Dlaczego wyrzucają sześciolaki z przedszkoli czyli poroniona reforma pani Hall.

Obrazek użytkownika 2-AM
Kraj

Dlaczego sześciolatki mają iść do szkoły skracając swoje dzieciństwo ? Podzielę te przemyślenia na 2 grupy do których zaliczę czynniki globalne i lokalne.
Temat jest nawiązaniem tematu jaki pojawił się na blogu p.t. "Edukacja, sześciolatki, a nawet pięciolatki i...czterolatki?" link poniżej : http://www.niepoprawni.pl/blog/141/edukacja-szesciolatki-nawet-pieciolatki-iczterolatki

Skoncentrujmy się na czynnikach globalnych.

Cała Europa Zachodnia (tzw. stara Unia) ogarnięta jest w zdecydowanej większości przez czcicieli i wyznawców idei Marksa i Engelsa, Uljanowa-Lenina, Stalina a nawet Lejby Bronstejna Trockiego i wielkiego wodza Mao.
Wystarczy zapoznać się z życiorysami czołowych polityków europejskich oraz najważniejszych członków Parlamentu Europejskiego. Współczesne idee europejskiej lewicy przewidują restauracje socjalizmu vel komunizmu ale w nieco inny sposób niż czynili ich idole. Idole postanowili wykorzystać terror, strach i rozlew morza krwi by wykuć nowe pokolenie komunistów.
Z historii wiemy iż droga ta zakończyła się fiaskiem i wszystkie te konstrukcje oparte na indywidualnych bytach
państwowych (nawet zależnych w ramach RWPG i Układu Warszawskiego) legły w gruzach. Lecz idee którymi byli karmieni młodzi komuniści i socjaliści w krajach Europy Zachodniej (oni nie doznali rozczarowania tymi ideami bo nie widzieli skutków działalności swoich idoli) zachowały się przez dziesięciolecia i wykiełkowały z nową siła. Tym razem zdecydowano się na inny wariant, alternatywny wobec krwawego terroru wymagający więcej czasu oraz pieniędzy (które wezmą oczywiście z kieszeni podatników) na rozpoczęcie pracy u podstaw. Celem jest stworzenie "nowego europejskiego człowieka" który zostanie ukształtowany w procesie nowej edukacji. Jak wszyscy wiedzą w znaczącej większości państw europejskich
u władzy są różnej maści socjaliści, komuniści i lewacy niezależnie jak ich formacje oficjalnie nazywają się.
W szczególności w rękach tych ludzi znajdują się cugle edukacji, której celem jest ukształtowanie nowego społeczeństwa które wychowywane we właściwym przekazie będzie ucieleśnieniem idei twórców nowego ładu społecznego. Jest oczywistym iż proces budowy takiego nowego społeczeństwa trzeba zaczynać jak najwcześniej gdyż młode umysły dziecięce są chłonne i chętne do nauki i bezkrytycznego przyjmowania nowych "prawd objawionych". Dlatego zrozumiałym jest pęd do obniżenia wieku przymusowej edukacji i ograniczenia w tej roli prawa rodziców. Rodzice stanowią zbędny i niebezpieczny balast ponieważ nie wszyscy zostali w młodości właściwie uwarunkowani i mogą przekazać dzieciom treści, które mogą być później zagrożeniem dla budowy nowego społeczeństwa zgodnie z zamysłami jego twórców. Dlatego wymyślono idee obniżenia wieku szkolnego a w części państw EU również i przymusu przedszkolnego. W krajach Europy Zachodniej zachęca się rodziców by zaakceptowali nowe warunki i wymagania organizując przez państwo dotowane (często nawet bezpłatne) i dobrze wyposażone sieci placówek edukacyjnych gdzie trafiają dzieci oddawane przez rodziców.
Rodzice uwolnieni od "balastu" opieki nad dziećmi mogą poświęcić się pracy zarobkowej żeby utrzymać dom a pośrednio zapłacić państwu w podatkach za tzw. "opiekę" nad swoimi dziećmi. Co prawda w ostatnich kilku latach zauważono w niektórych krajach zmianę podejścia z typowego pokazywania rodzicom "marchewki" na grożenie "kijem" (groźba utraty prawa do opieki nad dzieckiem wraz fizycznym odebraniem dziecka przez wpadające w asyście policjantów komando urzędników opieki społecznej oraz kara więzienia dla rodziców uchylających się od posyłania dzieci do przymusowych przedszkoli-szkół - dzieci w wieku 4-5 lat).
Jednocześnie rodzice w tych krajach mają coraz mniej czasu na kontakt ze swoimi dziećmi, następuje
coraz większe rozluźnienie więzów rodzinnych między rodzicami i dziećmi a rodzice nie są w stanie (z braku czasu lub sił witalnych) kontrolować procesu edukacji a raczej indoktrynacji jakiemu podlegają dzieci w państwowych placówkach opieki (przedszkola, szkoły).
Jak już wspomniano cel jest jeden czyli ukształtować w procesie tej edukacji "nowego europejczyka", który odrzuci stare, zaściankowe, niemodne zasady i zachowania i będzie działał wdg. nowych zasad jakie mu wpojono w procesie socjalistycznego nauczania.
Ten proces od kilku lat trwa i w Polsce z różnym nasileniem. Jego natężenie rośnie ilekroć MEN dostaje się w ręce różnych grup europejskich socjalistów. Ci kopiują te sprawdzone wzorce z Europy Zachodniej i próbują je wcielać w życie i w Polsce. Różnica jest taka że tam z reguły dzieje się to w większości wypadków przy akceptacji samych rodziców "złaszonych" bonusami jakie płyną z tytułu oddania dziecka w ręce państwa i zwolnienia ich z odpowiedzialności za wychowanie i nadzór nad edukacją dziecka. Jednocześnie proces ten był w tych krajach rozłożony na lata oraz na jego wdrożenie tj. przygotowanie całej infrastruktury sal, pomocy naukowych, nauczycieli wydano miliardy euro.

