Pisk narcyza

Obrazek użytkownika jegr
Kraj

Co jest z tą Polską?

W Polsce dużo się ostatnio dzieje. Wygrana PiS, dla mnie normalna zmiana partii rządzącej, wywołała taką burzę w mediach, która nie jest adekwatna w stosunku do tego wydarzenia, które zostało przeinterpretowane. „Zamach stanu”, „zagrożenia dla wolnego słowa”, „zniszczenie demokracji” – to określania, które się pojawiają. Pewne oczywiste dla mnie fakty i związki między nimi podlegają zaprzeczeniu, co ja odbieram jako gwałt na logice. Ale kto tu zwariował? Popatrzmy więc, jak ja to widzę. Niech mój tekst będzie okazją do dyskusji, która może wykaże, gdzie mijam się z faktami i gdzie moje przekonania nie znajdują uzasadnienia w wydarzeniach. Powstał w wyniku kompilacji trzech odpowiedzi na listy, które dostałem z trzech miejsc: Niemiec (kuzyn), Polski (naukowiec i kumpel z konspiracji 1982-1985), i Szwecji (kumpel ze Szwecji, gdzie sam mieszkałem od dawna dzieląc miejsce zamieszkania z Polską).

Wybory dokonane w Polsce w zeszłym roku zmieniły układ polityczny w tym sensie, że inna formacja przejęła władzę. UE przez swoich polityków i dziennikarzy próbuje reagować nieadekwatnie na to, co się dzieje w Polsce. I co ciekawsze ta reakcja nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem. Moje oczekiwanie tej reakcji wynika z przekonania, że w UE dawno przestały funkcjonować reguły gry demokratycznej.

Z jednej strony jest  to truizm, bo nie przez  mechanizmy demokratyczne dokonuje się selekcji gremiów przywódczych w UE. Z drugiej strony jednak w głównych państwach UE zaczęła rządzić tzw. „poprawność polityczna”, którą niektórzy ubierają w eufemistyczne określenie „wartości europejskich”. Ta „poprawność polityczna” istotnie ogranicza zbiór dozwolonych selekcji  w ramach demokratycznych procedur wyborczych. W sensie tej poprawności politycznej akceptowalne są tylko wartości lewicowe, które choć w obecnych czasach nie odwołują się do tradycyjnej ideologii marksistowskiej (w każdym razie nie często), ale istotnie ograniczają zakres akceptowanych wyborów. W tym zakresie „dozwolonym” nie mieści się PiS, mieści się zaś Platforma Obywatelska.  Stąd ten cały krzyk i oburzenie na to, co się dzieje w Polsce. Nie bez znaczenia jest też reakcja środowisk politycznych, które straciły władzę. Ich reakcja została określona tak nieelegancko, ale adekwatnie jako „krzyk świń odrywanych od koryta”.

Problem nie leży w braku demokracji w Polsce, o czym krzyczą niektórzy nerwowi przedstawiciele UE nakręceni przez wpływowych liberałów i lewicowców z Polski, ale wynika z ograniczenia dozwolonych wyborów, czyli z braku demokracji w samej UE.  Ja nie akceptuję tego ograniczenia, identyfikuję się z programem PiS i nie zamierzam przejmować się krzykiem krytyki, który dobiera nieadekwatne sformułowania, bo w nowomowie europejskiego kołchozu nie wolno nazywać rzeczy po imieniu. Jeśli ktoś odstaje od obowiązującego lewicowego nurtu, nazywa się go „faszystą” lub „nazistą”, a demokratyczne wybory określa się mianem „zamachu stanu”.

Co mają wspólnego z zamachem stanu zwyczajne wybory przeprowadzone demokratycznie w Polsce? Ano w myśl krzykaczy są one „niedemokratyczne”, bo wychodzą poza zakres określonych arbitralnie ograniczeń o których się nie mówi. A ja wraz z PiS i innymi ugrupowaniami w Europie (np. FIDESZ) mam gdzieś ten krzyk i mam nadzieję, że zniknie on z czasem. Jeśli miało by być inaczej, nie jestem zainteresowany istnieniem UE. Bo nie potrzebuję ideologicznego kagańca, który zakłada się na narody europejskie. Nie po to sprzeciwiałem się komunie przez całe życie, a przez pewien czas – bardziej aktywnie, by sferę ideologiczną naszego rejonu opanowała euro - komuna.  I to jest takie proste!

