Lajfstajlowy feminizm…

Obrazek użytkownika Gadający Grzyb
Idee

…czyli współczesna „żona modna”. Krótkie studium feministycznej hipokryzji.

Mam wśród znajomych osobę lubiącą uważać się za feministkę. To znaczy, jest takich więcej, ale dla przejrzystości opisu skupię ich pewne cechy w jednej, fikcyjnej postaci (nazwijmy ją Kingą). Nie prezentują one (ona) feminizmu w wersji „hard”, takiego z intelektualnym sznytem, rodem z okolic genderowych katedr uniwersytetów, czy środowisk grupujących się wokół „Krytyki Politycznej”. W jej przypadku raczej mamy do czynienia z feminizmem w wersji „soft” – taką nieco rozwodnioną mutacją, sączącą się z łamów kolorowych pism dla pań, czy „babskich” seriali typu „Seks w wielkim mieście”. Słowem, wszystko to, co akurat jest „trendy”… i czym siłą rzeczy nasiąka mózgownica współczesnej „żony modnej”.

Na własny użytek, nazywam tę odmianę feminizmu „feminizmem lajfstajlowym”.

I. Krótki opis zjawiska.

Na czym polega feminizm lajfstajlowy?

1) Należy wiedzieć, co aktualnie jest na topie w intelektualnych przybornikach kobiety współczesnej, którymi są wspomniane wyżej czasopisma i seriale. (Np. gdy ktoś opowie świński dowcip, właściwą reakcją nie jest reprymenda co do kultury osobistej opowiadającego sprośności w obecności dam, względnie staroświeckie danie po gębie, lecz rzucenie oskarżenia o „seksizm”). Do zestawu oświeconych poglądów należy doliczyć indyferencję religijną, „wyzwolenie” obyczajowe, aborcjonizm, tolerancjonizm i resztę postępowego kanonu.

2) Kolejnym, niezbędnym składnikiem światopoglądowego wyposażenia adeptki lajfstajlowego feminizmu jest lenistwo… to jest, chciałem rzec, świadomość ideologiczna upokarzającego charakteru wykonywania jakichkolwiek prac domowych z gotowaniem, praniem, sprzątaniem i prasowaniem na czele. W końcu, od czego współczesna kobieta ma gosposię, która przy okazji zajmie się też dzieckiem, bo mamusia nie ma do wychowywania potomka serca i zapału, gdyż przeszkadza to w samorealizacji?

3) Należy znać swe prawa, na które składa się: prawo do kupowania garderoby i akcesoriów w dowolnej ilości, prawo do salonów piękności i markowych kosmetyków, oraz prawo do „czasu dla siebie” w nieograniczonym wymiarze. Oczywiście, wiele kobiet korzysta z tego rodzaju przywilejów bez ideologicznej protezy, ale o wiele przyjemniej jest sądzić, że nie jest się lalkowatą ofiarą reklam i mody, kierującą się płytkim konsumpcjonizmem, tylko uprawia się „samorealizację”.

4) Bardzo użytecznym elementem jest rys charakterologiczny, polegający na bezrefleksyjnym egoizmie i zapatrzeniu w siebie.

5) No i podstawa – należy mieć kasę na realizację feministycznych fanaberii. Jak nie własną, to męża lub partnera. Lajfstajlowy feminizm nie jest bowiem dla biedoty.

II. Feministka kobiecie wilkiem.

Nie zapomnę, jak Kinga podczas jakiegoś przyjęcia perorowała, jak to niegdyś kobieta miała do pomocy kucharkę, służącą, garderobianą… a teraz wszystko musi robić sama. W jej oglądzie kobietami nie były owe pośledniejsze, służebne „podgatunki”, stworzone po to, by służyć feministycznym „nadludczyniom”.

Zwróćmy uwagę: owa młoda, wykształcona, wielkomiejska „żona modna” nie dostrzega najmniejszej sprzeczności, między swymi feministycznymi poglądami, a zatrudnianiem innej kobiety do czarnej, domowej roboty.

