Komentarze użytkownika

Kiedy Tytuł Treść Głosy Do zawartości Komentarz do
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @Błąd w systemie, rzeczywiście: Błąd w systemie, "Uczciwy człowiek po to żyje, aby mieć wrogów." siła sloganów ? - afirmacja ? - mantra ? - cel życiowy ? Ten slogan insynuuje życie uczciwe tylko jako takie którego głównym celem - i wydawałoby się jedynym, w końcu inne nie są tu wymieniane, akcentowane, wyróżnione samym faktem wyszczególnienia - jest posiadanie wrogów. Posiadanie wrogów nie jest jednak warunkiem wystarczającym do bycia uczciwym. Nie zgadzam się, więc z tym sloganem. Człowiek uczciwy żyje po to, aby m.in. być uczciwym i jeszcze tam kilka z innych powodów ... Posiadanie wrogów, to tylko efekt uboczny życia uczciwością Kontr-Argument: Weźmy na przykład premiera Tuska - ma wielu wrogów, czy jest przez to uczciwym? "Zbiorowa mądrość polskiego narodu"
Obrazek użytkownika tetsujiro
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @kokos26 "ciepłe, funta kłaków warte..." [..] by te jeszcze ciepłe, funta kłaków warte sondaże z powagą komentować [..] opinia - nawet nie argument !!! - emocjonalny "gdy emocje biorą górę,dyskusja idzie na dno", rzeczowość kuleje, wiarygodność zanika. Wiarygodność opinii jest jej wartością główną, podstawową, bez niej cała reszta nie jest warta czytania. "Zbiorowa mądrość polskiego narodu"
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @Ursa Minor, / wszystko w planie - wnet nowa partia powstanie.. Dzięki, że informujesz, Nie wierzyłem w poprzednie sondaże, jak i w te. Jeżeli liczby przed procentami się zmieniają i to właśnie teraz, to ma to wg mnie przyczynę pijarową. Najwyraźniej mamy do czynienia z pierwszymi symptomami dobrze już znanej choroby. "Wymiana mądrości etapu". Nowa - będzie na pewno jeszcze lepsza, jeszcze nowocześniejsza, teraz to w ogóle już teraz o wiele lepsza dla także nowych, świeżo co, wyznaczonych celów. Wszystkim spada - ogólny opad - zatem powstaje pewna próżnia polityczna, którą ktoś musi wypełnić. PIS - co to to nie. Wg mnie te opadające liczby zapowiadają pierwszą fazę przygotowań do wprowadzenia na rynek polityczny w nadchodzącym czasie nowa partii, która ma tę misternie przygotowywaną próżnię wypełnić jakby to było coś zupełnie naturalnego: wszystkim spada, zatem nastroje społeczne "się zmieniły" i potrzeba nowej partii - kto pierwszy, sprytniejszy ten lepszy. Było do przewidzenia - każda partia ulega erozji, a te wizerunkowe - tym bardziej ulegają im ewidentniejsze stają się owoce ich działania - tu: albo ich w ogóle brak - np skreślone projekty z listy indykatywnej, pakiet energetyczno-klimatyczny ...- albo w tych owocach, które są zgnilizna przegryzła się już na powierzchnię i jest widoczna. Ale wszystko pod kontrolą. Sprawujący rzeczywistą władzę w ciągu ostatnich 20 lat pokazali, że wiedzą jak takie naturalne procesy erozji gładko wkomponować w scenariusz dotychczasowej serii politycznych inscenizacji, w narrację mobilizującą emocje i kontremocje, jakie towarzyszą powstawaniu, prężnej działalności, rozkwitowi, początkowym pierwszym kontrowersjom, aż do upadku kolejnych partii, sojuszy, klubów, .... Zwykły - znany każdemu studentowi dziedziny zajmującej się sprzedażą podpasek i mydła - cykl życia marketingowego produktu. Można go jeszcze kilka razy przedłużyć kolejnymi kampaniami reklamowymi - jeśli przewidywana rentowność rokuje wymagany poziom, a potem zastąpić nowym - lepszym, o ładniejszym, lepszym designie, nowocześniejszy, "z nową formułą", zalecany przez ekspertów - tu: moralne autorytety i celebryci, no i oczywiście jeszcze nie może zabraknąć jakiejś dyskryminowanej mniejszości np tej koloru tęczy. Zawsze to ładniej wygląda i mobilizuje emocje. Te pomagają w zaistnieniu i "przebiciu się" - cudzysłowu akcentuje tu inscenizację polityczną - na rynku politycznych produktów. Np: Nic tylko czekać jak jakiś były - w niełaskę popadły celebryta, lub inny były lub nie były promi, który jest do dawna lub niedawna "przeciw", a kto wie czy po cichu czasem nie: "a nawet za", lub jakiś inny np nadworny błazen kanalizujący uwagę i emocje mas w kierunku "zapiekłej od nienawiści opozycji, chorej na władzę", ogniskujący swą retorykę na: "notorycznego patologicznego kłamcę, tego jak w >milczeniu owiec Sondaż: Polacy źle ocenili rząd Donalda Tuska
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @Mufti Turbanator na wszelki wypadek podawaj zawsze linka - wszyscy sokrzystają. :-) Korelatory, Sterowanie a nasza wolność
Obrazek użytkownika PP
