Bronek jak Bierut
[quote]11 listopada Komorowski nie tylko potwierdził, że dziś patriotyzm nie jest mu wartością jakoś szczególnie bliską, ale też po raz kolejny pokazał ogromną żądzę władzy ze strony Platformy. Aldona Zaorska - Kiedy 9 lutego 1953 roku komunistyczne władze Polski Ludowej wydały dekret o obsadzaniu wszystkich stanowisk duchownych, prymas Wyszyński odpowiedział listem, który przeszedł do historii pod tytułem „Non possumus”, zawierającym stanowczy sprzeciw wobec narzucania Kościołowi w Polsce zwierzchnictwa władzy świeckiej. Prymas Tysiąclecia zapłacił za ten list więzieniem, ale obronił niezależność Kościoła i uratował Polskę. Wbrew pozorom tamte wydarzenia znajdują wspólny mianownik z tym, co dziś dzieje się w kraju. Okazuje się bowiem, że liberalny Bronisław Komorowski tak bardzo nie różni się od komunistycznego Bolesława Bieruta. I nie chodzi tu o nagonkę na Kościół, która dzięki m.in. mediom przybrała rozmiary, jakich nie osiągnęła nawet za najczerwieńszej komuny. Chodzi o konkretne działania i próby sterowania polskim Kościołem. Przykładem może być nie tylko zniszczenie ks. prof. Wielgusa, któremu przeciwstawiono takie „autorytety” jak TW Filozof – wypowiadający się gdzie popadnie ks. bs. Życiński. „Nie potępiać Palikota!” Bronisław Komorowski zaczął „współpracę” z Kościołem od usunięcia Krzyża. Przyznać mu trzeba, że znalazł poparcie u niektórych „polityków w sutannach”, zwłaszcza u jednego – byłego TW. Potem kontynuował ten swoisty dialog. Przygotował się do niego bardzo starannie – uczestnicząc w mszach świętych (czasami na nich przysypiał). Poczynione podczas kościelnych uroczystości obserwacje podsumował w wywiadzie, którego udzielił KAI w dniu 10 listopada. Stwierdził wówczas, że „to nie w głoszących antykościelne hasła - lewicy czy środowisku Janusza Palikota - widzi zagrożenie dla stosunków Kościół - państwo, lecz w działaniach prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów.” Innymi słowy – Janusz Palikot może sobie wieszać na krzyżu serdelki, a Stefan Niesiołowski – wysyłać obrońców Krzyża do szpitala psychiatrycznego – to nic nie szkodzi. „Szkodę” przynoszą „fundamentaliści” modlący się pod Krzyżem, może ksiądz Małkowski, który modli się razem z nimi albo księża, nawołujący do patriotyzmu. „Skandaliczna” homilia Do tego grona pan prezydent zaliczył najwyraźniej ks. płk. Sławomira Żarskiego – Administratora Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Kazanie, które ks. Żarski wygłosił podczas mszy za Ojczyznę w dniu 11 listopada tak bardzo nie spodobało się Komorowskiemu, że bezpośrednio po niej publicznie zbeształ „fundamentalistycznego” kapłana. Według „Naszego Dziennika”, Komorowski miał powiedzieć do ks. Żarskiego, że jest zaskoczony i zawiedziony fragmentem kazania”. Duchowny z prezydentem nie polemizował, tylko odesłał go do lektury homilii. Cóż takiego w niej było? Było o patriotyzmie jako wartości świadczącej o jakości człowieka, o jakości jego życia i o świętości. Ksiądz Żarski przypomniał patriotów, którzy stworzyli Polskę po latach zaborów, tych, którzy zginęli za Polskę w 1920 roku i później. Przypomniał, że dla pokoleń patriotyzm był wartością najważniejszą, także dla śp. Lecha Kaczyńskiego i osób, które towarzyszyły mu 10 kwietnia. I może Komorowski przełknąłby pochwałę poprzednika, gdyby ksiądz nie ośmielił się wytknąć współczesnej Polsce powszechnego negowania patriotyzmu, który zastąpiono „zaradnością w zaspokajaniu własnych potrzeb”. Ksiądz ośmielił się też napiętnować wzorzec propagowany przez Salon, mówiąc „Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie – chciwością i pazernością; miłość – nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że „prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela”. Przypomniał też, że zarówno kardynał Wyszyński, jak i Papież Jan Paweł II przykładali ogromną wagę do wpajania młodym miłości do Ojczyzny. Jezus w swoim ziemskim życiu też był patriotą, a zatem uświęcił patriotyzm – przekonywał ks. Żarski. Tyle wystarczyło, by Komorowski zakipiał z oburzenia. Prawda w oczy kole? Zastąpienie patriotyzmu kosmopolityzmem jest faktem, z którym trudno dyskutować. Coraz częściej mamy do czynienia z osobliwym „ciągiem myślowym”: patriotyzm – nacjonalizm – faszyzm. W ten sposób patriotyzm zaczyna być potępiany. Trendy jest stwierdzenie „jestem Europejczykiem”, stwierdzenie „jestem patriotą” – wręcz przeciwnie. Podobnie jest z autorytetami – dziś nie są nimi już patrioci a „obywatele świata”, ludzie nie związani z Polską – przeciwnie osoby, które zrobiły „karierę” poza jej granicami. Nie da się też ukryć, że taki wzorzec myślenia jest propagowany przez środowiska liberalne, wywodzące się z Platformy Obywatelskiej. W końcu sam Donald Tusk stwierdził swego czasu: „ … historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie, co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię(…) wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością.(…) I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.” Zdegustowany „polskością” Donald Tusk zajął się polityką i został premierem. Po co, skoro polskość narzucił mu „pech dziejowy”? Narzucające się wyjaśnienie o czerpaniu z tego korzyści materialnych i zaspokajaniu własnych ambicji wydaje się aż zbyt nieprawdopodobne, tym niemniej powyższy cytat w jakiś sposób tłumaczy podejście środowiska Platformy do patriotyzmu. Wyjaśnia też oburzenie Komorowskiego. Cała władza w ręce PO 11 listopada Komorowski nie tylko potwierdził, że dziś patriotyzm nie jest mu wartością jakoś szczególnie bliską, ale też po raz kolejny pokazał ogromną żądzę władzy ze strony Platformy. Okazuje się bowiem, że dla tej partii skupienie w ręku władzy ustawodawczej i wykonawczej, a ostatnio za sprawą wskazania kandydatów do Trybunału Konstytucyjnego – także próba przejęcia władzy sądowniczej, to za mało. PO nie wystarcza też przejęcie największych mediów. Sceną, którą Komorowski urządził księdzu, prezydent potwierdził jeszcze jedno pragnienie platformersów – pragnienie rządu dusz. Tylko w ten sposób można zrozumieć stwierdzenie o „szkodach”, które dialogowi państwo – Kościół przynoszą „fundamentaliści”, czy próbę ingerowania w treść homilii, wygłoszonej podczas mszy. Czyżby Komorowskiemu marzyło się pisanie treści kazań wygłaszanych w kościołach? Może księża powinni „zaserwować” wiernym bajeczki o „drugiej Irlandii”? Albo przekonać ich, że Palikot, Kutz, Niesiołowski to duma Polski, podczas, gdy Piłsudski „wymordował” rosyjskich jeńców w 1920 roku. Taka wersja na pewno spodobałaby się Komorowskiemu bardziej od krytyki współczesnej Polski. Pan prezydent zdaje się jednak zapominać, że eksperyment z „księżmi patriotami” próbował już w Polsce wprowadzić jeden z jego poprzedników i pomysł ten absolutnie nie wypalił. Prawda – wtedy był wielki kardynał Wyszyński, po nim – Jan Paweł II. Czy dziś w polskim Kościele znajdzie się ktoś, kto powie Komorowskiemu – "non possumus?" Kiedy 9 lutego 1953 roku komunistyczne władze Polski Ludowej wydały dekret o obsadzaniu wszystkich stanowisk duchownych, prymas Wyszyński odpowiedział listem, który przeszedł do historii pod tytułem „Non possumus”, zawierającym stanowczy sprzeciw wobec narzucania Kościołowi w Polsce zwierzchnictwa władzy świeckiej. Prymas Tysiąclecia zapłacił za ten list więzieniem, ale obronił niezależność Kościoła i uratował Polskę. Wbrew pozorom tamte wydarzenia znajdują wspólny mianownik z