Spirala milczenia: sondaże a wyniki wyborów

Obrazek użytkownika Budyń78
Idee
Wyobraźcie sobie kraj, w którym działają dwie silne partie polityczne, partia A i partia B, mające dość zbliżone poparcie społeczne. Zwolennicy jednej z tych partii dumnie obnoszą się ze swoimi poglądami, zwolennicy drugiej boją się do nich przyznawać, nie są też chętni do publicznej obrony swoich przekonań.
Częściej za to obawiają się, że mogą paść ofiarą agresji. Mimo zbliżonego poparcia panuje powszechna opinia, że zbliżające się wybory wygra pierwsza z partii. Co to za kraj? To Niemcy w latach 60.

To zjawisko to polityczne perpetuum mobile - może nakręcać się samo. Opisuje je w książce "Spirala milczenia" niemiecka socjolog Elisabeth Noelle-Neumann. Gdy wzrasta liczba osób przekonanych o tym, że wygra partia A, wzrasta też liczba osób uważających, że większość popiera partię A. Efekt widzimy przy urnach wyborczych. W ostatniej chwili prawie 10% wyborców decyduje się poprzeć tę partię, której zwycięstwo wszyscy uważają za bardziej prawdopodobne. Tak się też dzieje.

W gronie osób zajmujących się polityką na co dzień, w gronie blogerów czy użytkowników kilku forów internetowych, możemy pisać sobie "kogo obchodzą sondaże", możemy wmawiać sobie, że nie mają tak naprawdę znaczenia. Kłopot w tym, że tak naprawdę stanowimy wciąż elitę odbiorców krajowej polityki, elitę w sensie wiedzy i znajomości (i tak przecież mocno niepełnej) jej mechanizmów, wreszcie - w sensie tej zdrowej nieufności, będącej towarem mocno, coraz mocniej, deficytowym. Dla większości osób, polityką nie zainteresowanych, sondaże i tworzony przez nie klimat mogą być wystarczającym bodźcem, by tak, a nie inaczej głosować w kolejnych wyborach. Pamiętam swoje rozmowy przed wyborami w roku 2000. Wie osób uważało wówczas, ze sprawy idą w złym kierunku (dziś ponoć sądzi tak 88% Polaków!), a i tak głosowali na Kwaśniewskiego, ponieważ "wszyscy będą głosować na Kwaśniewskiego". Pamiętam też rozmowę z kolegą w roku 2005. Kolega ten mówił mi, że choć być może bliżej mu do Kaczyńskiego, głosować będzie na Tuska, ponieważ "Tusk i tak wygra". Po długiej rozmowie ze mną zadeklarował głosowanie na Kaczyńskiego, w wyborach głosował na Tuska, później nie miałem już okazji wrócić do tematu. Jednak wpływ klimatu na decyzje wyborcze przykład ten pokazuje chyba wyraźnie. Ile osób zagłosuje w październiku na PO, jednocześnie przeklinając swój los, drożyznę i lęk o pracę? Ilu powie sobie "Wszyscy kradną, żaden nie spełnia obietnic, ale ci i tak wygrają"? O wiele więcej osób, niż chcemy to przed sobą przyznać. Autorzy sondaży świetnie zdają sobie z tego sprawę i gdy my piszemy o niskiej wiarygodności, błędach metodologicznych i historii polskich demoskopów, oni kształtują opinię publiczną na dole, tam, gdzie docierają jedynie nagłówki, wielkie tytuły i żółty pasek.

Warto wspomnieć o innym jeszcze prawidłowości, teoretycznie sprzecznej z opisanym powyżej zjawiskiem, a prawie zawsze wyraźnym w polskich sondażach z ostatnich lat. Tuż przed wyborami deklarowane poparcie dla PiS zaczyna rosnąć. Moim zdaniem paradoksalnie mamy jednak do czynienia z tym samym mechanizmem - w okresie kampanii wyborczej bowiem również politycy mniej popularnej w społeczeństwie (lub jego medialnym obrazie, co wychodzi de facto na jedno) partii zaczynają być bardziej widoczni, razem z nimi widać zwolenników, wyborców na spotkaniach. Nie przyznający się dotąd z obawy przed społecznym odrzuceniem wyborca orientuje się, że nie jest odosobniony ze swoimi preferencjami politycznymi i łatwiej mu się do nich przyznać.

Oczywiście zjawisko "spirali milczenia" może być - w polskich warunkach na pewno jest - wspierane z zewnątrz. Najgorsze jednak, że tak naprawdę wystarczyć może niewielkie pokierowanie kilkoma pierwszymi badaniami, by sprawę puścić w ruch. Zmanipulowanie sondażu zaś jest bezpieczniejsze i prostsze, niż sfałszowanie wyborów. Z drugiej strony, przy fałszerstwo potwierdzające tendencje z sondaży jest o wiele łatwiejsze do uwiarygodnienia. Zwłaszcza w kraju, w którym w prawie wyborczym znajduje się furtka w postaci przepisu, pozwalającego zalegalizować sfałszowane wybory pod warunkiem, że fałszerstwo "nie zmieniło ostatecznego wyniku" - użyta już w kilku przypadkach podczas wyborów samorządowych. W kraju, w którym w przypadku wyborów dwudniowych działacz partyjny partii rządzącej na danym terenie wyznacza osoby do pilnowania urn wyborczych w nocy dzielącej dwa dni głosowania.

Tekst opublikowany wcześniej na portalu Solidarni2010.pl. Docelowo fragment większej całości.

