Czy poseł Anna Grodzka się nie goli?
Czy poseł Anna Grodzka się nie goli?
czyli
Tekst afirmujący.
“Kochani”… Pozwólcie proszę, że tak się będę do Was dzisiaj zwracał. Tak, jak w początkach swej premierowskiej kariery zwracał się do Polaków Donald Tusk. Co prawda teraz mówi “Wy, Polacy”, ale to nie jest tematem tego tekstu. Dlatego też jest cudzusłów – cytuję premiera. Dodatkowo, umówmy się na parę sekund szczerości, nie wszyscy z Was okażą się tak bardzo kochani dla mnie, więc bez przesady z tą miłoscią. Idę też o zaklad, i to jest trzeci powod dla zastosowania cudzysłowu, że “kochany” nasz premier Donek również wypowiadał te słowa dodając im w myślach cudzusłów, bowiem nie wszystkich on Polaków kochał i nadal, niestety, nie wszystkich kocha jednako.
Zastanwiacie się więc “Kochani”, o co chodzi z tym „nie goli”? Otóż myszkując i buszując sobie po Internecie natrafiłem z cicha pęk na taki oto materiał archiwalny nakręcony podczas sławnych obchodów “Triple Eleven” przez znany oddział dziennikarzy frontowych z portalu, khy, khy, pyta.pl: Niestety w każdej beczce miodu znajdzie się łyżka dziegciu i często nie wiadomo, kogo za to wytargać za uszy. Tym jednak razem, jako winnych, można spokojnie wskazać na samych panów z Pyty. Jak to bowiem jest możliwe, pytam się surowo, że mając na podorędziu samego Biedronia, pytali się go prowokacyjnie, czy będzie się i tym razem bijał z policją? Ja bym wolał, a Wy “Kochani” też byście woleli, usłyszeć odpowiedź na pytanie, czy w związku z traumą pobytu Roberta B. w areszcie doznaje on w objęciach Morfeusza raczej zmaz, czy raczej zmór nocnych? No, nieważne. Zostawmy pana posła Biedronia gdzieś na mównicy poselkiej, lub w jakimś korytarzu sejmowym wymachującego chudą piastką i podnoszącego głosik do pisku. My tu, “Kochani”, mamy się wziąć za bary z trudniejszą sprawą, więc nuże, do dzieła!
Jest to oczywiście sprawa “pośliny” Anny Grodzkiej, którą będę konsekwentnie i afirmatywnie nazywał Panną Anną (gps.65 – thanks ). Nie mogę inaczej o tej osobie mowić, mówienie inaczej byłoby uchybieniem, a tego chcę, wręcz muszę, choć nie wiem, czy mi się uda, uniknąć. Jest więc panną i basta! Tylko nie mówcie mi, do cholery, że zdążyła się już ochajtać i cała moja słodycz poszła się… No, nieważne!
“Kochani”, słyszeliśmy to wszyscy! Po tak stanowczej i popartej tak stanowczą mową ciała wypowiedzi (to żachnięcie się, te oczka wywrócone, ten ruch kragłym ramionkiem – och, te kobietki-kokietki!) odpowiedź może być tylko jednoznaczna, czyli dwojaka: po pierwsze, starch pomyśleć, ale Panna Anna mówi prawdę, po drugie, kłamie, że aż starch, a po trzecie wreszcie, to straszne, ale nie wie ona co mówi.
Zgadzam się z Wami, że najbardziej prawdopodobne jest to trzecie i dlatego nie będziemy się tym zajmować, bo i po co? Z pozostałych dwóch, to drugie omówię szybko jako pierwsze.
A więc (tak, wiem) goli się i mówi nieprawdę. W sumie nic wielkiego i każdy tak potrafi, lecz cóż ona miałaby na tym zyskać i jakie lody ukręcić? Nie wiecie „Kochani”? Już pędzę, skaczę, hopsa, hopsa, Wam z podpowiedzią. Pomyślcie zresztą sami – po co Panna Anna znalazła się w miejscu tak wybuchowym, a nawet zapalnym, jak ta kontrmanifestacja Sił Jasności przeciw wsteczniackim Mocom Ciemności? Nawet podpowiem: Bertold Brecht. Brawo, wszyscy zgadli! Oczywiście była tam w roli markietantki. Podobnie zresztą jak Kazimiera Szczuka, o której dowiedzieliśmy się przy tej okazji, że jest równie utalentowaną wokalistką, co pisarką. Brawa! Gołym okiem widać, że mając do ugoszczenia zaproszonych zza granicy tak przezacnych jurnych panów junkrów, każda para rąk i nóg na pokladzie, i pod pokladem, “Kolorowej Niepodległej” była na wagę złota.