W myśl tego, co powiedziałem wcześniej nie uważam też, że UE jest „elitarnym klubem”, jak to mówią niektórzy, bo dla mnie jest narzędziem zniewolenia państw, które mają myśleć i mówić wg tego samego schematu politycznego. Czym to się różni od narzuconego nam po II Wojnie Światowej komunistycznego porządku? Ja tego nie wiem!

Nie godzę się na UE narzucającą mi lewicowe ideologie, które w dzisiejszych czasach obejmują takie bzdury jak gender, nazywane „nauką”. No, przepraszam, gender nauką? Nie mam też lęków przed odrzuceniem uchodźców. Widzę, że w świecie dzieje się w tej chwili wojna religijna. Wojna ta wygląda tak, że kraje muzułmańskie przechodząc do praktycznej realizacji zasad Koranu dokonują inwazji  Europy. Przyjęcie kilku, kilkunastu tysięcy imigrantów nie byłoby pewnie problemem. Ale się już przy tej małej liczbie problem się zaczyna, że ci imigranci niosą z sobą ideologię nienawiści wobec przyjmujących ich gospodarzy. Bo bez względu czy jesteś katolikiem, protestantem, ateistą czy świadkiem Jehowy to jesteś dla nich po prostu niewiernym.

Niewierny wg zasad mahometan może być traktowany na jeden z trzech sposobów: (a) nawrócony na islam; (b) obłożony wysokim podatkiem płaconym na rzecz kalifatu; (c) skrócony o głowę. Można o tym nie pamiętać, gdy dyskutuje się sprawę przychodźców w/w liczbie tysięcy. Ale gdy są ich miliony? Gdy oni wszyscy traktują tak religię, jak chrześcijaństwo ją traktowało 6-10 wieków temu? Tak, jak w czasie wypraw krzyżowych, taka religia na serio! Upppsss…

Tak, jestem za przyjmowaniem uchodźców potrzebujących pomocy, bo to mi nakazuje moje chrześcijańskie wychowanie. Tę zasadę przejęły też inni europejczycy, bo ideologia Europy jest chrześcijańska właśnie bez względu na to, czy to znajduje się czy nie w Traktatach Akcesyjnych Unii Europejskiej. Nie kłóćmy się o etykietowanie tej zasady i nazwijmy ją „europejską” czy cywilizowaną. Moglibyśmy też zaniedbać wymienione wyżej zalecenia Koranu jako (a), (b), (c) zakładając, że ci goście podzielą nasze wartości europejskie asymilując się do warunków gospodarzy. Ja dodałbym jeszcze do tych podstawowych warunków życia w naszej europejskiej cywilizacji, oprócz wymienionej już miłości bliźniego, poszanowanie dla naszej demokracji, zrównanie praw kobiet, wolność religii i prawo do głoszenia dowolnych przekonań, o ile nie wchodzą one w sprzeczność z prawem i tradycją mojej Europy. Czy nasi przychodźcy spełniają ten warunek akceptacji naszych zasad? Nie, bo tego zabrania im Koran. Czyli co? Musimy uwzględniać zalecenia Koranu wymienione jako (a), (b), (c)! Od tych reguł są wyjątki: dotyczą one może np. Kurdów. „Muzułmańskich Kurdów przyjąłbym bez specjalnych oporów nawet, gdy są muzułmanami” – napisałem dwa dni temu w pierwotnej wersji tego tekstu. A już dzisiaj dowiedziałem się, że jednym z zamachowców w Paryżu był Kurd żyjący w Europie jako przedstawiciel drugiego pokolenia!

