Komentarze użytkownika

Kiedy Tytuł Treść Głosy Do zawartości Komentarz do
Obrazek użytkownika np1
14 lat temu Niestety nie będzie takiej potrzeby ... Tu nie trzeba wychodzić na ulcę i rzucać kamieniami w stronę Kauflandu & Co. Jeśli już - to ja bym zaczął od rzucania za wczasu w stronę Al. Ujazdowskich 1/3, mediów i Parlamentu. Bo niby po co tu Bundeswehra miała by wchodzić i robić sobie tyle stresu, kiedy można naczej? Poza tym: co za "wsteczniactwo, prymitywizm i ciemnogród !!!!" [proszę nie brać osobiście tego do siebie - ja tak ogólnie]. Czasy wojen imperialnych już dawno wyszły z mody. Dziś funkcję armii pełnią własne transnacjonalnie operujące koncerny; amunicję - pieniądze, konta bankowe, derywaty, cerytfikaty i akcje; pole bitwy stają się parkiety giełd, salony, konferncje, przestrzeń medialna, finansowa i gospodarcza. To wszystko można przeprowadzić pod pełnym lub miejscowym znieczuleniem chemicznej broni zasłon medialnych i masowego rażenia tematami zastępczymi, przemnażaniem przez wysoki wspóczynnik medialnej multiplikacji odkładający się wielkością nakładu drukowanych egzemplarzy. Tematami zastępczymi o wysokiej precyzji osiągania wcześniej zaznaczonych celów taktycznym laserem nowych rodzajów makretingu politycznego i propagandowego znanych pod nazwami: "gerilliamarketing" czy "marketingm wiralny". Można także przy pomocy dywanowych nalotów dalekiego zasięgu starategiczną bronią taktyczną kampanii rekalmowych o szerokiej promieniu odbieroczej grupy docelowej i przy założnych kolateralnych stratach populacyjnych - odkładających się niskim współczynnikem wymiennialności pokoleń 1,3dziecka na parę - skupić się na odcianiu nas od rzeczy naprawdę ważnych za pomocą odwracjających naszą uwagę medialnych pól minowych politycznej poparawności skierować soczewkę naszej podmiotowości na szeoki obszar przestrzeni konsumpcyjnej i virtualizować nas dalej nomadyzmem virtualnego polowania na informację w globalnej informatycznej wiosce lub ekonomicznie kolonizować obszar naszych najskrytszych pragnień, intymności, indywidualizmu i tożsamości rozpuszczając je w tożsamosciach grupowych drugiego kroku (r)evolucji informatycznej nazywanej w skrócie web 2.0. W zglobalizowanym świecie virtualnym pojęcie lokalności wypłukiwane jest stystematycznie ze swojego dawnego związku nawet z własnym ciałem i bezpośrednim otoczeniem na korzyść virtualnej potencjalnej wszechobeconości wszędzie - a zetem nigdzie. "Ja" i "tu i teraz" ulega dinstalacji na korzyść ubikwiternej omnipotencji w świecie o wysokiej staturacji intensywnymi emocjami bazalnymi: zagrożenia, sensacji, seksu, rozrywki czyli rock'rollu. Itd itp. Takie tam "bla, bla, bla" specjalistów od propagandy. Jak widać, "Zieloni", liberałowie lewica systematycznie wypłukuje swerę intymności, tożsamości indywidualnej, lokalnej, grupowej, rgionalnej, .. aż po narodową kolonizując je ekonomicznie ideami tożsamosci wirtualnej globalnej wioski pozbaiaonej jaknajdalej związku z lokalnością. Także w swerze podbojów innych obszarów i narodó, jak widać nastąpiła daleko idąca "humanizacja" narzędzia wojennego. Są one podobnie jak zwierzęta, "zabijane" czy podbjane już o w wiele, wiele, wiele bardziej humnitarny sposób, bo: "bez rozlewu krwi" i pod "pełną narkozą". W białych rękawiczkach na parkietach europejskich sanonów, giełd, sal konferencyjnych koncernów i banków oraz w przestrzeni medialnej, pod pełną narkozą usypiającego jazgotu namiaru informacji rozpuszcza się lokalność swoiego konkutenta ekonomicznego, gospodarczego czy politycznego, rozpuszcze w globaliźmie tożsamość narodową, kulturową i grupową jego bazy, a przez to jej także jej podmiotowaść. Postęp