Dla idiotów właśnie

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Blog

Idea, by coraz młodsi ludzie byli uwikłani w politykę, wcale nie jest wynalazkiem dzisiejszych oświeceniowców, jak choćby tych, co w Austrii wpadli na genialny pomysł, by nastolatkowie głosowali na równi z osobami pełnoletnimi - tylko na dobre wprowadzona została w życie w krajach totalitarnych, gdzie „organizacje młodzieżowe”, a nawet dziecięce, były obszarem szczególnej indoktrynacji i zarazem przygotowywania „kadr” na przyszłość. Nie należy więc koncepcji ciemniaków w naszym kraju, chcących, by już 16-latkowie byli wyborcami, traktować wyłącznie w tych kategoriach, że młodzi by nabili trochę głosów samym ciemniakom (tu już zakrzątnęłoby się towarzystwo młodzieżowych guru wspierających „platformę”), lecz w o wiele szerszym wymiarze socjotechnicznym, takim, w którym obywatela „hoduje się” na bezkrytycznego, zdezorientowanego, niezbyt rozgarniętego i zahukanego człowieczka, ale zarazem daje się mu potężną iluzję wolności i niebywałego wprost wpływu na rzeczywistość oraz nieustającej, bezstresowej zabawy. Obywatel oświeceniowcom potrzebny jest do dwóch podstawowych celów: 1) by łożył na oświeceniowców, 2) by ich legitymizował właśnie swoimi wyborami.

Cała ta komedia pomyłek wyreżyserowana jest w genialny sposób. Wyborcom „poszerza się granice wolności”, a jednocześnie manipuluje się tymi wyborcami w taki sprytny sposób, by za żadne skarby nie zachowywali się tak (np. w trakcie wyborów), jak zakazuje Ministerstwo Prawdy. Manipulacja społeczna nie jest zresztą zabiegiem wymagającym jakiegoś nadludzkiego wysiłku, jeśli weźmiemy pod uwagę ogłupiający (tj. niedający żadnej sensownej, syntetycznej wiedzy o świecie) system edukacji oraz to, że większość ludzi studiów wyższych nie robi, tylko dalszą edukację po skończeniu szkół średnich odbywa za pomocą mediów. Jeżeli natomiast dodamy do tego to, że w mediach zasiadają zwykle cwaniaczki doskonale wiedzący, jak manipulować odbiorcami, to mamy prostą i skuteczną receptę na to, jak z obywateli robić głąbów.

Do czego otumanienie społeczne jest potrzebne „elitom”? Do spokojnego rządzenia przede wszystkim. Otumanionym obywatelom mówi się, że za nich się rozwiąże wszystkie problemy, ba, ułatwia się tymże obywatelom życie do tego stopnia, iż forsuje się pomysł głosowania online (a może i kiedyś za pomocą sms-ów), tak by obywatelcio sobie nie przerywał pykania pilocikiem przed telewizorkiem i pogryzania czipsików. „My za ciebie wszystko zrobimy, tylko kliknij” :) Społeczeństwo ogłupiałe jest niegroźne, po prostu. Tak jak za komunizmu, kiedy to wszystkiego mogło w sklepach brakować, ale już nie mocnego alkoholu, tak obecnie, głównie za pomocą mediów, utrzymuje się obywateli w stanie zamroczenia, bo to pozwala „elitom” w spokoju konsumować konfitury władzy.

Sprawa jest jednak poważna, ponieważ w tej komedii socjotechnicy od razu sytuują się na wygranej pozycji, skoro otumanionych obywateli przestrzegają przed ludźmi, którzy chcieliby im jakąś wiedzę na temat świata poza medialnym widowiskiem, przekazać. Poza tym „marchewce” w postaci „poszerzania granic wolności” towarzyszy kij, a ściślej policyjna pałka, w postaci „nierozpowszechniania mowy nienawiści”. Tym zakazem zaczyna się już obejmować nie tylko dorosłych, ale i dzieci w wieku wczesnoszkolnym (!), czego dowodzi Wielka Brytania (donosi o tym „NDz”), dzieci mające rzekomo szerzyć „homofobię”. Słowem, możesz się rozwijać, człowiecze, lecz w takim kierunku, jaki wskaże ci hodowca. W tym szaleństwie (by zwalczać ludzkie reakcje na dewiacje, nie zaś same dewiacje) jest metoda - z jednej strony mamy bowiem skomplikowaną socjotechnikę zmierzającą do otumanienia obywateli, z drugiej, szeroko zakrojoną deprawację, która prowadzi do rozkładu społeczeństwa. W naszym kraju też mamy z tymi wzajemnie uzupełniającymi się strategiami do czynienia, zaś ludzie zdrowego rozsądku, zatroskani o Polskę, muszą działać zarówno na rzecz „reedukacji” obywateli, jak i na rzecz odnowy moralnej.

http://www.rp.pl/artykul/444766.html
http://www.economist.com/world/international/displayStory.cfm?story_id=15636231&source=hptextfeature (to tak na marginesie o hodowli ludzi w Chinach)
http://www.fronda.pl/news/czytaj/gadowski_ludzie_handlujacy_bronia_w_prl_dzisiaj_szkola_al_kaide (na deser)

Brak głosów

Komentarze

ja osobiscie popieram prawo wyborcze, dla 16-latkow, ale do wyborow lokalnych, gdzie nie ma takiego upartyjnienia i bardziej licza sie konkretni kandydaci i ich komitety a nie wielkie partie.

Ponadto przeciez z dniem osiagniecia pelnoletnosci, nikt nie staje sie od razu politycznie swiadom. A udzial w wyborach lokalnych nalezy traktowac jako wymiar politycznej (i demokratycznej) socjalizacji, gdzie uczymy mlodych, ze i oni moga miec glos.

A inna sprawa, czy skorzystaja z tego czy nie. Jednak warto w lokalnych sprawach dac im prawo glosu. Sadze, ze pozniej moze to owocowac wieksza swiadomoscia spoleczna i lepszym rozumieniem swojej roli jako wyborcy.

Ja osobiscie jestem zwolennikiem odebrania prawa decydowania o Polsce osobom, ktore przebywaja na stale za granica a nie w Polsce. Co taki moj kuzyn (co juz 10. rok) nie byl w kraju moze wiedziec? Czemu on sobie spokojnie zyje w usa i ma decydowac o zyciu polakow w kraju? Jak przyjedzie i posmakuje polskich realiow, pomieszka np. pol roku, niech decyduje.

Ja dlatego z tego pragmatycznego podejscia nie partycypuje w wyborach w polsce, choc przeciez stale sie interesuje sytuacja w kraju, jestem raz na dwa miesiace w PL, na kazde wieksze swieta i ok. 1,5 miesiaca w wakacje.Ale to oczywiscie indywidualna kwestia.

Jeszcze tylko dodam, ze podejmujac decyzje o prawie wyborczym dla 16. latkow nalezaloby dopasowac program nauczania tak, aby rozumieli lepiej o co chodzi w polityce.

Vote up!
0
Vote down!
0
#50941