Pewnie ktoś mi może zarzucić: „Co, ty, człowieku, chrzanisz, kto powiedział, że nie są  oni w stanie zasymilować się?” Nikt mi tego nie powiedział, ja to widziałem przez ok 30 lat życia w Szwecji. I nie wierzę, że taka asymilacja jest możliwa. A libertyńska zasada „róbta co chceta” nie zadziała tu za dobrze, bo patrz zalecenia Koranu wymienione wyżej jako (a), (b), (c).

Asymilacja przez przyjęcie europejskich wartości jest możliwa w stosunku do bardzo nielicznych muzułman, którzy po prostu muszą przestać być muzułmanami. Pokazuje to najlepiej nieeksponowany w mediach głównego nurtu fakt, że organizatorami zamachów w Paryżu są ludzie z drugiego pokolenia imigracji do Europy. Opiszmy to krótko: bzdurą jest stosowanie zasad tolerancji wobec kogoś, kto tej zasady nie uznaje. Jeśli ta druga strona jest agresywna, poderżnięcie gardła uznaje za normę i jest bezwzględna w stosowaniu swoich, wrogich nam przekonań, to słowo „bzdura” trzeba zastąpić słowem „samobójstwo”. I takim samobójstwem jest zaproszenie przez p. Merkel milionów przychodźców. Zostawię na inną okazję spekulacje na temat innych, możliwych powodów zaproszenia niż próba popełnienia samobójstwa politycznego pani M i fizycznego dla Europy. Bo dla mnie trudno wytłumaczyć prostą głupotą takie posunięcie prawdziwego męża stanu. A więc co jest wytłumaczeniem?

Polsce zarzuca się brak demokracji. Ja nie widzę potrzeby adaptacji Polski do demokracji, bo mimo dziesiątek lat pod sowieckim zaborem, Polacy dość dobrze zapamiętali zasady i odtworzyli procedury demokratyczne. Jedynym zagrożeniem dla demokracji w Polsce z jednej strony i w całej Europie ze strony drugiej są dwa obserwowane zjawiska: (a) narzucana w Europie na siłę polityczna poprawność, która istotnie ogranicza dozwolone wybory demokratyczne i jest forsowana przez środowiska lewicowe; (b) w Polsce zaimplementowana przez PO próba zrobienia z nas państwa monopartyjnego.

PO jest partią antydemokratyczną. Tak, twierdzę z całym przekonaniem, że PO jest partią antydemokratyczną, która odrzuca możliwość konkurowania na równych prawach różnych bytów politycznych.  Cicho wypowiedziana przez p. Sikorskiego zasada „dorżnąć watahę” była przez 8 lat jedynym konsekwentnie realizowanym punktem programu politycznego PO. Objawiało się to w bezwzględnej walce z przeciwnikiem politycznym, pogardzie do merytorycznej dysputy politycznej, zniszczeniem demokratycznych mediów, pogardą dla obywatelskich postulatów.

Ja odrzucam europejskie ograniczenia demokracji i próbę ich forsowania w Polsce przez PO. „Europejskość” PO to nic innego, tylko niejawne przyjęcie tego polityczno poprawnego ograniczenia demokracji! Przede wszystkim dlatego nie głosuję na PO tylko na PiS. Bo nienawidzę reżimów antydemokratycznych, bo jeden z nich zniszczył mi dużą część mojego dorosłego życia i zahamował w rozwoju mój kraj, Polskę.

Jedynym politycznym powodem istnienia PO jest sam PiS. PO nie ma bez PiS. PO nie potrafiła ani sformułować ani realizować innego programu jak walka z PiS. PO bez PiS nie miało by racji bytu. PiS jest tym dla PO, co sztuczne płuca dla operowanego na serce.