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @Mufti Turbanator Myślę że wszyscy tu jesteśmy po to aby rozszerzać horyzonty. Zacząłem właściwie poprzednią odpowiedź właśnie do konkretniejszego opisu mechanizmu uczenia się języka przez sieć neuronalną jaką jest mózg i w oparciu o psychologię rozwojową. Niestety piszę tu na fatalnej klawiaturze i niefrasobliwie od razu w polu odpowiedzi. Krótkie trafienie palcem gdzie nie trzeba i piękny tekst na który straciłem prawie godzinę, z przypomnieniem odpowiednich wcześniej mniej lub więcej przypadkowo zebranych okruszyn wiedzy na ten temat poszło opuściło mój komputer. Straciłem ochotę na powtórne pisanie wyczerpującej odpowiedzi, ale tu w PL prof Wolniwicz jest zanwcą Wittkensteina - filozofa który b. głęboko zgłębił i badał ten temat z uznawanymi przez kolegów rezultatami. Sam czytałem tylko związłe streszczenia, recenzję i krytykę jego filozofi. Stoi na mojej liście rzeczy do przeczytania, chyba że przedtem natrafię na dobry wykład w necie. Także prof. Jaroszyński bodajże na organizowanych przez wykładowców WSKSiM i RM Akademickich Spotkaniach z Mistarzami - miał rok temu piękny wykład na temat języka właśnie bazujący w dużej części na Wittkensteinie i dotyczącej użycia języka jako narzędzia sprawowania władzy politycznej nad klasami pracującymi w okresie PRL. Gdzieś mam go jeszcze chyba na dysku - ale musiałbym najpierw zamailować do niego z prośbą o pozwolenie na rozpowrzechnienie wśród blogerów. Prawdopodobnie nie będzie miał sprzeciwów ale zapytać wypada. Pzdrwm Korelatory, Sterowanie a nasza wolność
Obrazek użytkownika Adam
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @Mufti Turbanator nie bardzo rozumiem co masz an myśli, gdy piszesz " .. jako narzędzie poznawcze! " Myślimy tymi kategoriami, które w przeszłości poznaliśmy ucząc się języka i dzięki którym w przeszłości osiągaliśmy powtarzający się sukces komunikacyjny. Korelatory, Sterowanie a nasza wolność
Obrazek użytkownika BLACK JACK
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @Popruch / iść w klasę miast w masę PS: Uważam że podobny problem obszernych i trudnych dziedzin b. dobrze rozwiązał Sylwester Domański z kwartalnika Podstawy Narodowe dzieląc ogromne obszary wiedzy na części, które odpowiednio usystematyzował i czyta naszym radiu. Emitowane są one na www.radiopl.pl Mimo monotonnego nieco stylu czytania - np seria "Katastrofa" -, mimo braku choćby drobnych elementów dramaturgicznych np odpowiednia nie narzucająca się ale zauważalna intonacja, zmiana barwy głosu i tła akustycznego, tempo, pausy... które by tak duże teksty nie wątpliwie uatrakcyjniły, mimo tego wszystkiego, do czego zdążyłem się przyzwyczaić słuchając podobnych produkcji w j. niemieckim, jak na nasze polskie warunki uważam jego pracę za rewelacyjną - szczególnie pod względem zgromadzonego materiału i odwołań do źródeł obcojęzycznych, jak i ze względu na warunki w jakich w III RP przychodzi niezależnym producentom czasami realizować tego typu projekty. Możesz je także odsłuchać na stronie: http://www.podstawynarodowe.pl/AudycjeRadiowe.html Jego serie stanowią perełki w mojej audio-tece i są niekiedy nawet inicjatorem długich wycieczek rowerowych, a już nie wspomnę o niektórych spacerach, które z racji obszerności całej serii przybierają formę wędrówki po okolicznych lasach. Gorąco zachęcam - o ile czas, zdrowie, rodzina i inne zewnętrzne okoliczności na to pozwalają na podobne - lub lepsze ? - rozbudowanie i przedstawienie tematu cybernetyka, jeśli masz w nim dobre rozeznanie, co można przypuszczać z dzisiejszego tekstu. Zapotrzebowanie na tego typu produkcje jest b. duże - jeśli nikt go do tej pory nie zgłosił, to robię to najpóźniej w tym momencie. Codziennych komentarzy do aktualnej polityki jest dużo - po jakimś czasie "przyrost wiedzy" nie jest już duży, co raz rzadziej można się dowiedzieć czegoś na prawdę ważnego, z czym nie miało się bliższego kontaktu, a już wyjątkiem jest potraktowanie tematu językiem naukowym. Sam zauważam u siebie ubogie słownictwo, różnego typu niestandardowy język odbieram jako ubogacenie własnego stylu - rodzaj warsztatu dziennikarskiego. Myślę że innym może się dziać tak samo. Zachęcam więc do pójścia w klasę miast w masę. Choć tej pierwszej wielu blogerom na Niepoprawnych często nie brakuje, przynajmniej ja, porównując, zauważam w tym względzie nie tylko u siebie ogromne białe plamy - takie że aż ... szkoda pisać. Jakości, wiedzy, wielu dobrze sprawdzonych źródeł, różnorodności, niestandardowego podejścia, ... - wg mnie tego wszystkiego i więcej nam, nie tylko zwykłym Polakom, ale i "nie tylko niektórym" blogerom, po prostu brakuje. Szczególnie w relacji do wysokiej jakości wiedzy i informacji z wielu różnych zakątków globalizującego się świata - a jeszcze dalej uściślając, z tych najbardziej milczących. Z mojego doświadczenia wiem, że najważniejsze było i pewnie dalej jest właśnie to, o czym się skrzętnie milczy. Stąd właśnie zainteresowanie dla wiedzy rzadko spotykanej, wiedzą trudno dostępną, napisaną trudnym językiem, choć można było łatwiej, jak i tą - wykluwającą się w cieple humanistycznych laboratoriów w przeciągu ostatnich kilku, a czasami nawet kilkunastu dekad i wcześniej. Zainteresowanie - dla wiedzy nieznanej, dla wybranych, rzadko spotykanej zatrzymywanej dla siebie. Wiem również, że właśnie o tę wiedzę, o dostęp do niej toczą się niewidoczne wojny informacyjne. W usługowym i informacyjnym społeczeństwie wiedzy staje się ta ostatnia centralnym kategorią zmagań. Wojny medialne, ekonomiczne, prawne - patrz prawo patentowe lub wywiad gospodarczy - są tylko i aż pochodnymi tej pierwszej. Podejście cybernetyki socjologicznej mże potrafi rzucić więcej światła i rozjaśnić te obszary wiedzy, dostarczyć języka i kategorii pojęciowych, swoim