W jej postrzeganiu świata, „pełnowartościową” kobietą jest bowiem ona i podobne jej koleżanki, natomiast jakaś wiejska dziewucha, to coś w rodzaju osobnego, niższego szczebla ewolucji. Taka „podkobieta” zrobi w domu to, czego Kindze – kobiecie na wskroś nowoczesnej – czynić absolutnie nie wypada, bez ujmy dla poczucia własnej wartości.

Doprawdy, nasze przodkinie, zatrudniające służbę w dworkach, pałacach czy kamienicach, miały mniej hipokryzji: tu my - wyższa klasa społeczna, tam oni – służba. Wszystko było jasne i bez niedomówień.

Dziś ten podział społeczny odżywa, lecz w totalnie wypaczonej mutacji: feministka, uważająca siebie za szczyt kobiecej drabiny ewolucyjnej, sprzęgła swe poczucie wyższości płynące ze statusu materialnego i wykształcenia z ideologiczną podbudową: milcząco zakłada, że nieuświadomiona, ciemna baba nie jest przedstawicielką tej samej warstwy społecznej, co ona, zatem nie ma co przejmować się jej losem. Przecież jakiś kocmołuch, który rodzi dzieci i opiekuje się domem, kobietą być nie może! I to pomimo posiadania tych samych biologicznych cech płciowych! Stuprocentową kobietą jest natomiast lajfstajlowa feministka, która do prac domowych zatrudnia „podkobietę” i nie ma dzieci (no, może jedno, jeśli jest to akurat w modzie, którym i tak zajmie się niańka).

Ale gardłować o prawach kobiet i samorealizacji, tak „w ogólności” – bardzo proszę.

Najwyraźniej, w oczach lajfstajlowych feministek, kobiecość jest nie tyle kwestią biologii, ile ideologicznego uświadomienia, skorelowanego z odpowiednim statusem życiowym. Różnica mniej więcej taka, jak między „świadomym komunistą” a prostym, „nieuświadomionym” a być może nawet – o zgrozo, bogobojnym, robotnikiem.

III. Konsekwencje.

Opisana tu postać byłaby jedynie anegdotycznym kuriozum, gdyby nie smutny fakt, iż lajfstajlowy feminizm na tyle przeżera współczesną kobietę, że skutkuje to konkretnymi, życiowymi, społecznymi, a niekiedy wręcz prawno – ustrojowo – doktrynalnymi konsekwencjami.

Weźmy rosnącą liczbę rozwodów: feministka „naczytana” kolorową prasą i „naoglądana” nowojorskimi „seksami” i „szminkami”, siłą rzeczy konfrontuje to z codzienną szarzyzną i wpada w dysonans poznawczy. Bo jej życie odbiega od ucukrowanego New Yorku i „wyzwolonych” od wszystkiego bohaterek, których jedynym zmartwieniem jest zdobycie kolejnej pary butów i torebki. Rodzi się frustracja… i „rozkład pożycia” gotowy.

Inny przykład, to odbieranie dzieci rodzicom (sprawy małej Róży i Wioletty Woźny z Błot Wielkich, czy 11-letniego Sebastiana z Bystrzycy Nowej), bo w domu bieda: nie ma tak niezbędnych akcesoriów, jak kuchenka mikrofalowa, czy elektryczny czajnik. Bo kto to widział, żeby gotować na kuchni gazowej, czy, uchowaj Postępie, węglowej! Wniosek: rodziny „lajfstajlowo upośledzone” nie powinny się rozmnażać. Zatem i kastracja rodzącej kobiety (Wioletta Woźny) jest w pełni usprawiedliwiona. To jest ten sam rodzaj pogardy, jak w omówionym powyżej stosunku do „podkobiecej” „służby”. Niższy rodzaj człowieczeństwa i tyle.

Idealnie komponuje się z tym projektowana nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która pozwoli pracownikom socjalnym odbierać dzieci pod byle pretekstem. Zważywszy na feminizację zawodu pracownika socjalnego i kobiecą obsadę większości sądów rodzinnych i opiekuńczych (wraz z odpowiednio postępowym zestawem poglądów tych pań), wychodzi na to, że lajfstajlowy feminizm doczekał się już państwowej instytucjonalizacji, ze wszystkimi tego konsekwencjami.

