Hiszpański Wołyniak

Obrazek użytkownika Ł-H
Artykuł

Nazywał się Jan Borrell. Przyszedł na świat w 1867 roku w Castellar leżącym na terenie diecezji katalońskiej. Nowicjat rozpoczął w 1882 roku, a w 1889 roku złożył śluby wieczyste. Studia filozoficzne i teologiczne ukończył w San Pedro de Cardena, gdzie został wyświęcony na kapłana. W latach 1891 – 1900 wykładał tam teologię, język niemiecki i geometrię. W 1900 roku został profesorem języków w kolegium pijarskim w Sarria w Barcelonie oraz mistrzem nowicjatu braci zakonnych.

W 1879 roku, po kasacie i latach prześladowań, rozpoczęła się odbudowa polskiej prowincji zakonu pijarów. Na prośbę ojca generała w 1903 roku przybyło do Polski sześciu zakonników z prowincji katalońskiej, by wesprzeć dzieło odrodzenia polskich struktur pijarów. O. Borrell, odznaczający się wiedzą i pobożnością, został mianowany prowincjałem i pełnił tę funkcję do 1925 roku. Był inicjatorem odbudowy gmachu gimnazjum w Krakowie-Rakowicach, gdzie został mistrzem nowicjuszy i profesorem. W 1927 r. przeszedł, jako mistrz nowicjatu, do otwartego po 95-letniej przerwie kolegium w Szczuczynie Nowogrodzkim. Wówczas poznał przyszłego męczennika II wojny światowej, świętego o. Maksymiliana Kolbe i wsparł u książąt Druckich-Lubeckich jego prośbę w sprawie darowania ziemi pod przyszły Niepokalanów. Wdzięczny o. Maksymilian traktował odtąd o. Borrella jako dobrodzieja nowej fundacji.

W 1933 roku przeniósł się na Wołyń, do Lubieszowa, gdzie objął ponownie stanowisko mistrza nowicjuszy. Również ta placówka miała znamienitą przeszłość, przez pięć lat uczęszczał do niej Tadeusz Kościuszko. W każdą niedzielę ojciec sprawował liturgię po polsku i głosił kazania, choć obca wymowa nadal sprawiała mu trudności.

We wrześniu 1939 roku oddziały polskie zajęły pomieszczenia szkolne i zorganizowały w nich lazaret. Chłopców z nowicjatu odesłano do domów rodzinnych. Klerycy i młodsi bracia, ze względów bezpieczeństwa, udali się do Krakowa. O. Czesław Naumowicz, rektor kolegium, kapelan 15. Pułku Ułanów Poznańskich, opuścił wraz z Wojskiem Polskim Lubieszów i dotarł w wojennej wędrówce aż pod Monte Cassino. W Lubieszowie pozostali tylko ojcowie: Borrell oraz Aleksander Zając, wraz z trzema braćmi zakonnymi: Józefem Dziurzyńskim, Franciszkiem (Dominikiem) Kowalikiem i Piotrem Mojsiejonkiem. Władze sowieckie usunęły ich z klasztoru i nałożyły na nich bardzo wysokie podatki.

Po wkroczeniu wojsk niemieckich pierwszy zginął o. Aleksander Zając, który za pomoc ukrywającym się w Lubieszowie Żydom został 5 sierpnia 1942 roku rozstrzelany. Od tej chwili o. Borrell, wówczas ponad 75-letni, był w Lubieszowie jedynym kapłanem. W okresie wielkanocnym 1943 roku o. Borrell poprosił ks. Józefa Szostaka z Małych Hołób o pomoc w przeprowadzeniu rekolekcji. 5 kwietnia 1943 roku trzej policjanci ukraińscy zamordowali ks. Szostaka oraz towarzyszącego mu br. Piotra Mojsiejonka.

W roku 1943 płonęły polskie wsie. Zwożone na cmentarz lubieszowski ciała pomordowanych w okrutny sposób Polaków chowano we wspólnych mogiłach. Nękana czystkami etnicznymi polska społeczność potrzebująca, bardziej niż kiedykolwiek, opieki duchowej zwróciła się w stronę wiekowego, katalońskiego kapłana. O. Borrell pomimo śmiertelnego niebezpieczeństwa oraz zaawansowanego wieku pozostał w swej parafii. 24 października 1943 roku po raz kolejny wyruszył na mogiły, aby pożegnać ofiary ukraińskich zbrodni. Wokół miejsca pochówku rozlokowano ładunki wybuchowe. Ojciec Jan wszedł na minę, której eksplozja zraniła obie nogi. Po czterech dniach cierpienia zmarł.

Na jego pogrzeb przyjechał ksiądz z odległej wsi Czerwiszcze, leżącej w sąsiedniej diecezji pińskiej. O. Janowi w ostatniej drodze towarzyszyło jedynie dziesięć osób, gdyż, jak podają świadkowie, obawiano się ataku ukraińskiego na kondukt pogrzebowy. Wracający z ceremonii do Czerwiszcz ksiądz oraz pijar brat Dominik zostali napadnięci przez ukraińskich nacjonalistów i w okrutny sposób zamordowani. Zamordowano również wiozącego ich furmana. Parafia opustoszała.

O. Jana Borrella pochowano przy kościele w Lubieszowie, obok lewej nawy. Dziś zaliczany jest do tych ojców pijarów, którzy odeszli w opinii świętości.

http://www.rp.pl/artykul/160972.html

Brak głosów