Kiedy patrzę, jak smoleńscy sekciarze brzozowi po kolejnych dowodach ekspertów ZP zaczęli chować się po kątach, a u pozostałych poziom agresji wzmógł się do tego stopnia, że przypominają wściekłego psa, któremu piana cieknie z pyska, ogarniają mnie dziwne, trudne do określenia uczucia: ni to pogarda, ni to politowanie.
Ci, którzy z taką łatwością oskarżyli zmarłych pilotów o katastrofę już...