Czym dla mnie jest POLSKOŚĆ?
Tekst nie wygładzony. Bez ulepszania. Piszę na gorąco, z serca bardziej niż z głowy. Tak musi być. Polskość trzeba czuć. Jeśli tego nie ma to żadne studia ani książki nie pomogą.
Polskość dla mnie to podniesienie chleba z ziemi. Nawet jeśli miałby to być tylko kawałek zaschłej skórki. Tak jak zespół DePress wyśpiewuje słowa Norwida „do kraju tego gdzie kruszyną chleba, podnoszą z ziemi przez uszanowanie, tęskno mi Panie”.
Polskość to dla mnie wielka życzliwa gościnność. Wzajemne odwiedzanie się. Rodzin, przyjaciół i znajomych. Nie ma tego na zachodzie. Tam jedynie pub i restauracja. Wszystko na dystans. Wyjęcie dla gościa ostatniego schabowego z lodówki w której wiatr hula. Gość w dom Bóg w dom - mawiamy. Gościnność najpełniej manifestująca się chyba w polskim weselu. Takim, że z wysp zarobkowych aż przyjeżdżają tamtejsi by tu je przeżyć i zobaczyć. Niektórzy górale na dwóch dniach uroczystości nie kończą. Weselić się umiemy i lubimy.
Bo polskość to radość. Mamy poczucie humoru. Umiemy się radować i umiemy dobrym żartem dogryźć wrogowi. Gdy siły militarnej nie mieliśmy to żart został. Umiejętność ta powszechna bardzo. Polak w gościnie, szczerze się roześmieje, doceniając żart gospodarza, który poczęstuje go przeróbką wspomnianego porzekadła mówiąc: „Gość w dom, Bóg wie po co”, lub „Gość w dom woda do zupy”.
Polak jest dobry do szabli, modlitwy i szklanki.
Szklanka jest gościnności domeną. Jak to miło gdy najlepszy trunek w domu przez gościa zostanie pochwalony. Nie szkodzi, że później będzie mniej. Wino stworzone ku rozweseleniu serc, nie by rodziny rozbijać.
Do różańca też. Ród nasz zajmuje ziemię pomiędzy potężnymi sąsiadami, bez bezpiecznie ukształtowanych geografią granic. Do Boga bezpośrednio oczy trzeba było kiedyś i nadal trzeba zwracać. W nim zmiłowanie, wybawienie i ratunek. Do Chrystusa przyznaje się bez wstydu. Broni krzyża od Bałtyku do Giewontu. Najbardziej nie przez to, że obwiesi się dewocjonaliami, ale że serce jego do Boskiej miłości się upodabnia.
Polacy to wojownicy! Z całą pewnością. Nie damy sobie tego ukraść. Polak z bratem ramię w ramię da odpór wrogowi. Co z tego, że Polacy teraz chwilowo śpią myśląc, że wroga nie ma? Sen dobiega końca. Nie wierzysz? Przyjdź 11.11.11 do naszej stolicy. Sen dobiega końca. Polak dla ojczyzny nigdy się nie żałował i żałować nie będzie.
Wreszcie starsze osoby są uszanowane i uczczone. Ojciec i matka. Ojciec ojca i matka matki. Razem z historią jaką w sobie niosą. Razem z historią spisaną na kartach uczciwych ksiąg.
Polak słabszych nie wykorzystuje. Nie robi tego pomimo, że obcy się dziwią. Taka nasza mentalność. Za inną dziękujemy.
Polskość to wspaniałe tradycje tolerancji! Tolerancji prawdziwej! Nie tej imputowanej spod sztandarów „ zero tolerancji dla przeciwników tolerancji”. Protestantów uszanujemy, prawosławnych. Muzułmanów potomków tatarów. Żydów. To jest właśnie polskość! Emigrantów z Azji, Afryki, Ameryki byle by żadni z wcześniej wymienionych przeciwko naszej ojczyźnie i polskości nie występowali, bo na to nie pozwolimy.
Polak chce żyć w zgodzie. Konfliktów nie lubi. Dlatego właśnie odpuści trzy raz ze swoim uszczerbkiem byle by sprawy z czegoś tam nie robić.
Polak gardzi kłamstwem. Żyje prawdą.
Polak nie w pogardzeniu innymi widzi swoje szczęście, lecz w zgodnym współżyciu. Opartym na przykazaniu: będziesz kochał Pana Boga swego całym swym sercem, całą swą duszą, całym umysłem, a bliźniego swego jak siebie samego.