Nasza obecna ekipa z panią Hall na czele bezmyślnie kopiuje te wzorce i w ramach rzucenia na żer systemowi edukacji naszych dzieci w 1-szym kroku postanowiła wyrzucić ukazem wszystkie 6-latki z przedszkoli. Ponieważ część zdeterminowanych rodziców w ramach spontanicznego protestu obywatelskiego stanęła zdecydowanie w obronie swoich dzieci zyskali 3 letni okres karencji (pozostał jeszcze chyba tylko jeden rok szkolny oprócz obecnie trwającego) gdzie sami mają prawo podjąć decyzje. Oczywiście władza postanowiła pomóc rodzicom podjąć te decyzje i np. w Warszawie (w wielu innych dużych miastach było podobnie) wyrzucono dzieci z zerówek w przedszkolnych (w niektórych dzielnicach eksterminacja sięgnęła 100% przedszkoli) likwidując po prostu te oddziały i zmuszając rodziców do przeniesienia swoich pociech do szkół. Oficjalna propaganda sączona przez władze terenowe a uzgodniona ze zleceniodawcami tej akcji eksterminacyjnej z MEN brzmiała tak „władze muszą wkrótce zapewnić miejsca w przedszkolach dla 5-latków, brakuje miejsc w przedszkolach, obecnie chcemy zapewnić miejsca w przedszkolach dla dzieci 3-letnich by ich matki mogły wrócić do pracy – teraz nie mogą bo muszą się opiekować dziećmi dla których nie ma miejsc w przedszkolach”.
Rodzicom 6-latków przeciwstawiono potrzeby rodziców 3-latków twierdząc że 6-latki blokują miejsca w przedszkolu 3 latkom i dla dobra 3-latków i ich nie pracujących matek powinny zwolnić miejsca w przedszkolach właśnie dla swoich najmłodszych kolegów. Ci genialni manipulatorzy w najmniejszym stopniu nie przejmowali się artykułem konstytucji (chyba 32) gdzie napisano: „Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.”. Okazało się po raz kolejny że są „równi” i „równiejsi”. Co ciekawe tak śmiałe koncepcje głosili ludzie którzy będąc przez kilka lat u władzy w strukturach samorządowych przez cały ten czas prowadzili działania zmierzające do likwidacji państwowych (samorządowych) przedszkoli lub ograniczali ich fundusze na rozwój, niezbędne remonty itp.
Skutkiem opisanych tu działań zmierzających do likwidacji zerówkowych oddziałów przedszkolnych doprowadzano do sytuacji gdy państwowe przedszkola musiały zamykać oddziały i zwalniać pracowników bo nie dało się zastąpić powstałej wyrwy desantem 3-latków których władza widziała w salach 6-latków. Wszystkie te działania były prowadzone „na wariata” by przypodobać się władzy centralnej i móc zameldować o wykonaniu 110% normy (norma to ustalony w danym roku poziom eksmisji 6-latków z przedszkoli do szkół). Urzędnicy którzy odnieśli „sukces” na tym polu mogli liczyć na awans w hierarchii partyjnej i lepsze dodatkowe synekury od władz samorządowych.

