|
12 lat temu |
@JWP |
Napisałeś: "Chętnie jednak przeniósłbym się do innego Świata. Tam gdzie są ludzie. Nie tylko z moich wspomnień, ale i jeszcze jedyni żywi. Z krwi, kości i z gliny..."
A ja myślę, że nie trzeba się nigdzie przenosić. Taki Świat wciaż istnieje - w nas, ale i wokół nas, choć czasem trzeba się mocno narozglądać, by znaleźć w nim tych żywych jeszcze ludzi :)
My też mieliśmy klub pod schodami. Nasz był koedukacyjny, choć zdarzało się, że spotykali się w nim tylko chłopcy, albo tylko dziewczyny. Te kluby mogły być w piwnicach, na strychach... właściwie gdziekolwiek, ale chyba łączyło je coś ważniejszego niż gramofony, magnetofony czy płyty.
I w liceum, i potem na studiach, chcieliśmy przede wszystkim "być", a nie "mieć". To nie było tylko jakieś tam sobie hasełko, ale autentyczna, wewnętrzna potrzeba, która łączyła nas wszystkich.
Potem zakładaliśmy rodziny i oczywiście naturalna koleją rzeczy, zaczynaliśmy też gromadzić dobytek. Część może zapędziła się w tym tak bardzo, że zapomniała tę swoją młodzieńczą potrzebę, by "być, a nie - mieć". Ale mnie się wydaje, że to pragnienie gdzieś tam wielu z nas wciąż jednak towarzyszy, choćby jedynie w tyle głowy.
Dzisiejsze młode pokolenie ma odwrotną szkołę życia i uważa, że "jest" dopiero wtedy, gdy już coś "ma".
I niewielu potrafi się wspiąć ponad ten obowiązujący poziom.
Swoją drogą, to ponure położenie - musieć mierzyć swoją wartość stanem swojego posiadania.
|
|
Klub Pod Schodami |
|
|
12 lat temu |
@Lotna |
Mysle jednak, ze jest to tez kwestia priorytetu, czy blogerzy chca rozmawiac o swoich zwierzakach, czy ratowac Polske? Byc moze mozna jedno i drugie, ale wydaje sie troche dziwne glaskanie kota (nie jest to aluzja do Twojego nicku) kiedy sie wokol wali i pali a zlodzieje kradna wode do gaszenia pozaru.
Własnie o to chodzi, że możliwe jest zarazem jedno i drugie.
Nikt nie nawołuje także do rzucenia rodzin, domu i pracy po to, by wyłącznie trwać na barykadzie. Portal jest miejscem wymiany myśli, ale także miejscem dla tych, którzy tu regenerują siły wśród podobnych sobie, by potem móc działać realnie. Jeśli tych sił dodaje zwykła ludzka rozmowa (niech będzie, że o d... Maryni), to co w tym złego? Zwykle jest to jedna notka na 30 innych. Żaden problem omijać, jesli się nie podoba.
Nawet w czasach, gdy spało sie z karabinem pod głową, ludzie znajdowali chwile, w których pisali poezje, wspólnie spiewali piosenki, wspominali i marzyli o przyszłości.
Na szczęście nie jesteśmy maszynami. |
|
O ziemskiej miłości |
|
|
12 lat temu |
Szanowna Administracjo |
Po przeczytaniu tego wątku, pozostaje mi już jedynie pogratulować Wam spektakularnych osiągnięć w zakresie promocji "wolności słowa" :(((
Przykald twojego ubliżania i blefowania jest odzwierciedleniem twojego leku i prymitywizmu umysłowego. Kundel uwiązany na łańcuch szczeka bardziej bo się boi. Jak chcesz zarobić to idź na róg i pokiwaj może ktoś się zatrzyma z litości i ciemnoty która cie nie opuszcza. Wiesz teraz dlaczego jest ci tak niewygodnie i ujadasz choć nie potrafisz.
Jesteś straconym pasożytem ludzkości. To jest gorsze niż idiotyzm co jest wrodzona choroba tez często biorącą się z braku tlenu. Oddychaj gleboko może ci przejdzie na wnuki albo na dzieci.
