Abp. A. Dzięga Mamy prawo do pomnika
Ci, którzy dzień i noc bronią krzyża przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, nie mogą doczekać się decyzji o budowie pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej. Tablicę władze powiesiły niemal po partyzancku... A tu zapowiada się uroczyste odsłonięcie w Ossowie okazałego pomnika poświęconego 22 żołnierzom armii bolszewickiej. Czy można się dziwić, że Naród już tego upokorzenia nie wytrzymuje, że bierze sprawy we własne ręce?
- Osobiście wielokrotnie stawałem z modlitwą na grobach żołnierzy różnych formacji, różnych armii, z różnego czasu. Każdy, o kim wiemy, że swoje kości złożył w ziemi, po której obecnie stąpamy, ma prawo oczekiwać na naszą modlitwę. To jest poza dyskusją. Gdy więc chodzi o groby żołnierskie, nawet wrogich armii, nie widzę problemu. Problem pojawia się przy słowie "pomnik". To słowo niesie w sobie akceptację osób i dzieł (także wydarzeń) jako ważnych w sensie pozytywnym dla Narodu i państwa jako budujących patriotyzm kolejnych pokoleń. Nie jest przyjęte w naszej kulturze stawianie pomników żołnierzom armii najeźdźczej odbierającej wolność Polsce. W wielu miejscach Polski stoją wprawdzie jeszcze pomniki żołnierzy armii radzieckiej po froncie z 1944-1945 roku, ale ci przynajmniej - jak się twierdziło - przyszli wyzwalać nas spod okupacji niemieckiej. A spod jakiej okupacji szli nas wyzwalać żołnierze radzieccy w 1920 roku? Chyba że się przyjmie, że nieśli młodemu państwu polskiemu wyzwolenie spod "okupacji" polskiego Narodu? (Przepraszam za sarkazm). Sam fakt historyczny jeszcze nie jest podstawą do pomnika. Pomnik to niemy nauczyciel. Mam wrażenie jednak, że nadchodzi czas podjęcia w Polsce otwartej dyskusji nad duchową tożsamością Narodu i nad polską racją stanu. Ostatnio te pojęcia zaczęły się w Polsce niektórym mocno rozmywać.
Natomiast nie powinno być zbytnich dyskusji, czy upamiętniać pomnikami osoby i wydarzenia, które wpisały się w historię swojego pokolenia, przez co wpływają także na formację pokoleń następnych. Katastrofa spod Smoleńska, mająca bezpośredni związek z Katyniem, która stała się już punktem istotnym dla historii naszego pokolenia, musi być i będzie udokumentowana także tablicami i pomnikami. Można i należy rozmawiać, gdzie, jakie i z jakimi treściami pomniki warto lub należy stawiać, ale nie ma tu dyskusji, czy stawiać. Modlitwa wiernych przy krzyżu na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie o tym tylko przypomniała. I nie ma tu znaczenia, czy komuś osobiście się pan prezydent Lech Kaczyński podobał, czy nie. On - wraz z innymi ofiarami tej katastrofy - dał Ojczyźnie swoje życie. To jest faktem.
Decyzje władz, wypowiedzi polityków, komentatorów wywoływanych przez media podgrzewają konflikt wokół krzyża. Efekt jest taki, że coraz bardziej podnosi głowę bestia ateizmu, walki z religią i jej znakami. Czy potrzeba już jakiegoś nowego "cudu nad Wisłą", aby poradzić sobie z zaistniałą sytuacją?
- Przywołam słowa Ojca Świętego Jana Pawła II do polskiej młodzieży, iż każdy ma swoje Westerplatte. Chodzi o rozpoznanie i ochronę oraz obronę wartości. Gdy człowiek walczy o wartości ewangeliczne - Bóg chce go wspomagać. Nawet do granic cudu. Dlatego ja się za naszą Ojczyznę regularnie modlę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100816&typ=wi&id=wi21.txt
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 665 odsłon