Goebbels wiecznie żywy

Obrazek użytkownika Jaga
Kraj

Otrzymałam i przekazuje dalej -
Józef Goebbels, minister propagandy hitlerowskiej III Rzeszy pouczał redaktorów nazistowskich pism: „Kłamcie, kłamcie, zawsze coś z tego zostanie”. Te jego nauki towarzyszyły dziennikarzom w PRL, towarzyszą też obecnie. W czasach PRL-u, np. w czasie wizyt Ojca Świętego, w telewizji widać było zebranych księży i zakonnice oraz trochę starszych ludzi, a kamery nie pokazywały wielusettysięcznych tłumów. Ukazywano również kilka bab występujących przeciw „Solidarności” z okrzykiem „My kobiety polskie...”. Kłamstwa w TVP w tamtych czasach zaowocowały hasłem „telewizja kłamie!”. Obecnie telewizja publiczna (o niektórych telewizjach prywatnych szkoda nawet wspominać) stara się jak może podtrzymać tamtą tradycję. Wystarczy posłuchać sprawozdania z jakiejś demonstracji, choćby z wiecu poparcia dla premiera Orbana, zawsze liczba jej uczestników jest wielokrotnie pomniejszona. O demonstracjach w Polsce i zagranicą w obronie telewizji Trwam nie ma też żadnej wzmianki.
Czasami słuchając jakiś kłamstw „dyżurnych” dziennikarzy należy się zastanowić, czy oni kłamią ze złej woli, czy też z głupoty i ignorancji. 16 marca br. jakiś osobnik referując w TVP sprawę projektu likwidacji Funduszu Kościelnego, skomentował to mówiąc, że ten fundusz powstał w 1950 r. w wyniku zagarnięcia dóbr kościelnych przez państwo, a teraz gdy Kościołowi oddano jego własność, fundusz powinien zostać zlikwidowany. Czy takie wprowadzanie w błąd opinii publicznej jest celowym kłamstwem, na rozkaz polityków, czy też wyrazem niedouczenia i lenistwa ? To co zrabowano różnym jednostkom Kościoła Katolickiego w tamtym czasie na podstawie ustawy, a samych gruntów ornych (nie licząc lasów i innych) było ponad 120 tysięcy hektarów, nie było Kościołowi zwracane. Komisja Majątkowa zajmowała się zwrotem nieruchomości zabranych Kościołowi z naruszeniem PRL-owskiego prawa. Fundusz Kościelny stanowił rekompensatę utraconych dochodów z tych 120 tysięcy hektarów, jest w pewnym sensie opłatą dzierżawną z tych gruntów przejętych przez państwo. W czasach Polski Niepodległej z tych dochodów utrzymywały się m.in. klasztory. Należy sądzić, że dziennikarz zabierający głos w jakiejś kwestii powinien mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, o czym się wypowiada. Dlatego niestety należy sadzić, że on w myśl nauk mistrza Goebbelsa, świadomie kłamał. Podobne łgarstwa można było przeczytać i usłyszeć przy okazji tragedii i śledztwa smoleńskiego, czy sprawy telewizji Trwam, sprawozdania z Marszu Niepodległości i wielu innych.
Jest jednak nadzieja, że w dążeniu do podniesienia poziomu niskiego autorytetu zawodu dziennikarskiego, nastąpi wkrótce jego oczyszczenie. Mianowicie niektórzy dziennikarze oświadczyli, że nie odpowiada im Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, które chciałoby choć czasem postępować etycznie. I właśnie ta etyka im się nie podoba. Ponieważ większość z nich to zasłużeni towarzysze, lub ich dzieci, więc założą dziennikarskie towarzystwo (samych swoich). Wśród wyróżniających się jeszcze w latach 80-ych nazwisk, znajduje się też pewien dziennikarz w wieku powyżej średniego. Po wielu latach odkrył on nagle, że nie ma szans na nagrodę za urodzenie dziecka przez mężczyznę, ponieważ nic jeszcze nie urodził (poza kilkoma paszkwilami m.in. na temat Żołnierzy Wyklętych). Tą swoją wiedzą chciał się podzielić z opinią publiczną, zwłaszcza ze swymi wiernymi czytelnikami.
W tym celu, maszerując na ostatniej „manifie” niósł transparent oznajmiający o tym fakcie napisem (bez wykropkowania) „P..dolę i nie rodzę”.
I całe szczęście !
„Doświadczony"

Brak głosów