia
Artykuł

 

 

 

Od chwili katastrofy smoleńskiej dzieją się w Polsce rzeczy dziwne i tajemnicze. Dziwne i niewytłumaczalne jest zachowanie rządu i prezydenta RP. Zamiast we własnym interesie jak najszybciej doprowadzić do wyjaśnienia tej nieprawdopodobnej katastrofy, przyjmują kurs konfrontacji - z tymi wszystkimi, którzy usiłują ustalić jej rzeczywiste przyczyny.

Czynnikiem nadzwyczajnym, lecz nie uwzględnianym w dotychczasowych debatach o katastrofie smoleńskiej było załamanie się kontrolowanej – przygotowanej zawczasu przez rządy Rosji i Polski - narracji tego wydarzenia. Głównym celem kontrolowanej narracji jest stworzenie wirtualnego obrazu rzeczywistości, którzy ma zasadniczo zmienić lub wymienić naturalne postrzeganie rzeczywistych zjawisk i wydarzeń. Nie trzeba tłumaczyć, że system kontrolowanej narracji stanowił fundament polityki rządów w Polsce od lat 90-tych i posługiwał się szerokim wachlarzem środków medialnych: oświadczeń i dokumentów rządowych, mediów głównego nurtu, ekspertów, zwrotnych sygnałów z zagranicy, etc. Jest przy tym niezbędne podkreślenie, że kształtowany przez ten system wirtualny obraz rzeczywistości był do tej pory zgodnie akceptowany przez wszystkie parlamentarne partie polityczne.

Jednym z powodów załamania się tego systemu w zderzeniu z prawdziwymi realiami katastrofy smoleńskiej było zakwestionowanie oficjalnej wersji przyczyn i przebiegu wydarzenia przez najbardziej dotknięte skutkami katastrofy Prawo i Sprawiedliwość, ale nie jest to bynajmniej jedyny i najważniejszy powód tego załamania.

Nie piszemy o rzeczy błahej, toteż warto poświęcić jej więcej uwagi.

System kontrolowanej narracji działał bardzo skutecznie w odniesieniu do sfery gospodarczej. Mimo potężnych i oczywistych strat wywołanych tzw. „transformacją ustrojową” po 1989 roku, przez całe dwudziestolecie zachowywana była daleko idąca zgodność głównych partii politycznych w podstawowych kwestiach gospodarczych . Zarówno partie rządzącej koalicji, jak też partie opozycji parlamentarnej cechował apologetyczny stosunek do zachodzących przemian ekonomicznych w Polsce, nie wykluczając tzw. „terapii szokowej”, która doprowadziła gospodarkę polską do potężnego kryzysu w latach 1992-1994, nakładającego się na długotrwały kryzys lat 80-tych.

Zgodność ta obejmuje także bezkrytyczną akceptację niezwykle szkodliwej dla Polski neoliberalnej doktryny ekonomicznej. Podstawowe założenia doktrynalne i koncepcje polityki gospodarczej tych partii są zbliżone. Dotyczy to takich podstawowych zagadnień, jak pełna liberalizacja handlu i finansów, prywatyzacja, deregulacja, koncesjonowanie wydobycia zasobów surowcowych itp. Różnice w podejściu do zagadnień ekonomicznych mają charakter retoryczny lub cechuje je brak konsekwencji (np. w sprawie ustawy dotyczącej likwidacji przemysłu okrętowego, ostatecznie parafowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Na ten aspekt „zbieżności” zwracaliśmy uwagę już rok wcześniej na łamach EEM pisząc m.in. : „Czy mamy w Polsce do czynienia z neoliberalnym konsensusem głównych partii politycznych (łącznie z Prawem i Sprawiedliwością)? Wszystko wskazuje na odpowiedź twierdzącą. Z jednej strony wskazuje na to faktyczny brak poważnej dyskusji o sytuacji makroekonomicznej kraju i ostrych przejawach kryzysu społecznego, moralnego i ekonomicznego. Takie dyskusje toczą się wyłącznie poza obrębem partii politycznych, które zadowalają się zbieraniem szyszek po wyrąbanych drzewach. Z drugiej strony, wśród polityków cały czas brylują «ekonomiści z importu» - wychowankowie neoliberalnych uczelni i fundacji zagranicznych. Żaden z tych ekonomistów dotychczas nie potrafił się przełamać, aby zakwestionować sens dotychczasowej polityki neoliberalnej (nie licząc na samokrytykę). O problemach gospodarczych Polski milczą”.

Zastanawiająca jest zgodność w tworzeniu i utrwalaniu obrazu międzynarodowych stosunków politycznych i gospodarczych, który wraz z rozwojem kryzysu ekonomicznego w świecie, w Europie i w Polsce stawał się coraz bardziej absurdalny. Dotyczy to zwłaszcza roli międzynarodowych instytucji finansowych, Stanów Zjednoczonych (zwłaszcza na polu militarnym), a także Niemiec i ewolucji Unii Europejskiej. W tym rozległym zakresie korozja kontrolowanej narracji po 2008 roku następowała w szybkim tempie, co doprowadziło to zaniechania wśród wpływowych gremiów politycznych jakichkolwiek rzeczowych dyskusji i analiz geopolitycznych (tak się bowiem składa, że fałszywe narracje są zbyt statyczne).