Za polskością się tęskni gdy na obczyźnie się jej nie doświadcza.
Pożegnam się po polsku.
Moje uszanowanie miłym czytelnikom, kłaniam się nisko i życzę wszystkiego dobrego!
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 6188 odsłon
Komentarze
Ech...Ale dobrze ,że przypominasz przyjacielu,
25 Października, 2011 - 20:28
bo my tu, w Polsce całkiem już i zapomnieli.
jazzmin
Polska to jest całe moje życie,
25 Października, 2011 - 21:37
to łąka, na którą co dzień chodzę i ptaki, które przylatuja i odlatują, zjąc, którego wypłoszy pies, bażant, kuropatwa, przepiórka i skowronek, które na tej pięknej łące znalazły sobie skrawek ziemi do życia.
Latem była piosenka , a teraz towarzyszy mi ten wiersz:
Wicher wieje, deszcz zacina,
Jesień, jesień już!
Świerka świerszczyk zza komina,
Naszej chatki stróż.
Świerka świerszczyk co wieczora
I nagania nas:
- Spać już, dzieci, spać już pora,
Wielki na was czas!
- Mój świerszczyku, bądźże cicho,
Nie dokuczaj nam...
To uparte jakieś licho,
Śpijże sobie sam!
A my komin obsiądziemy
Dokolutka wnet,
Słuchać będziem tego dziadka,
Co był w świecie - het!
Siwy dziadek wiąże sieci,
Prawi nam - aż strach!
Aż tu wicher wskroś zamieci
Bije o nasz dach!
Dziadek dziwy przypomina,
Prędko płynie czas;
Próżno świerszczyk zza komina
Do snu woła nas!
Pozdrawiam.
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
Polskośc
25 Października, 2011 - 23:28
Mnie wszystko tak cieszy co swojskie, co nasze
I ludzie mi mili i drodzy
I nie wiem, co milsze nad moje poddasze?
Nad ptaka, co w krzakach wciąż kwili?
I matkę ,co w bieli len przędzie w świetlicy?
Nad ziemię, co zboże nam rodzi?
Nad gwiazdkę, co w czystej odbija krynicy?
Nad miesiąc, co z lasu wychodzi?
I nie wiem,co milsze nad ludzkie wejrzenie?
Co czystsze nad wodę przeczystą?
Co lepsze nad dobre u ludzi wspomnienie?
Co droższe nad ziemię ojczystą?
Pozdrawiam
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
Polska
26 Października, 2011 - 00:24
Marsz
„Zdrowaś Maryjo łaski pełna!” -
na wszystkich ustach w tym pochodzie.
Ulica szybko się wypełnia
modlitwą powtarzaną co dzień.
Idziemy wszyscy równym krokiem,
a czarny szpaler nas otacza
i kontroluje kamer wzrokiem,
czy system mu sie nie przewraca.
„Zdrowaś Maryjo! ” – powtarzamy
i słyszy pałac prymasowski
o jakie sprawy tu wołamy.
Dla nas. Dla wiernych i dla Polski!
Zamknięte okna. Milczą mury,
a rzeka ludzi środkiem płynie.
Palce uniosły się do góry
i w mrok gruchnęło – że …nie zginie!
I że „…nie rzucim!”, „Pamiętamy!”
i łzy zalśniły w oczach wielu.
Wspaniałych ludzi wokół mamy! -
W tym marszu!
Dołącz!
Przyjacielu!
Marek Gajowniczek, Wirtualna Polonia 10.06.2011
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków
Zatrute ziarna prof. Hartmana.
26 Października, 2011 - 18:00
Prof. Hartman utrzymuje, iz chodzi mu tylko o “swieckie panstwo”, zeby usunac z przestrzeni publicznej znak, ktory od dwoch mileniow jest “zgorszeniem dla Zydow i glupstwem dla pogan”
Wprawdzie nie udało się prof. Janowi Hartmanowi wejść do Sejmu razem z towarzyszem sekretarzem Leszkiem Millerem, to jednak już od dawna współtworzy on naszą społeczną przestrzeń. Może to mieć dla nas dużo większe znaczenie niż jego obecność na głosowaniach w parlamencie.
