TUSKOMANIACTWA DALSZY CIĄG, czy Andrzej „Must” Olechowski ?

Obrazek użytkownika Krzysztof Ligęza
Kraj

Zamiast mozolnego wznoszenia przyzwoitej pozycji – doskonalsza manipulacja medialna. W miejsce poważania – jałowy poklask. A przecież kto rozumu nie postradał, a wiadomości czerpie z innych źródeł niż Agora czy ITI, ten w jednej chwili dostrzeże mizerię rządów Platformy Obywatelskiej.

Z niemałym trudem przebija się do większości tak zwanego elektoratu świadomość tej mizerii, gdyż przestrzeń publiczną pomiędzy ujściem Świny a szczytem Rozsypańca opanował swoisty teatr absurdu, na scenie którego prezentowana jest bezustannie jedna i ta sama tragifarsa, oddana tytułowym epitetem.

Że co, że przesadzam? No to proszę na własny użytek ocenić kilka przykładów owego nieszczesnego „tuskomaniactwa”. Oto “minister od zdrowia” Ewa Kopacz, utrzymująca, że w polskim przychodniom doskwiera tłok, ponieważ pod rządami Platformy Polacy nareszcie zaczęli dbać o zdrowie. Oto “minister od kolesiów” Julia Pitera, czczo międląca frazesy bez żadnych skutków dla rozpanoszonego w rządzie i parlamencie nepotyzmu. Oto prokuratura, umarzająca śledztwo w sprawie nielegalnego finansowania kampanii wyborczej prominentnego działacza Platformy pod frapującym pretekstem, że okazało się ono zbyt trudne. Oto sąd, utrzymujący, że polskie stocznie same się zamknęły, a rząd nie miał z tym nic wspólnego. Oto największa partia, z przytupem i przyświstem usuwająca ze swoich szeregów czarną owcę – niechybnie za niewinność. Oto polska polityka zagraniczna, dla której wszystko, co ważne dla Niemiec i Francji, to kluczowa kwestia europejska (jak dotacje, zwane dla niepoznaki pożyczkami, dla tamtejszych stoczni, sektora bankowego czy przemysłu motoryzacyjnego), zaś rzeczy istotne dla Polski (jak los polskich stoczni), to “nieuzasadniona pomoc publiczna”. I tak dalej, i tak dalej.

ZATRZEĆ RÓŻNICE

Polacy dają sobą manipulować w stopniu dotąd niespotykanym. Mimo, że aż ośmiu z każdych dziesięciu ankietowanych nie umie podać choćby jednego problemu, który rozwiązano dzięki pracy ministrów aktualnego rządu (ciekawe, co podaje pozostałych dwóch?), w dalszym ciągu co drugi z respondentów popiera partię, która wyniosła Donalda Cudotwórcę do władzy. Przy tym nie ma znaczenia, że działania premiera nastawione są raczej nie na rządzenie, lecz na umocnienie szans w wyścigu prezydenckim i przypieczętowanie kariery.

Powyższe należy uznać za ewidentny sukces specjalistów od marketingu politycznego. Sukces, dodajmy, osiągnięty dzięki specyficznej, a biorącej się z lizusostwa, taryfie ulgowej, jakie dla reprezentantów pookrągłostołowej formacji politycznej ma zdecydowana większość dziennikarzy pracujących w mediach głównego nurtu, niezwykle skutecznie zacierających różnicę pomiędzy rzeczywistą wartością człowieka a blichtrem jego pustosłowia.

Platforma Obywatelska obiecała Polakom raj na ziemi, ale wiadomo przecież, że wyborcza retoryka kieruje się swoimi prawami, zaś powyborcze realia to zupełnie inna para sandałów. Dziś Donald Cudotwórca ma dla współobywateli jedno wyjaśnienie i jedną radę. Okazuje się zatem, że niepowodzenia rządu to nie skutek nieudolności rządzących lecz wina kryzysu gospodarczego, natomiast jedynym skutecznym środkiem zaradczym jest marsz w kierunku wytyczanym przez unijny sztandar.

MÓZGI W SŁOJACH

I Polacy idą. Ogłupiały, zdemoralizowany tłum. Tłum zniechęcany do kultywowania pamięci historycznej, a więc bez korzeni, rdzenia i tradycji. Zbiorowisko jednostek bez wspólnych idei, wspomnień, myśli, uczuć i celów. "Stado baranów, wiedzione na rzeź w masarniach unijnego superpaństwa" - jak to ktoś uroczo ujął. Na przedzie podryguje zaś komicznie Słońce Peru, wyszczerzając radosne oblicze ku kamerom, obsługiwanym przez macherów od medialnej sieczki, zapamiętale kręcących promieniste klipy przeznaczone dla ludzi, którym wcześniej wypłukano szpik z kręgosłupów.

Parafrazując Leopolda Tyrmanda: platformersi wycinają Polakom mózgi, konserwując je w słojach z ideową formaliną ich wyłącznej produkcji. A ledwie za parę chwil, gdy tylko padnie rozkaz „goń!”, będą to robili totumfaccy tajnego współpracownika peerelowskich służb specjalnych, „rozprowadzającego” Andrzeja „Must” Olechowskiego i Pawła Piskorskiego, znawcy antykwarycznych meblościanek. No po prostu Sevilla. To jest, chciałem oczywiście powiedzieć: c'est la vie.

Jan Paweł II twierdził, że polityka to “roztropna troska o dobro wspólne”. Dziś roztropności wśród polskich polityków można szukać ze świecą. Jakiejś specjalnej troski o państwo z ich strony także dostrzec się nie daje. A i dobro wspólne definiują coraz pokrętniej, żeby nie powiedzieć że po kafkowsku. Zresztą ich słowa to nawet nie troska, to teatr.

***

Sytuacja Polski i Polaków staje się dramatyczna w pierwszym rzędzie o tyle, że „największe zagrożenie dla wolności człowieka powstaje wówczas, kiedy się go zniewala, mówiąc jednocześnie, że czyni się go wolnym”. I to dlatego właśnie wszystko to, co wkrótce będzie mogło być zrobione z Polską i Polakami, zrobione zostanie.

 

Brak głosów