JAKA OPOZYCJA
Ponad dwie dekady kłamstw i nachalnej propagandy sprawiły, że tylko niewielu Polaków dostrzega dziś prawdziwy kontekst wydarzeń przełomu lat 80/90., a jeszcze mniej ma świadomość, że tzw. okrągły stół nie tylko uratował komunistów od odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko narodowi, ale doprowadził do legalizacji PRL-u i z komunistycznej „nowej świadomości” uczynił podwaliny tworu zwanego III RP. . Dopiero w perspektywie „transformacji ustrojowej”, można docenić dalekowzroczność komunistycznej strategii tworzenia fałszywej opozycji oraz zrozumieć, jakie znaczenie miało zaprzęgnięcie jej do pracy nad „uświadomieniem” Polaków.
Jakub Berman, jeden z największych zbrodniarzy – agentów sowieckich, instalujących w Polsce reżim komunistyczny, nie bez racji wierzył, że „suma konsekwentnie i umiejętnie prowadzonych działań stworzy nową świadomość”. W budowaniu „nowej świadomości” komuniści sięgali po wszystkie środki – zniewalając Polaków terrorem, ale też zabiegając o zmianę mentalność polskiego społeczeństwa.
Ten obszar - stosunkowo najmniej rozpoznany, zdecydował o trwałości okupacji sowieckiej i ugruntowaniu przekonania, jakoby PRL była państwem polskim - wprawdzie ułomnym, o ograniczonej suwerenności, jednak gwarantującym ciągłość polskiej racji stanu. Takie przekonanie opierało się w istocie na akceptacji powojennego porządku i uznaniu, że jest on efektem nieuniknionych „uwarunkowań geopolitycznych” i nie może zostać zmieniony bez narażania nas na całkowitą utratę państwowości.
Jeśli nawet część Polaków nigdy nie pogodziła się z represjami i ograniczeniem wolności, nie uznała reguł narzuconych przez komunizm i niemal w całości gardziła jego „ideologią”, do faktycznej akceptacji, a w konsekwencji do legalizacji, wystarczył tylko jeden czynnik – rezygnacja z podstawowej dychotomii My-Oni i wyzbycie się świadomości, że komunizm jest tworem całkowicie obcym i wrogim polskości. Stąd był tylko krok do potraktowania komunistów jako partnerów, nazwania ich Polakami, a następnie nobilitowania polemiką i obdarzenia „zdobyczy socjalizmu” wartością dyskursywną.
Celem „nowej świadomości”, było zatem oswojenie Polaków z obcym tworem komunizmu i stworzenie powszechnego przekonania, że jest on częścią naszej tożsamości, czymś związanym z polskością, wartym refleksji intelektualnej i miejsca w historii. By wykreować taką świadomość i dogłębnie zainfekować polskość, należało zabić nie tylko autentyczną elitę, ale uśmiercić naturalny mechanizm obronny – polski antykomunizm, wyniesiony z tradycji niepodległej II Rzeczpospolitej.
To zadanie nigdy nie udało się „polskim komunistom”. W czasach PRL-u, zetknięcie komunizmu z polskością, zawsze ujawniało przepaść różnych systemów wartości, odrębności języka, kultury i tradycji. Napotykano ją szczególnie tam, gdzie komuniści próbowali mieszać porządki; godzić patriotyzm z dogmatem internacjonalizmu lub integrować państwowy ateizm z polskim katolicyzmem.
Sztuka połączenia tych nieprzystawalnych światów udawała się tylko osobnikom praktykującym postawy konformistyczne - z jednej strony „otwartym katolikom”, w rodzaju Mazowieckiego czy Wielowieyskiego, z drugiej – „marksistowskim schizmatykom”, jak Kuroń i Michnik. Z połączenia tych postaw stworzono zatem grupę „demokratycznej opozycji”, by znaleźć w niej partnerów do rozmów z komunistami.
Ten system selekcji pozwala zrozumieć, dlaczego niemal wszyscy ludzie owej „opozycji” – budujący z ekipą Jaruzelskiego podwaliny III RP, to osoby w różny sposób związane z partią komunistyczną: jej członkowie, sympatycy, beneficjanci ówczesnych władz, artyści uwikłani w zależność od reżimu, uczestnicy życia publicznego PRL, piewcy wszelakich odmian komunizmu „z ludzką twarzą”, wieloletni agenci bezpieki, a w najlepszym przypadku - „pożyteczni idioci”, pełniący z nadania SB rolę kompanów i magdalenkowych statystów.