istnieniem dopiero umożliwaiających, pisząc Wittkensteinem, w ogóle myślenie, analizę, zrozumienie jaki i sensowną dyskusję na temat, tego, co wielu i tak już od dawna intuicyjnie czuje, jednak natrafia na duży mur pojęciowy, leksykalny prując to werbalizować i wymienić się z innymi. Myślimy i dyskutujemy kategoriami które dostarcza nam język. Ograniczone bogactwo tego języka, tych kategorii, jego ubogi styl, wątła różnorodność, na pewno nie pozostaje bez wpływu na równolegle z tymi deficytami kroczące deficyty rozumienia procesów i mechanizmów zachodzących w okół nas, spłycając jakość i głębię autorefleksji oraz zdolności ich wymiany w społeczeństwie. I czasami właśnie o to chodzi - wcześniej było: "szlachta upijała chłopów" (wg historii uczonej w PRL) by ogłupić naród, którym się łatwiej wtedy rządzi, a teraz: Polikot, Niesiołowski ... brutalizuje język, aby podobnie ogłupić naród, i z obrzydzić zajmowanie się polityką ludziom mądrym, a społeczeństwu - jej monitorowanie. Efekt jest identyczny - łatwiej rządzić, no bo to i mniejsza konkurencja polityczna z jednej, a brak społecznych mechanizmów kontroli władzy, z drugiej strony. Takim społeczeństwem można zarządzać jak się chce - należy tylko utrzymać panowanie w eterze, i nad językiem. Cybernetycznie - to chyba by brzmiało: opanować kanały przepływu informacji i sygnałów sterujących dokonując odpowiednich manipulacji na korelatorze systemu samosterującego się, któremu, nie widząc tych manipulacji, już tylko się wydaje że "sam się steruje". Czasami słucham w j. niemieckim, wykłady, audycje, które są językowo niedostępne tzw "normalnym" Niemcom. Często znajomy Niemiec, wyżej wykształcony i to w dziedzinie projektowania systemów komunikacji graficznej mnie przekonywał mnie, do bliskiego mu stanowiska Karla Poppera, że komunikować należy się językiem możliwie najszerzej zrozumiałym. Z tego pkt widzenia ostatni wykład Slotterdijka na temat systemu podatkowego w Niemczech i inspiracje w kierunku stworzenia nowego, wyłożony b. nieprzystępnym językowo, w odbiorze mojego znajomego, tekstem czytanym przez samego autora, wydaje się mijać z celem, nie trafia do szerokiego odbiorcy, zniechęca nawet mojego znajomego, którego z mojego doświadczenia i w porównaiu mogę określić jako człowieka otwartego. Problem w tym czy założeniem było dotarcie do szerokiego odbiorcy. Wg mnie - nie i tu teza Karla Poppera traci zakres swojej ważności. Po wyjściu poza ramy rutynowego myślenia łatwiej zrozumieć, że chodzi o trafienie tylko do wybranego odbiorcy, jednak dopiero do momentu kiedy nie zetknąłem się z socjologią Pierra Bourdieu i wykładami radiowymi prof. Hartmana z Darmstadtu (badacz elit, którego wysoko cenię), innymi esejami Petera Sloterdijka jak i dzięki kilku innym źródłom mogłem zadawalająco mnie zrozumieć mechanizmy działania. Język i styl wypowiedzi, szeroko rozbudowana aparatura do opisu różnych form rzeczywistości społecznej - jako kod dostępu do określonych drzwi i grup społecznych, jako element tzw teorii przemocy symbolicznej (np. ujęcie kulturowe przekazywane jest nam w szkole jako jedyne i niepodlegające dyskusji, przez co uznajemy je za oczywiste i naturalne). Znowu się rozpędziłem ... - jaka szkoda, że nasza prawica, Politycy, Narodowcy, Patrioci, a nawet prawicowi blogerzy tak słabo znają język wroga. Chętnie bym o nim napisał, ale sam jestem dopiero w fazie odkrywania jego tajemnic, i raczej jako ścisłowiec długi czas zafascynowany tylko naukami ścisłymi zaniedbałem moje zdolności pisarskie. Do tego potrzeba dobrego humanisty z długoletnim stażem i szeroką wiedzą socjologiczną. Ostatnio pojawił się blog na temat socjologii i socjologach - będę się musiął tam wgryźć w temat i może zachęcić autora, do przybliżenia nam różnych koncepcji socjologicznych. Teraz wszystkich to czytającch, którzy sami parają się pisaniem blogów, mogę co najwyżej zachęcić do hasła: "Więcej klasy miast masy" będącego niestety nie mojego autorstwa, ale tłumaczeniem z niemieckiej publicystyki: "Mehr Klasse statt Masse", które pada w różnych kontekstach, a to demograficznym, a to systemu edukacyjnego, itp. W prawdzie efekty każą na siebie wtedy często o wiele dłużej czekać, ale mają za to strategiczną siłę przebicia. Pozdrawiam Korelatory, Sterowanie a nasza wolność
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu Re: Korelatory, Sterowanie a nasza wolność Moje pierwsze wrażenie - a będę czytał ten tekst na pewno jeszcze kilka razy, bo jest b. ciekawy - tekst jest jak dla mnie o wiele za mało rozwinięty i za mało przejrzysty. Początek wg mnie dobry, wprowadzenie, definicja, przykłady. Może trochę za mało prządku tj właściwej kolejności wspomagającej pamięć: jak już wprowadzasz opis poszczególnych rodzajów sterowności i ich nazwy, to wg mnie należy od razu podać przykład z rzeczywistości. Pozwoliłoby to łatwiej budować we własnej wyobraźni obraz pojęcia lub rzeczy do tej pory nie znanej wiążąc go od razu z jakimś przykładem z rzeczywistości. Pamięć obrazów jest silniejsza i pochłania mniej wysiłku. Te przykłady podajesz dopiero po pełnym wyszczególnieniu nazw wszystkich rodzajów cybernet. systemów wraz z ich krótkimi