GMO – SAMO ZŁO
GMO W PRAKTYCE
Pierwszą rośliną transgeniczną, wprowadzoną na rynek, był pomidor odmiany ‘FlavrSavr’, w którym „wyciszono” gen odpowiedzialny za produkcję enzymu (poligalaktouronazy), odpowiedzialnego za rozkład ścian komórkowych, a tym samym, za przejrzewanie i gnicie owoców. Dzięki temu produkt finalny, czyli owoc pomidora, miał dłuższą trwałość po zbiorze i był odporny na uszkodzenia w czasie transportu. Wyszedł on na rynek w 1994 roku i zniknął kilka lat później, przez jakiś czas służył jeszcze jako surowiec do produkcji przecierów. Oficjalna wersja mówi, że pomidor zniknął ze sklepów, ponieważ jego produkcja była nieopłacalna, tylko nie rozumiem, w jaki sposób. Pomidor to pomidor, każdy wymaga takich samych warunków klimatycznych i glebowych, każdy uprawiany jest w ten sam sposób. Nie widzę w tym niczego, co mogłoby być nieopłacalne. Nieoficjalna wersja mówi, że pomidor miał obniżone walory smakowe, a dodatkowo ludziom nie do końca podobało się takie mieszanie w genach. Ze źródeł ogólnodostępnych dowiedzieć się jeszcze można, że Calgen, firma, która pomidora ‘FlavrSavr’ stworzyła, została wykupiona przez Monsanto.
To tyle w kwestii historii. Gdzie teraz możemy spotkać GMO w jedzeniu? Ano, wszędzie. O uprawach kukurydzy i soi odpornych na Roundup wiedzą wszyscy. O bawełnie, która wytwarza toksynę, pochodzącą z bakterii Bacillus thuringiensis (toksyna Bt), też wszyscy słyszeli. Prawda jest taka, że modyfikacje dotyczą praktycznie każdego gatunku warzywa czy zboża, jednakowoż uprawa warzyw GMO nie jest procederem tak powszechnym, jak w przypadku soi, kukurydzy czy bawełny
http://zezorro.blogspot.co.uk/2015/03/gmo-samo-zo.html
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 298 odsłon