W ramach tej samej strategii doprowadzono do sytuacji, w której Polacy uwierzyli, że owa grupa samozwańczych „reprezentantów narodu” przyczyniła się do obalenia zbrodniczego reżimu i wywalczenia niepodległości. Ta wiara, podawana dziś jako dogmat historyczny, ma wymiar gigantycznego, antypolskiego kłamstwa. W rzeczywistości bowiem – to komunizm i jego bezpośredni sukcesorzy stworzyli groźną hybrydę państwowości i obrócili w ruinę nasze dążenia do niepodległości.
Dopiero III RP urzeczywistniła bermanowski postulat „nowej świadomości” i doprowadziła do tragicznej w skutkach asymilacji komunizmu i polskości. To państwo jest szczytowym produktem strategii podstępu i dezinformacji, a jednocześnie modelowym przykładem „nowoczesnego”, przepoczwarzonego komunizmu, który – ku uciesze gawiedzi, przyjął maskę „europejskości” i sznyt „socjaldemokracji”. Państwo takie mogło powstać, bo społeczeństwu polskiemu wmówiono, że komunizm „umarł”, znikł z naszej rzeczywistości równie szybko, jak alkohol z kieliszków opróżnianych w Magdalence.
Kolejną fazę – umacniania „nowej świadomości”, powierzono już wrogom ulokowanym wewnątrz społeczeństwa, ukrytym za parawanem „wolnych mediów”, szermującym hasłami demokracji, okrytych społecznym zaufaniem i przywłaszczonym mianem „autorytetów”. Prymitywna falsyfikacja języka, tworzenie symulowanych podziałów, rewizja polskiej historii, walka z pamięcią, niszczenie kultury i szkolnictwa, propagowanie zachowań antyspołecznych i amoralnych – wyznaczały drugi i znacznie groźniejszy proces dezintegracji. Były czasem, o którym Gustaw Herling Grudziński pisał, że ma „zabić w ocalałych, w ich dzieciach, wnukach i prawnukach smak, wartość i godność życia zrzeszonego”.
Dramat polegał na tym, że ten wróg działał za aprobatą ogromnej części społeczeństwa, był uznawany za „swojego”, akceptowany i obdarzony demokratycznym glejtem.
Leopold Tyrmand w „Cywilizacja komunizmu” pisał – „Najbardziej kurczowym wysiłkiem komunistów jest próba wmówienia całemu światu, a także i sobie samym, jednoznaczności interesów partii, państwa i społeczeństwa. Tymczasem życie na każdym kroku ujawnia trójstronną, przepastną rozbieżność tych interesów. Ktokolwiek żyje w komunizmie ma świadomość męki jaka towarzyszy każdej próbie pojednawczości czy uzgodnienia tego co sam chce czy zamierza, z tym co od niego wymaga partia i państwo. Rezultatem jest wieczna połowiczność wszystkiego, niemożność pogodzenia się z tym co człowieka otacza”.
Kto poznał realia życia w III RP, musiał dostrzec nie tylko ową „przepastną rozbieżność interesów” grupy rządzącej i społeczeństwa, ale zrozumieć, że nawet komunistycznym sukcesorom nie udało się pokonać tej dychotomii. Jest ona znakiem obcości władzy – nawet wówczas, gdy obcość ta bywa głęboko skrywana i kamuflowana pseudodemokratycznym bełkotem.
Obecny reżim z niezwykłą łatwością wmówił Polakom, jakoby archaiczna konstrukcja okrągłego stołu była jedyną, na której można budować państwowość. Próba podważenie tego fundamentu jest traktowana niczym zamach na Polskę. Wywołuje histeryczne oburzenie „elit” i prowadzi do miotania najcięższych oskarżeń. Dzięki stosowaniu takich mechanizmów, w świadomości społeczeństwa ma powstać przeświadczenie, że każda próba „obalenia republiki” jest zamachem na państwo, musi prowadzić do „anarchii” i „godzenia w interes narodowy”.
