Witajcie, zegnajcie.

Witam Was,

po strasznie dlugiej przerwie, gdyz juz sobie obiecalem publicystyczna emeryture... Ale zycie ma to do siebie, ze wymaga zmian planow. Wobec tego krotko i zwiezle. Niektorzy z Was moze pamietaja, ze mieszkam w Singapurze od dawna, zanim bylo to modne. Lubie ten kraj, lubie ten rzad, uwazam go za najlepszy na swiecie. Nie o tym jednak dzis bedzie. Bo choc wielokrotnie dawalem go Wam za wzor, to tym razem jednak pojde w druga strone. Bedzie o moim zawodzie WSZYSTKIMI rzadami swiata. 

Od dawna widac bylo, a teraz jeszcze bardziej, ze panstwo polskie nie istnieje, a rzad mamy z obeszczanej tektury. I miedzy innymi to spowodowalo moje milczenie, ale i o tym nie chce tu wam smęcić. Problem w tym, ze ZADEN rzad na swiecie juz nie istnieje i nie jest wyjatkiem nawet ten przeze mnie promowany - singapurski. 

Od stycznia, codziennie, jak wolno gotowana żaba, poddawnai jestesmy - globalnie - kolejnym obostrzeniom w walce z wirusem. Smiertelnym wirusem, koronawirusem, nowym sarsem, apokalipsa. Najpierw tasmy na co drugim krzesle w srodkach masowego transportu, potem w galeriach handlowych, potem na klatkach i windach. Zamknieto CALY SWIAT okolo polowy marca. NIKT NIE WYLAMAL SIE. Kazdy rzad zamknal gospodarke, ludzi wsadzil do aresztu domowego, znamknal swiat na klucz a ten wyrzucil do klozetu.

KAZDY.

Nawet ten, ktory do tej pory NIGDY nie zawiodl swoich obywateli, ten tu. wlasnie, singapurski. Maski wloz, zabrzmialo z przekaziorow w tym samym czasie, gdy komenda ta padla wszedzie indziej. I wpierdol, za przeproszeniem, za niemanie.

Tymczasem kazda strona gazet, internetowych czy byle jakich, jeczala o wirusie. Ktory zabijal. I trup sie scielil (choc glownie w statystykach, kazdy wypadek samochodowy dodawal nowe ofiary wirusa). Zdjecia truposzow sprzed kilku lat tez okraszano podpisami o epidemii mowiacymi. U nas gosc, ktory sie rzucil z okna 8 pietra, tez na wirusa zszedl. 

Te wiadomosci rozdmuchiwano swiadomie i z samozaparciem. Tymczasem wiadomosci, lekko juz stygnace, z Wuhanu, zamiatano po dywan. Dlaczego? Juz tlumacze. KTOS rzucil na kolana KAZDY RZAD, KAZDEGO KRAJU. Od samego poczatku nurtowalo mnie jedno pytanie - jak to jest mozliwe? Jak to sie stalo, ze nawet TUTEJSZY rzad nie zachowal sie jak Leonidas, nie kopnal poslanca w gonady i nie poslal na dno studni?

Ano - w koncu sie wyjasnilo. Plan MUSIAL byc przyjety, bo po pierwsze jest uknuty i wykonywany przez sily tak potezne, ze za jednodniowe zarobki moga sobie kupic na przyklad Bulgarie, po drugie, jest genialny, a po trzecie nie ma przed nim obrony. Jak to? Tak to. Zanim propozycja nie do odrzucenia padla, byla demonstracja sily. Oto sa DWA WIRUSY, jeden dla picu, by pod jego pretekstem wprowadzic stan wojenny dla planety, a drugi, coz... ten drugi jest w 100% smiertelny i nie ma na niego lekarstwa. I tym wirusem dokonano demonstracji w Wuhan. Najprawdopodobniej z wiedza i poparciem rzadu Chin, ale to nie jest tu wazne.

Nie sugerowalbym sie oficjalnymi liczbami chorych i zmarlych podawanych przez chinskie agencje. W Chinach po epidemii WYREJESTROWANO 21 do 26 MILIONOW numerow telefonicznych. Zakladajac 10% zwyklych, losowych wyrejestrowan, to cirka about 20 milionow ludzi zmiotlo z planszy. Tego nie obawia sie tylko glupiec. Wszystkie rzady, nawet Vanuatu czy Madagaskaru, gdzie psy pupami wode z kaluz pija, a wirusow nie wiedziano od 1745 roku, wprowadzily areszt i maski. 

No i nareszcie moge spac spokojnie, bo rozkminione zostalo misterium. Jesli jakis rzad by nie kooperowal - dzis bylby tam drugi Wuhan. I kto by sie dziwil? Przeciez epidemia. A ci co sie nie wylamia, maja obiecane przezycie, luksus zycia na planecie, co w koncu ODETCHNIE od niedobrego plebsu. Wszak nikt lapci z lyka nie bezie musial nosic, fabryki sa juz prawie zupelnie automatyczne, rolnictwo tez.

Na chwile obecna jestesmy w fazie wstepnej. Faza druga na jesieni. Bedzie liczone, wywlekane z domow i przymusowo leczone. "I zywy stad nie wyjdzie nikt."

Dlaego zegnam sie z wami, bo choc podobna to sytuacja do komuny, ktora tak dobrze znamy, to przewaga tamtej sytuacji byla taka, ze przynajnmniej bylo dokad spie... uciekac. No, chyba, ze macie gdzies zemlankie w lasku pod swierkiem i nigdy juz nie wrocicie na lono cywilizacji. Choc moze i tam wysledzi was tysiac satelitow muskowego starlinka. 

Zegnajcie. Bylo zajefajnie, ale sie skonczylo.

n0str0m0