Brak głosów

Komentarze

Eksperyment Ascha to jeden z najsłynniejszych eksperymentów psychologicznych (właściwie serii eksperymentów), przeprowadzony przez Solomona Ascha w 1955 r. i dotyczący konformizmu, a konkretnie jednej z jego odmian - konformizmu normatywnego. Badacze konformizmu zastanawiali się czym są motywowane szeroko rozumiane zachowania konformistyczne. Wykryto dwa ważne motywy tych zachowań:

 

świetny wpis , Budyniu

Vote up!
0
Vote down!
0
#165990

udało się dać ciała na kilku frontach, z czego najbardziej spektakularnym było wróżenie, że Komorowski wygra w I turze wyborów prezydenckich.
Niezależnie więc od jakości badań i wniosków, jakie z nich płyną, stosunek do wyników sondaży mamy chyba pobłażliwy - najdelikatniej rzecz ujmując.

Vote up!
0
Vote down!
0
#165997

powiedziała do mnie osoba wykształcona, znana, ekspert w środowisku... A co gdyby sondaże pokazywały 50 procent dla PiS? - zapytałem. Byłyby sfałszowane - usłyszałem...

Wydaje nam się, że ludzie nie pamiętają twarzy, które kiedyś reprezentowały PZPR lub KLD... A może jest odwrotnie - pamiętają? I głosują, bo widzą, że to lepsze cwaniaki. Lepiej z nimi nie zadzierać...

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#165999

trzymać własnych poglądów i zasad.
Wiem, że ludźmi się manipuluje i boleję nad tym. Musiałam to jakoś wcześnie w życiu zauważyć, bo u mnie jest tak, że jak zbyt wielu krzyczy to samo, to odruchowo zastanawiam się "o co chodzi?"

Vote up!
0
Vote down!
0
#166004

z facetem, który jest dużo bardziej pisowski ode mnie (o to zaś w sumie nie trudno, ale mniejsza). Tylko że obecnie to ja nadstawiam łeb za PiS (bez szczegółów), a nie on swoją główkę. Dodać trzeba, że łączą nas więzi rodzinne. I cóż usłyszałem? Jaką mądrą radę? Uwaga:

Słuchaj, masz swoją robotę, jakieś perspektywy, ty się teraz nie wychylaj, nie nadstawiaj. Słuchaj, KIEDY WYGRAMY, to będziemy mogli więcej.

Liczba mnoga pojedyńcza jest użyta niewłaściwie, gdyż temu facetowi chodzi o to, żeby Kaczyński wygrał to za niego. A on wtedy ewentualnie "mógłby więcej".

A przecież takich stronników PiS ma na pęczki. Co więcej, duża część członków PiS to właśnie tacy ludzie (teraz, kiedy są potrzebni siedzą cicho... przyjdą po swoje "kiedy wygramy"). W tym problem, że to właśnie oni stanowią ogromną większość zarówno w partii, jak i elektoracie.

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

Vote up!
0
Vote down!
0

Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da, podpalcie świat!

#166016

Tak,czy inaczej-

mane, tekel, fares

Vote up!
0
Vote down!
0
#166036

"Gdy wzrasta liczba osób przekonanych o tym, że wygra partia A, wzrasta też liczba osób uważających, że większość popiera partię A. Efekt widzimy przy urnach wyborczych. W ostatniej chwili prawie 10% wyborców decyduje się poprzeć tę partię, której zwycięstwo wszyscy uważają za bardziej prawdopodobne. Tak się też dzieje."

Kompletnie.
Co komu po anonimowej przynależności do obozu zwycięzców ?
Przytaczany wyżej eksperyment Ascha jest moim zdaniem chybiony jako argument tłumaczący ten nonsens. O ile rozumiem to ów konformizm normatywny funkcjonuje wtedy gdy ma się do czynienia z grupą wzajemnie się nadzorujących ludzi.
Głosowanie - jakby nie patrzeć - jest zaprzeczeniem okoliczności eksperymentu Ascha.

Jeśli tak istotnie jest to obawiam się dwóch rzeczy:
1. Ludzie są jeszcze głupsi niż mi się dotąd wydawało - i to już nie w masie ale w jednostce, która składa się na tak absurdalny efekt.
2. Nie mamy szans.

Jestem ciekaw jednej rzeczy - pracując na jakim organizmie Noelle-Neumann doszła do takich wniosków ? Jeśli na społeczeństwie niemieckim, to by się jeszcze jakoś dało zrozumieć i wytłumaczyć specyfiką niemieckiej mentalności. W Polsce mogło by wyjść zupełnie odwrotnie - ciekawe czy u nas nie ma mechanizmu p.t. "a takiego wała !", który jest cichym sprzeciwem na ostentacyjne i ordynarne urabianie.
"Tak się cieszycie ? To ja wam pokażę"

Jeśli tak nie jest to patrz punkt 1. i punkt 2.

Vote up!
0
Vote down!
0

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart

#166221

Tak i ja nie rozumiem KTO mąci aby prawica nie mogła się z sobą porozumieć i połączyć razem i zdołować lewaków?
To pożeranie się PiS (PC) z PO (KLD) trwa od początku.:-)
Czy zastanawiał się ktoś nad tym dlaczego tak się dzieje?
Ja pamiętam gdy Solidarność liczyła sobie 10 milionów członków, jak szybko została rozbita na dziesiątki małych nic nie znaczących związków. W każdym zakładzie było po 10-12 przeróżnych związków.
Gdyby prawica tak naprawdę połączyła się w jedną silną partię, to w tym kraju zapachniałoby rajem:-)
Czy Polacy naprawdę potrzebują wojny aby zjednoczyć siły przeciwko jakiemuś wrogowi?
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#167934