tym, co dziś dzieje się w kraju. Okazuje się bowiem, że liberalny Bronisław Komorowski tak bardzo nie różni się od komunistycznego Bolesława Bieruta. I nie chodzi tu o nagonkę na Kościół, która dzięki m.in. mediom przybrała rozmiary, jakich nie osiągnęła nawet za najczerwieńszej komuny. Chodzi o konkretne działania i próby sterowania polskim Kościołem. Przykładem może być nie tylko zniszczenie ks. prof. Wielgusa, któremu przeciwstawiono takie „autorytety” jak TW Filozof – wypowiadający się gdzie popadnie ks. bs. Życiński. „Nie potępiać Palikota!” Bronisław Komorowski zaczął „współpracę” z Kościołem od usunięcia Krzyża. Przyznać mu trzeba, że znalazł poparcie u niektórych „polityków w sutannach”, zwłaszcza u jednego – byłego TW. Potem kontynuował ten swoisty dialog. Przygotował się do niego bardzo starannie – uczestnicząc w mszach świętych (czasami na nich przysypiał). Poczynione podczas kościelnych uroczystości obserwacje podsumował w wywiadzie, którego udzielił KAI w dniu 10 listopada. Stwierdził wówczas, że „to nie w głoszących antykościelne hasła - lewicy czy środowisku Janusza Palikota - widzi zagrożenie dla stosunków Kościół - państwo, lecz w działaniach prawicowych i przy tym katolickich fundamentalistów.” Innymi słowy – Janusz Palikot może sobie wieszać na krzyżu serdelki, a Stefan Niesiołowski – wysyłać obrońców Krzyża do szpitala psychiatrycznego – to nic nie szkodzi. „Szkodę” przynoszą „fundamentaliści” modlący się pod Krzyżem, może ksiądz Małkowski, który modli się razem z nimi albo księża, nawołujący do patriotyzmu. „Skandaliczna” homilia Do tego grona pan prezydent zaliczył najwyraźniej ks. płk. Sławomira Żarskiego – Administratora Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego. Kazanie, które ks. Żarski wygłosił podczas mszy za Ojczyznę w dniu 11 listopada tak bardzo nie spodobało się Komorowskiemu, że bezpośrednio po niej publicznie zbeształ „fundamentalistycznego” kapłana. Według „Naszego Dziennika”, Komorowski miał powiedzieć do ks. Żarskiego, że jest zaskoczony i zawiedziony fragmentem kazania”. Duchowny z prezydentem nie polemizował, tylko odesłał go do lektury homilii. Cóż takiego w niej było? Było o patriotyzmie jako wartości świadczącej o jakości człowieka, o jakości jego życia i o świętości. Ksiądz Żarski przypomniał patriotów, którzy stworzyli Polskę po latach zaborów, tych, którzy zginęli za Polskę w 1920 roku i później. Przypomniał, że dla pokoleń patriotyzm był wartością najważniejszą, także dla śp. Lecha Kaczyńskiego i osób, które towarzyszyły mu 10 kwietnia. I może Komorowski przełknąłby pochwałę poprzednika, gdyby ksiądz nie ośmielił się wytknąć współczesnej Polsce powszechnego negowania patriotyzmu, który zastąpiono „zaradnością w zaspokajaniu własnych potrzeb”. Ksiądz ośmielił się też napiętnować wzorzec propagowany przez Salon, mówiąc „Patriotyzm zastąpiono promowanym kosmopolityzmem; miejsce uczciwości zajęła nieuczciwość; prawdę zastąpiono kłamstwem i pomówieniem; ofiarność i poświęcenie – chciwością i pazernością; miłość – nienawiścią. Natomiast z dziejowego doświadczenia Kościoła i Narodu wiemy, że „prawdziwym bogactwem jest stan ducha i umysłu ludzkiego, a nie grubość portfela”. Przypomniał też, że zarówno kardynał Wyszyński, jak i Papież Jan Paweł II przykładali ogromną wagę do wpajania młodym miłości do Ojczyzny. Jezus w swoim ziemskim życiu też był patriotą, a zatem uświęcił patriotyzm – przekonywał ks. Żarski. Tyle wystarczyło, by Komorowski zakipiał z oburzenia. Prawda w oczy kole? (...) [/quote]
http://www.gazetafinansowa.pl/index.php/warszawskagazeta/4678-bronek-jak-bierut-.html
PS
Mi on się też kojarzy z tym bandytą:
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1258 odsłon