Kolejne zatrzymanie dziennikarzy Naszego Dziennika
Na kilkadziesiąt minut przed odlotem samolotu z Moskwy do Warszawy dziennikarza Piotra Falkowskiego i fotoreportera Marka Borawskiego zatrzymano podczas kontroli paszportowej. - Zapytano nas, czy nie mamy czegoś do oclenia, poinformowaliśmy, że nie mamy i wtedy poproszono nas o wydanie wszelkich nośników, na których mogą znajdować się jakieś dane - karty pamięci aparatów fotograficznych, twarde dyski na komputerach, dyktafon - relacjonuje Marek Borawski. Reporterom skrupulatnie przeszukano bagaże, pozostawiono jedynie telefony komórkowe i nie pozwolono na przebukowanie biletów na inne godziny. - Straciliśmy w ten sposób również możliwość wylotu kolejnym samolotem tego samego dnia do Warszawy - dodaje Borawski.
Dlaczego dziennikarze zostali zatrzymani na lotnisku Szeremietiewo i czego szukali Rosjanie, wśród których byli celnicy i prawdopodobnie funkcjonariusze FSB? - Jak nas poinformowano, Rosjanie obawiali się, że wywieziemy z Rosji informacje, dane, których wywozu zabrania tamtejsze prawo - opowiada Piotr Falkowski. Wtedy dziennikarze postanowili skontaktować się z polskim konsulatem w Moskwie. - Pan konsul dał sobie czas do godziny 20.00 czasu moskiewskiego (18.00 czasu polskiego), aby Rosjanie zakończyli wszelkie formalności i czynności wobec nas - dokończyli przeszukanie bagażu i spisanie protokołów - mówi Falkowski. Dziennikarzom zaproponowano, że zatrzymany przez tamtejsze służby sprzęt elektroniczny zostanie poddany ekspertyzom, które mogą trwać nawet do 20 dni. - Nie zgodziliśmy się na to - podkreślają.
Co ciekawe, w tym samym czasie w Polsce, według rzecznika MSZ Marcina Bosackiego, po interwencji konsula mieli zostać zwolnieni. Informacja z polskiego MSZ pojawiła się jednak, zanim konsul dojechał na lotnisko, a reporterzy "Naszego Dziennika" wciąż byli zatrzymani przez rosyjskie służby. Konsul chciał rozmawiać telefonicznie z milicjantami, ale funkcjonariusz odmówił podniesienia słuchawki i polski konsulat zwrócił się o pomoc do Interpolu w tej sprawie. Ostatecznie już po przybyciu konsula Polacy odmówili wydania sprzętu Rosjanom. - To sprzęt służbowy, własność "Naszego Dziennika", nie zgodziliśmy się na to, by był on bez naszej obecności sprawdzany - podkreślali reporterzy. To wywołało konfuzję wśród rosyjskich funkcjonariuszy, którzy przyjęli tę decyzję z niezadowoleniem. Jak relacjonował Piotr Falkowski, starano się ich przekonać do podpisania zgody na zabranie sprzętu do ekspertyzy i sugerowano w ten sposób szybkie i bezproblemowe załatwienie sprawy. W negocjacje z Rosjanami zaangażowanych było dwóch przedstawicieli polskiej ambasady w Moskwie. A cały incydent miał miejsce dokładnie w dniu, w którym nowy polski ambasador Wojciech Zajączkowski składał na ręce rosyjskich władz listy uwierzytelniające.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110209&typ=po&id=po01.txt
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 463 odsłony