Zarzut wobec PiS, że niby coś wyrabia złego z „fundamentem europejskich zasad” jest bezsensowny. Czy jest coś złego w tym, że próbuje w zdemolowanym przez rządy PO państwie przywrócić demokratyczną równowagę? Wrócić do zasady trójpodziału władzy wg zasad Monteskiusza? Czy to jest źle, że walczy z zawłaszczeniem Trybunału Konstytucyjnego przez jedną opcje polityczną? Że likwiduje maszynę egzekucyjną blokady wszystkich jego planowanych zmian zrealizowaną przez obsadę TK i drobne zmiany ustaw dotyczących działania TK? Że stara się odzyskać media publiczne, które przez antydemokratyczne ruchy PO zostały w całości zawłaszczone przez „jedynie słuszną” partię? Bo czy jest ok, kiedy wizyta prezydenta RP w jednym z najważniejszych państw świata i dotycząca epokowego projektu współpracy z tym państwem jest pomijana w mediach tzw. „publicznych”? Czy reforma mediów tzw. „publicznych” nakierowana na likwidację zawłaszczenia przez antydemokratyczne PO jest walką z pluralizmem w dziedzinie informacji ? Dla mnie nie jest, ale rzeczywiście nie podoba mi się ten etap odzyskiwania mediów realizowany w tzw. „małej ustawie medialnej”. Ale podoba mi się na razie przynajmniej to, że będę mógł popatrzeć na TVP1,2,info nie widząc pani Lewickiej czy Lewackej, nie pamiętam już dokładnie i nie będę wysłuchiwał łomotu w jeden bęben ideologiczny w jednym rytmie i tonacji.  Wierzę jednak, że PiS zgodnie z obietnicą zreformuje media publiczne wg koncepcji określonych dla mediów państwowych, które odróżnią je od mediów komercyjnych.

Media wrócą do normy wg zasad, które zdefiniuje PiS, partia propaństwowa w odróżnieniu od partii władzy PO, która była wyłącznie tylko pro-PO-wska. Tak, wiem, że przejęcie mediów przez PiS, które się dokonało w wyniku tzw. „małej ustawy medialnej” może budzić wątpliwości. Ale PiS, w odróżnieniu od PO, realizuje swój program, a nie organizowanie posad i synekur dla swoich zwolenników. I dlatego wierzę, że obietnica sformułowania nowych i czytelnych reguł gry dla mediów publicznych jest obietnicą sensowną i będzie zrealizowana w ciągu 6 miesięcy, jak chciała formacja Kukiz’15 w swojej poprawce do małej ustawy medialnej. Ja dobrze rozumiem, że „mała ustawa medialna” czyli szybka wymiana szczekaczy na etatach komisarzy propagandy w przebraniu dziennikarzy była niezbędna. To był dla PiS wybór „to be or not to be”, bo żadna partia nie zachowa władzy, gdy będzie miała wyłącznie wrogich dziennikarzy w mediach publicznych, które publiczne są tylko z nazwy.

Wierzę we właściwą ewolucję prawa medialnego, bo to PiS potrafił kiedyś zrezygnować z rządów, gdy pojawiły się niejasności w sprawie przestępczych działań ich koalicjantów. PO podobne i dużo gorsze afery zamiatała pod dywan. Ile ich było, czy może ktoś jeszcze pamięta? Byłby to temat na oddzielny, na pewno niekrótki tekst. Każda z tych afer obaliłaby dowolny, demokratyczny rząd. No, ale PO takim rządem nie był. I mam nadzieję, że demokratyzacja Polski pod rządami PiS będzie skuteczna. Tego potrzebuje Polska.

Nie mogę sobie pozwolić, by nie zacytować tu Jefferson’a wg artykułu z witryny wpolityce.pl

]]>http://wpolityce.pl/polityka/277601-sedziom-trybunalu-konstytucyjnego-do-sztambucha]]> (tamże jest rozwinięcie tej myśli współautora konstytucji Stanów Zjednoczonych)

...

Wydajesz się … uważać sędziów za ostatecznych arbitrów wszystkich kwestii konstytucyjnych; zaprawdę bardzo to niebezpieczna doktryna, i taka która poddałaby nas despotyzmowi oligarchii.

Nasi sędziowie są tak uczciwi jak inni ludzie, a nie bardziej. Mają, jak inni, te same skłonności do partii, władzy i przywilejów ich korporacji. Ich maksymą jest ‘dobre sądzenie jest poszerzaniem jurysdykcji’, a ich władza jest tym bardziej niebezpieczna, że są oni wybierani dożywotnie, i nie są poddawani, jak inni funkcjonariusze są, kontroli wyborczej.