Źródła tych zachowań również zdradzają rodowód obecnej władzy. Dążeniem komunistów było przecież tworzenie „frontów jedności narodu”, „kolektywów” i fałszywych „wspólnot”, w których czynnikiem integrującym miały być hasła niesione na partyjnych sztandarach. Każde podważanie fundamentów „socjalistycznego państwa” lub próba rewizji systemu okupacyjnego, była niedopuszczalna. Ta sama bliźniacza obsesja, wsparta kazuistyczną retoryką, towarzyszy od lat działaniom grupy rządzącej. Ujawnia ona rzeczywisty lęk przed dychotomią My-Oni, przed wytyczeniem ostrych podziałów, w których pojęcia „swój” i „obcy” nabierają elementarnego znaczenia i decydują o dokonywanych wyborach.
Wydawałoby się, że w takim systemie nietrudno określić rolę autentycznej opozycji. Jeśli jej celem ma być obalenie reżimu – nie może być miejsca na żadną „zgodę narodową”, na „konstruktywne dialogi”, poszukiwanie „płaszczyzn porozumienia”. Gmach III RP wsparty na komunistycznym fundamencie, wyklucza jakiekolwiek „modyfikacje”, stosowanie „programów naprawczych” i „reform”. Bezcelowe i wręcz groźne jest podtrzymywanie fikcji państwa praworządnego i demokratycznego. Nie leży to w interesie opozycji, lecz tych, którzy wykorzystują owe mechanizmy dla zalegalizowania łajdactw i umocnienia władzy monopartii.
Jeśli opozycyjność miałaby znaczyć więcej niż werbalny sprzeciw, jeśli ma być mądra i prowadzić do wykreowania nowej rzeczywistości, musi zatem odrzucać wszystko co proponuje III RP – z jej mediami, establishmentem i samozwańczymi elitami. Nie tylko ze względu na fałsz, intelektualną marność i semantyczne zaprzaństwo, ale dlatego, że niemożliwe jest budowanie społeczności ludzi wolnych wraz z tymi, którzy noszą piętno komunistycznego niewolnictwa. Kto próbuje takiej sztuki – nie tylko nie ocali niewolników, ale zgubi ludzi pragnących wolności.
W ramach obecnej postawy, zwanej opozycyjną, można oczywiście dążyć do reformy lub modyfikacji systemu – nigdy jednak do jego obalenia. Ta postawa zakłada zaledwie sprzeciw wobec „form postkomunistycznych”, nie doprowadzi jednak do zanegowania samego fundamentu III RP. W ramach tej postawy jest miejsce na współpracę z komunistami i ich sukcesorami, na polemikę z wytworami medialnych terrorystów, na budowanie„programów politycznych” i wiarę w mechanizmy demokracji. Nie ma natomiast miejsca na „ostre widzenie świata”, na wytyczenie granic polskości i nazwania po imieniu „obcych”, na podważenie filarów, na których wspiera się karykatura obecnej państwowości.
W istocie – niewiele różni ją od zachowań ludzi „demokratycznej opozycji”, dostrzegających w komunistach partnerów i rzeczników polskich interesów.
Taka postawa - zamiast twardej negacji i bezkompromisowej walki, przynosi Polakom miraże pseudodemokracji i karmi nasze nadzieje populistycznym placebo. Nie jest ozdrowieńczym „serum” podawanym mieszkańcom Oranu, dotkniętym plagą szczurów - lecz usypiającym narkotykiem, po którym przychodzi bolesne przebudzenie lub śmierć.
Autor: Aleksander Ścios
Za: http://bezdekretu.blogspot.com/2013/03/jaka-opozycja.html#comment-form
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 431 odsłon
Komentarze
Komentarze ......
5 Marca, 2013 - 02:02
[quote]Pragnę uzupełnić Pański tekst dwoma kwestiami dotyczącymi semantyki i manipulacji językiem, jakich dopuszczają się czerwoni i wobec których bezbronni są nawet mądrzy.
Pierwsza kwestia to określenie tego, co działo się w l. 1989 -91 mianem "transformacji ustrojowej". Tu akurat... komuniści przyznają się, używając "języka ezopowego" do tego, że dokonano transformacji komunizmu w neokomunizm. Co oznacza bowiem "transformacja"? Nic, tylko zmianę formy!
