Piłką w białego murzyna
[quote]Dzisiaj nikt w to nie uwierzy, ale kiedyś było tak: Partia (zawsze wielką literą) wychowywała piłkarzy, a ci się jej odwdzięczali, składając swoje boiskowe sukcesy „na ręce I sekretarza Polskiej Zjednoczonej Platformy Robotniczej”. W czasach Edwarda Gierka (to taki poprzednik Donalda Tuska, tylko że głupszy, bo stawiał się ówczesnym Gromosławom Czempińskim i go wywalili) reprezentacja miała swoją Podstawową Organizację Partyjną. Jej przewodniczącym (a może sekretarzem?) był stoper Lesław Ćmikiewicz (z racji stosowanych metod nazywany „inteligentnym prowokatorem”), który w telewizji składał Partii meldunki, np. z okazji 1 Maja (nie pamiętam, czy Grzegorz Lato był członkiem). Przed mistrzostwami kierownictwo Partii napawało piłkarzy otuchą i walecznością, a po turnieju wyświetlało się z nimi w telewizji jako jeden zgrany zespół partyjno-piłkarski. Za kulisami o dobry nastrój wszystkich dbali funkcjonariusze i agenci Służby Bezpieczeństwa, ale akurat ci robią to do dzisiaj.
Za niedługo też nikt nie będzie wierzył, że prawie ćwierć wieku po upadku komunizmu, podczas oficjalnego posiedzenia rządu, przypadającego w dzień meczu Polska–Czechy, premier Donald Tusk wraz ze wszystkimi ministrami założy kibicowski szalik i zacznie krzyczeć: „Kto wygra mecz? Polska, Polska, Polska!”, a ministrowie z animuszem będą odpowiadać kabotyńską zaśpiewką: „Do boju, do boju, do boju Polacy!”. I wszystko to pokazano w telewizji! I rząd nie upadł, rażony salwą pogardliwego śmiechu zniesmaczonej publiczności! Przeciwnie. Lemingi zareagowały zgodnie z precyzyjnie wyćwiczoną i wyliczoną reakcją – dalszym wzrostem poparcia dla Partii szalikowców.
Można by wzruszyć ramionami i powiedzieć, że takie obyczaje, jaka Partia, i że kiboli nie sieją, bo w Platformie się rodzą, gdyby nie jeden szczegół. Transmisję z tego wydarzenia nadano bezpośrednio do pokojów hotelowych naszych reprezentacyjnych piłkarzy. Bo Tusk powiedział, że oni na to kibicowanie Rady Ministrów czekają…
Dziwne? Nie! Tak absurdalne, żenujące i skandaliczne, że takie pokazy robi się tylko za Bugiem. Premier z ministrami zachowali się jak banda idiotów nie lepszych od Łukaszenki w stroju hokeisty (takiemu na łyżwach można powiedzieć – zjeżdżaj, a co zrobić z szalikowcami? Dać kopa?).
Tusk uważa, że zrobił dla piłki nożnej jeszcze więcej niż Gierek, więc przed turniejem chwalił się wieloletnią przyjaźnią z Franciszkiem Smudą. Żeby nikt go na pierwszym planie nie zasłonił, na ministra sportu wyznaczył hostessę. A tu klops… Smuda okazał się nie lepszym tandeciarzem niż jego premierowski przyjaciel, a spektakl rządowych szalikowców wziął sobie do serca tylko ten reprezentacyjny piłkarz, który z polszczyzny zna jedynie słownictwo platformersów: „nap…ć!”. W tej sytuacji premier wraz z całym rządem i pą prezydą zamiast oklaskiwani i wiwatowani błyszczeć na proscenium, schowali się za plecami hostessiej ministry i przygotowują się do ujawnienia kibicom, że za nieudolną grę reprezentacji, za przepłacone stadiony i za nieprzejezdne autostrady winę ponosi Kaczyński.
Czy przynajmniej na tym polu możliwy jest sukces? O tak! Na pewno! W nieustających mistrzostwach kłamstwa ten rząd zawsze jest zwycięzcą finału. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to niech posłucha wypowiedzi rzeczniczki praw obywatelskich Ireny Lipowicz. Ta (tym razem profesorska zamiast hostessańskiej) kreatura Tuska przygotowuje właśnie „Raport o stanie praw i wolności obywatelskich”. I publicznie grzmi o „alarmującym” stanie legislacji parlamentarnej i rządowej; napomina, że obywatel ma prawo być rządzony „zgodnie z zasadami prawa”; ujawnia, że rząd podsuwa własne projekty ustaw posłom, żeby ominąć obowiązek konsultacji społecznych; oskarża, że Platforma nie zmienia Karty Nauczyciela tylko z przyczyn politycznych (czytaj: wyborczych). Nie zamierza milczeć nawet w sprawie więzień CIA!
Ta tresowana w szkole Mazowieckiego i Michnika pryncypialność każe palcem wskazać, że zmiany prawa dokonywane są „pod wpływem wydarzenia, nastroju” i umie być jednocześnie ślepa na fakt, że afery z ustawami o dopalaczach i kastracją pedofilów to osobiste dzieła jej własnego pryncypała.
Jak taka zobowiązana do walki z rasizmem propagandystka reaguje na obsadzenie w roli dyrygenta kilkudziesięciotysięcznej publiczności na Stadionie Narodowym typa oskarżonego o rasizm? Tusk odwiedził czarnego posła i w ten sposób symbolicznie walczy z polską nienormalnością …
Już wiemy – Platforma odważnie powie Polakom całą prawdę wreszcie prosto w twarz – wszystkiemu winny jest Kaczyński! [/quote]
Autor: Krzysztof Wyszkowski
Źródło: Gazeta Polska
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 263 odsłony