Dodatkowym mechanizmem oprócz chęci zaskarbienia sympatii władzy centralnej mającym zwiększyć determinacje władzy lokalnej do wyrzucania 6-latków z przedszkoli były dodatkowe pieniądze kierowane z MEN do samorządów. Chodzi o tzw. „subwencje oświatową” czyli pieniądze, które z budżetu centralnego trafiają do gminy na której terenie uczy się w szkole dziecko. Jest to kwota ok. 300 zł miesięcznie na dziecko i dla stale głodnych pieniędzy samorządów jest nie do pogardzenia. Z tej kwoty władze lokalne utrzymują szkoły lub wydają te środki na swoje własne potrzeby. Zatem im więcej masz dzieci w szkole tym więcej dostajesz kasy z budżetu centralnego dla swojej gminy. W przypadku przedszkoli to gmina musi sama dopłacać do państwowych przedszkoli (z reguły jest to 1/3 lub 2/5 całych kosztów funkcjonowania – pozostałe pokrywają rodzice w ramach opłat czesnego w państwowym przedszkolu).

Wróćmy jednak do działań, których celem było zorganizowanie niezbędnych funduszy potrzebnych by przenieść dzieci z przedszkolnych zerówek do nie przygotowanych na ich potrzeby szkół.
Oczywiście w przeciwieństwie do wspomnianych powyżej działań europejskich promotorów pani minister w polskim wydaniu nie zabezpieczono praktycznie żadnych środków na ten cel (kwota która pozostała przewidziana na przygotowanie szkół w pierwszym roku reformy do tych zadań była czystą kpiną).
Cały projekt migracji dzieci z przedszkoli do szkół w ramach dostosowania placówek miał zamknąć się kwotą chyba ok. 340 milionów w okresie pierwszych 3 lat funkcjonowania reformy. Biorąc poprawkę na kryzys i słabość z jaką bronił się zawsze resort edukacji przed cięciami budżetowymi jest mało prawdopodobne by kwota ta trafiła do szkół nie wspominając już by starczyła na wykonanie wszystkich niezbędnych prac. Chyba właśnie ze względu na obawy jak powinna wyglądać szkoła i jak powinna być wyposażona by przyjąć 6-latki do zerówki zrezygnowano z zapisania w ustawie czy ministerialnym rozporządzeniu standardów jakie winny spełniać placówki oświatowe dla najmłodszych uczniów. Mimo szumnych wypowiedzi i opowieściach o owych standardach od ponad 2 lat nie istnieją one i należy przyjąć że nigdy nie powstaną. Gdyby standardy te istniały i były takie jak zapewniali urzędnicy odpowiedzialni za reformę to większość szkół nie spełniających owych wymogów (wymagane środki na remonty i brak czasu) nie mogła by przyjąć dzieci do nauki i cała reforma okazała by się kolejną spektakularną klapą spowodowana brakiem pieniędzy i czasu na spełnienie owych standardów.