IV. Długi marsz.

Na zakończenie uwaga bardziej ogólna. Antycywilizacja Postępu uprawia nie tylko „długi marsz przez instytucje”. Nie mniej istotny jest swoisty „społeczny marsz” przez światopoglądy i sumienia. „Lajfstajlowy feminizm”, to tylko jedna z bardzo wielu jego odsłon.

Gadający Grzyb

Brak głosów

Komentarze

Krzysztof J. Wojtas
Jedynym pozytywem to fakt, że w krótkim czasie taka feministka sex przeżywa w wersji masturbacyjnej. Bo chciałby ktoś takie dziwadło tknąć?

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#52240

świetny tekst, dzięki! jakbyś czytał w moich myślach. Podziwiam spostrzegawczość,której niestety wielu brakuję.

Serdecznosci.;D

Ps. Oczywiscie dyszka.

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#52251

Uff... spadł mi kamień z serca. Już się bałem, że piękniejsza część blogowiczów się obrazi...

Dzięki za dyszkę, komplementy i za serdeczności. Na pochlebstwa jestem łasy, jak kot na sperkę ;)

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#52259

Wiesz, akurat Twoje wnikliwe studium bardzo mi pomoże...w mojej analizie.

Serdecznosci.:D

Ps. Komplementy jak najbardziej zasłużone.

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#52289

nie, łudzisz się, to ostatnimi czasy norma.

pozdro,:D
" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#52254

Krzysztof J. Wojtas
Wiesz, czasami to nawet żal mi takich ludzi - z wyglądu kobiet.
Bo z prawdziwą kobiecością to one raczej niewie lemają wspólnego.
Całe życie w stresie, że muszą walczyć - o to, co mężczyźni chcą im dać bez walki;-)))

Twoje idee (mulinaryzm?) - wydaje się być bardzo cenny. Tylko o to nie walcz - samo przyjdzie, jak nastąpi zmądrzenie.
Ciekawe, że blondynki są w takich przypadkach mądrzejsze;-)))
Pozdro

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#52276

jeśli do pewnych idei się kogo nie zapłodni, może być źle. A kolor włosów nie ma tu nic wspólnego...;P

" Upupa Epops ".

Vote up!
0
Vote down!
0

" Upupa Epops ".

#52288

Ależ faceci tykają takie dziwadła, tykają... Wizualnie takie "lajfstajlowe feministki" są bowiem bardzo atrakcyjne, zadbane... i bezpruderyjne... Dopiero potem gość uświadamia sobie, co taka ma pod kopułą - i zrywa przyjemną, acz krótką znajomość.
Następnie zaś ona gryzie się co jest nie tak, że chłop ją rzucił... i dochodzi do wniosku, że wszystkiemu winien jest "męski szowinizm" nie akceptujący jej indywidualizmu. Po czym szuka następnego... i tak znowu... i znowu... aż dojdzie do jakże odkrywczego wniosku, że "wszyscy faceci to świnie".

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#52257

Krzysztof J. Wojtas
No właśnie - jeszcze do trzydziestki to tak przechodzą z rąk do rąk. Później to już Środa i walka o prawa kobiet;-)))

Vote up!
0
Vote down!
0

Krzysztof J. Wojtas

#52275

Witam
Tekst świetny i ... niestety prawdziwy. A już ten komentarz.. "szuka następnego i tak znowu i znowu... aż w końcu... wszyscy faceci to świnie" jest kwintesencją tego typu kobiet. Później oczywiście stres przeradza się w depresję, no to leki (prozac czy tam inne jakieś świństwa trochę nowsze), leki cos tam dają ale dalej "faceci to świnie" więc druga plastikowa lala będzie fajniejsza od chłopa... i taka Pani nagle odkrywa,że jest bi a moze nawet less... gdy mijają latka i atrakcja fizyczna juz nie ta... to trzeba powalczyć o prawa kobiet..

I własnie często w tych ruchach feministycznych są sfrustrowane i odrzucone przez mężczyzn kobiety, z reguły bezdzietne (lub właśnie takie, którym dziecko wychowywała niania), często o niesprecyzowanej orientacji płciowej i wątpliwej urodzie.

Prawdziwie kobiece kobiety naprawdę spokojnie obywają się bez tej feministycznej hucpy... ba dla nich to nawet lepiej, bo dla mężczyzn stają się coraz rzadszym okazem i są przez nich coraz bardziej hołubione (a tym samym moga do woli przebierać).