opisami, wg mnie - za późno. Do tego czasu zdążyłem już zapomnieć ich nazwy - nie mogąc ich wcześniej powiązać z jakąś obrazem znanej mi wcześniej rzeczy, z jakimś przykładem. Musiałem zatem z powrotem skoczyć wzrokiem do początku aby skumać, które określenie, co oznaczało, znowu je próbować jakoś zapamiętać, skoczyć wzrokiem z powrotem, do miejsca w którym przerwałem czytanie i wiązać zapamiętaną nazwę plus jej tamtejszy krótki opis z właśnie podawanym przykładem układu wziętego z rzeczywistości, a przecież można było go podać od razu. Taka kolejność sprawia wrażenie, że materiał jest dość skomplikowany, uciążliwy i męczący, poza tym pożera nie potrzebnie czas i koncentrację. Dlatego jeszcze raz mój apel - jeśli wprowadzasz jakiś podział, definicję to bezpośrednio po każdej pojedynczej nowej nazwie i krótkim opisie, dobrze jest od razu podać odniesienie do przykładu z rzeczywistości, dopiero potem podawać kolejne nowe pojęcie, jego opis i znowu przykład z rzeczywistości. Inna rzecz: od połowy tekstu - wg mnie - także zła kolejność ale tu chodzi o co innego: fakty i opinie. Wydawać by się mogło, że dziś mało kto wie, że dobrym standardem jest wyraźne oddzielenie faktów od opinii oraz podanie tych ostatnich dopiero po zakończeniu opisu tych pierwszych. Dużo lepiej dla poprawnego rozumienia tekstów jest podawać najpierw przykłady, cytaty, daty, liczby, opis rzeczywistości, definicje ... ogólnie fakty - tak jak to na początku zrobiłeś - a dopiero po nich podać opinie, interpretacje i tezy z nich wypływające, bazujące na nich, budować wyobraźnię. Czytelnik ma wtedy szansę od razu weryfikować samodzielnie poprawność wnioskowania autora, zna przecież już wszystkie potrzebne do tego fakty, które i on znał, a przy ich poznawaniu nie został "zainfekowany" jakąś tezą np w postaci wstępnej opinii, przekonania, interpretacji, tej zamierzonej przez manipulatora, przez którą jak przez filtr dokonywałby selekcji ważności poszczególnych dopiero teraz wprowadzanych faktów filtrując je pod względem zgodności z zawartym w niej kluczem interpretacyjnym - jako to ma nagminnie miejsce w polskiej publicystyce i w reportażach. (Proponuję sprawdzić!!!). (Dygresja 1: To właśnie dlatego często dochodzi do tego fenomenu, że czytelnik widzi jedne fakty i jest wydawało by się ślepy na inne, czyta tekst przez pryzmat tego, co manipulator chciał aby było ważne, ignoruje wiele z tego co "nieważne" co "chore", jest wyrazem "ciemnogrodu","ksenofobii", "oszołomstwa", "fanatyzmu", jest "siarą" czy raczej "robi siarę",... wiele tego, co przeczy już zainfekowanej mu wcześniej tezie, czy też ogólniej: co przeczy tezie zawartej we wcześniej przeczytanych tekstach, zkonsumowanych produktach medialnych, co zawarte np w motcie lub w linii programowej pojedynczego danego medium, np gazety czy stacji tv, ale nawet co jest wspólne liniom programowym całych dużych obszarów krajobrazu medialnego z którymi odbiorca do tej pory się zetknął. To wszystko stanowi "tezę", filtr, klucz interpretecyjny wg których aktualnie czytane w jakim artykule fakty są filtrowane: "ważny" lub "można ignorować". W tzw rzeczywistości medialnej w pierwszej kolejności Tzw wspłczyniki multiplikacji wydaje się być głównym elementem sankcjonowania tego co jest prawdziwe a co rzekomym kłamstwem, iluzją i manipulacją. Dopiero po tym i przy ogromnym dodatkowym wysiłku naszego mózgu dochodzi, logiczne myślenie, kognicja - ale to głównie wtedy gdy nie ma już innego wyjścia, gdy jest jakieś nierozwiązywalne inaczej np bezpośrednie zagrożenie, przymus zewnętrzny itp. Wszystko to wynika z unikania przez mózg niepotrzebnych, zbędnych wydatków energetycznych, z natury i skłonności do ich optymalizowania. Nakład energii musi się bezpośrednio lub przynajmniej pośrednio zwrócić, aby powstała motywacja do wysiłku. Jakaś wizja, teza może przekonać nasz mózg, że dany wysiłek się jemu opłaca lub przeciwnie. Jak widać lubi iść na łatwiznę - oszczędzać drogą energię. Dlatego wypełnia no luki między faktami chętniej wg klucza zainfekowanej tezy, zamiast szukać własnej. To wymagałoby dodatkowego wysiłku, który dodatkowo nie daje gwarancji, że prowadzi do jakiegoś efektu końcowego. Natomiast zewnętrzna teza jest już podana "na [medialnej] tacy" i nawet jeśli kilka faktów jej przeczy - "tym gorzej dla tych faktów" tzn nadwyraz chętnie mózg z w/w powodów je ignoruje znajdując sobie ku temu jakieś "sensowne" przekonywujące nas uzasadnienie. Wszystko - tak, aby uniknąć z jednej strony własnego większego wysiłku, a z drugiej - tzw "dysonansu poznawczego", stanu wewnętrznego napięcia i konfliktu, który byłby jest na dłużej niemożliwy do zniesienia.) (Dygresja 2: Można nawet się pokusić o stwierdzenie, że jeśli fakty nie są podawane na początku i mocno oddzielone od opinii to mamy do czynienia prawdopodobnie z manipulacją tzw "artykułem z tezą", która polega tu właśnie na infekowaniu odbiorcy tą tezą, przez którą filtruje on już tylko dalej podawane fakty. Manipulacja ta to jeden z najsilniejszych z zananych mi mechanizmów, mechanizm Selekcji nakazującej odbiorcy jak ma interpretować dalej podawane fakty. Zabiera mu możliwość budowania własnego suwerennego