Red. Zaremba, zejdźmy na ziemię

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Podziwiam koncyliacyjność Piotra Zaremby, ale czasami wydaje mi się, że prowadzi ona go za daleko, bo często dzieje się tak,że mimo dobrych intencji do tanga trzeba dwojga. Tym razem PZ pisze w Rzepie o konflikcie między dwoma aspektami historiografii - tym akcentującym ciemne strony historii narodu i tym preferującym wątki pozytywne.
PZ pomija jednak jeden problem - metodologiczny i nie bierze od uwagę,że żyjemy na skrzyżowaniu diachronii z synchronią, z czego wynikają określone konsekwencje dla konkretnych ludzi. Tymczasem PZ ogranicza się do rozpatrywania diachronii.

Otóż każdy, w tym i historyk, ma swój zawód. Jako historyk, człowiek jest zobowiązany do godziny, powiedzmy 15.00,do poszukiwania prawdy historycznej i mówienia o niej w tej samej proporcji, w jakiej dostrzega ją w wydarzeniach. Natomiast po godzinach pracy, historyk przestaje być profesjonalnym historykiem i staje sę normalnym obywatelem spełniającym inne funkcje, a więc zamiast diachronią musi zająć się synchronią i działać po części jak socjolog, psycholog, nauczyciel, wychowawca, polityk czy rodzic w takim bycie jaki ma przed sobą.

I w takiej roli musi nauczyć się oscylować między synchronią a diachronią i selekcjonować znane mu elementy z historii, ktore są niezbędne czy funkcjonalne przy tworzeniu spójnego obrazu czy interpretacji aktualnych wydarzeń bądź przy wspomaganiu narodowej racji stanu. Raz mogą być przywoływane elementy negatywne jak okres saskiej gnuśności z racji analogii do obecnej saskiej recydywy, ale też mogą być przywoływane elementy pozytywne takie jak praca organiczna po powstaniu styczniowym, ktora jest niezbędna przy reedukacji pokoleń obecnych lemingów. W tej perspektywie pewne równouprawnione w diachronii elementy zyskują w synchronii inną wagę niż pozostałe. I te elementy z diachronii zostają wyciągnięte na pierwszy plan, pozostałe muszą pozostać na planie dalszym, co jednak przecież nie jest równoznaczne z ich negowaniem.

Popatrzmy na to, jak to robią Niemcy czy Rosjanie. Oni nie negują negatywnych wątków w swojej historii, jedynie przesuwają na pierwsze miejsce wątki inne służące spójności społecznej, i na tym polega polityka historyczna. A każdy przecież przyzna obiektywnie, że mamy znacznie więcej wątków chwalebnych niż ciemnych.

Dlatego skandalem jest np. aktualizowanie wątku Jedwabnego, zważywszy na dokonywane z tej okazji machinacje. Gdybyśmy chcieli kompetentnie rozważać kwestię Jedwabnego, to w zupełnie innym kontekście i ciągu wydarzeń:

Jedwabne + próby organizowania przez NKWD pogromów najpierw w Krakowie a potem w Kielcach + współczesne formy wojen kulturowych czy psychologicznych.

Brak głosów