Czy na Bliskim Wschodzie istnieje jeszcze coś takiego, jak prawo do życia? Mam coraz większe wrażenie, że nie. Pisząc notki na temat obecnego konfliktu, zauważam, że bardzo dobrze zorganizowana jest grupa komentatorów popierająca interwencję izraelską. Nie wnikam w ich pochodzenie ani inne prywatne sprawy, ale doskonale wpasowują się w medialny nurt, który nazwałbym proizraelskim. Dlatego właśnie moje uwagi, gdzie świat nie jest czarno-biały, jedni są winni, a drudzy niewinni lub źli i dobrzy, są uznawane za „propagandę antyizraelską”.