Swoją akademicką aktywnością, w tym także za pomocą swojego podręcznika do etyki "Wiedza o etyce" (współautorstwa prof. Jana Woleńskiego), Pan Profesor wypromowuje co roku całą rzeszę owych słynnych "młodych, wykształconych, z wielkich miast", mających również zaskakujące te same poglądy w większości spraw. Hartman "zasłynął" w Polsce nade wszystko akcją odbierania doktoratu ojcu Tadeuszowi Rydzykowi. Wygląda zatem na to, że nie tylko nie wolno już przyznawać katolikom geotermii i miejsca na multipleksie, ale nadszedł także czas reglamentowania według tego samego klucza doktoratów, habilitacji i profesur.
Ale może inną wizję świata - świata szacunku wobec osoby, każdej osoby - forsuje Pan Profesor w swojej działalności naukowej? Cóż zatem czytamy na ten temat w jego podręczniku do etyki? Lekturę trzeba zacząć od początku, czyli od rozdziału dotyczącego pierwszego i najdelikatniejszego miejsca naszej biografii, którym jest nasz bytowy początek. Owym "drzewem życia" jest ludzka płciowość, mocą której wkraczamy w istnienie. Najpierw tutaj należny jest człowiekowi szacunek, czyli nieinstrumentalne traktowanie. Niestety, tego wymagania Hartman nie stawia dziedzinie ludzkiej płciowości. Opisuje on ją natomiast jako sferę męczącego i zazwyczaj niemożliwego do zaspokojenia pragnienia seksualnego: "tylko niewiele osób może mieć tyle stosunków płciowych i z tak wieloma partnerami, jak sobie tego życzą". Człowiek to zatem dla Hartmana "boleśnie sfrustrowany" w swoich pragnieniach erotoman, chociaż pielęgnujący także inne pragnienia i dbający o pogodzenie ich wszystkich. Na tym założeniu oparta jest etyka seksualna Hartmana. Logika małżeństwa i relacji erotycznej to nie jest dla niego logika miłości, czyli najpierw logika nieinstrumentalnego traktowania drugiej osoby, czyli życzliwości, troski o drugą osobę. Małżeństwo miałoby być sferą egoizmu, poszukiwania własnych interesów, bo instytucją "dającą możliwie największej liczbie osób szansę na częściową realizację potrzeb seksualnych, a tym samym prowadzącą do w miarę równomiernego rozłożenia deficytu seksualnego i utrzymania go na znośnym poziomie". Patrząc z tej perspektywy, autor uważa homoseksualizm za bezproblemowy, zagadnienie jakoby już nieobecne w etyce, a realnym moralnym wyzwaniem miałaby być "homofobia": postępowanie tych, którzy "obrażają i dyskryminują osoby homoseksualne", jakoby zachowanie "moralnie odrażające", zajmujące "miejsce zaraz za rasizmem". Zamiast jednak naukowo określić sensowne kryteria owej "dyskryminacji", podręcznik szkolny preparuje kolejnego wroga ludzkości wedle pewnie kryterium "za czy przeciw" homoseksualizmowi. Po epoce walki z wrogami klasowymi i rasowymi Hartman zapowiada zatem czas ścigania "homofobów". Pewnie także odpowiednie służby zajmą się środowiskami naukowymi, odbiorą doktoraty, habilitacje i profesury. Już przecież to przerabialiśmy w PRL, a pozostało nam sporo utytułowanych fachowców od takich czystek. Są w dalszym ciągu aktywni, piszą recenzje, przyznają granty. W swojej analizie archiwalnych dokumentów prof. Piotr Jaroszyński ("Człowiek w kulturze", nr 21 2011) podaje, że na 29 wniosków habilitacyjnych z KUL aż 20 Wydział Spraw Wewnętrznych PRL zaopiniował negatywnie, określając tych naukowców jako "katolickich doktrynerów", "klerykałów", "wojujących katolików", "fanatyków". Za pomocą takich "recenzji" zablokowano habilitację m.in. słynnego dzisiaj prof. Mieczysława Gogacza, "nietolerancyjnego", a na wykładach "tendencyjnie i złośliwie podważającego słuszność ideologii marksistowskiej". Czyżby czas się zatrzymał?
Czas zatoczył koło i powiększył średnicą koła,
26 Października, 2011 - 21:04
Cyt.:"Prof. Hartman utrzymuje, iz chodzi mu tylko o “swieckie panstwo”, - tak jakby w słowie "swieckie" brakowało "o".
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart
----------------------------------
Naród dumny ginie od kuli , naród nikczemny ginie od podatków