jak widać idzie naprzód - nawet w dziedzinie robienia wody z mózgu. Powojenne 40 lat przespaliśmy i teraz kolonizuje się naszą głupote, brak doświadczenia czy kapitału. Krok po kroku - ale już w zwalniającym tempie: 3 do przodu i 2 do tyłu - po kawałku zatrzymuje się machina podbijania naszej niewiedzy strategiami bazującymi na doświadczaeniach z czasów gospodarek kolonialnych. Popatrzmy sobie co mam dokładnie na myśli: Nowoczesna polityka kolonialna - w wersji nowej i poprawionej: up todate v2.0.1.betta mogła by wg mnie wyglądać tak: a)W danym kraju - np kraju 3. świata, kraju "progowym" tj rozwijającym się, itp - bierze się kilka osób przeciętnych ale o przerośniętej amicji. b)Wysyła na uniwersytety i szkolenia - tak aby mogli się legitymować renomowaną uczelnią - a więc pewnie i wedzą! - insynuując nam, więc nie są głąbami, wręcz przeciwnie ... c)Przez różnego rdzaju pomoc finansową dla "zapóźnionego" w rozowju kaju (do)finansowywuje się różne ośrodki życia inteletualnego, naukowego, publicznego i swerę medialną. Starannie promując jedne kosztem innych, buduje się przyszłą "infrastrukturę wyborczą", w której media odgrywają decydującą rolę przekaźnikową przyszłych pozaparlamentarnych ośrodków władzy. d) Po powrocie finansowo i medialnie pomaga się dojść do waładzy swoim fawortom, lub przynajmniej obiąć jakieś wysokie stanowisko w mediach, sądownictwie, administracji, a za pomocą medialnych kampani reklamowych, w ministerium, lub na inneych strategiznych pozycjach, tworząć w wcześniej tam już wypromowanymi silną grupę - przyszły gabinet cieni. e) przygotowania do wyborów - w w/w grupie uruchamia się procesy konkuręcji - tej teatralnej konkuręcji "na niby" jak i prawdzie procesy o to kto najlepiej się na to miejsce nadaje, tarnsportując medialnie "różnorodność" sceny politycznej i teatralizująć "proces walki o władzę" czyli o kandydaturę na posadę w rządzie, lub na stanowiska prezydenta lub premiera. I wielle innych przygotowań, o kt kiedy indziej... f)Wybory - kampania wyboracza. Atywizuje się wcześniej przygotowane środowiska i infrastrukturę dozując ich zaangażowanie w kampanię wyborczą - częsciowo swobodna (w trosce o autentyzm)i częsciowo ręcznie sterwana(w trosce o skuteczność) kampania wyborcza. g)Tworzy się klikę rządząca/oligarchię medialną, gospodarczą,rządzącą,władzy ../"dyktaturę ciemniaków" d)Przejmuje/prywatyzuje strategiczne obszary państwa: System bankowy, Media, prasa radio i tv, e)Wrpowadza w sądownictwie,administrację,.. pwoszechną kroupcję finansową, prestiżu, kariery ... h)Przejmuje/prywatyzuje strategiczne obszary przemysłu i gosopdarki: pod młotek idą fabryki, kopalnie, sektor paliwowy, energetyczny, wydobywania bogactw natrualnych tego kraju. itp. i)Przejmuje rynki zbytu tego państwa.(Po ówczesnej likwidacji rodzimego przemysłu nie jest to trudne) np liwiduje się produkcję i eksport cukru, węgla, miedzi ... j)powstaje gospodarka w dalekim stopniu komplementarna i uzależniona od kraju który ją skolonizował. k)Outsourcing najbardziej pracochłonnych czynności własnego przyemysłu do kraju komplemetarnej gospodarki i prodkcja przy x krotnie niższych kosztach/zarobkach. l)rozkręcanie loalnej konsumpcji tak aby powstająca i bogacąca się klasa srednia miała "lepsze" i "ciekawsze" rzeczy do zrobienia niż angażowanie się w politykę. Dodatkowym efektem jest tworzenie nowego "własnego" tj skolonizowanego własnymi produktami rynku zbytu, który jest źródełm dodatkowych dochodów i rozczłonkowanie społeczeństawa na "wygranych i przegranych w procesie transformacji". "Wygrani" konsumują nie tylko w kraju - równie chętnie za granicą, nie oszczędzają - nie mają więc własnego kapitału na