osądu.) Oddzielenie jednego od drugiego, budowanie opinii dopiero po poznaniu wszystkich faktów, pozwala na wypracowanie sobie zaufania lub dystansu do kognitywnych i logicznych zdolności ich autora, co ma decydujące znaczenie dla wiarygodności stawianych przez niego opinii, tez i interpretacji. Taką szansę zabiera się odbiorcy wprowadzając jakąś tezę bez wcześniejszego podania materiału faktograficznego z którego wg autora ta teza wypływa. No i właśnie, dla osoby nie znającej się na polityce, od połowy tekstu, od tego momentu, gdzie odnosisz się do rzeczywistości, podajesz mnóstwo, całą dżunglę "dzikich spekulacji", tez, własnych opinii, i interpretacji bez uprzedniego materiału z jakiego one wypływają i bez podania własnego rozumienia różnych pojęć, które używasz i bez podania własnego rozmienia takich pojęć jak np Agentura Wpływu - są przecież tacy którzy w takie bajki nie wierzą lub mają inny obraz. Rozumiem że niektórym stałym czytelnikom Niepoprawnych są one znane, ale aby czy na pewno? I czy pokrywają się z Twoimi? Poza tym jest wielu nowych czytelników, którzy na pewno dopiero wchodzą w poliykę i choćby tylko przypadkowo zaglądają tutaj, którzy nie wiedzą co to np Agentura Wpływu, a jeszcze mniej jak Ty ją rozumiesz. Inni używają tego i podobnych terminów nagminnie także nie tłumacząc co mają na myśli - w końcu nie o wszystkim można na raz pisać. Jednak wpisy te nie dotyczące rzadko spotykanych obszarów wiedzy które jeszcze na dodatek tak pięknie zacząłeś opisywać stylem naukowym. No jeśli już, a ja lubię np taki, to cieszyłbym się gdybyś go konsekwentnie kontynuował. Jednak nie każdy to lubi. No więc należałoby także być konsekwentnym i od początku pisać stylem którego późnij zacząłeś używać. Gdyby tak się stało - uważałbym to za pewną stratę. Tak pisanych tekstów jest relatywnie dużo dlatego nie są dla mnie już aż tak ciekawe. Artykuły pisane językiem naukowym, precyzyjniejszym, są ku mojemu ubolewaniu niestety rzadkie na blogach, przez nabierają szczególnej wartości, tym większej jeszcze, że traktujesz tu dodatkowo o rzadko podejmowanym trudnym, ale wg mnie b. ważnym, temacie -cybernetyka socjologiczna. Nie tyrzmanie się języka nauki w tak trudnych tematach generuje pewien chaos i powiększa brak systematyki we wprowadzaniu odbiorcy w ten fascynujący i ciekawy obszar wiedzy. Jeśli więc zdecydowałeś się na podjęcie tego trudnego i skomplikowanego zadania, co mi się b. podoba, myślę że nie warto iść na zbyt duże kompromisy w stronę czytelnika. Nie można, wg mnie pisać w połowie naukowo w połowie felietonem, i w tzw "trzeciej połowie", stylem rozprawki, czy nawet dziennika. To znaczy, owszem można, tyle że efekt dla czytającego jest ... z lekka denerwujący: wrażenie chaosu i większa nieprzejrzystość tematu, którego on przecież często nie zna. Z niecierpliwością czekam na część następną. Jeśli o mnie chodzi może być po belfersku, z wieloma przykładami z realu, im więcej tym lepiej. ;) Pozdrowienia (A! No i dyszka ode mnie także oczywiście.) Korelatory, Sterowanie a nasza wolność
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu Re: @bez kropki, Nie wiem może to posępna pogoda za oknem, może jakaś chandra, a może i głębokie zmartwienie, co dzieje się w kraju i z krajem, w obliczu tego co różnymi strumieniami informacji do minie dociera, zaowocowały, przyznaję, teraz po Twoim wyjaśnieniu, pewną nadwrażliwością co do formy i analityczności wywodu. Zgadam się "społeczny bunt to jest ten czynnik, który wymusza zmiany". Obserwuję jednak głęboko mnie niepokojący nasilający się od 2006 zmasowany atak na przestrzeń w której ten bunt mógłby się swobodnie rozwijać. Jakikolwiek Bunt: milczący czy inny, byleby istniał już jest dobrym sygnałem bo świadczy o świadomości konieczności zmian. Niestety, co do możliwości i skuteczności przeprowadzania nawet najbardziej koniecznych zmian mam niedobre przeczucia i informacje i mimo że chętnie bym chciał donieść o czymś co podnosi na duchu muszę trzymać się rzeczywistości jaką widzę, w myśl "tylko prawda jest ciekawa" czy podobnie - ale od początku: Po politechnice w latach 90tych, wychowaniu z dala rzetelnych tradycji, w atmosferze deficytowo wykładanej historii, ekonomicznie warunkowanego wykluczenia z aktywności kulturowej, itd. itp. długo nie miałem czasu na a potem nie mogłem zrozumieć co się w okół mnie dzieje. Zmieniło się to dopiero w ciągu ostanich 5 lat a pośrednictwo internetu pomogło nadrobić braki. Teraz obserwuję jak różne środowiska pod batutą rządu "przypadkowo" generują podobnie warunki dla wspóczesnej młodzieży. Świat dowolności, pozbawiony pkt orientacyjnych, które w przyszłości mogłyby zaowocować społeczeństwem wolnym, świadomym, podmiotowym i suwerennym. To ja nie miałem w tym względzie dużego szczęścia, ale w porównaniu mimo wszystko było go chyba dużo więcej niż to co widzę że będzie w przyszłości udziałem dzisiejszej młodzieży. W ostatnich 2 latach przejrzałem dużo materiałów, w b wielu przypadkach, co raz głębiej spochmurniałem i zasępiłem się: Rządy Liberałów, media, kultura, .., kompleks polityczno-medialny, łamanie standardów demokratycznych, konflikty interesów np afery, fatalnie działające