Poza jedynie słusznymi ideami europejskiej edukacji są i inne przesłanki za szalonym pędem twórców tej reformy do wyrzucenia dzieci z przedszkoli.
Celem o którym publicznie, jeszcze w 2008 roku powiedział konstytucyjny minister w rządzie Donalda Tuska czyli Boni (dla nie zorientowanych: tajny współpracownik komunistycznej bezpieki pseudonim "ZNAK") to konieczność wrzucenia naszych dzieci na rynek pracy co najmniej o rok wcześniej.
Pan minister potwierdził że nasze dzieci mają jak najwcześniej zostać niewolnikami państwa i pracować w zamian za co państwo odbierze im w podatkach co najmniej 70% ich dochodu (tak jest dziś a ta kwota w przyszłości po dodaniu nowych podatków np. katastru lub podniesieniu stawek obecnych może się jeszcze zwiększyć). Dzieci maja pracować na emeryturę swoich rodziców i innych obcych ludzi, którzy szczęśliwie nabyli już przywilej emerytalny.
To znaczy że reforma emerytalna OFE jest czystym oszustwem (dziś już to wiemy ponad wszelką wątpliwość) bo w jej założeniach było iż każdy od jej wprowadzenia (urodzony po 1968 r) zarabia sam na swoją emeryturę i nikt postronny nie będzie musiał składać się na jego emeryturę (dotyczy to środków w OFE które miały być dziedziczone oraz składek w ZUS naliczanych na indywidualnych kontach emerytalnych).

Inny aspekt tej reformy o którym nie można zapomnieć to możliwość wytworzenia niezłych dochodów dla firm partycypujących we wdrażaniu tej reformy.
Wszyscy wiemy kto dla MEN przygotowywał podstawę programową, te same osoby pracują dla pewnych wydawnictw przygotowujących podręczniki, które będą obowiązywały. Swego czasu pani minister informowała zdenerwowanych wydawców żądających od niej tych wyliczeń ile mają książek drukować dla dzieci z zerówek (ten lobbing zakrawa wręcz o korupcje) jak tylko zdoła policzyć ile dzieci uda jej się eksterminować z przedszkoli do szkół. Rynek podręczników warty jest miliardy złotych a zwłaszcza gdy w wyniku zmiany programu nauczania obligatoryjnie zmusza się do kompleksowej wymiany wszystkich podręczników. Komplet podręczników w zależności od wydawnictwa i klasy dla której był przeznaczony kosztował w bieżącym roku 300-650 zł. By dodatkowo zachęcić rodziców do posyłania 6-letnich dzieci do szkoły w ramach kampanii PR nowej podstawy programowej i dramatycznego wzrostu cen podręczników pani Katarzyna Hall (żona byłego notabla Unii Demokratycznej, aktualnie kawalera Orderu Orła Białego i okazjonalnego dziennikarza Gazety Wyborczej czyli Aleksandra Halla) obiecywała z mównicy sejmowej że wszyscy pierwszoklasiści od rządu dostana szkolne podręczniki (tzw. szkolną wyprawkę) za darmo. Oczywiście zapewnienia te okazały się kłamstwem jak wszystkie inne podobne tej deklaracje. Co niektórzy zorganizowali nawet akcje „wyślij rachunek pani minister za podręczniki” która miała zachęcić rodziców do wymuszenia dotrzymania publicznych obietnic przez konstytucyjnego ministra rządu Donalda Tuska. Wszystko jednak wskazuje że faktury za podręczniki wysyłane przez rodziców do resortu edukacji nie zostały zapłacone przez panią Hall.
Podręczniki trzeba było kupić nowe bo stare zostały z marszu zakazane a kosztowały więcej niż w latach poprzednich.

Dodatkowymi beneficjentami tej reformy są właściciele prywatnych szkół gdzie słono trzeba płacić za nauczanie. Im bardzie ministerialni „reformatorzy” psują państwową oświatę tym więcej świadomych rodziców chcących zapewnić swoim dzieciom jakiś przyzwoity poziom edukacji odbiegający od ustalonego w ministerstwie poziomu typowego „leminga” decyduje się na posłanie swoich dzieci do prywatnej szkoły, która nie musi ograniczać się wyłącznie do zaleceń jakie płyną z MEN w zakresie obniżania poziomu edukacji. Należy przypomnieć że pani Hall zarządzała siecią prywatnych szkół w 3=mieście i że interes ten jak i podobne należące do jej współpracowników rozwija się nad wyraz dobrze w zaistniałej sytuacji stałego pogarszania jakości państwowej edukacji.

