Sławomir Cenckiewicz o gender w IPN

Obrazek użytkownika ma
Artykuł

Pamiętacie jeszcze słowa prezesa Kamińskiego i wiceprezesa Ukielskiego z 2014 r. o tym, że genderowe książki „Kłopoty z seksem w PRL” (o apologii aborcji, homoseksualizmu i antykoncepcji w PRL) i „Płeć buntu” (płeć kulturowa a „Solidarność) to jedynie promil w całym dorobku pisarskim instytutu i w gruncie rzeczy incydent nieświadczący o genderowym i lewicowym przechyle w IPN? Pisałem kiedyś, że to ściema, bo na łamach Pamięci.pl (Pamięci.PRL) publikuje swoje szalone teksty europejska genderystka Andrea Petó, którą zresztą zaproszono z wykładem do Centrum Edukacyjnego im. J. Kurtyki. „Temat robotnic jest bardzo dobrym tego przykładem, ponieważ pokazuje, jak te kobiety cieszyły się i wykorzystywały możliwości rozwoju i awansu w systemie komunistycznym. Jeśli patrzeć na komunizm wyłącznie jako na straszny system powodujący cierpienia u wszystkich, to gubi się całkowicie te historie i działania tych, którzy żyli i zmagali się z rozmaitymi problemami w tym czasie” – ogłosiła Petó z katedry IPN.

 

No i mamy kolejne owoce genderowego projektu badawczego IPN. Tak jak oświecona Petó kazała, Natalia Jarska z IPN podjęła w swoich badaniach temat robotnic w PRL. Na 15-lecie IPN wydawał dla Was książkę „Kobiety z marmuru. Robotnice w Polsce w latach 1945-1960”. Nie będę Was zanudzał cytatami z tej genderowej nowomowy, bo mamy tu cały repertuar językowego lewactwa: definicję „płci kulturowej”, potrzebę wykorzystania gender w badaniach historycznych nad kryterium podziału społecznego, pojęciami „męskości” i „kobiecości” w dziejach, wreszcie potrzebie genderowych monografii PRL (str. 11-13) i napaść na Kościół i kardynała Wyszyńskiego za jego stereotypowy i patriarchalny stosunek do roli kobiety – matki i żony, których przecież nikt o zdanie nie pytał (str. 313-314). Brrr!

 

Można mieć różne poglądy historyczne, można i należy się o historię spierać, także w ramach pluralistycznego IPN. Ale co ten bełkot relatywizujący komunistyczną przemoc (w tym i antykobiecą) ma wspólnego ze sporem o dzieje PRL i narodową pamięcią? I dlaczego mamy łożyć z własnej kieszeni na IPN-owskie gender studies podcinając w ten sposób i tak już wątłą gałąź narodowej tożsamości, tradycji i kultury, na której jeszcze szczęśliwie siedzimy?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.6 (2 głosy)