komisje ... to wszystko uwidacznia katastrofalny stan klasy średniej i stąd wynikający brak mechanizmów kontroli rządu. Ogromne zmiany kulturowe, obyczajowe, eliminowanie Koscioła i religii z przestrzeni publicznej, deprecjacja ich roli, maskowana ukryta walka z wartościami chrześcijańskimi, polityka serwilizmu, rosnące zadłużenie, ... ataki na Polskę i Polskość, do tej pory nieuregulowana sprawa stosunków własnościowych, w umowie 2+4 podpisanej między Kohlem a Skubiszewskim w bodajże 92roku, różne bezprawne żądania odszkodowań różnych dziwnych grup z utracone w wyniku II WŚ majątki, skierowane w naszą stronę, którym nasze prawodawstwo zdaje się ulegać lub ulega itp Chciało by się powiedzieć: dużo pracy a robotników mało, a demografia rokuje na przyszłość - jeszcze mniej. Niestety nie zanosi aby było lepiej. Zgłębiając ostatnimi czasy socjologię natrafiłem na koncepcję biowładzy i biopolityki Michelea Foucault'a które podkreślają rolę wiedzy w sprawowaniu i wykonywaniu władzy nad społeczeństwami, i porównując z sytuacją podziałów PL na A i B dochodzę do nieciekawych wniosków. Konsewencją myśli Fouculta jest takie konstruowanie społeczeństw tak, aby tylko pewna uprzywilejowana grupa miała wystaczającą wiedzę, jak i dostęp do zasobów będący warunkiem koniecznym do sprawowania skutecznej kontroli nad organami władzy ze strony "obywatlskiego" społeczeństwa. Obywatelskiego w cudzym słowie bo w tej koncepcji jest ono tak zajęte, albo walką o ekonomiczne podstawy swojego życia, albo - jeśli te zdobyła to - jest tak masowo np medialnie wystawiona na ataki mające ten główny cel jakim jest konsumpcja, że na obywatelskość nie pozostaje w obu przypadkach zbyt wiele czasu, jeśli w ogóle. Jedni i drudzy są więźniami: tu - walki egzystencjalnej, tam - różnych wynikających z nadmiernej konsumpcji uzależnień. Autentyczna Demokracja - tj kontrolowanie rządzących - delegowana jest w ręce elit, dziennikarze, publicyści, media, kultura, nauka, ... a te są w naszych warunkach w katastrofalnym stanie, i/lub okupowane przez agenturę wpływu państw nie tylko ościennych. To bardzo mocno przypomina kierunek w jakim zmierza PL. Elementy te zauważam w toczących się o PL i w PL bojach. Sam fakt podziału: PL A, ta której w ciągu ostatnich lat najlepiej się powiodło, geograficznie usytuowana na lewo od Wisły (z grubsza licząc) i w dużych miastach, kt głosowała na Tuska - niedawno znowu przeglądałem mapki wyników głosowań w ostatnich wyborach. Wydaje się, że grupa ta próbuje przy ..., czy raczej pod wypływem akompaniamentu opiniotwórczych mediodajni, całkowicie zapomnieć o, lub odciąć się od, odpowiedzialności za całe państwo i nie brać choćby nawet notatki o tym co się dzieje z tzw PL B - tej na prawo od Wisły, małe miejscowości, obszary wiejskie - ludzie którym nie koniecznie się aż tak dobrze wiedzie, szczególnie za tego rządu - zwłaszcza tam gdzie już wcześniej wielu głosowało na aktualną opozycję. Obserwując brak solidaryzmu obu tych części i zastanawiając się jak do tego dochodzi, zauważam duże podobieństwa właśnie do w/w koncepcji Foucaulta, jak i do opisywanej przez Sylwestra Domańskiego z kwartalnika Podstawy Narodowe w cyklu "Katastrofa" tzw Doktryny szoku oraz wynika z samego - mało komu do końca świadomego - charakteru i istoty tego czym jest do końca liberalizm. Zaczynając od tego ostatniego, krótko: jest prawem silniejszego. Ale co to, tak na prawdę, znaczy? Chodzi o skalę Bezwzględności jaką w sobie ukrywa to potulne ciepłe i pozytywnie brzmiące w uszach wielu słowi o: "liberalizm". Wolność do jakiej się ono odwołuje jest niezbywanie połączone ze słowem: Odpowiedzialność. Jednak tę wychodząc w przyszłość dalej poza czteroletni czasowy horyzont trwania kadencji trudno jest w działaniach rządzących aktualnie liberałów, na prawdę bardzo trudno jest dojrzeć. Ładunkek Bezwzględności jak liberalizm może w sobie kryć obserwujemy już od dawna, akcja z przed roku w okół warszawskiego targowiska, nocna akcja usuwania Krzyży, Katastrofalne przygotowania i oddzielne wizyty premiera i prezydenta w Smoleńsku, oddanie dochodzenia w ręce Rosji, 42 dwie ustawy w ciągu niecałych 2 miesięcy podpisane przez p.o. Prezydenta ... i teraz Krzyż to tylko niektóre, b. spektakularne przykłady tej bezwzględności, która nie musi wcale tutaj mieć swój koniec. Liberalne media niszczyły śp Prezydenta LK z podobną bezwzględnością z jaką robią to teraz i z jaką robiła to już od samego początku GW. "Wir wollen den totalen Krieg", ".. und die totale Vernichtung im Kampf ums unseren Lebensraum"(totalne zgładzenie [przeciwnika] w wojnie o naszą przestrzeń do życia), mówiąc retoryką Hitlera. Widać tu podobieństwa i konotacje libralizmu z socjalizmem narodowym na poziomie narzędzi działania, dochodzenia i utrzymywania się przy władzy. Słabszy, ofiara, untermensz musi odejść, zostać maksymalnie zniszczony, zgładzony, przedtem zgwałcony i wykorzystany jako materiał biologiczny. No bo przetrwać może tylko najśliniejszy, a jeśli nie jest nim - niech ginie. Wyniszczające ostatnie działania wojenne Hitlera mimo, świadomości kompletnej przegranej zrozumiałem dopiero gdy usłyszałem jego słowa z ostanich dni: Niemiecki