Widze ze czym bardziej ci ktoś depcze po pietach to tym bardziej odsłania bolsze oblicze który ma rysy twarzy "CONTESSY". Glosy wulgaryzmu i głupoty które tu jest propagowany nie zgadza się z logika i rozsądkiem wielu co MYŚLĄ. Jestem pewien ze jesteś podstawiona osoba badająca ludzkie reakcje i trendy żeby pomoc swoim wysłannikom przed groźba wiszącego nad nimi już TRYBUNAŁ STANU jak również zdrady wobec narodu polskiego.
Gdybym to ja miał prawo decydowania o dalszym twoim chamskim uczestnictwie w tym blogu to już dawno byś była OUT. Niestety glos szczura ma więcej jadowitego smrodu niż zapach rozsadko. Jakkolwiek najważniejsze jest fakt ze nie wszyscy się dadzą złapać w twoje plugastwa i nagonki oskarżenia w kamuflaż fałszerza polskiej myśli intelektualnej. Śmierdzi od ciebie bandycka bolszekracja i wrogością do tych co myślą a to zarazem powinien być znak dla twoich umorusanych pielgrzymów ze podarzaja w zła stronę za tobą na wschód do gułagów w nagrodę.. MÓJ SZACUNEK DLA POLAKA KTÓRY WIDZI TWOJE WREDNE PLUGASTWO na tym blogu. Ja naprawdę lubię łapać szczury szczególnie bolsze i wschodnie maja taki wyjątkowy wstrętny smród wroga i nienawiści do Polski.
***
Wszelkiego autoramentu " damy" , pseudointeligenci z niezłą umiejętnością posługiwania się piórem i zakamuflowani , internetowi agenci wpływu .
To jest język wszelkiej maści szumowin społecznych , UBeckich dzieci i wnuków , wychowanych w takich właśnie tradycjach .
PS. Czyżby Regulamin portalu ostatnio się jakoś zmienił???
|
|
Niech wrak wróci sam ! |
|
|
12 lat temu |
@JWP |
Hey Jude, bardzo mile wspominam.
"Hey Jude" chyba mile wspomina każdy wtedy zakochany.
Przede wszystkim dlatego, że to bardzo długi utwór. Można było tańczyć i tańczyć. Ważne, by tancerz był odpowiedni :))
Dziękuję JWP za te takty budzące sentymentalne wspomnienia :) |
1 |
Bitelsówki, prywatki i pocztówki dźwiękowe |
|
|
12 lat temu |
@Maruś |
Jak można, tak malutkie dziecko, wpychać w konspirację:-))?
To samo wytykała mi wiecznie moja mama :))
Ale jestem niewinna! Nie mamy pojęcia, jakie rzeczy czasem zapamiętują nasze dzieci :))
Miło Cię widzieć o poranku, Marku. Dobrego dnia! :) |
|
O zmodyfikowanych pompkach rowerowych i szczęściu psa Szarika |
|
|
12 lat temu |
@Szary kot |
Jestem tylko "przyszywaną" poznanianką.
Wychowywałam się w Warszawie, a do Poznania pojechałam właśnie "za mężem", a właściwie wtedy jeszcze za narzeczonym :) W Poznaniu studiowałam i mieszkałam wiele lat, jednak ciągnęło mnie w stare kąty i od 10 lat jestem znów na swoim właściwym miejscu, czyli w mojej ukochanej Warszawie :)
Ale do Poznania jeżdżę, bo mieszka tam moja starsza córka.
Pozdrawiam :) |
|
O zmodyfikowanych pompkach rowerowych i szczęściu psa Szarika |
|
|
12 lat temu |
@Tł |
Taaak... zagnieżdżenie się było dosyć popularnym zjawiskiem :)))
Ale przy okazji rozmowy o dzieciach przypomniało mi się coś jeszcze. Na początku stanu wojennego, kiedy telefony jeszcze były wyłączone i nawet o "rozmowie kontrolowanej" mozna sobie było jedynie pomarzyć, nasi znajomi uwielbiali podpuszczać moją wtedy półtoraroczną córeczkę, by zadzwoniła do babci, bo dziecko wtedy biegło do telefonu, podnosiło słuchawkę, przez chwilę słuchało ciszy i oswiadczało z pełną powagą, rozkładając rączki: "Nie ma. Muniści ącili", co miało znaczyć: komuniści wyłączyli. To "muniści ącili" było potem powtarzane przy wielu innych okazjach :))) |
|
O zmodyfikowanych pompkach rowerowych i szczęściu psa Szarika |
|
|
12 lat temu |
Świat jest mały... |
Świat jest mały... Ogólnie rzecz biorąc :-)))!