inwestycje w własne otwierane przez siebie firmy i nie stanowią zagrożenia ekonomicznego dla własnych producentów jako dobrze wykwalifikowana kadra specjalistów produkujących w kraju o niższych kosztach produkcji - a przez to po bardzo konkurencyjnych cenach. Zagrożenie dla własnej klasy średniej karju kolonizujacego jest więc zredukowane. voila! Receta gotowa na transformację w państwo kolonial... pardon: w gospodarkę komplementarnaą do własnej, gotowa. ... Wracając do tematu - po doświadczeniach z Warszawskimi Kupieckimi Domami Towarowymi należało by wcześniej oczekiwać,że raz czy dwa wcześniej przewali się w tę i z powrotem się walec naszych ... nazwijmy je prywatnymni służbami porządkowymi. No i porządek znowu zostanie zrobiony. [Przy okazji powstanie chwilowo kilka dodatkowych miejsc pracy w służbach pacyfikacyjnych ... i procent bezrobotnych znowu spadnie, tych w szpitalu i na cmentarzach - wzrośnie, podobnie jak słupki sądażów: "jak rząd radzi sobie z kryzysem na rynku pracy i tak w ogóle?"] Przy obecnej biegunce polityki konvergencji, po zaaplikowaniu nam dawki 1140 stron Traktau Lizbońskiego, którą na tle dotychczasowych fundamentów na jakich impera były budowane: 10 zdań ze Starego i Nowego Testamentu lub jednostronicowa konstytuja USA, należało by już nazywać dawką kosmiczną a nie końską i po zaobserwowaniu jak z zachwytem karpia cieszącego się z przyśpieszonej wigilii nasze społeczeństwo łyknęło ją - jak należy, bez mrugnęcia okiem, to raczej należy przypuszczać zachowanie diametranie odwrotne. Kto to może tam wieczieć czy za kilka lat ten stam naród nie będzie chciał równie chętnie rzucac kamieniami w stronę Kaulandu, Lidla & aby się wynieśli gdize ... ale po to by specjalnie sprowokować wejście ...właśnie „Bundeswehry”, a nie np ktoś jeszcze gorszego? Jako że jestem realistą i staram się unikać naszej choroby narodowej tj „myślenia projekcjami marzeń”, śmiałbym przypuszczać, że ewentualnie może dojść do tego, że wielu z nas już nie będzie się mogła doczekać, będzie skrycie i oficjalnie sobie życzyła, we śnie i na jawie wręcz marzyła to tym, żeby włąśnie była to Bundeswehra i nie kto inny ! - np wierne orwellowskie psy nowej polskiej oligarchii ekonomicznej, lubi innego jeszcze bardziej bezwzględnego ekonomicznie brata. A jak się będzie on tam nazwał ... - cóż tam nazwa - czy to nie wszystko jedno keidy rodzaj działania bedzie taki sam ... - i w swojej wymowie, nie koniecznie aż tak mocno różnił od działań tych którzy kiedyś nosili nazwy ORMO czy ZOMO. W końcu pan W. Jaruzeslki i Kiszczak byli wg. GW i Michnika „honorowymi” ludżmi. Nie wiedzę powodu, dlczego równie honorowo nie moglibyśmy zostać znowu tak tak potraktowani, a może nawet i jeszcze bardziej honorowo - czyz nam się to nie nleży? Za te wszystkie lata, za to, co już zrobiliśmy i co jeszcze - z miną karpia ciesżącego się z przyśpieszonej wigilii - dalej robimy? TW CECfMM Matz ____________ CECfMM - Central European Council of Media Monitoring Centralna Komisja Wywiadowcza Europejskiej Agencji Monitoringu Medialnego i Internetu) Łączna wielkość niemieckiej własności prywatnej poza granicami Niemiec jest większa od ziem utraconych po II Wojnie Światowej
Obrazek użytkownika Jurand
Obrazek użytkownika np1
14 lat temu witam "Temat trudny, ale może nawet zainteresować kontrolerów z tejże Unii..." NIe tylko tych - mnie także by taka, dobrze sprawdzona lista mocno zainteresowała ... Doceniam też wkład pracy - to często niezły wysiłek, aby dojść do dobrze zweryfikownych danych. Życzę powodzenia oraz sprzyjających internetowych i innych ... witarów wiejących najlepiej wpraost z wiarygodnych źródeł. AFERA STADIONOWA WE WROCŁAWIU?
Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Obrazek użytkownika np1
14 lat temu zamiast narzekać trzeba coś robić Czytając ten komentarz nachodzi mnie uczucie zamaszystego wstępu do kampanii narzekania i marudzenia. Doceniam monitoroującą rolę tego wpisu ale nie oszukujmy się: liczą się tylko fakty, fakty, fakty i Ci co je tworzą, Ci co o nich piszą i mnie bardziej interesują właśnie te, które wg ciebie są rzekomo ukryte pod powierzchią wody - jakie fakty masz dokładnie na myśli - bo głośnych pyskówek i tumanów dymu medialnego to ja mam w normalnych mediach pod dostatkiem? AFERA STADIONOWA WE WROCŁAWIU?
Obrazek użytkownika antysalon
Obrazek użytkownika np1
14 lat temu mentalności stada & mikrokosmos propagandy & takie tam ... Nie ma wątpliwości, że końcówka z sondażem miała zamknąć, kolejny epizod się w tak często powracającej, że chyba już samonapędzającej się, pętli sprzężenia zwrotnego 20-letniej kampanii wybielania osoby W. Jaruzelskiego, którą tu spróbuję schematycznie nakreślić (tekst w nawiasach pomiędzy "[ ]" oznacza kontekst lub komentarz): ... > [Publika przed TV] > [wcześniej już wielokrotnie (=perswazja) wprowadzana w niepewność przez poprzednie epizody kampanii wybielania osoby W.J. i innych - przypominamy sobie: pan Kiszczak i Jaruzelski wg swego czasu opiniotwórczego Adama Michnika to przecież: "ludzie honoru"] > Początek audycji [początek kolejnego epizodu kampanii/początek pętli sprzęż. zwrotnego] > socjotechniczne wybielanie W. Jaruz. w/w metodami > recepcja audycji przez widza > synteza nowych "doznań" z wcześniejszymi - wynik: mieszanka wrażeń, doznań i postaw > [sondaż] > prezentacja wyników > 85% "poparcie" z góry założonej tezy [!!]/koniec pętli/początek następnej ... > mentalność stadta ["... Co ja tam wiem, ale pewnie większość "przecież" nie może się mylić,..." ] > działanie: petryfikacja, cementowanie nowej "mieszanki/syntezy wrażeń" , nowego wyobrażanego obrazu tamtejszych wydarzeń > koniec audycji > koniec drugiej pętli/widz przygotowany do następnego epizodu kampanii wybielania. W świetle wyników badań neuronalnych nad recepcją otoczenia i mechanizmami pamięci mózgu neuronalni naukowcy mówią, że za każdym razem gdy sobie coś przypominamy, to zmieniamy/zabarwiamy obiekt wspomnień barwą naszego aktualnego stanu: aktualnym samopoczuciem, momentalnym kostiumem odczuwanych w tym momentcie emocji, kontekstem nastroju, emocjonalnej atmosfery w jakiej się właśnie znajdujemy lub niedawno przeżytych szczególnie afektywnych np euforycznych lub traumatycznych wydarzeń itp. Każda nowa próba przypominania sobie czegoś, zmienia, koryguje, reinterpretuje, ..., kreuje na nowo to, co przywołujemy właśnie z pamięci, tak jakbyśmy wyciągali z regału książkę, ją na nowo przeredagowywali w uzupełnieniu o ową wiedzę i odkładali z powrotem na regał w pamięci. Mózg chętnie przy tym uzupełnia luki w przypominanym obrazie. Postępuje przy tym generatywnie tzn właśnie te elementy, dedukuje z kontekstu brakującą część na bazie wcześniej wyuczonych i zdobytych strategii. Nowo zdobyte od ostatniego czasu doświadczenia, wiedza, przeżyte emocje ..., są pryzmatem w aktualnej ocenie i kreatywnym uzupełnianiu wcześniejszego obrazu. Na bazie zdobytego doświadczenia i aktualnego stanu samopoczucia, odczuwanych emocji, dochodzi do nowej oceny dawnej sytuacji i uzupełniania o brakujące elementy tak aby powstała w miare zadowalająca nas sensowna całość Jeśli właśnie przypadkowo osiągnęliśmy wielki sukces inaczej będziemy sobie przypominać dawne porażki.. i na odwrót. Gorzej jak przypadkowo osiągnęliśmy całą serię "niezasłużonych" zwycięstw - ryzyko jest wielkie, że zaczniemy uważać się za niepokonanych. Jeśli przeczytaliśmy jakąś