Kilka słów o obniżaniu wieku szkolnego.
Polska idzie błędną drogą którą podążyły już inne państwa zachodniej Europy a mianowicie obniża wiek szkolny (przyczyny takich działań zostały już omówione). Poza faktem pogorszenia jakości edukacji i masowym hodowaniu ćwierć inteligentów którzy będą wiernie w przyszłości wykonywali polecenia władzy pojawia się problem poważnych problemów psychicznych jakie grożą dzieciom zbyt wcześnie zmuszonych do szkolnej nauki. Jest to fakt o którym z reguły się nie mówi ale bardzo liczne są wypadki powstawania w późniejszych latach poważnych problemów psychicznych u dzieci które zbyt wcześnie rozpoczęły naukę w porównaniu z rówieśnikami (podstawą było rozpoczęcie edukacji w wieku lat 7). Nawet jeśli dziecko 6-letnie wydaje się że intelektualnie rozwinięte by podołać edukacji szkolnej to nie jest jeszcze przygotowane psychicznie do nowych wyzwań i obowiązków. Problem pogłębia się w kolejnych latach powodując wiele problemów, które są potem przedmiotem seansów u psychoanalityków i psychiatrów. Nie ma jednocześnie żadnego uzasadnienia by rozpoczynać naukę wcześniej niż w wieku lat 7. Rozpoczęcie nauki u młodszych dzieci nie gwarantuje poprawy poziomu nauczania ani konieczność przekazania większej ilości materiału niż dotychczas (cały czas zmieniana jest podstawa programowa skutkiem czego obniżany jest poziom edukacji w stosunku do wcześniej obowiązującego). Dowodem na to że optymalnym wiekiem dla rozpoczęcia nauki szkolnej i właściwie dobranego programu nauczania jest wiek 7 lat jest Finlandia, która konsekwentnie unika obniżania wieku rozpoczęcia edukacji szkolnej i ma najlepsze wyniki nauczania wśród wszystkich krajów europejskich.

Dlatego każdy komu leży dobro własnego dziecka na sercu powinien protestować przeciwko tej poronionej reformie edukacji w wydaniu jakie zafundowała nam żona Aleksandra Halla i bronić swego dziecka przed reformatorami opóźniając jak się da rozpoczęcie przymusowej edukacji szkolnej przez pociechę.
Rodzicom chcącym zapoznać się z problemami reformy edukacji i wyrzucaniem 6-latków z przedszkoli do szkół polecam stronę: http://www.ratujmaluchy.pl
oraz http://www.rzecznikprawrodzicow.pl

Brak głosów

Komentarze

Jestem belfrem od nauczania dzieci młodszych od prawie 30 lat oraz matką gimnazjalistki, ktora miała watpliwą przyjemnośc załapac się na tę reforme, na ktorej tylko wydawnictwa zyskały. Pod tekstem 2-AM podpisuję się obiema rękami. Wielokrotnie w swoim środowisku wypowiadałam sie totalnie negatywnie na temat wszystkich poczynań hallowej. Dziwi mnie tylko - i martwi - kompletna cisza i bierność ze strony oświatowców, a zwłaszcza obu związków oraz zainteresowanych rodziców - absolutnie nikt nie prostestuje w kwestii chorego niszczenia przez klikę hallowej polskiej edukacji. Odnoszę wrażenie, ze baba robi co chce ignorując wszystko i wszystkich. Czuję się bezradna wobec tych faktów i zdruzgotana wizją skutków tego demontażu. Za chwilę sięgniemy dna.Czy nie o to chodzi platforsom - społeczność dzika, niedouczona, emocjonalnie i moralnie pusta???Kiedy się obudzimy?/?

Vote up!
0
Vote down!
0
#110837

również nauczycielem i matką-licealistki
Chciałabym podziękować za tę publikację.
Faktem jest,że mało się pisze o całej sytuacji,o poronionych pomysłach pani hall i dlatego tak się cieszę kiedy coś się na ten temat prawdziwego ukazuje.
Szkoda,że dociera to do tak nielicznego grona.
Pragnę tylko dodać,że z tego co się orientuję ZNP dogaduje się z hallową,/bodajże są tam osoby w "pseudogrupie"eksperckiej/.
To ZNP za plecami "Solidarności" przystało np.na dodatkowe bezpłatne godziny./mogą to być pogłoski,ale ja w nie wierzę/
Podobno jest tak,że ministerstwo powinno współpracować ze związkami,z tym ,że wszystko jest jedno z jakimi i tak wygląda na to,że pani hall współpracuje i owszem z ZNP.