Unikanie tej problematyki może wynikać także z faktu, że przemiany zachodzące w większości krajów są nacechowane silnym ładunkiem krytycyzmu wobec głównych zagranicznych ośrodków finansowych i politycznych, które wspierają główne partie polityczne (dotyczy to Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji, obecnie również Rosji). W takim podejściu partyjnym kryje się jednak sporo realizmu, ponieważ rozwinęły one ścisłe powiązania zagraniczne; stworzyły silne i trwałe formy porozumień międzynarodowych, sojuszy służb specjalnych, powiązań personalnych etc. Niestety, zachodzące w świecie przemiany uderzają nie tylko w „zaprzyjaźnione” zagraniczne ośrodki finansowe i polityczne, lecz również w służącą im politykę uprawianą w Polsce. Obstaje ona nadal przy fałszywej narracji stosunków międzynarodowych, co wywołuje w społeczeństwie coraz większą irytację, jak na przykład upieranie się przy założeniach doktryny neoliberalnej albo podtrzymywaniu z gruntu fałszywego obrazu Unii Europejskiej.

Także w kwestiach społecznych zbieżność programowa partii rządzących i opozycyjnych była do tej pory znaczna. Jedne i drugie wprowadzają powierzchowną, stosowaną okazjonalnie ornamentykę „przywiązania do idei solidarności”, troski o interes publiczny, a także publicznie demonstrują religijność, z czego nic konkretnego nie wynika. Warto przypomnieć, że we wstępie do programu wyborczego Platformy Obywatelskiej z 2011 roku Donald Tusk przypisywał sobie rządzenie „w oparciu o politykę współpracy, dialogu społecznego i solidarności międzypokoleniowej”. Dalej zapowiadał, że „Także w przyszłości będziemy w duchu solidarności ważyć, ile środków przeznaczamy na przyszłość, a ile na godne życie Polaków dziś”. Warto też przypomnieć liczny (do niedawna) udział figur rządowych i prezydenta w uroczystościach religijnych, rekolekcjach, a także ścisłą współpracę z częścią hierarchii Kościoła. Mamy tutaj do czynienia ze słabą lub pozorną identyfikacją ze społeczeństwem.

Katastrofa smoleńska zburzyła oficjalną narrację. Podważone bowiem zostały dwa podstawowe warunki jej skuteczności: wiarygodność (brak wiarygodności jest równoznaczny z odrzuceniem) oraz wyjście naprzeciw obawom społeczeństwa, kiedy czuje się zagrożone. Spróbujmy to wyjaśnić.

Katastrofa smoleńska
Nie jest naszym celem identyfikacja przyczyn tej niezwykłej katastrofy. Jednak wydaje się oczywiste, że tragedia nie sprowadza się do likwidacji blisko stuosobowej grupy wpływowych osób, z prezydentem Rzeczypospolitej włącznie. Sięganie po analogię z wielką tragedią Katyńską daje się usprawiedliwić jako naturalne skojarzenie miejsca i charakteru wydarzenia, ale jednocześnie utrudnia wyprowadzenie szerszej perspektywy.

Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że rosyjski raport MAK oraz rządowy raport tzw. Komisji Millera (prezentujący oficjalne stanowisko Polski) nie wytrzymały próby czasu. Jest bardzo prawdopodobne, że były one opracowywane pod publikę (światową i polską) przy założeniu, że nie będą podlegać skutecznej weryfikacji. To oczywiście nasuwa się samo, jeśli brać pod uwagę pasywność opinii publicznej i środowisk naukowych w Polsce, z jaką przyjęte zostało poprzednie – omówione wcześniej - wielkie wydarzenie: likwidacja przemysłu okrętowego. W tym punkcie różnica jest niezwykle istotna, gdyż nastąpiła radykalna zmiana odbioru narracji rządów Rosji i Polski. Zaangażowanie polskiej opinii publicznej w sprawę wyjaśnienia przyczyn i przebiegu katastrofy smoleńskiej okazało się przełomowe. Samorzutnie przeprowadzone analizy krytyczne tej narracji, mimo nieudolnych prób ich podważenia przez „czynniki oficjalne”, bezwzględnie podważyły wiarygodność wersji MAK i Komisji Millera. A to ma dwa poważne skutki.

Pierwszy skutek takiego obrotu spraw to silne i powszechne podejrzenie społeczeństwa wobec władz państwowych. Ten czynnik trudno przecenić, kiedy polityka jest oparta na kontrolowanej narracji (realizowanej przez instytucje państwowe, media, i „ekspertów”). Silna podejrzliwość niweczy skuteczność takiej narracji. To działo się w dwuletnim horyzoncie czasu, czyli stopniowo (i konsekwentnie).

Drugi skutek podważenia wspomnianych wersji jest jeszcze bardziej istotny. Podważenie ogłoszonych przez MAK i Komisję Millera wersji wyklucza zarówno techniczne jak i pilotażowe przyczyny katastrofy, a dokładniej – błędy pilotów i obsługi naziemnej. A więc, jak w indukcyjnym rozumowaniu Bacona, pozostają jeszcze dwie przyczyny: zamach lub działanie diabła. Dla ludzi niewierzących pozostaje jedynie zamach. Ludzie wierzący wiedzą, że diabeł posługuje się ludźmi, czyli również wychodzi na zamach.

Jednak ogólne wyjaśnienie zamachu aktami wrogości ze strony Rosjan oraz niechęci rządu Donalda Tuska do prezydenta RP, podobnie jak również daleko idącą nieudolnością z ich strony jest nieprzekonywujące (o nieudolności można mówić jedynie w kontekście nieudolności przeprowadzenia czy krycia zamachu). Takie niepoważne interpretacje powodują, że nie dostrzega się geopolitycznego znaczenia tej katastrofy.

Jest niewątpliwe, że zamach smoleński stanowił punkt wyjścia do radykalnej przebudowy dotychczasowego systemu politycznego w Polsce. Jest niewątpliwe, że w tej przebudowie główną role odgrywają dziś czynniki zewnętrzne.

Prof. dr hab. Artur Śliwiński

http://www.monitorekonomiczny.pl/s17/Artykuły/a231/Kryzys_polityczny_w_Polsce_echa_zamachu.html
 

Brak głosów