Sprawa druga - nieszczęsne słowo "postkomunizm", które pojawia się tak w "Wyborczej, jak i w "Polskiej". Postkomunizm - jako stan PO (bez "freudowskich" skojarzeń;)) komunizmie - byłby wówczas, gdyby w 1989 faktycznie obalono komunizm. Bezwiedne najpewniej używanie tego pojęcia przez "naszych" usypia czujność i umniejsza zagrożenie NEOkomunizmem. - Jaszczur[/quote]
[quote]To zafałszowanie leży u podstaw postrzegania III RP, jako państwa powstałego na gruzach komunizmu.Już tylko używanie terminu „postkomunizm”, a zatem definiującego okres, który nastąpił po upadku komunizmu, sprawia, że pogrążamy się w tym błędzie.
Mówiąc o rzeczywistości "postkomunistycznej", zakłada się bowiem, że komunizm w istocie upadł, a obecnie doświadczamy jego niektórych, zmodyfikowanych oznak. Wywodzą się one wprawdzie z komunizmu, mogą mieć związek jego „ideologią”, są jednak zaledwie rodzajem zaburzenia, rysy powstałej na zdrowym fundamencie państwowości.
Ilustracją takiej postawy mogą być słowa wypowiedziane niedawno przez Jarosława Kaczyńskiego - „w Polsce mamy do czynienia ze skrajną formą systemu postkomunistycznego, który broni się metodami wychodzącymi poza demokrację".
Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie terminu „postkomunizm” jest dowodem zwycięstwa strategii dezinformacji i odgrywa wielką rolę w komunistycznej mistyfikacji. Warto pamiętać, że do utrwalenia tego fałszu przyczynili się intelektualiści III RP, a rolę szczególną należałoby przypisać pani Jadwidze Staniszkis. Tezy zawarte w jej książce - "Postkomunizm. Próba opisu" są uznawane za kanon myślenia o III RP.- Aleksander Ścios
[/quote]
Co do Jadwigi Staniszkis pełna zgoda, bo to jest taki Michnik w spódnicy, Geremek bez koziej brody i niczym Kuroń z nabiegłymi krwią i spękanych żyłek na twarzy.
Nie zapominajmy z kim przystawała przed i po 1980, 1989 roku i z kim przybyła do Gdańska w sierpniu 1980 roku i z jakimi rozkazami.- Onwk.
[quote]To tylko część prawdy o komunizmie. Walka z nim, nie może być walką z człowiekiem, bo komunizm jest największym wrogiem ludzkości i każdego człowieka. Jest tylko jedna racjonalna postawa wobec komunizmu. Sens tej postawy oddają słowa Józefa Mackiewicza z artykułu "Bierzmy przykład z 'Cichego Donu" , zamieszczonego w nr 124 "Słowa" z 1936 roku:
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!
I my winniśmy komunistów stawiać poniżej przestępców kryminalnych, i nam nie wolno się rozczulać ani nad młodzieńcem w czapce akademickiej, ani nad przedwojennym działaczem komunistycznym. I nam nie wolno okazać słabego serca, ani żadnego względu, ani żadnego kompromisu!
W stosunku do komunizmu nie może być między nami polityków, dziennikarzy, kapitalistów, robotników, policjantów - wszyscy łącznie jesteśmy tylko jego wrogami. Nie jest to nauka "oko za oko", Bóg nas rozgrzeszy. Prowadzimy wojnę z komunizmem, a religie dozwalają nam na wojnie zabijać. Zaś dopiero walka tego rodzaju systemem, gdyby nawet nie okazała się w rezultacie skuteczną, będzie dopiero - walką równą." - Aleksander Ścios[/quote]
Na litość może i kiedyś przyjdzie czas lecz nie ma go dziś i być nie może i jutro.
Obibok na własny koszt
Obibok na własny koszt
Komentarz Martynki
5 Marca, 2013 - 03:37
[quote]Szanowny Panie Aleksandrze,
Jak zawsze z wielką uwagą przeczytałam Pański tekst i nie pozostaje mi nic innego, jak się z nim w pełni zgodzić.