Dodam,że Solidarność Oświaty czyni pewne kroki/na ile skuteczne zobaczymy,póki co lekceważone na pewno/,o których można poczytać na ich stronie
jeśli ktoś jest zainteresowany '
bo nie sądzę żeby dowiedział się z ogólnie dostępnych źródeł.pozdrawiam.

Vote up!
0
Vote down!
0
#110996

w zamian za akceptacje tej poronionej reformy. Jest to przynajmniej jakaś podstawa do wypłaty dodatkowych pieniędzy czyli obiecanych podwyżek nauczycielom zwłaszcza przy idącym niżu demograficznym. ZNP udawało że jest pełne obaw i krygowało sie otwarcie poprzeć ten pasztet edukacyjny. Teraz chyba uznali że mimo wszystko więcej z tego dobrego będzie przynajmniej dla nauczycieli jeśli nie dla samych uczniów.

Vote up!
0
Vote down!
0
#111025

Bardzo zgrabnie i trafnie ujęty temat edukacji wczesnoszkolnej w Polsce.
Do problemów osobowościowych występujących u dzieci, które zbyt wcześnie rozpoczęły naukę w szkole, oprócz psychicznych dodałbym jeszcze emocjonalne, spowodowane zbyt wczesnym zerwaniem kontaktu z rodzicami/rodziną.

Pozdrawiam

NIEPOPRAWNY INACZEJ

Vote up!
0
Vote down!
0

NIEPOPRAWNY INACZEJ

#110841

Świetny artykuł! Nie pozostawia suchej nitki na projektantach. Dziękuję.

Vote up!
0
Vote down!
0
#110932

Pierwszą jest "grupa trzymająca podręczniki" z wybrzeża (macierzyste okolice skąd pochodzi nasza specjalistka od edukacji), która trzyma kurczowo za gardło droga panią ministerkę.
Druga grupa to krakowska "grupa trzymająca szkolenia" (kto z nauczycieli nie uczestniczył przynajmniej w kilku rekomendowanych szkole najczęściej zupełnie nie przydatnych szkoleniach za bajeczne pieniądze ten być może nie wie o czym mowa) zarabiająca na prowadzeniu szkoleń odnośnie reformy i nowej podstawy programowej. Dla równowagi politycznej ta grupa to ekipa związana z poprzednim ministrem na tym stanowisku czyli imć Legutką. W ten oto sposób udało się zrobić na polu biznesowym prawdziwy i wyśniony przez co niektórych POPiS.
Cała zabawa polega na tym że wszyscy zainteresowani partycypujący w tym bajzlu przestrzegają uświęconej zasady III RP która brzmi: "my nie ruszamy waszych, wy nie ruszacie naszych" a wszytko to kosztem biednych dzieci i rodziców płacących coraz większe podatki na ten burdel.
Właściwie trzecią grupą beneficjentów są po części sami nauczyciele i to mimo tego że część z nich krew zalewa że muszą brać udział w tym ogłupianiu dzieci. W ten bowiem sposób władza próbuje jakoś uzasadnić przyobiecane podwyżki i utrzymać zatrudnienie w czasie nadciągającego niżu (prym w kolaboracji z reformatorami wiedzie ZNP).