Konstytucja nie ustanowiła jednego takiego trybunału, wiedząc, że w jakiekolwiek ręce zostałoby to powierzone, zepsuci przez czas i osoby, jego członkowie staliby się despotami.

Dużo mądrzej uczyniła wszystkie władze równe sobie i suwerenne w sobie.

Jeśli ustawodawca omieszka ustanowić prawo o spisie powszechnym, o opłacania sędziów i innych urzędników rządu, o utworzenia organizacji zbrojnych, o naturalizacji, jak zapisano w Konstytucji, lub jeśli nie zbierze się w parlamencie, sędziowie nie mogą nakazać mu tego; jeśli Prezydent omieszka powołać sędziego, powołać innych funkcjonariuszy cywilnych lub wojskowych, wydać odpowiednie dokumenty, sędziowie nie mogą go zmusić …

Konstytucja , utrzymując trzy władze odrębne i niezależne, ogranicza uprawnienia sędziów do organów wymiaru sprawiedliwości, tak jak władzy rządowej i ustawodawczej do organów wykonawczych i ustawodawczych."

Zdumiewającym jest jak słowa Jeffersona pasują do dzisiejszej, polskiej rzeczywistości. Można tylko dodać jedno, co zostało pominięte, pewnie potraktowane jako oczywistość:

Warunkiem działania zasady trójpodziału władzy  jest konsensus w sprawie demokracji. Ten konsensus dotyczy sprawujących władzę i konkurujących o dostęp do jej sprawowania. Partie typu putinowskiego, do których należy też PO, tej zasady nie uznają. Z demokracji zachowały tylko zbiory frazesów, fasadę, której zaprzecza rzeczywistość działań i program wewnętrzny ("dorżnąć watahę"). Tak, jak za czasów PZPR demokracja jest używana przez te środowiska jako zasłona dymna i tak się ma do prawdziwej demokracji jak krzesło elektryczne do zwykłego krzesła. A powołany przez PO struktura KOD tylko udaje oddolną "spontaniczność". Ta spontaniczność jest równie autentyczna jak podskoki Giertycha na demonstracji KOD.

Mój tekst pomija szereg kwestii ważnych dla tematu „dlaczego głosuję na PiS, a nie na PO?” i dlaczego nie padam na kolana przed „europejskimi wartościami” współczesnej UE.

Nie rozumiem ataków na nowy rząd w Polsce, co starałem się uzasadnić wcześniej. Często są one spowodowane złą robotą starego beneficjenta władzy w Polsce. Nie rozumiem zarzutów o brak wolnych mediów i „niedemokratyczność”. Przez ostanie śledziłem zjawiska zachodzące w Polsce, interesowałem się polityką. Ale moją wiedzę czerpałem z różnych źródeł. Nie były nimi wyłącznie TVN czy TVP, która już od dawna pod rządami PO stała się organem jednego przekazu. Szukałem po Internecie, patrzyłem na polskie zjawiska, słuchałem ludzi. I nie mam wątpliwości:

Rządy PiS są szansą dla Polski, być może ostatnią.

Zarzuty o braku w Polsce wolnych mediów i demokracji są pozbawione podstaw. Popatrzmy, ile jest w Polsce różnych pism publicystycznych reprezentujących cały wachlarz poglądów? Bez trudu przypominam sobie około dziesięciu.  Czy w Szwecji jest  tyle kolorowych tygodników o różnorakim profilu światopoglądowym jak w Polsce? Ale to za rządów PO wyrzucano dziennikarzy za poglądy. Czy mam podawać ich listę i opisywać poszczególne przypadki czy wystarczy, że powołam się na wystąpienie w Sejmie pani poseł Lichockiej lub wymienię z pamięci dziennik Rzeczpospolita, tygodnik Uważam Rze czy TVP? Gdy Lichocka przedstawiła taką listą, ludzie zorientowani w sprawie twierdzą, że był niepełna. Czy fakt, że przewodniczącym sejmowej komisji spraw zagranicznych jest pod rządami PiS pan Schetyna, aktualny przywódca PO, zawsze kluczowa postać tej partii czyli teraz partii opozycyjnej, jest objawem zamachu stanu dokonanego przez PiS? A może to jest pogwałcenie demokracji? Potrafisz mi to ktoś wytłumaczyć?

