Z DESZCZU POD RYNNĘ

Obrazek użytkownika ma
Artykuł

Gdy ze stanowiska szefa kontrwywiadu wojskowego odchodzi człowiek oskarżany o inwigilację opozycji, nepotyzm, brak profesjonalizmu, rozliczne błędy i patologie – wypada się jedynie cieszyć. Tym bardziej, że Janusz Nosek odniósł na tym polu tylko jedno zwycięstwo: całkowicie zdegradował profesjonalną i nowoczesną służbę stworzoną przez Antoniego Macierewicza i nadał jej charakter daleki od intencji twórców. Proces niszczenia SKW obserwowaliśmy od chwili przejęcia władzy przez PO-PSL, gdy w atmosferze medialnej histerii, czystek personalnych i prześladowań zlikwidowano szereg nowych zadań i struktur SKW. Efektem tej destrukcyjnej działalności była kompromitacja wszystkich formacji III RP w dniu 10 kwietnia 2010 r, szczególnie zaś służby gen. Noska, która w swoich ustawowych obowiązkach ma m.in. ochronę dowódców WP oraz monitorowanie i zabezpieczanie lotów wojskowych.

Dochodząc przyczyn decyzji o odwołaniu szefa SKW, trzeba jednak odrzucić pogląd, jakoby jej powodem mogły być nieprawidłowości w funkcjonowaniu kontrwywiadu lub brak profesjonalizmu. Doświadczenia płynące z sześciu lat rządów PO-PSL pokazują, że podobne normy nie mają najmniejszego znaczenia i nigdy nie były źródłem decyzji personalnych w służbach specjalnych. Gdyby było inaczej, panowie Nosek, Bondaryk czy Janicki, nie objęliby swoich stanowisk lub utracili je natychmiast po 10 kwietnia.
Odwołaniu szefa SKW towarzyszą jednak okoliczności, które nie tylko nie pozwalają na formułowanie jednoznacznych ocen, ale z całą pewnością nie uprawniają do tryumfalnych wypowiedzi polityków opozycji oraz stwierdzeń o „święcie demokracji”.
Warto przede wszystkim przypomnieć, że do krytyków działań SKW należeli nie tylko parlamentarzyści PiS-u, ale (co może zaskakiwać) ludzie byłych WSI. Strona internetowa stowarzyszenia „Sowa” zawiera szereg niezwykle negatywnych ocen pod adresem szefostwa SKW. Konflikt narastał od 2009 roku, gdy w liście skierowanym do Donalda Tuska, ostatni szef WSI gen. Dukaczewski pytał o „informację na temat: przesłanek i podstaw inwigilacji Stowarzyszenia „Sowa” przez SKW”. Powołując się na wypowiedzi gen. Waldemara Skrzypczaka, Dukaczewski twierdził również, że SKW nie wywiązuje się ze swoich obowiązków i źle wypełnia zadania ochrony kontrwywiadowczej.
Tłem ówczesnego konfliktu była sprawa sporządzenia tzw. uzupełnienia Raportu z Weryfikacji WSI, o co środowisko WSI zabiegało od chwili objęcia władzy przez reżim Tuska. Zgodnie z ustawą, dokument taki może sporządzić szef SKW, do którego „Sowa” słała kolejne „informacje o ujawnieniu nowych informacji i okoliczności, które wpływają na treść Raportu o działaniach żołnierzy i pracowników WSI”, oczekując, że gen. Nosek przygotuje aneks, po którym nastąpi rehabilitacja żołnierzy byłych WSI.
Starania te, były wspierane przez Bronisława Komorowskiego, który w sierpniu 2010 przesłał do Noska aneks do Raportu z Weryfikacji WSI, pytając, czy przy jego tworzeniu popełniono błędy. SKW miała ocenić wartość dokumentu i odpowiedzieć, czy jego opublikowanie naraziłoby na niebezpieczeństwo polskich żołnierzy w Afganistanie. Na podstawie tej opinii Komorowski miał zdecydować, co stanie się z aneksem.
Gdy w czerwcu 2011 roku szef SKW odtajnił meldunek Antoniego Macierewicza z 20 sierpnia 2007 w sprawie incydentu w  Nangar Khel, wywołało to gwałtowną reakcję generałów Dukaczewskiego i Skrzypczaka. Ujawniony dokument zadawał kłam medialnym dywagacjom obu oficerów oraz potwierdzał, że służby stworzone przez Macierewicza miały doskonałe rozeznanie w sprawie Nangar Khel i podjęły w tej sprawie prawidłowe decyzje.

http://bezdekretu.blogspot.com/2013/10/z-deszczu-pod-rynne.html

Brak głosów