Ekonomiści w krainie ułudy

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Chciałbym zwrócić uwagę Państwa na ryzyko związane z nadmiernym zainteresowaniem sprawami gospodarczymi i ekonomią. Państwo musi formułować politykę gospodarczą, to nie ulega wątpliwości, choć przez ostatnie 25 lat uważano odwrotnie. Jednakże w zdrowym organizmie państwowym sprawy gospodarcze są domeną prywatnych przedsiębiorców, na co i obecnie wskazuje dominująca rola MIŚiów w naszej gospodarce, a więc jest to sfera prywatna, a nie publiczna. Państwo powinno jedynie dbać o kwestie META-EKONOMICZNE, ustalając długofalowe strategie i dobierając stosowne narzędzia wpływu.

Istotna jest tu też rola ekonomistów, ale jest ona obarczona potężną dawką ryzyka. Wydawałoby się bowiem, że podstawowym, ostatecznym obiektem zainteresowania ekonomisty są produkty, towary. No, ale tak to było 100 lat temu i wcześniej, w kapitalizmie produkcyjnym. Ale obecnie, w epoce konsumpcjonizmu, sprawy mają się zupełnie inaczej. Towar stał się jedynie materialnym dodatkiem do metki, a ta metka przywiązana jest faktycznie do rzeczy tak ulotnych i nieuchwytnych jak marketingowe obrazy rozmaitych stanów uczuciowych generowanych wokół marki. Uczucie jest najważniejsze, z nim kojarzona jest marka, a ta kojarzona jest z firmą a sam produkt przestaje tu być ważny, bo przecież firma może wyprodukować wszystko , dowolny towar, który najlepiej się wpisze w obraz.

W ten sposób utworzył się, w ujęciu historycznym, ciekawy ciąg:

produkt - znak firmowy - marka - stan uczuciowy - i ciekawe jaki będzie następny element w tym ciągu.

I jak na to zjawisko ma patrzeć ekonomista ? Tu chyba bardziej potrzebny jest wizjoner-poeta niż ekonomista, bo co i jak tu przeliczać ?

Parę dni temu pisałem o tendencji do urealnienia badania pewnych procesów ekonomicznych, czyli o konieczności zauważenia, że jednak "mowimy prozą". Ale dzisiaj chcę zwrócić uwagę na tendencję przeciwstawną, odrealniającą procesy gospodarcze, widoczne w roli marketingu, który kompletnie oderwał się od warstwy ściśle realnej, materialnej i poszybował w krainę uczuć i chciejstw.

I ta moja konstatacja potwierdza się, jeżeli weźmiemy pod uwagę to, co się dzieje w kwestii bankowości - tu też przebiega proces oderwania od realiów, widoczny w sposobach kreowania pieniądza i w spekulacjach oderwanych od realiów świata materialnego i w wartości firm notowanych na giełdzie.

I jeśli sobie uświadomimy kierunek, w ktorym zmierza ta tendencja, to możemy spróbować wyobrazić sobie jaka będzie następna faza w tym procesie, a ten kto okresli cechy tej fazy, wygra.

Pozwolę sobie zaryzykować i sprobować określić przyszłe elemnty w tym procesie. Ale nie możemy myśleć bezalternatywnie - obecna tendencja może się zawalić jako zbyt oderwana od rzeczywistośći albo też może, po pewnej zmianie priorytetów, być kontynuowana. Skoro gospodarka oderwała się od zaspokajania konkretnych potrzeb i zajmuje się kreowaniem nowych potrzeb, to powstała przed nią nowa szansa - można ją przestawić na proces kreowania pełnych osobowości, realizowania osobowych wizji. O samorealizacji mówiono przecież już dawno, ale w błędnym zindywidualizowanym kontekście. Jeżeli uda się zharmonizować prywatne dążenia z celami wspólnoty w dobrze zaprojektowanym systemie edukacji, to edukacja stanie się przemysłem nr.1 - z hasłem naczelnym "Możesz być nowym Einsteinem, Chopinem, Reaganem czy Margaret Thatcher."

Ale wróćmy do realiów Polski, które jednak jeszcze odbiegają od realiów rozwiniętego konsumpcjonizmu na Zachodzie. Ale u nas też widać tę tendencję - co innego bowiem robi Chuck Norris w reklamach banku ? Ale najpełniej została ta zasada sprzedaży matrixu zrealizowana w polityce, bo w polityce potrzebne są mniejsze inwestycje - przeważająca część wyborców dała się wrobić w kupno kolumny Zygmunta w postaci Platformy i Tuska i dopiero zaczyna trzeźwieć.

Brak głosów

Komentarze

A może dwa w jednym?!  Dawno temu, jeszcze za komuny postulowałem, by akademie ekonomiczne przenieść wzorem akademii szuk pięknych, teatralnych, filmowych i muzycznych spod Ministerstwa Nauki Szkolnictwa Wyższego i Techniki pod egidę Ministerstwa Kultury i Sztuki, gdzie ekonomiści z pewnością czuliby sie lepiej.

Co mnie skłaniało to takiego postulatu? Ano miedzy innymi podejrzany przez ramię żony, ongiś studentki ekonomii, wzór, na podstawie którego uczony ekonomista (zapewne uczeń Oskara Langego i kolega Leszka Balcerowicza) wywodził jakąś niesłychanie słuszną ekonomicznie tezę.

Wzór ów zawarty był w toku rozumowania jako kolejne przekształcenie dowodu na objawioną prawdę ekonomiczną, której nie pamiętam, i wygladał tak:

(a + b) / (c + d) = a/c + b/d

Biorąc pod uwagę fakt, że od czasów, kedy jako jedynie słuszna obowiązywała ekonomia polityczna socjalizmu ( a kapitalistyczna sprowadzała się do peanów na cześć Keynes'a) w zasadzie niewiele się zmieniło, tylko czołowi ekonomiści trochę się posunęli w latach, a ponadto patrząc na stan naszej gospodarki, wnioskować można, że powyższe przekształcenie nadal obowiązuje.

 

Vote up!
0
Vote down!
0

<p>ro</p>

#354061

Fakt, zmiana ministerstwa to jedyne racjonalne rozwiązanie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#354082