Nie odnoszę się do tekstu w DN pana Tomasza Jastruna (DN  - Dagens Nyheter, szwedzki dziennik liberalny). Jeszcze go nie zanalizowałem i nie wiem, czy to zrobię. Dużo dzieje się w polskiej polityce i pewnie incydent z wypowiedzią pana Jastruna niedługo będzie zapomniany. Ale przeczytałem go i budzi moje zdumienie. Tak, opadła mi szczęka! Tomasza Jastruna znam tylko z Wikipedii. Jednak uważam, że faceci którzy na arenie międzynarodowej w publicznych mediach występują z poważnymi zarzutami w stosunku do kraju, którego są obywatelami, są… Proszę o podpowiedź, proszę, kim są? A jeśli te zarzuty są wyssane z palca, to wtedy kim są? Wszystkie te międzynarodowe pohukiwania na demokratycznie wybrany rząd PiS opierają się na jednym schemacie założenia o „niedemokratyczności wyboru”, który to zarzut jest wyssany z brudnego palca. Z całym przekonaniem twierdzę, że demokratyczność wyborów jest lepsza niż w innych krajach Europy, które pozwoliły się zdominować lewackiej propagandzie. Drugi to zarzut o „tłumieniu wolnych mediów”. I znów jest to zarzut jeszcze bardziej wzięty z głowy czyli z niczego, bo nijak się ma do rzeczywistości medialnej, którą opisałem wcześniej. Stawianie tych zarzutów to jest oburzenie narcyza, któremu ktoś wpuścił kaczkę do sadzawki używanej jako lustro do samouwielbienia. Po co wchodzi w to pan Jastrun?

Mieszanka medialna przeznaczona dla średniego wyborcy jest prosta: zawiera interpretacje zamiast faktów, ale dobranych tak, by człowiek mógł je łatwo zrozumieć bez względu na swoją wydolność intelektualną. Przy tym ma czuć się dobrze jako nowoczesny obywatel Europy, miłosierny chrześcijanin nawet wtedy, gdy jest ateistą, który szerokim ramieniem i z gorącym sercem przygarnia prześladowanych uchodźców uciekających od okropności wojny. Oczywiście w tej konkretnej sytuacji nie należy pokazywać zbyt dużych grup prześladowanych, bo mogłoby się okazać, że 80% w tej grupie to są mężczyźni w wieku 18-30 lat, którzy świetnie nadają się do noszenia broni i obrony słabych kobiet i dzieci, które akurat zostawili za sobą pastwę wojny i gwałtów. Ani zadawać pytań skąd oni się wzięli w jednej chwili i jednym miejscu, ani analizować rozliczeń na temat kosztów ich przyjęcia. Przecież dobra matka Merkel przygarniająca uchodźców do swojej piersi jest światłym przywódcą niemieckim, a więc nie może się mylić! I nie warto pamiętać, że już co najmniej dwa razy Niemcy zrobili na świecie taki bałagan, że nie tylko Europa, ale cały świat stracił dziesiątki milionów ludzi i biliardy dolarów majątku materialnego i przez długie lata liczne państwa nie mogły się pozbierać po tych wybuchach niemieckiego intelektu i szerokich ambicji. Przecież i tak wszyscy wiedzą, że to Polacy zaczęli wojnę, mieli polskie obozy koncentracyjne i mordowali Żydów, do których nienawiść wyssali z mlekiem matki, jak nas pouczają niektórzy „obiektywni” komentatorzy.