Vote up!
0
Vote down!
0
#111028

Dziękuję za wyważony artykuł bez inwektyw, które niestety same cisną się na usta gdy bezsilnie musimy patrzeć na to co ta baba (określenie to nie dotyczy kobiet) robi z polską edukacją. Nie mam już małych dzieci ale mam sąsiadów i koleżankę nauczycielkę, którzy muszą w tym procederze uczestniczyć, dlatego podpisuję się pod każdym z powyższych komentarzy.
niezależny Poznań

Vote up!
0
Vote down!
0

niezależny Poznań

#111227

Najprostszym i racjonalnym rozwiązaniem problemu byłoby wyrzucenie pani Hall.
A tak na poważnie, to pisanie ciagłe słusznych bez wątpienia ocen kolejnych wymóżdżeń pani Hall jest bez większego sensu. Aparat ma swój plan i jest całkowicie głuchy na jakiekolwiek argumenty. "Pisanie" musi być poparte czynami. Apeluję więc do dwudziesto- i trzydziestolatków, rodziców dzieci, na których dokonywana jest swoista wiwisekcja. Ratujcie swoje pociechy. Brońcie je wszelkimi sposobami przed głupotą reformatołów, pożal się Boże ekspertów i wszelkiej maści pseudopedagogów. Każde dziecko ma prawo do dzieciństwa i okres ten powinien być jak najdłuższy (na ile nas, jako społeczeństwo, stać). Dziecku należy się to jak psu zupa (przepraszam za swoisty eufemizm). Każdy z nas dorosłych ma nie tylko prawo, ale i obowiązek reagować na głupotę władz obywatelskim nieposłuszeństwem. W dzisiejszych warunkach innej drogi nie ma. Nie posyłajcie więc sześciolatków do szkoły. Przy masowym zachowaniu nic wam nie zrobią, co jest pewne jak dwa razy dwa. Zrobi się chwilowy bałagan i całe to towarzystwo wzajemnej adoracji wymięknie. Kłopoty dla was oczywiście powstaną, ale krótkotrwałe i dla dobra dzieci, które na pewno kochacie bezgranicznie, jakiś czas wytrzymacie nawet na przysłowiowych szkłach. Nie dajcie się również co roku okradać kupując kolejne "doskonalsze" i "nowocześniejsze" wersje podręczników, ćwiczeń, itp. pomocy, których poziom napawa orgastycznym zachwytem wyłacznie ich autorów i, co zrozumiałe, zaprzyjaźnionych wydawców. Przytłaczająca część tych opracowań nadaje się tylko na makulaturę. Nie dajcie się mamić modnymi obecnie autorskimi programami nauczania. Aby taki program prowadzić trzeba mieć własną katedrę, katedrę w sensie instytucjonalnym, a nie meblowym. Musicie być przekonani o tym, że szkoła winna być miejscem zdobywania przez każdego wiedzy, a nie umiejętności. Umiejetności zdobywa się "terminując u majstra", a więc w praktyce. Umiejetności nie podparte wiedzą są niewiele warte. Choć to będzie dla wielu bolesne, trzeba się pozbyć złudnych nadziei, że każde dziecko jest w stanie zdobyć tyle wiedzy, aby ukończyć wyższe studia, a nawet kontunuować naukę dalej. Mam tu nas myśli zdobycie faktycznego wyższego wykształcenia, a nie papierowego substytutu w formie dyplomu (jednego lub wielu). Tak jak fizycznie ludzie nie są tacy sami, tak i intelektualnie nie ma równości i tyle. Dziś więc pozostało naprawdę niewiele czasu, aby zatrzymać ten instutucjonalny, obłędny pęd ku totalnej degradacji intelektualnej naszego narodu. Wasza rola, jako rodziców, jest tu niebagatelna. Możecie to skutecznie zmienić i doprowadzić do normalności, do takiego obrazu szkoły, gdzie króluje wiedza, panuje troska o wychowanie i nauczanie waszych dzieci, gdzie nie hoduje się egoizmu i braku poszanowania dla bliźnich i dla porządku, i właściwie rozumianej świadomej dyscypliny. W przeciwnym wypadku doczekacie czasu, kiedy następcy obecnych elit, swoista śmietana społeczna, edukowana sposobem tradycyjnym (zaścianowym, nienowoczesnym, staroświeckim itp. - do wyboru), posiadająca faktyczną wiedzę i umiejetności będzie kierować w dowolny i jej tylko wiadomy sposób masami nowocześnie kształconych dyplomowanych po wielokroć ćwierćinteligentów. Zachodzące obecnie procesy to nic innego jak budowanie drogi do nowoczesnej, sprawnej i wydajnej formy niewolnictwa w globalnej światowej wiosce.

Vote up!
0
Vote down!
0
#121353