Władze cierpią na dotkliwy deficyt godności

Obrazek użytkownika Janusz 40
Kraj

W art. 57 konstytucji mowa jest o wolności organizacji pokojowych zgromadzeń; dzisiaj dowiadujemy się, że można odpowiadać "za udział w zbiegowisku" - nawet jeżeli nie uczestniczyło sie czynnie w napaściach na czyjeś życie lub mienie. Wielce to zastanawiajace, jakże charakterystyczne dla czasów i państw, kiedy to obowiązywał zakaz publicznych gromadzeń się - oczywiscie w obawie przed utratą władzy - niekoniecznie legalnej. Ostatnio o tego typu zakazach słyszy sie w zwiazku z wydarzeniami w całkiem egzotycznych państwach (takich, jak np. Tajlandia, czy Rosja) i to wydawanych okresowo. Okazuje się, ze żyję w takim własnie egzotycznym państwie, ba - w skamkielinie z czasów księcia Albrechta, który taki zakaz wydał w Prusach w 1525 r.
Kiedyś w Anglii i całym Commonwealth'cie - bobby mógł zarzadzić "rozejscie się" w stosunku do pojedyńczego obwiesia. Kiedy jednak ów obwies mógł udowodnic, iż jest dżentelmenem - wówczas należało go przeprosić. Dowód był łatwy do przeprowadzenia - otóź dżentelmen musiał mieć przy sobie przynajmniej 100 funtów (wówczas były to o wiele większe pieniądze). Obecnie to kryterium stało się całkowicie mylne - zresztą - w dobie kart kredytowych... Trzymajac się jednak czasów zygmuntowskich - w Krakowie - miejscy pachołkowie nie pozostawiali żadnego włóczegi w murach miasta po zapadnięciu zmroku. Porzadek był - można pozazdrościć.
Obecna władza - pozazdrościła i w sposób zawoalowany - też znalazła metodę na likwidację nieprawomyślnych demonstracji. Wystarczy lekka zadyma (zniszczenie ćwierć metra kwadratowego chodnika - co skrzętnie pokazują wszelkie rządowe media) - już wszyscy bioracy udział w legalnym pochodzie - stają się uczestnikami karalnego zbiegowiska - nie muszą przy tym czynnie uczestniczyć w niszczeniu owego mienia - sam fakt obecności wystarczy. Rozgrzane sądy mogą swobodnie oceniać, czy udział w zbiegowisku, to obecność w pobliżu zajścia w odległości jednego metra, czy jednego kilometra - to już zależy od uznania sądu. Jakie to proste i genialne zarazem - można w świetle takiego prawa zlikwidować wszelką nieprawomyślność.
Innym zabiegiem z socjologii władzy jest nagminnie stosowane utożsamianie państwa, jego fundamentalnych podstaw z aktualną władzą. W Polsce - począwszy od Jaruzelskiego, poprzez Rakowskiego, Millera aż do obecnego rządu - wszyscy pieją na jedną nutę pt.: - władzy będziemy bronić, jak niepodległości. Wytacza sie najtęższe działa w obronie praworzadnmości, w obronie podstaw ustrojowych, konstytucji i prawnego porzadku - piętnuje się "zamach na państwo", zamach na Polskę nieledwie.
Tymczasem w żadnym pochodzie nie było haseł o treści antypaństwowej, nikt nie niósł tranparentu szkalujacego Polskę; większość haseł była raczej treści patriotycznej. Owszem manifestanci protestowali, ALE PRZECIWKO OBECNEJ WŁADZY, przeciwko nepotyzmowi, złodziejstwu, bezrobociu, uzależnieniu Polski od UE i Rosji. W Krakowie np. "od zawsze" protestują ubodzy ludzie przeciwko przekrętom przy prywatyzacji kamienic, przeciwko wyrzucaniom ich na bruk - protestują pokojowo i oczywicie - władze przed takim protestem nie zmienią swoich zasad rządzenia przez następne tysiac lat. Protest bedzie tylko skuteczny, gdy stworzy dla władz pewną dolegliwość, a bardziej skuteczny, gdy będzie zdolny zagrozić ich władzy. Rzecz jasna władze uznają tylko przewidziany prawem obrządek jej zmiany - poprzez wybory. Inne sposoby, czy naciski na przyspieszenie końca kadencji rządu - uznają za nielegalne, za bunt społeczny, który w ostateczności trzeba zdusić siłą. Przywiązanie do władzy w państwach "nowej" demokracji jest symptomatyczne - tutaj władze trzeba odebrać siłą; ten kto ją zdobył - ma do dyspozycji mnóstwo sposobów na jej utrzymanie - pod warunkiem, iż będzie o to dbał. Dbałość o utrzymanie władzy pochłania ogromne ilości czasu i pieniędzy, no ale co się nie robi - zatrudnia się 100 tysiecy pacowników administracyjnych (wyborców), wymyśla się krzyczace swoją bezsesownościa procedury (np.- wymiana dowodów rejestracyjnych pojazdów, czy wymiana dowodów tozsamości).
Tymczasem w bardzo bliskich nam państwach miały miejsce przedterminowe wybory parlamentarne i przyspieszona zmiana rzadów - mam na myśli Czechy i Wegry. Na Wegrzech też społeczenstwo protestowało przeciwko rzadom socjality F. Gyurcsany'ego, który fałszował dane o rzeczywistym stanie gospodarki. Protesty są wszędzie i nigdzie nie jest to zamach na państwo, tylko protest przeciwko nieudolnej władzy. Przeciwko nowemu rządowi Czech - premiera Neczas - też są ponad stutysięczne protesty. Tylko w byłych republikach radzieckich obserwuje sie przyrastanie do foteli, chociaż ostatnio w Gruzji - przekazanie władzy miało formę dojrzałej demokracji.
Czy u nas władzę tak się lubi jak na Białorusi, czy w Rosji, a może tak, jak w Libii, czy w Syrii. Gdyby przeznaczyć energię, jaką rząd przeznacza na utrzymywanie się przy władzy - na rzeczywiste rządzenie dla dobra narodu - Polska byłaby państwem mlekiem i miodem płynacym, a bezrobocie wspominałoby się jak senną marę

Brak głosów