A byli to Europejczycy pełną gębą, créme de la créme, co widać zwłaszcza na tym zdjęciu przedstawiającym Kolorowe Sturm-Kommando – również czcionką (nie działa!) staram się oddać ducha sprawy, po stronie której opowiedziała się cała menażeria Autorytetów, aż trudno nawet wszystkich wymienić; jakieś Żakowskie, jakieś Sewki Blumsztajny, Kuce und andere – lista długa i warta zapamiętania. Dlatego właśnie Panna Anna nie mogła przyjść tam nieogolona. Nie chodzi mi tu o jakieś wąsy, czy brodę a la Lenin. Co to, to nie. Mnie się rozchodzi, jako temu samcowi szowinistycznemu, o te wszystkie kobiece pyszności, o te nogi, o te ramiona kragłe, jak już się rzekło. Bo gdyby Panna Anna rękę podniosła, tak jak to się robi w pozycji baletowej piątej, lub na przykład w arabesce, to tam, wiecie “Kochani”, nie może być tak, jak śpiewał wieszcz Sienkiewicz:
Idzie ojciec, niesie nowe szachy,
Długie włosy wiszą mu spod pachy,
A ty noś, noś, noś długie włosy jak myyYyyYyyYyy.
Teraz widzę, że ten fragment jest jeszcze bardziej bez sensu niż reszta mojego tekstu, bo przecież Panna Anna nie jest żadnym ojcem, bo niby jak?
Tak! To już nie ulega najmniejszej nawet wątpliwości – Panna Anna goli się i mija z prawdą, mija się i goli! Bestia, czyli typowa kobieta! Może nawet Pannie Annie marzy się występ, wszak wolno jej marzyć i życie ją nauczyło spełniać swoje najdziksze nawet fantazje, podobny do tego, który za darmo zaoferowała pasażerom miejskich środków komunikacji pani Marta Siwak – historia znana, niemal jak z filmu Barei. Polecam do wygooglania. Panna Anna na pewno buty na wysokim obcasie już ma, więc czegóż trzeba więcej, w czym jest gorsza? Nie po to lekarze-chirurdzy trudzili się, aby skutek (uwaga, termin fachowy) operacji waginoplastycznej se włosem zarastał zupełnie bez sensu. Nie po to życie Panny Anny zmieniło się o sto osiemdzisiąt stopni i nie po to męczyło się biedactwo przez pierwszych kilkadziesiąt lat swojej młodości w nieswojej skórze. Nie po to przez te wszystkie lata znosiła Panna Anna szaleńczą samowolę mięsistego okropieństwa, które należało, między innymi, wyprowadzać (tak, to właściwe słowo!) pod jakiś krzaczek, płotek, czy nawet, uwłaczający zmieszanej osobowości, pisuar. I żadne, najbardziej nawet różowe, lawendowe i połyskliwe krążki zapachowe nie były w stanie złagodzić każdorazowego szoku poznawczego, który był przez te wszystkie lata udziałem dzielnej Panny Anny. Ocieram łzę.
Taka zmiana płci to, można powiedzieć, jest coś bardzo w porządku. Lepiej późno niż wcale. Tudzież: lepsze jest wrogiem dobrego i raz kozie śmierć. Natura dała przykład i upomniała się o swoje prawa. Oczywiście, pociągnęła też wilka do lasu.