nową książkę, która na nas wywarła duże wrażenie i rozszerzyła nasze horyzonty, to przywoływane wspomnienie będzie ocenianie, reinterpretowane i UZUPEŁNIANE z nowo wypracowanej, odczuwanej pozycji. Przy czym mózg ma ogólnie skłonność wypełniania brakujących luk, w roztrząsanych, analizowanych "danych" tu - wspomnieniach posługując się różnymi heurystycznymi strategiami analizy wcześniej "przypadkowo" wypracowanymi lub podpatrzonymi np w szkole, życiu (półświadomie - np czytając fachową literaturę, rozmowa z ekspertem, ćwiczenia, ... jak i całkowicie nie świadomie: naśladowanie, podpatrywanie,..., doświadczenie życiowe). Ta immanentna cecha każdego mózgu, każe nam postępować w myśl zasady: "co głuchy nie usłyszy to sobie [kreatywnie] dopowie". Stąd wspomnienia, do których najczęściej powracamy straciły już dawno rzeczywisty oryginalny wizerunek i stały się raczej wielokrotnie odbitym i zniekształconym echem w przestrzeni naszej pamięci - obrazem w krzywym zwierciadle emocji jakie towarzyszyły w momencie kolejnych powrotów pamięcią, echem o w bardzo szerokich ramach oceny końcowej: do dalej jątrzącej bólem emocjonalnym "starej rany" do wspaniałego euforycznego "przeżycia". Wynikiem wielokrotnego demonizowania lub gloryfikacji przez wykładnię intensywności i barwę charakteru aktualnych przeżyć i wielokrotnego "uzupełniania o brakujące elementz" tak, aby tworzyły "sensowną" całość. Te zniekształcenia nierzadko mogą się potęgować się w kierunku ekstremalnie negatywnym, jak i pozytywnym. Przywoływane z pamięci, znowu i znowu, aż do skutku ... wyobrażenia dawnych wydarzeń ... - reflektowanie - jest b. silnym mechanizmem kształtowania ich nowej oceny. W ten sposób powstają uzupełniane za każdym razem metodą drobnych kroczków i przez automatyczne doszukiwanie się przez mózg nowych logicznych połączeń i struktur - nawet tych, które nie istniały w chwili pierwotnego jego powstawania, ale zostały "wszczepione" procesie wielokrotnego powracania pamięcią - często oceny i postawy przeciwne do początkowych - czyli cel i mechanizm działania propagandy. Nie dziwne więc że "przeżuwamy" na nowo niestrawione i gorzko odbijające sie kawałki przeszłości. To kolejna odsłona "Teatru z Rozpiską na Role" prowadzona w rytmie kontynuacji natrętnego perswazyjnego stylu o wyszlifowanych na połysk kantach, których techniczną specyfikację ustalono na/przy okrągłym stole, a domniemane autorstwo sięga Specjalistów od transformacji początków lat 80tych i wcześniej , prezentuje w "starej-nowej" formie już dawno prześcigający finezyjnością sowich praszczów urzędujący od pewnego czasu obecnz minister ds nwej komunikacji medialnej - dawniej dla „zmyłki” nazwenej propagandą - pan Lis. Program zaczął się określoną tezą i został zamknięty socjotechniką petryfikującą ostatecznie narzuconą na wstępie tezę. Tu myślącemu krytycznie ukazują się inne kulisy całej sprawy: jak musi być "na prawdę", skoro uruchamiana jest aż taka machina kampani propagandowej, skoro zachodzi aż taka konieczność stosowania strategii prewencyjnych periodycznego „przekompensowywania” to, co myśli mniej lub więcej krytyczna część społecznej opini. Ale do tej refleksji mają dostęp ci, co to mogą sobie pozwolić na luksus grzebania się w szczegółach, czyli właśnie tam, gdzie to najchętniej lubi schować się przysłowiowy diabeł i gdzie mniej lub bardziej określony ogół musi często dać za wygraną z uwagi na skromne zasoby czasowe wynikające nierzadko z konieczności prowadzenia permamentnej walki egzystencjalnej - co zresztą nie jest większym przypadkiem i wplata się w koncepcję M.Focault'a tzw. Biowładzy, a co ja bym z dużym przybliżeniem określił: stwórz takie warunki ekonomiczne, egzystencjalne, biologiczne, społeczne, taki „ład” medialny ... aby wyborca był innymi, „ważniejszymi”, „bardziej naglącymi, palącymi” sprawami, problemami zajęty, uwikłaj go w dodatkową niekończącą się walkę o własną egzystencję np. przez odpowiednią politykę fiskalną, politykę asymetrii w podziale wypracowywanego PKB, tu możesz się posłużyć nieproporcjonalnie dużym do potrzeb, nadmiernym przyrostem administracji, biurokracji, z którymi to „walką” zwykły Kowalski będzie musiał się zmagać i będzie to wiązało jego zasoby tak, że - zajęty - na wszystko inne nie będzie miał sił, czasu, ochoty, wiedzy, ... innych zasobów. Sterowanie własnym społeczeństwem, w koncepcji (bio)władzy, toczy się właśnie na polu posiadanych, przydzielanych i zabieranych zasobów, jakie każdemu maja stać lub nie do dyspozycji. Ogranicz komuś jego zasoby, a wyeliminujesz go z walki konkurencyjnej o atrakcyjne rynki, strategiczne lukratywne pozycje inwestycyjne, gospdarcze, o stanowiska, kariery, udziały, ... , o prestiż, status socjalny, własność ... i inne zasoby - o wszystko co się w kapitalistycznym systemie liczy. Wiązanie zasobów słabszego przeciwnika nie trudne - wystarczy namówić wszystkich żeby „się bogacili” - trzeba im wmówić: „najlepiej kosztem drugiego” - to przecież logiczne przy ograniczonej ilości „konfitur” do podziału. I nie jest to specjalnie trudne - choć w społeczeństwie katolickim mogą na tym tle wystąpić „pewne” trudności z Kościołem, ale te załatwia się osłabiając wcześniej - lub w razie potrzeby: później - jego pozycję. Posiadane zasoby zakreślają przestrzeń doznawanej wolności. Kto je ma - może więcej od tego kto nie ma, to już przecież tautologia!. To - jeśli chodzi o tą część społeczeństwa która ewoluuje ekonomicznie, a co z tą, która już „żyje w miarę dostatnio”? Jak i w co uwikłać - czym związać - ich zasoby, aby nie interesowała się [nadmiernie] polityką, a już na pewno nie mieszała się do władzy; żeby czasem nie wzięła sobie zbytnio do serca maksymy Maxa Frischa: „Demokracja - to obowiązek mieszania się we własne sprawy”? W walkę egzystencjalną uwikłać tej grupy już nie można, bo są to ludzie na to zbyt zasobni, wykształceni, posiadają plecy, itp. Tu Biowładza odwołuje się już mniej do kija, tym więcej za to do marchewki. Społeczeństwo konsumpcyjne, indywidualistyczne, egoizm społeczny, generacja-”teraz ja”, generacja teraz-co-roku-urlop-na-karaibach-czy-gdzieś-tam-indziej, generacja-róbta-co-chceta itp. wspaniale atomizuje społeczeństwo, wiąże „przyjemnościami” zasoby ich posiadaczy, i odciąga od „nudnej” polityki, albo od chęci skorzystania z aktywnego prawa wyborczego, profilując się np na obronie interesu grup do dotychczas pokrzywdzonych, wykluczonych ekonomicznie, socjalnie i społecznie dolnych części piramidy społecznej. Voilà: meidodemokracja działa! Nic dziwnego że Ojciec Dyrektor - kolonizując te obszary, dając im głos i twarz - znalazł legitymacje dla prowadzonej działalności i dzieł powstających w jej wyniku. Kto jeśli nie on ? Trzeba podziwiać poczucie odpowiedzialności i chęć walki na trudnej pozycji. To jednak przykre, że w Polsce trzeba czekać aż na zakonnika, aby ktoś stanął w interesie ludzi najbardziej pokrzywdzonych w procesie transformacji, organizował, edukował, zapalał, zaganiał, zagrzewał do tego co jest obowiązkiem każdego z nas: do pomagania sobie na wzajem, do dbania o interesy każdego z nas, szczególnie tych z nas, którzy mają najmniej siły, zasobów aby, sami byli choćby u progu tego co konieczne aby samemu móc „mieszać się we własne sprawy”, o nie zadbać i je obronić przed „interesami” aktorów rynkowych, o wiele silniejszych bogatszych w zasoby, asymetrycznie o wiele silniejszych. Niemcy w swojej ustawie zasadniczej , w konstytucji, mają „Eigentum verpflichtet”. Pozycja społeczna, własność, majątek ... zobowiązują! Zobowiązują do czego, jeśli nie właśnie do stanięcia w obronie tych co sami bronić sie chcą, ale nie mają do tego odpowiednich zasobów, - tych którzy potrzebują pomocy, aby móc sobie samemu pomóc („Hilfe zur Selbsthilfe”). Czyż tych samych obowiązków nie mają beneficjenci okresu transformacji? Oczywiście że mają - ale w tedy musieli by coś od siebie dać, zająć się kimś innym niż sobą, no i wmieszać sie w politykę i to nie tyle w obrnie własnych, co w obronie interesów tych, na których barkach spoczywa zawsze największy ciężar wszelkich transformacji: grupy u podstawy piramidy społecznej, grupy najliczniejszej ale i najsłabszej - przez to najbardziej bezbronnej. Może się wydawac że ciężar ten „rozejdzie się po kościach”, zostanie rozłożony na tak liczną grupę, że jednostkowo „da się unieść”. To jest tylko jednak rozrachunek statystyczny / uśredniający. Rzeczywistości jest najczęściej o wiele bardziej opłakana niż to pokazują liczby i takie rozumowanie staje się źródłem wielu patologii społecznych, które rykoszetem wracają w kierunku ich twórców. Ci - zamknięci w ciasnych horyzontach walki z konkrentem - nie mają czasu zauważyć nawet własnego sprawstwa w tych procesach i oburzają sie na „głupie społeczeństwo”, „ciemnogród”, itp. A przecież każdy z nas może sie w tu kiedyś sam znaleźć !!! Katastrofa życiowa, choroba, pech, sprytni „wspólnicy”, upadek firmy, długi, opcje walutowe, rozpad rodziny, zwiększający efektywność firmy przez redukcję miejsc pracy i automatyzację szef, konsekwencje kryzysu finansowego ... Przyczyn może być dużo i nawet po kilka na raz, no bo przecież nieszczęścia lubią się parzyć ... to znaczy - chodzić parami. Każdy - wyjątki potwiedzają regułę - może się znaleźć w grupie osób o niewystarczających zasobach, aby go było stać na samodzielne prowadzenie walki we własnym interesie” - czyli właśnie na: sprostanie obowiązkom życia w demokracji !!! I to nie dlatego, że „nie chcemy”, że jest się z tzw „marginesu społecznego”, osobą, rodziną patologiczną, delinkwentną czy coś w tym rodzaju - ale dlatego że jest się ekonomicznie, zdrowotnie, wiekowo, socjalnie ... za słabym, zbyt mocno wykluczonym z życia politycznego, gospodarczego czy społecznego aby się „z dołka” móc samemu wydobyć. Wyjątki jak zwykle potwierdzają regułę. Normalny Dorobkiewicz Kowalski któremu sie powiodło jest jeszcze okay, nierzadko angażuje się gdzieś tam lokalnie. Ale do pewnego poziomu, mam wrażenie, to zainteresowanie raptownie spada. Na pan pierwszy przychodzi pozbawiona resztki skrupułów walka z konkrentem i „ zasłużone korzystanie z życia” z wypracowanych dochodów. Jakże niepopularne jest w tym momencie nawoływać do powściągliwości, do zaangażowania społecznego, do rezygnacji z części urlopu na korzyść jakiejś tam szkoły, przedszkola, potrzebującej rodziny, ufundowania stypendium itp. ?! Strategia marchewki - wiązania zasobów zamożniejszej klasy średniej za pomoca obietnicy spełnienia własnych marzeń przez rozpuszczenie ich w konsumźmie - działa i jest tak bardzo atrakcyjne, że trudne do domówienia sobie. Pogoń za zapełnianiem immanentnej próżni, o której - jak pisał jeden z filozofów - radość z zaspokojenia jednej potrzeby gaśnie z chwilą jej osiągnięcia ustępując miejsca kolejnemu jeszcze większemu pragnieniu - i tak aż do spełnienia się na co raz to nowych obszarach, dalej i dalej bez refleksji nad niezaspakjalnością ludzkich pragnień. Ta pogoń trwa długo. Naprzemienne dążenie do kolejnej ekstazy osiągania celu przeplatane z przeżywaniem postkoitalnej depresji jego osiągnięcia z czasem przychodzi co raz wcześniej, bo w momencie jeszcze