Janusz Szewczak: Inwestycje dla wybranych

Obrazek użytkownika ciociababcia
Inne

Coraz większe wątpliwości mogą budzić ostatnie akwizycje polskich spółek Skarbu Państwa zagranicą.

Nie do końca wiadomo, czy są to inwestycyjne strzały w dziesiątkę, czy tzw. okazja roku, czy raczej transfer gigantycznych pieniędzy i lokata na czarną godzinę. W najnowszym tygodniku Wsieci możemy przeczytać "Niebieska pajęczyna i gęsta sieć układów, czyli jak Platforma zawłaszczyła polskie państwo. Polska opleciona siecią nieformalnych układów, spółki powiązane z budżetem państwa i jednostki administracji publicznej obsadzone przez ludzi, powiązanych z rządzącą koalicją". Taki obraz państwa pod rządami PO i PSL przedstawiają redaktorzy W. Gadowski i M. Karnowski.

I z pewnością się nie mylą. Niestety sprawy mogą wyglądać jeszcze gorzej.

W kontekście zakupów dla wojska St. Żaryn w portalu wPolityce.pl trafnie zauważa, że "Nad obecną ekipą rządową wisi wiele niedomówień, podejrzeń i wątpliwości. Dotyczą one również procesów inwestycyjnych, podejrzeń o korupcję i związki polityków PO z działaniami niegodziwymi, uderzającymi w interesy Polski". Nawet były prezydent L. Wałęsa dziś tak mocno związany z rządzącą Platformą stwierdza: "Wiele rzeczy było daleko nieuczciwie zrobionych". On wie najlepiej jak wiele. Rząd Premiera D. Tuska wiedząc, że tonie pokazuje związkowcom i emerytom, że jest twardy i nie ustąpi. W tym samym czasie z miliardami publicznych pieniędzy dzieją się rzeczy zastanawiające, a dla niektórych obserwatorów sceny gospodarczej wręcz podejrzane. W sytuacji gdy w Polsce nie było kryzysu, a teraz dowiadujemy się, że właśnie się skończył, największe rekiny wśród spółek Skarbu Państwa, tłuste koty aparatu władzy i wielkie lobby zagraniczne dzielące polski tort, postanowiły dokonywać gigantycznych akwizycji i inwestycji zagranicznych na miliardy dolarów. Bo ponoć jesteśmy już tak bogaci i mamy tak genialnych menedżerów, że możemy pakować dziesiątki miliardów złotych w rzekomo fantastyczne, niepowtarzalne okazje zakupu firm w Afryce, Kanadzie, Chile czy Norwegii. Pojawia się pytanie czy to aby tylko na pewno wielka, niepowtarzalna szansa rozwojowa, oczekiwanie gigantycznych przyszłych zysków, przysłowiowy uśmiech losu, czy też jak podejrzewają niektórzy spłata starych zobowiązań lub przygotowywanie sobie tzw. złotych spadochronów i bezpiecznych oraz zasobnych przystani na wypadek wcześniejszego powrotu IV RP w nowym profesjonalnym wcieleniu. Mimo buńczucznych zapowiedzi prezesa KGHM - najważniejszej spółki SP o podobno gigantycznych spodziewanych w przyszłości zyskach z inwestycji w Chile i Kanadzie, która już kosztowała ok. 10mld zł, to na razie gwałtownie rośnie koszt uruchomienia tej inwestycji. Z planowanych początkowo 2,9mld zł do 4mld zł, ale może się okazać, że będzie to równie dobrze 5-5,5mld zł. Wiadomo bowiem, że na pustyni Atacama nie ma dróg, zasilania energetycznego, wody i niezbędnej infrastruktury. Wszystko trzeba więc tworzyć od zera.

Całkiem więc uzasadnione wydają się wątpliwości, czy to ten inwestycyjny strzał w dziesiątkę czy gigantyczny transfer pieniędzy z publicznej spółki, który nie wiadomo jeszcze jak się zakończy. Inwestycja zawsze bowiem może okazać się droższa, niż zakładano, mniej opłacalna i zyskowna, mocno opóźniona, nawet jeśli będzie przy niej doradzała firma Rotschild. Ciekawe więc jakie są prawdziwe kulisy przejęcia kanadyjskiej firmy Quadry i inwestycji na pustyni w Chile.

To tym bardziej istotne, że KGHM - miedziowy potentat ma już złe doświadczenia z inwestowaniem w złoża w Afryce. Na przełomie 2009-2010r. rozwiązała spółkę KGHM Congo, która próbowała wydobywać rudę miedzi w Republice Kongo. Ta niefortunna przygoda inwestycyjna zakończyła się stratą "tylko" 40mln dol. Dziś gra idzie o co najmniej 3mld dol. Niestety mieliśmy więcej złych doświadczeń z inwestowaniem po części publicznych pieniędzy przez spółki SP za granicą, że wspomnimy: inwestycję Grupy Lotos w 2008r. w Norwegii na Morzu Północnym w złoże Yme, które kosztowało spółkę i akcjonariuszy ok. 1,7mld zł. Z tych ambitnych planów nic nie wyszło. Lepiej też nie wspominać o inwestycjach w sektorze bankowo-finasowym PZU SA. i PKO BP. za naszą wschodnią granicą, czy budzących do dziś wątpliwości co do inwestycji w litewskie Możejki czy czeski Unipertol oraz niemieckie stacje benzynowe. Ostatnio właśnie w ślady ekipy prezesa KGHM poszedł Orlen SA, który równie mocno umiłował sobie kanadyjską spółkę Trioil Resources Ltd. i postanowił ją zakupić. Spółkę wydobywczą, która przynosi zaledwie 8,5mln dol. zysku i na której zakup nie było zbyt wielu chętnych, polski potentat postanowił przeznaczyć łącznie blisko 735mln zł. Co ciekawe po ogłoszeniu tej informacji notowania kanadyjskiej spółki na rodzimej giełdzie spadły.

U nas media biznesowe ogłosiły gigantyczny sukces inwestycyjny i akwizycyjny, Inwestycyjne transfery trwają więc nad Wisłą w najlepsze mimo, że w najlepsze trwa też zapaść w dochodach budżetowych i finansach publicznych i choć są gigantyczne potrzeby inwestycyjne u nas w kraju. Dziś Lotos i Grupa PGNiG ponownie starają się o kolejne norweskie koncesje wydobywcze na Morzu Północnym, bo podobno znów optymistycznie patrzą w przyszłość. Ciekawe ile tym razem to będzie kosztować i jakie będą tego realne efekty. Nawet Grupa Azoty Z.CH. Police postanowiła zainwestować blisko 200mln zł w Senegalu. Należałoby życzyć sukcesu, tyle tylko że kraje afrykańskie nie słyną ze stabilności, a nasze doświadczenia inwestycyjne na Czarnym Lądzie są fatalne. Szefowie spółek SP bardzo mocno powiązani z obecnym obozem władzy zarabiają przecież krocie, 300-400tys zł miesięcznie to powszechność. Tym bardziej więc powinni być ostrożni i profesjonalni w swych wielomiliardowych inwestycjach dokonywanych z pieniędzy akcjonariuszy, polskich obywateli, w tym również polskich emerytów. Przecież kiedyś, w przeszłości ktoś może zweryfikować racjonalność i opłacalność tych przedsięwzięć.

Janusz Szewczak, Główny Ekonomista SKOK

http://www.stefczyk.info/publicystyka/opinie/janusz-szewczak-inwestycje-dla-wybranych,8558073172

Brak głosów