Koniec komunizmu, tak chętnie ogłaszany po 1989 r., z kultowym już Joanny Szczepkowskiej "4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm", stanowił jedynie zręcznie stworzoną mistyfikację na potrzeby ludu, która pozwoliła przepoczwarzyć się komunistom w demokratów, bez żadnej weryfikacji, co oczywiście niosło za sobą daleko idące konsekwencje. Żadne zaklęcia i wzniosłe słowa nie zastąpią bowiem rzetelnej lustracji i dekomunizacji, które to procesy były niezbędne, by można było mówić o początku nowej Polski, wolnej od sowieckich naleciałości.
Tak się jednak nie stało, bo, jak już dzisiaj wiemy z archiwów IPN, wielu z tych, którzy tworzyli nową Polskę tkwiło bardzo mocno w sowieckim systemie.
Pozostali dali się im uwieść, co przyniosło tragiczne skutki, z których jednym z najtragiczniejszych był zamach 10 kwietnia. Trzeba sobie jasno powiedzieć: gdyby państwo polskie było w pełni niezależnym, suwerennym tworem, z prawidłowo funkcjonującymi służbami specjalnymi, 10 kwietnia nie miałby szans powodzenia.Niestety, ale ta data stanowi cezurę, wytycza nową epokę, której jednym ze złowieszczych znaków są choćby podpisane ostatnio w Moskwie porozumienia z rosyjskim BBN.
Czy szanujące się państwo,którego przedstawiciele rozumieją istotę służby Rzeczypospolitej, może podejmować takie kroki, w sytuacji tak jawnego podeptania naszej godności i nie respektowania prawa( przetrzymywanie wbrew prawu wraku, profanacja zwłok ofiar, celowe niszczenie dowodów, podejrzenie sfałszowania nagrań z kokpitu i wiele, wiele innych skandalicznych zachowań)?
To właśnie jest najbardziej wymowny znak, że nigdy z komunizmu nie wyszliśmy, że nas zwyczajnie oszukano.
Dlatego zgadzam się z Panem, że opozycja powinna stawiać te sprawy jasno, bez światłocieni, na ostrzu noża, tak, jak to czyni A. Macierewicz - tak, tak, nie nie. Ludzie muszą przeżyć wstrząs. Choć z drugiej strony podejrzewam, że wielu naszych współobywateli przez lata trwania zdegenerowanego systemu również uległo degeneracji i odwoływanie się w tym przypadku do ich uczciwości, patriotyzmu, poczucia odpowiedzialności za Ojczyznę, może być skwitowane wzruszeniem ramion lub rechotem.
Marszałek Piłsudski w lutym 1920 r. powiedział w jednym z wywiadów:
"Polska natomiast nie zgodzi się nigdy, ażeby pójść dobrowolnie na śmierć, starając się również skosztować komunizmu".
I tu miał rację, nie chcieliśmy skosztować komunizmu, ale nas do tego siłą zmuszono. To oznaczało obumarcie zdrowej tkanki narodu, czego konsekwencje widzimy do dzisiaj. Jednak potencjał nadal jest, tkwi w narodzie, co widać szczególnie od 10 kwietnia 2010 r. Zadaniem opozycji jest nie zmarnować tego kapitału, nie zniechęcić. Ten kapitał zauważają też ludzie Polsce niechętni, wrogo nastawieni do jej dziedzictwa i oni podejmują co chwila różne inicjatywy, by pewne środowiska nie wymknęły się spod kontroli. Metody są te same od lat: jeżeli jakieś środowisko zaczyna się wybijać, wówczas są czynione starania, by kogoś zaufanego, "swojego" postawić na czele. W chwili, gdy blogsfera po 10/4 zaczęła tworzyć silny, oddolny ruch, którego celem było dążenie do wyjaśnienia Smoleńska, natychmiast pojawiła się inicjatywa, by przejąć najbardziej aktywnych blogerów i ich w jakimś sensie skanalizować pod czujnym okiem pewnych środowisk.
Później środowisko kibiców znalazło się na celowniku. Prężne, mające zasługi w promowaniu idei patriotyzmu, Żołnierzy Niezłomnych, świąt narodowych.