U pewnych kolorowych rybek morskich najbardziej dorodne samce zamieniają się w samice. Ich ciała zaprzestają niepotrzebnej i głupiej produkcji mleczu, a zajmują się słuszną i konstruktywną działalnością – tworzeniem ikry. Co za mądrość (hmm, dobrość?) gonad! Dzieje się tak właśnie u Amphiprioninae, wesołych błazenków. Przecieram oczy ze zdziwienia, a Wy “Kochani” robicie to ze mną – to przecież tak, jak u Panny Anny. Ona również, podobnie jako ci taki błazenek, była najpierw tylko samcem, a potem została aż kobietą. Trudno również o sposobniejszy moment (tylko pozornie zbaczam z tematu), aby nie oddać głosu purystom językowym i trudno się z nimi nie zgodzić, gdy twierdzą, że piękna nasza polszczyzna cierpi z powodu powszechności infantylnych zdrobnień.
Mogę ze spokojnym sumieniem, bo nie będę pierwszy, pokazać zdjęcie, niemal dowód, ukazujący Pannę Annę w niemal apetycznym negliżu, gdzie jedyne widoczne włosy to piękna, płomienna koafiura okalająca jej buzię. Rude włosy i słabość do Janusza Pēnısa (fonet. za Webster Dict.) to cechy łączące Pannę Annę i Najsłynniejszą Blogerkę Salonu 24. Fanfary! Ruda byla też Wenus-Afrodyta według Botticellego, lecz ta, biedaczka, wynurzyła się z piany morskiej, czyli szumowin, więc niechybnie pisowskich. In your face, Botticelli! He, he, he.
Tyle rzeczowa i chłodna analiza faktów, tyle może mi powiedzieć mędrca szkiełko i oko. Pięknie się sprawiłem dochodząc do tej prawdy – sam sobie winszuję i ściskam sobie prawicę, klepiąc się jednocześnie po plecach. Lecz podobnie jak Wieszczowi, czucie i wiara więcej mi mówią i podpowiadają coś zupełnie innego. Trzymajta się “Kochani”, bo jazda dopiero się zaczyna!
Obie moje rączki składam na sercu, a z jezior moich oczu wyziera tylko szczerość – znam się na kobietach, mogłbym nawet powiedzieć, że mam do nich skłonność. Nie wstydzę się tego bardzo, bo taka słabość jest cechą ludzką i służy ku ozdobie. Ponieważ się znam na tych szelmach, dlatego mówię Wam, “Kochani”, że ja Pannie Annie zwyczajnie i po ludzku wierzę. Ona rzeczywiście się nie goli. Brrrr…
Jakiż ukryty cel może mieć takie jej postępowanie, co ona chce przez to osiągnąć i co chce tym niegoleniem się powiedzieć? Nie wiecie “Kochani”? Ale od czego mnie macie? Ja już skaczę, hopsa, hopsa, Wam z pomocą. Prawda jest przecież arcybuleśnie (hmm, arcyboleśnie?) prosta. Proszę sobie to zapamiętać i od teraz powtarzać, jak mantrę: gdy nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o biologię, a konkretnie o rozmnażanie się płciowe ssaków, czyli seks.
-“Lecz włosy, cóż tu włosy?” – powiedzą, masując z namysłem skronie, Ci z Was bardziej z rozsądkiem za pan brat.
-“Zwariował! Krzepkich sanitariuszy!” – zakrzykną uczynnie Ci drudzy.
Odpowiadam ex cathedra: całkowita przemiana z męskiej larwy (tak, wiem) w kobiecego motylka nie mogła być li tylko powierzchowna i związana z aparycją. Coś tam się Kafce wydawało, coś tam ubrdał sobie, ale niech żałuje, wraz z Botticellim, że nie zapoznał się z przypadkiem (hmm, wypadkiem?) Panny Anny. Leżą teraz w trumnach i gryzą palce z bezsilnej złości – dobrze im tak! Bo Panna Anna roztacza teraz wokół swojej rozbuchanej, ponad dwucetnarowej, kobiecości przemożną woń kobiecych feromonów, a wiele badań nad seksualnością ludzi dowodzi, że strategicznie rozmieszczone (ewolucjo, dzięki!) tu i tam kępki futerka powodują, że substancje te utrzymują się przy skórze dłużej i mają większy zasięg rażenia wśród okolicznych mężczyzn. Samce niektórych ciem podróżują kilometrami, aby tylko dostać się do swej aromatycznej i też włochatej wybranki. Teraz “Kochani” widzicie, jaką trafną analogię o motylkach przytoczyłem powyżej. Tak już mam. Dziękować możecie, lecz nic to nie zmieni.
