|
10 lat temu |
Re: @Ursa |
Alchymisto, skoro wywołałeś mnie do odpowiedzi, powiem tak: dla mnie, jako chrześcijanki, co więcej - katoliczki (sic!) - moja religia, z jej dogmatami, przykazaniami i zakazami jest najważniejsza, najlepsza i najatrakcyjniejsza. Oczywiście, dla mnie jako kobiety - również. Gorąco dziękuję Panu Bogu, że mogłam przyjść na świat w polskiej, katolickiej rodzinie i w niej zostać wychowana. Aczkolwiek nie odbieram nikomu prawa do innego poglądu. Sądzę jednak, iż bezcelowy jest taki dyskurs, gdzie nie istnieje płaszczyzna porozumienia (a, o ile się nie mylę, pomiędzy islamem a chrześcijaństwem takiej płaszczyzny nie ma, ponieważ muzułmanie negują fundament naszej wiary, a dla nas nie do przyjęcia jest uznanie za obowiązujące to, co objawiło się Mahometowi).
Co do passusu, iż "cywilizacja islamska jest en masse skuteczna w reprodukcji", pełna zgoda. Muzułmanom o to chodzi, aby demograficznie zawojować świat, a że Zachód im w tym pomaga, szykując sobie niewolnictwo – cóż, taka jest tragiczna prawda…
Ja w każdym razie nie chciałbym dostąpić nawet przedsionka tego "raju", jaki mają w udziale muzułmańskie kobiety.
Pytanie, czy Ty, Alchymisto (będąc chrześcijaninem) z radością oddałbyś swoją córkę za mąż praktykującemu islamiście, wiedząc, jaki to wspaniały los ją czeka?
Absolutnie zgadzam się z Twoją opinią, że: "Prawdę mówiąc dla mężczyzn w Polsce nie ma dobrego miejsca, męskość jest wyszydzana na każdym kroku, mężczyźni są traktowani jak popychadła. A w czasach inwazji pedalstwa to się jeszcze nasila."
Świat stanął na głowie i nogami wierzga. Z tym jednak, że tak dzieje się nie tylko w Polsce, ale jest to niewątpliwie znamię ogólnego upadku cywilizacji Zachodu. Pytanie, czy zasadne jest obwinianie za ten stan rzeczy wyłącznie kobiet? Przecież sami mężczyźni również mają swój niebagatelny udział w kreowaniu wizerunku zniewieściałego faceta, metroseksualnego i bądź jakiego jeszcze. Tacy faceci nie myślą o normalnych związkach z kobietami, których owocami ma być ich potomstwo. Tacy faceci z upodobaniem depilują się, malują paznokcie, dobierają torebki do czółenek, chodzą w koralach i chcą rodzić dzieci – ale czy to ma być wina kobiet? A niby dlaczego? Chcą, to i noszą się po kobiecemu.
Zapewniam, Alchymisto, jako przedstawicielka płci słabej i nadobnej (póki jeszcze ten termin odnosi się wyłącznie do kobiet), że kobiety wcale nie tęsknią za takim wychuchanym ladaco jako towarzyszem ich życia, mężem i ojcem ich wspólnych dzieci.
Jeśli zaś chodzi o utratę szacunku odnosi się to do obu płci, nie tylko do mężczyzn. Tak zwane równouprawnienie przyniosło (obok swych dobrych stron) wiele złego, w tym również zniszczyło szacunek dla kobiet i tutaj odium winy obarczyłabym w większym stopniu same kobiety.
Piszesz: „Poligamia jest zjawiskiem tak starym i sprawdzonym na całym świecie, że doprawdy trudno ją krytykować. Ona czemuś służy - i raczej nie temu, aby mężczyźni mogli nurzać się w rozpuście, bo od tego są inne instytucje - choćby te małżeństwa na próbę (tzw. ogrody miłości - stara arabska tradycja).
Poligamia jest u nas prawnie zakazana i dobrze. Przede wszystkim jest obca naszej kulturze i wcale nie uważam, że „trudno ją krytykować”. Gdzie ona się sprawdziła? Tam, gdzie nie dotarło chrześcijaństwo. Czemu służy? Przecież nie zgodnemu życiu małżeńskiemu i rodzinnemu, ale w konsekwencji walce o prymat pomiędzy żonami i ich dziećmi (naturalnie poza swoją funkcją rozrodczą).
„Małżeństwa na próbę”? Arabskie tradycje? Co też Ci się śni? Żyjemy w sercu Europy, Alchymisto! Chciałbyś zaszczepienia na naszej ziemi islamu? Jeśli tak, to pamiętaj, że nie da się zrobić tego wybierając, co Tobie się podoba.
Nie oczekuj ode mnie, katoliczki i Polki, że będę zachwycać się poligamicznymi praktykami - prymitywnymi i dla mnie obcymi kulturowo.
A teraz definicja poligamii: „(…) o poligamii społecznej mówi się gdy więcej niż dwie osoby (lub więcej niż dwa osobniki) żyją razem utrzymując ze sobą stosunki seksualne i jednocześnie współpracując w pozyskiwaniu podstawowych zasobów takich jak pożywienie, odzienie czy pieniądze;
gdy więcej niż dwie osoby (lub więcej niż dwa osobniki) pozostają względem siebie w stosunkach seksualnych mówimy o poligamii seksualnej (niektórzy autorzy sugerują by w tym kontekście posługiwać się terminem poliseksualność);
gdy dana osoba (osobnik) ma potomstwo z więcej niż jedną partnerką, lub odpowiednio z więcej niż jednym partnerem, mówimy o poligamii genetycznej.
W biologii poligamię definiuje się jako system kojarzeń polegający na okresowym (sezon rozrodczy) lub stałym współżyciu z więcej niż jednym samcem lub odpowiednią z więcej niż jedną samicą. W szczególności można tu też mówić o promiskuityźmie.” http://pl.wikipedia.org/wiki/Poligamia
A fuj!
Niestety, mając powyższe na uwadze, nieodparcie nasuwa mi się pytanie: czy naprawdę my, ludzie, musimy kierować się wyłącznie biologią i sprowadzać do poziomu zwierzątek?
Pozdrawiam.Ursa Minor
PS.
Alchymisto, wybacz mi, proszę, mój długawy wywód. Mam nadzieję, że Cię nie zanudziłam ;-)
|
|
Pustki islamskiego nieba |
|