Dlatego uważam, że należy bacznie się przyglądać historii kibica, który ostatnio jest hołubiony przez prawicowe media. Owszem trzeba pomagać ludziom prześladowanym, niesłusznie skazanym, ale też trzeba mieć na względzie to, że być może ktoś zechce takie legendy właśnie wykorzystać. Taki scenariusz był przecież wielokrotnie przerabiany, więc wolałabym więcej powściągliwości ze strony opozycji w tej sprawie, dopóki nie będzie jasne, w jakim kierunku ta cała sprawa zmierza. Oczywiście nic tutaj nie sugeruję, ot trochę spiskowych teorii nikomu nie zaszkodziło:)
Pozdrawiam Pana serdecznie
Martynka
[/quote]
http://bezdekretu.blogspot.com/2013/03/jaka-opozycja.html#comment-form
Obibok na własny koszt
Józef Piłsudski powiedział również:
5 Marca, 2013 - 13:38
[quote]Pani Martynko,
Bardzo dziękuję za te refleksje.
W tym samym wywiadzie dla "Le Petit Parisien” z lutego 1920 roku, Józef Piłsudski powiedział również:
"Nie obawiam się bynajmniej słynnej propagandy bolszewickiej, z której niektórzy robią straszaka. Nie wywiera ona wpływu na Polskę. Może ona najwyżej wywołać tu lub tam lokalne zaburzenia; ale niezdolna jest wzniecić ogólnego ruchu rewolucyjnego dla tej prostej racji, że znajdujemy się zbyt blisko Rosji. My właśnie, jako sąsiedzi Republiki Sowieckiej, mogliśmy bardzo dokładnie zdać sobie sprawę z wyników doświadczeń komunistycznych. W Polsce nawet ludzie -żeby nikogo nie obrazić, powiedzmy - najbardziej radykalni, są przerażeni otchłanią, w jaką bolszewizm wtrącił Rosję. Zdają sobie z tego sprawę."
Warto pamiętać te słowa, bo na tym przecież polegała siła antykomunizmu II RP, że z ogromną ostrością dostrzegano obcość i wrogość bolszewizmu. Tę cechę Polacy "zgubili" w czasach PRL-u, a odrzucili w realiach III RP. Dlatego "oswojony" komunizm ma dziś twarz "socjaldemokraty" Kwaśniewskiego czy "bondów" z Departamentu I SB MSW i zamiast smrodu onuc, rozsiewa woń najdroższych perfum. Trzeba wielkiej odwagi i niemałej wiedzy, by w tej mistyfikacji dostrzec gębę prostackiego komucha czy pospolitego esbeka.
W pełni podzielam Pani uwagi dotyczące "bohaterów" prawicowych mediów. Nie wolno nam podążać za żadnym jednodniowym herosem ani ulegać magii zuchów walczących z reżimem.
Układ rządzący ma dość środków na kreowanie takich trybunów ludowych, a sieć internetowa sprzyja działaniom wszelkiej agentury i rezonatorów. Ostatnie lata obfitowały w takie przypadki.
Warto też pamiętać, że o faworyzowaniu pewnych postaci decydują często względy prozaiczne - koleżeństwo z redaktorem naczelnym, dobre układy z prezesem spółki wydawniczej, sympatia pani redaktor itp.
Lepiej zachować zdrowy rozsądek i zdobyć się na samodzielną ocenę. Dotyczy to również polityków, których trzeba oceniać po konkretnych osiągnięciach, nie zaś po aktywności medialnej.
Pozdrawiam serdecznie[/quote]
http://bezdekretu.blogspot.com/2013/03/jaka-opozycja.html#comment-form
Otóż to, a nie wpychanie na cokoły pomników różnych komuchów i bolszewickich agentów "patriotów" czy "bondów" Petelickich, Czempińskich, Dukaczewskich, Toczków, Wileckich, Koziejów .... przez kanciastostołowych biesiadników z Magdalenki, legendziarzy, uwiarygodniaczy, ustanawiaczy, stroicieli i budowniczych III RP z MSW, WSW, Pro Milito, Sów, czy inszych WSI – starych i nowych ekranów, Trybuny Ludu i GW, PAP i Organu Prawdy III RP – TVN, Polsatu i nie pomijając rzekomo publicznej TVP, chociaż ona tak po prawdzie to i jest, lecz publiczną „flanelką”.
Obibok na własny koszt
Obibok na własny koszt