Czemuś takiemu panowie się nie oprą i Panna Anna będzie mogła się sycić widokiem rozdziawionych w niemym zachwycie twardych, brutalnych męskich ust. Będzie mogła wystawiać kusząco swoją urodę na maślane spojrzenia i ślinotok, jakże bezbronnych nagle facetów. A bidulkowi mężczyźnie trudno jest ukryć ów wiadomy stan wzburzenia, choć można, na przykład, wysunąć lekko jedną nogę do przodu (tworząc nieco luzu), nachylając się uprzejmie, nadstawiać niby chłonne ucho na potok słów, a w tym czasie nasze oczy mogą dłużej, niezauważone, pastwić się nad dekoltem rozmówczyni. Tu mały problem. Sztuczka ta nie zadziała na Pannę Annę – trzeba by nosić ze sobą składaną drabinkę, aby można było nachylić się nad jej biustem. Liczę jednak na Waszą inwencję.
Tak w ogóle, to Pannie Annie świetnie i niezwykle twarzowo jest być kobietą – to jak mieć wszystkie asy w obu rękawach. Muszę jednak ją przestrzec, a ponieważ w Internecie działają miłośnicy jej Partii Coś Tam Kogoś Tam, więc z ich pomocą apeluję do Panny Anny (pochwalam sobie, że liczę na to, że mój afirmujący tekst do niej dotrze):
PANNO ANNO, NIECH PANIENKA NIE ROBI BŁĘDU SWOICH PROTOPLASTEK-TRAKTORZYSTEK I NIECH PANIENKA UNIKA JAZDY TRAKTORAMI LUB PLATFORMAMI NA FEMINISTYCZNYCH PARADACH I MANIFACH – O JAJNIKI TRZEBA DBAĆ BARDZIEJ NIŻ O JĄDRA!
Wasz "ukochany" Generał Rokurota.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 49129 odsłon
Komentarze
Niech ten zboczeniec
29 Czerwca, 2012 - 18:28
Niech ten zboczeniec wreszcie się ogarnie i przestanie udawać kobietę.
@ Sahim
29 Czerwca, 2012 - 18:43
Alebowiem jest to kobieta na papierze. Na papierze, to gdy ktoś się uprze to może i zostac ufoludkiem ;-)
Pozdrowienia.
10
29 Czerwca, 2012 - 18:41
Pozdrowienia
Dzięki serdeczne.
29 Czerwca, 2012 - 18:46
Ja również pozdrawiam.
Jeszcze chciałem dodac dwa filmiki: na jednym tańczący Flip i Flap, a na drugim Palikot z Panną Anną, ale coś mi nie wyszło. Ale polecam do wyszukania w Internecie - kupa śmiechu.
Re: Dzięki serdeczne.
29 Czerwca, 2012 - 19:18
Myśmy już tutaj oglądaliśmy jakiś czas temu pląsy Grodzkiej z Palikotem.Kupa śmiechu?Eeeeee....takie sobie.Politycy często zachowują się jak prostytutki.I taką minę miał Janusz tańcząc z posłanką co ma penisa(nie wiem czy Grodzka ma w sejmie osobną toaletę,bo skarżyła się w początkach posłowania na problem toaletowy).
Pozdrawiam
markiza
@ Markiza
29 Czerwca, 2012 - 20:50
Ja tam się śmiałem. Mina Januszka zdradzała, że chętniej zapadłby się pod ziemię niż tańcował z Panną Anną, ale ta przerastała go o głowę i nie dała mu się wymsknąc.
Pozdrawiam mocniej.
Na żyletkach oszczędza?
19 Sierpnia, 2012 - 16:28
Pozdrawiam PS
To akurat dziwne,
24 Sierpnia, 2012 - 17:06
bo ciągnie niezłą kasę na swoim zboczeniu: fundacja, pensja poselska, diety, wywiady. Umiał się gościu ustawic w zyciu.
Mimo wszystko nie zazdroszczę.
Pozdrawiam gorąco.