naród okazał się za słaby i dlatego nie godny, aby dalej istniał, dlatego musi traz umrzeć, a z nim - na samym końcu jak już ostani ... - umrze sam Führer. Podobnie muszą zejść z tego świata wszyscy inni którzy nie są jego godni. Ze świata - lub przekładająć na politykę - ze sceny poitycznej, w odchłań bezwładzy. Oedjść lub zostać utronconym ... Wracając do .... Nawiasem pisząc - o biowładzy dowiedziałem się na pewnym przypadkowo odwiedzonym wykładzie z socjologii, potem widziałem w ND i na portalu RM krótką wzmiankę red Jackowskiego. Pisał dość pobieżnie więc rozglądnąłem się nieco i wiki wstawiłem już przed pół rokiem propozycję do wstępnego tłumaczenie tego hasła z niemieckiego (Biomacht) - sam nie mam czasu na tłumaczenie, poza tym nie jestem fachowcem z socjologii. Na pl wiki - hasła jak nie było tak nie ma do tej pory. Mamu społeczne sztucznie konstruowane podziały, inżynierię społeczną postmodernizmu, która dzieli. Są zwycięscy i przegrani, kolejne próby rozbicia jedności, rozgrywanie grup przeciw sobie, w międzyczasie rosnąca oligarchizacja... Jak to możliwe że tzw zwycięscy nie widzą nadchodzących zagrożeń? Odpowiedź - media. Media i brak polskiego kapitału za nimi stojącego, jak i konkurencji na tym rynku, bo jedna prywatna telewizja "wiosny nie czyni" od 3 lat obserwuj€ to co się działo w ostatnich 20 latach w PL i to co tutaj się dzieje, a jestem jeszcze w Niemczech - wzrastające niepokoje i nacisk ekonomiczny na erodującą tu klasę średnią. W PL KLŚrednia nie miała koniunktury aby powstać - o to zadbał Balcerowicz, liberałowie i postkomuniści - obserwując kulturę, życie polityczne tu i tam. W miarę obserwacji, powoli, spontanicznie dokonuje się automatycznie we mnie kompilacja wielu źródeł. Tego co tu obserwuję z tym co pisze red Michlkiewicz i red Michałowski (kwartanik "Rurociągi") np o lobbystach strony rosyjskiej w PL, których wg niego jest w PL 16 tys !! Dla porównania, wszystkich lobbystów wszystkich państw w Brukseli oficjalnie jest 15 tys. Biorąc pod uwagę, że podobnych lobbystów strony Niemieckiej, Francuskiej, unijnej, USA, Izraela ... też musimy mieć w ilościach nie mniej "nazbyt mocno uszczuplonych", może nawet porównywalnych, dodając do tego wiedzę z b. różnych źródeł, jak np - niepoprawni, radiopl.pl, inne blogi np JKM - mp3-materiały Fundacji: “Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej” - RM, TV-Trwam i Polski Pkt Widzenia - Nasz Dziennik, Najwyższy Czas, Gazetę Polską - sobotnie wykłady online na WSKSiM - archiwum: http://www.wsksim.com.pl/archiwum.php, z odbytych tam sympozjów z serii Przyszłość Cywilizacji Zachodu (Oblicza Słowa) i innych, jak i felietony, polecanki dobrej literatury (ostatnio była b. cikawa recenzja gorąco polecanej książki "O globalizacji zachodniej rewolucji kulturowej ...." Marguerite A. Peeters) Porównując to wszystko i kilka innych na przyczepkę, widzę jak postępuje ogromna miażdżąca siła powolnej ukrytej rewolucji kulturowej wielkiego eksperymentu jako wypadkowa zmagania się ze sobą różnych elit na globalnej scenie. Wielkiego eksperymentu - rewolucji, o której pisze w "O globalizacji zachodniej rewolucji kulturowej .... Marguerite A. Peeters", która na scenie finansowej i gospodarczej posługuje się potężnymi narzędziami "doktryny szoku" np katastrofą, którą można np zainicjować przez dopuszczenie lub prowokowanie powstawania baniek spekulacyjnych o niespotykanych dotąd rozmiarach. Wygrywa - ten kto ma najsilniejszą, największą gospodarkę, przegrywa - ten kto nie chce się podporządkować i grać melodię we wspólnej orkiestrze z wyznaczoną mu przez najsilniejszych rolą. Ładnie to zawarł w swoim cyklu Sylwester Domański. Doktrynę szoku opisała bardzo ładnie kanadyjska dzienni-karaka Nomi Klain, w książce pod o ile pamiętam pod tym samym tytułem. Jest ona znana także z innej krytykującej negatywne strony globalizmu, również godnej dlszego polecania książce pt "No Logos" (tytuł wersji niemieckiej) Ekonomia, jak o narzędzie prowadzonych wojen gospodarczych, prawnych i kulturowych i jeden z elementów główny wielkiego eksperymentu wprowadzania zaprojektowanych zmiany. Problem w tym że w tym rozszerzonym kontekście można zrozumieć działania naszego rządu jako próbę wkupienia się w międzynarodowy układ istniejących sił kosztem interesu własnego społeczeństwa, lub inaczej: próbując jak najmniej "nadepnąć na odciski" silniejszych graczy nawet kosztem utraty znaczącego miejsca, jakie przy wymaganej odwadze nasz kraj miałby duże szanse sobie wywalczyć. Tylko że nami rządzą pozbawieni charakteru, ale za to tym bardziej rządni władzy i pełni aspieracji, jakby właśnie tymi drugimi kompensowali ten pierwszy brak, tchórze. Ci tchórze boją się nawet znaku Krzyża przypominającego i symbol zmagań właśnie tej osoby, która starała się pójść drogą tą drogą, której oni się boją. Opisałem tu tylko same chmurki - ale są jeszcze promyczki nadziei, ale o tym może kiedy indziej. Wielka Emigracja Wewnętrzna ludzi myślących
Obrazek użytkownika Chłodny Żółw
Obrazek użytkownika np1