przed osiągnięciem szczytu spełnienia się intensywnie osiąganego kolejnego pragnienia. „Największa radość to radość oczekiwania” nabiera wtedy znaczenia. Pogoń za samorealizacją, i może trwać do końca życia, niszczyć osobę, rodzinę, społeczeństwa. Długo trwa jeśli się samemu się wreszcie nie przestanie odwracać oczu usilnie i ze strachem przed nieznany upiorem i nie spojrzy w lustro własnego życia stawiane nagminnie najczęściej przez nie samo w osobie naszych bliskich i dalszych. Ten proces wymaga czasu. Na razie nasze społeczeństwo jest w fazie „generowania kapitału” i to w sposób b. nieefektywny: jeden przeciwko drugiemu - jak to zwykle jest w społeczeństwach kastacyjnych - pozbawionych elity - oligarchizujących się. Brak klasy średniej jest przyczyną dużych dyspozycji w podziale łupów gospodarczych, niestabilności społecznych itd. Nie tylko kropką nad „i” jest oczywiście działalność konkurentów z boku zatroskanych w pierwszym rzędzie o swoje własne owieczki i ich finansową kondycję, i dlatego chętnie wstrzymujących nazbyt niekorzystne działania próbującego się gospodarczo i ekonomicznie emancypować bogatego w multum niewykorzystanych potencjałów młodszego sąsiada. Upupianie trwa na skalę całego kraju. Oligarchizacja jest przyjemną formą zdalnego sterowania jego strategicznych i innych przez jego głupotę czasami bardzo groźnych zapędów. Kij i marchewka biowładzy na "normalnego" Kowalskiego będzie doskonale działa. Kropla drąży skałę. Zmianę przyniesie dopiero wykrystalizowanie się klasy średniej, chyba że wcześniej zostanie stworzone coś, co się nazywa po niemiecku Gegenöffentlichkeit (przeciwna do mainstreamowej opina publiczna?) w czym i ja staram się tu wziąć udział. Pocieszające jest jedynie, że rzetelne myślenie krytyczne będzie wychodzić powoli ze społecznej dekoniunktury w miarę pogarszania się sytuacji gospodarczej i materialnej - oby tylko nie było (jak zwykle) za późno i Polak nowe przysłowie sobie kupi: "że i przed i po szkodzie głupi". T. LIS - MISTRZ PROPAGANDY!
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika np1
14 lat temu POLACY! (mówię to i do siebie) NIE DAJCIE SIĘ zmanipulować! Bardzo ciekawe szczególy dotyczące manipulacji wraz ze źródłami szczegółowej literatury internetowej będą mi przyjemnością w sam raz na przywitanie nowego roku. Proszę o więcej i b. szczegółowo. UWAGA! T. LIS... KOLEJNA PONIEDZIAŁKOWA MANIPULACJA!
Obrazek użytkownika Anonymous
Obrazek użytkownika np1
14 lat temu emocje XL Kuka - Panowie, Panie, (...?), czy obojga razem: Śledziłem ten wątek z ciekawością do momentu gdy nie zaczął on zbaczać na a płaszczyznę osobistą. Po tem to już była dla mnie wymiana emocji, argumenty odgrywały rolę drugorzędną. Dlaczego Państwo oboje potwerdzają starą kliszę, że jakoby Polacy potrafią się tylko kłócić i na nic więcej ich nie stać? Ponoć to typowe dla słowian i element naszej tożsamości. Może wreszcie nadszedła czas tej ostatniej pozwolic się bozbyć zbędnych balastów? Zachęcam do pozostawania na płaszczyźnie chłodneej wymiany argumentów, a nie eufemizmów inwektyw, bo to dla osób jak ja - temacie w ogóle nie znających - jest ważniejsze niż jakieś nieświadome ale głęboko odczuwane osobiste czucie się zranionym/ą wypowiedzią adwersarza. Proponuję oddzielić fakty od interpretecji a wszystko razem od własnej osoby. Nasze poglady sa tylko jej okruchami i jako takie nic nam się nie staje gdy któreś z nich okazują się jako błędne. Po co się denerwować? Fakty, argumenty mówią same za siebie jeśli są dobre, jeśli nie to: "mądrej głowie ...", a jeśli uważamy, rozmówca takowej nie ma, to po co dalsza dyskusja? To się tyczy obu stron tego sporu. Te niedobre Iwany
Obrazek użytkownika gość z drogi

Strony