Nawet bardzo mały :) A Poznań jeszcze mniejszy :))
W tamtych czasach w naszych spotkaniach uczestniczył też Leszek Dymarski. Miał nawet epizod w postaci pełnienia funkcji impresario zespołu muzycznego, w którym grał mój mąż (bo prócz nauki zajmował się też muzykowaniem) :)
Dopiero potem związał się z Wałęsą i stosunki się poluzowały (Dymarski się związał, a nie mój mąż) :))
Przez nasz dom przewijały się zresztą tabuny osób i ciągle kogoś trzeba było przenocować. Jesli przypadkiem akurat nikogo nie było, moje ledwo co mówiące malutkie dziecko pytało zdumione - jak to? Gdzie się wszyscy schowali? :))) |
|
O zmodyfikowanych pompkach rowerowych i szczęściu psa Szarika |
|
|
12 lat temu |
@Tł |
O to, o to :)
Pierwsze 3 czy 4 numery były własnie do nas przywożone.
Zresztą do pierwszych dwóch przepisywałam teksty na woskówkach.
Z ludzi, których wymieniasz, oprócz dwójki osób, wszyscy to nasi znajomi. Buczkowski i Klawitter pracowali wtedy na UAM razem z moim mężem, zresztą w Instytucie prowadzonym przez wspomnianego przez Ciebie prof. Leszka Nowaka.
Jarek Maszewski i Mariusz Tuliński to nasi wtedy najbliżsi przyjaciele, a Wojtka Pawlaka wraz z jego żoną przechowywaliśmy u siebie przez kilka miesięcy w stanie wojennym (był poszukiwany). Kilka z tych osób już dziś nie żyje. |
|
O zmodyfikowanych pompkach rowerowych i szczęściu psa Szarika |
|
|
12 lat temu |
@Tł |
Problem maskowania jest mi znacznie bliższy niźli problem jakiejkolwiek broni obronno-zaczepnej :)
Maskowaniem bowiem zajmowałam się od dziecka. Najpierw było to maskowanie różnych poczynionych przeze mnie szkód (rozdarć, plam, ubytków materialnych itd). Miałam do tego nie mniejszy talent niż do samego niszczenia :)
W miarę upływu lat tak udoskonaliłam tę wrodzoną umiejętność, że w latach młodzieńczych moi rówieśnicy obarczali mnie zawsze odpowiedzialnym zadaniem maskowania szkód wyrządzonych przez imprezowiczów, z których najczęstsze przybierały postać dziurek wypalonych w dywanach przez papierosy.
Szczyt jednak moich osiągnięć maskatorskich przypadł na okres stanu wojennego. Nasz dom stał się wtedy na jakiś czas punktem przerzutowym dla podziemnego pisemka o nazwie "Veto". Było ono drukowane w podziemnej drukarni usytuowanej gdzie indziej, ale wiekszość nakładu była następnie przewozona do nas i stąd kolporterzy brali niewielkie ilości, które przenosili już dalej w swoich nieduzych torbach. Nakład był przewożony "maluchem" na tylnym siedzeniu, ale trzeba było go jakoś zamaskować. Uzywaliśmy do tego celu azurowego plastikowego kosza - takiego do transportowania bielizny do magla. Pomysł nie był zły, ale zamiast użyć jakiejś poscieli i ręczników, wymyśliłam okrycie w postaci czarnego aksamitu, który wyglądał jak całun. Samochód był kilkakrotnie zatrzymywany przez patrole i do dziś nie potrafię zrozumieć, że nikt nigdy nie zajrzał do tego kosza, choć wyglądał on wyjątkowo nienaturalnie. Może pomysł był aż tak głupi, że nikomu nie przyszło do głowy, że w ogóle coś tak idiotycznego mozna by wymyslić. Całkiem możliwe, że właśnie kosz przykryty jak nalezy - czyli jakąś sztuką bielizny pościelowej czy ręcznikiem, wzbudziłby podejrzenia :)) |
|
O zmodyfikowanych pompkach rowerowych i szczęściu psa Szarika |
|