13 lat temu @bez kropki - " .. rzeka milczących ludzi "Oddolny społeczny bunt, rzeka milczących ludzi to coś, co zmienia świat, a co my potrafimy." Przy czym akcent powinien padać tu na "my też róbmy swoje" "Rzeki milczących ludzi" nie da się stworzyć Milczeniem - jak to omylnie można było wynieść z tego wpisu. Rozumiem intencję, jednak zwracam uwagę, że "oddolny bunt społeczny, rzeka milczących ludzi" aby być skutecznym, musi najpierw zaistnieć i osiągnąć wymaganą masę krytyczną, a tej samym milczeniem grupy już istniejącej stworzyć się nie da. Stąd mój akcent na "my też róbmy swoje". I w tym "my też róbmy swoje" - wewnrzna emigracja ma na pweno swoje miejsce i funkcję, ot choćby może być momentem zbierania sił, zastanowienia nad strategią, analizą popełnionych błędów, diagnozą deficytów konieczną do budowy nowego planu, i strategii ich uzupełniania. Milczenie z nią związane może być momentem na złapaniem oddechu i czasem do refleksji, jednak nie zastąpi i nie może zastąpić pracy organicznej, formowania po cichu na nowo szyków, przygotowywania nowych strategii, pozorowania np działań obwodowych ukierunkowujących soczewkę uwagi przeciwnika w zaplanowanym zastępczym kierunku, gdy w tym czasie .. konieczne jest prowadzenie autentycznego dyskursu, niezakłócony przepływ strumienia informacji, - autentyczne komunikacja, edukująca, budująca masę krytyczną. Na tym odcinku frontu walki o duszę mas - przeciwnik odcina nas od zaplecza, przejmuje nasze zasoby, racjonuje dostęp do środków masowego przekazu, korzysta z sztuki wojennej Sun Tse z przed 2,5 tys lat i wystawia ataki na polu najwyższej kategorii zmagań - atakuje plany wroga w momencie ich powstawania. "róbmy swoje" - bo Milczeniem nie da się przekonać wymaganej większości ludzi, tej która jest konieczna by zmienić władzę. Niestety końcówka postu odbieram jako wewnętrznie sprzeczną, a jej sformułowanie wg mnie można odebrać jako niefrasobliwe, lekkomyślne, nieprzemyślane i może nawet niebezpieczne żarty, pozbawione częściowo logiki: coś co zmienia świat to autentyczny ruch oddolny, silny, świadomy, ... - ten wymaga komunikacji - czyli niemilczenia, stoi więc w sprzeczności z wcześniejszym "róbmy swoje". Ta końcówka zakłada milcząco, przynajmniej pół głosującego społeczeństwa, które »demonstratywnie« milczy, bo taka ilość jest koniczna aby wygrać wybory ("coś co zmienia świat a co my potrafimy"). Dysponując tak wielką "demonstratywnie milczącą masą" można zmieniać świat także i bez milczenia, a i emigracja wewnętrzna nie ma już wtedy większego sensu. Ta ostatnia, pisząc na marginesie, do tego czasu może być co najwyżej wyjściem awaryjnym, ostatnią deską ratunku przed całkowitym zobojętnieniem, znieczulicą, katatoniczną biernością. Milczenie wcale nie podrywa mas i nie powadzi do petryfikowania się wzrostu liczebnego ruchu społecznego. No i demonstartywne milczneie zakłada, że milczący wiedzą przeciw czemu demonstrują - ale reszcie społeczeństwa to niewiele "powie". Jeśli milczą to trudno, aby ruch ten mógł się rozrastać. Do tego wymagana jest niezakłócona komunikacja, prowadzenia swobodnej autentycznej przez nikogo nie kontrolowanej dyskusji, wymiany argumentów ... , prowadzenia dyskursu publicznego, - nie "teatru dyskursu publicznego" ale tego prawdziwego, autentycznego. Nie na Milczenie, ale akcent na Komunikację jest potrzebny. Nie wiadomo nawet jakby ono miało być wymowne, Milczenie w tej zaplanowanej na desce kreślarskiej inżynierów społecznych (polskojęzycznych i to z pomocą "»wiedzy eksperckiej« zagranicznych fundacji i uniwerstytetów) atrapie państwa, milczenie to, wraz z całą gamą innych zachowań, jest i będzie kanalizowane w niegroźnych kierunkach, aby się tam rozładować i wybrzmieć, a demonstacja, bunt milczenia, jak mniemam »wymownego milczenia« w tej konsrukcji co najwyżej będzie przypominać żart> "na złość babci - odmrożę sobie uszy. Natomiast Komunikacja, niekontrolowana, jest tym czymś, co niesie ze sobą trudne do przewidzenia konsekwencje, np powiększa ryzyko niekontrolowanych społecznych zachowań, tych spontanicznych, takich jak np postawiony przez harcerzy Krzyż i pielgrzymujące do niego tłumy. Krzyż - Symbol ofiarności. To komunikacja przypominająca ofiarę oddania życia za Polskę przez bohatersko znoszącego długie lata skierowane w jego kierunku ataki, obelgi ..., prezydenta. Dla mas komunikuje on: niebezpieczny wzorzec do naśladowania, symbol niewidocznej, aktywnej walki, organizowania się na przekór przeciwnościom bo "dla sprawy", symbol przypominający i tematyzujący raka demokracji z wieloma metastazami w różnych jej instytucjach, potwarz dla postmodernistów - konfrontacja z nowym kultem, kultem kogoś kto powinien być zmarginalizowany - tak były Prezydent, jak i jego Bóg do którego się modlił. Jeśli o takie milczenie chodzi, milczenie krzykliwe, jednoczące, komunikujące, ... - to jestem "za", ale to jednak za mało potrzebne są media, bardzo gadatliwe media, które takie "milczenie" poniosą na cały kraj i w świat, daleko w świat, wszędzie tam gdzie są Polacy, a jest ich tam ponad 25 mln (w zależności jak liczyć to nawet 40 mln) - ale jednak mimo to, mimo takich starań, uważam milczenie, nawet takie, za niewystarczające aby osiągnąć masę krytyczną. Wielka Emigracja Wewnętrzna ludzi myślących
Obrazek użytkownika zbinie

Strony