Podyskutujmy teraz często przytaczane korzyści z EU dla Polski:

zwiększone bezpieczeństwo” – gdzie? W bezbronnej Europie, która nie ma armii, Europie zdominowanej przez Niemcy, nad polską głową dogadującymi się  ze zdychającą Rosją, która pod Putinem nie ma innego ruchu jak ucieczka w wojnę? Podnoszenie kwestii bezpieczeństwa Polski w kontekście przynależności do UE jest zabawne w tym kontekście.

pomoc finansowa” – przepływy pieniędzy z UE do Polski, pewnie większe jak w planie Marshalla, są wielokrotnie skompensowane stratami jak likwidacja przemysłu (stocznie, huty, energetyka). Nie chcę rozwijać tego tematu, ale likwidacja przemysłu w Polsce została zrobiona rękami naszych „przywódców” w takt zaleceń UE = RFN. Niemcy nie potrzebują Polski silnej gospodarczo, tylko rynków zbytu dla swoich towarów i taniej siły roboczej. Szkoda, że poprzednio rządzący tego nie zauważali ani przez chwilę w czasie swoich rządów. Wg niektórych ekspertów nie da się już podnieść Polski z równi pochyłej upadku, ale rząd PiS będzie przynajmniej próbował. Nie da zmarnować tych pieniędzy niszcząc rodzimą przedsiębiorczość, jak robiło to PO, np. przy budowaniu autostrad.

zyski cywilizacyjne” – zaraz dostanę ataku śmiechu! Mówią przez polskich zwolenników tej opinii windoktrynowane kompleksy. Nie neguję, że Polacy mogli się nauczyć tego i owego, ale kosztowało to za dużo, a tego uczenie nie było zbyt wiele. Podam przykład z życia, by nie wdawać się w teoretyczne dywagacje: W Ericssonie w warunkach zagrożenia koncernu upadkiem na przełomie XX i XXI w, kiedy zrezygnowano z procedur procesu zarządzania, bo terminy goniły, a kontrakt opiewał na setki milionów koron, Polacy przejmowali zarządzanie i klarowali się wtedy, gdy Szwedzi dawno odpadli, bo nie potrafili zrobić nic poza wyuczonymi procedurami. To tak o tym uczeniu się. A zachowanie naszych polskich „zacofanych” zasad spowodowało, że już teraz Szwedzi przeprowadzają się do Polski, bo w niektórych rejonach (Malmö) nie da się wytrzymać na skutek inwazji muzułmańskiej.

wolny przepływ ludzi” – zgoda, ale za Gierka też jeździłem zagranicę ;-)

przepływ towarów” – zgoda, ale cena? Są to świecidełka za ziemię, którą kolonizowane społeczności czy plemiona oddawały najeźdźcom, takie mi się porównanie nasunęło.

przystąpienie do elitarnego klubu” – kompleksy, kompleksy... Cenę za tą „elitarność” i też uznawaną tylko przez niektórych, opisałem w pkt. „pomoc finansowa”. I nie chce mi się powtarzać porównania o paciorkach i ziemi.

zobowiązanie do ewolucji w ramach postępu” – do czego? Postępu? Chyba raczej „biurokracji”? Czy ktoś naprawdę chce ewoluować do europejskiego zarządzania, skoro 10 przykazań składa się 11 krótkich zdań, a europejskie reguły skupu truskawek są wyrażone na kilkuset stronach?

Reasumując: nie znam wielu proponujących wyjście z UE. Ale widać, że jest to struktura gnijąca. Ostanie ruchy p. Merkel zrobiły wiele złego dla Unii przekształcając zagrożenia potencjalne w aktualne. Ja osobiście nie wierzę, że Unia się długo utrzyma. Ale uważam, że teraz potrzeba stworzenia przeciwwagi dla dominacji Niemiec i Francji jest ważna dla funkcjonowania Polski w ramach jej struktur póki co. Taką szansę daje lepsza współpraca państw postkomunistycznych. Jest teraz szansa na odtworzenie tej współpracy, w pierwszej kolejności między Polską i Węgrami, zdemolowanej wcześniej przez PO. Można liczyć też na życzliwość i współpracę Wielkiej Brytanii.

Mój tekst jest dowodem na to, że „nie jestem wielbłądem”.  Także PiS jest partią demokratyczną i wybraną demokratycznie mimo niedemokratycznego środowiska mediów zniszczonych przez PO. 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)