Czy dzieła za które zapłaciło Państwo powinny przechodzić do domeny publicznej?

Obrazek użytkownika roland
Kultura

Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji przedłużyło termin konsultacji społecznych w sprawie projektu ustawy o otwartych zasobach publicznych. Projekt ten zakłada przejmowanie do domeny publicznej utworów, które powstały za państwowe pieniądze. Konsultacjom społecznym patronuje cytat z geniusza Peru: "Jak powiedział premier Donald Tusk - to, co powstaje za pieniądze publiczne, jest własnością publiczną."
Czyżby? Hmmm CZYŻBY????
Jak zauważa jednen z komentatorów - autorzy będą mniej chętnie tworzyć dla instytucji publicznych, jeśli nie zmieni się znacznie cennik honorariów. To z kolei może jeszcze bardziej uderzyć w instytucje kultury, z których wieke straci rację bytu - bo i tak nie będzie ich stać na działanie (w pierwszym rzędzie teatry)! Czy można w ten sposób - jak wypowiada ów komentator - "zarżnąć" rynek ambitnej sztuki w Polsce?

Monisterstwo cyfryzacji odpowiada: "Ustawa w żadnym wypadku nie pozbawi prawa twórcy, który dzieło swe już stworzył. Jak Państwo słusznie zauważyli, prawo nie działa wstecz: nie będzie też działała wstecz ta ustawa. Ustawa nie likwiduje tantiem i nie dotyczy twórców finansujących swoje dzieła na zasadach komercyjnych.

Tworzy ona warunki do tego, by w przyszłości podmioty publiczne przy zawieraniu umów z twórcami brały pod uwagę możliwość szerszego udostępnienia zasobów, które nabywają. Instytucja publiczna i twórca będą decydować, czy instytucja publiczna powinna nabyć pełnię praw autorskich czy ich część po to, by móc udostępnić dane dzieło w stopniu podstawowym (do „wglądu” w internecie), pośrednim (udostępniając zasoby na licencji częściowo zapewniającej swobodę dostępu i korzystania) lub pełnym (zasoby udostępnione na wolnej licencji).

Autorskie prawa osobiste w każdym przypadku pozostają przy autorze.

Oczywiście może zmienić się sytuacja twórców, którzy po wejściu ustawy w życie wystąpią o wsparcie publiczne dla swojej twórczości. Mogą i powinni oni być zapytani, czy zgodzą się oni sprzedać część lub pełnię majątkowych praw autorskich na udostępnienie swojego dzieła.

Ale czy nie jest to rozwiązanie fair wobec tych, którzy płacą podatki?

Zależy nam na tym, by twórcy mogli też zarabiać na dziełach finansowanych ze środków publicznych – dlatego przewidziany jest okres embargo, to 7 lat w przypadku zasobów kultury, w których twórca może nie udostępniać swojego dzieła, jeśli w tym czasie planuje komercyjne jego wykorzystanie."

Nie ufam pomysłom Boniego, ten projekt również wydaje mi się dość dziwny. Czy twórca pracujący na zlecenie instytucji publicznej będzie niejako zmuszony do wyzbycia się części praw do dzieła? A może chodzi o oszczędności, tzn. rynek sztuki w POlsce zostanie "zarżnięty" i nie będzie kosztował budżetu. Komercja się rozhula i jedyna kultura to będzie pop-kultura?

Liczę na opinie Państwa.

Przy tych i innych konsultacjach społecznych można udzielać swojego głosu na stronie: www.mamzdanie.org.pl

Brak głosów