A dla nas, mężczyzn to tez dobrze... nie musimy poświęcac czasu na oddzielanie ziaren od plew... plewy same "się oddzieliły"...

Co prawda CKM tez prodkuje "męskie plastiki", ale sądzę że dla normalnych kobiet mogą też byc tylko przerywnikiem lub po prostu "śmieszadłem"...

Pozdrawiam

P.S.
Ostatnio byłem na imprezce (już o tym gaworzyłem)... klinicznych przykładów lajfstalowych kobiet było 2 (na 4 obecne) a lajfstalowych mężczyzn też 2 (jako partnerów tych poprzednich)... Skończyło sie na tym, że utworzyły się dwie czwórki... gaworzące o dwóch różnych światach

krzysztofjaw

Vote up!
0
Vote down!
0

krzysztofjaw

#52295

Też chyba tak mozna nazwać te wszystkie przypadki feministek na koszt męża??? Opisane przypadki to głównie te właśnie. Najpierw są bardzo kobiece, potem muszą dorosnąć, by mieć dzieci, no może jedno. narzekanie na swój los do trzydziestki a potem nieustający atak w kierunku samodzielności za pieniądze męża. Wielka pani w małym mieście ze służącą do jednego dziecka, walcząca jak lwica o macieżyństwo, żądająca coraz wiekszych opłat na swoje utrzymanie z powodu "opieki" nad dzieckiem. Płaczące na każde zawołanie sądu, śmiejaca sie w twarz przy każdym spotkaniu po wyroku.

Vote up!
0
Vote down!
0
#52253

"narzekanie na swój los" to cecha nie tylko "do trzydziestki". Rzekłbym, że wręcz nasilająca się po trzydziestce...;))

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#52262

Niestety typ kobiety ktory opisales strasznie sie ostatnimi czasy rozmnozyl.

Kiedys mozna by ten typ okreslic mianem nieszkodliwej snobki, niestety dzisiaj ten typ plastikowej lali z pogladami przeszczepionymi z plastikowej gazety ma ogromne wsparcie medialne i jest to zjawisko spolecznie niebezpieczne.

Ale podobne rozmiekczenie mozgu obserwuje takze u meskiej czesci populacji, szczegolnie tej z kregow "mlodych, wksztalconych i w ogole".

Hmm, ciekawe czy jest na to jakakolwiek recepta, bo przekonywanie na bazie rozmowy nie dziala kompletnie. Wiem co mowie, mam paru testowych wyksztalciochow w dalekim kregu znajomych i testuje na nich argumentacje. Groch o sciane. Jezeli czegos nie bylo w kolorowej gazecie lub TVN'ie to znaczy ze jest to bzdura i oszolomskie bredzenie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#52260

Masz rację - spora część mężczyzn również zaczadzona jest tego typu podejściem. Nie chciałem się tym zajmować, by nie "zamulać" tekstu dygresjami. Może napiszę na ten temat osobną notkę... O czytelnikach "Playboya", "CKM-a", którzy z tego typu łamów czerpią wiedzę o "męskości" ;))i wytycznych w stosunku do aktualnie modnego "męskiego" światopoglądu...

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#52264

Niestety dużo słów prawdy w tym coś napisał.

Vote up!
0
Vote down!
0

...Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną. K.Wierzyński

#52299

Myślę, ze lajfstajlowe feminsitki i metroseksualni osobnicy to jeden i ten sam typ osobowości, który lansowany jest w przekaziorach 24h/7 dni w tyg z powodow czysto pragmatycznych.
Po prostu dla wielkich koncernów produkujących (niezbedne metroseksulaistom i feministkom lajfstajlowym) wielorakie gadżety(odzież, kosmetyki, usługi zw. z urodą, drogie efekciarskie pojazdy) ten target jest idealny. Rozrzutni ludzie, kompensujący sobie brak powodzenia w zyciu osobistym(singielstwo, lub bezdzietne parazwiązki partnerskie) manią kupowania, zadurzeni w LANS-iarstiwe - są idealnymi klientami.

Vote up!
0
Vote down!
0
#52300