Wątek czapki z Peru

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Kraj

Nie po to szedł D. Tusk do władzy, by spadły na niego i jego gabinet ciemniaków wszystkie plagi tego świata. Nie taka była umowa. Miało być pięknie, wspaniale, wesoło, luzacko, a tymczasem... jedna wielka droga przez mękę. Jak nie kryzys ekonomiczny, który nagle dotyka „wyspę stabilności”, to swine flu, czyli cholerne świnie, które rzucają urok na gabinet ciemniaków. No, mamma mia, przecież nie tak miało być! I oto niezastąpiony B. Klich zapewnia, że wojsko jest w stanie z wszystkim sobie poradzić – nie wiem, może jakieś loty patrolowe w polskiej przestrzeni powietrznej? - zaś E. Kopacz zapewnia, że Polska dysponuje skutecznym, sprawdzonym lekiem przeciwko świńskiej grypie. Aż dziw, że Meksyk i USA nie kupiły od nas tego leku, lecz to zapewne kwestia czasu. Grunt, że Dorota Gawryluk czuje się bezpiecznie. Pyta zresztą retorycznie: co się okaże jak cudu nie będzie? I odpowiada, że nic. Ja zaś byłbym ostrożny z tego rodzaju odpowiedziami, ponieważ na początku ery gierkowskiej niektórzy odpowiadali „pomożemy” na pytanie „pomożecie?”, zaś już w czerwcu 1976, a więc po paru latach płonął komitet KC PZPR w jednym z polskich miast. Tak więc Dorocie może być bezpiecznie, ale już za bezpieczeństwo gabinetu ciemniaków wcale bym nie ręczył. Zwłaszcza, że kilka przypadków, jak donoszą media, już się w Polsce pojawiło. Może Klich uruchomi taką akcję, jak wtedy, gdy amerykański satelita miał spaść na nas, mimo że Amerykanie zapewniali nas, że jest znikome prawdopodobieństwo, że go na Polskę zniesie?

No ale „świat to nie jest bajka”, mówi nam Dorota, co oczywiście jest świętą prawdą, choć akurat w polskich mediach ciężko ją znaleźć na co dzień, gdy się zapewnia nas, że po wejściu naszego regionu (bo przecież nie kraju) do strefy euro będzie już „the land of milk and honey”, że „Washington Times” stawia polską ekonomię za wzór Obamie i amerykańskim ekonomistom, czy że mimo rosnącego bezrobocia, recesji i spadku stopy życiowej, żyje nam się lepiej i weselej. Dorota nie musi tego poznawczego dysonansu mieć, bo sama w zgodnym chórze mędrców przemawia i czuje się bezpiecznie, no ale my widzimy sprawy nieco inaczej. Skoro już napomknąłem o Obamie, to jemu też nie jest lekko, gdyż miał być showtime, miała być nowa polityka, taka już cool, na wesoło, jak za czasów J. Cartera, a tymczasem nie tylko „zastrzyki finansowe” przynoszą odwrotne skutki od zamierzonych, ale i w Stanach świńskie ryje zaczynają coś knuć. No nie taka była umowa. Co gorsza, serwisy informacyjne podkreślają, że „umierają młodzi ludzie”, co ma potęgować grozę sytuacji, tak jakby na co dzień nie było umierających dzieci i młodzieży w hospicjach czy szpitalach.

No i zaczynam się martwić o premiera Tuska, czy on to wszystko nerwowo wytrzyma. Jeszcze gdy na słynnej debacie z Kaczyńskim pokazywał, ile zarabia pielęgniarka z małej polskiej miejscowości, gdy pytał o ceny jabłek czy kurczaków, o autostrady, mieszkania, to wszystko było w należytym porządku, ale dziś nie tylko nikt już nie pyta nowego premiera o te wszystkie kwestie (nie są one ważne, skoro „płonie las”), ale i nikt nie drąży kwestii słynnej czapki, którą premier przywiózł sobie z Peru, czapki, w której niewykluczone, że były jakieś zarazki świńskiej zarazy. Objawami swine flu wykazywał się przez długie miesiące Janusz P., znosząc nawet ryje świńskie do telewizji tudzież ostentacyjnie konsumując alkohol, ale nikt na to nie zwracał uwagi. Coś więcej, niż swine flu mieli i mają S. Niesiołowski, Z. Chlebowski, S. Nowak czy B. Komorowski, ale to też puszczano płazem. No ale dziś już ciężko tę chorobę trzymać w tajemnicy, skoro prasa donosi, że jednak zaraza do nas przyszła.

Pytanie teraz, czy ktoś dokładnie zbadał czapkę z Peru? Czy poddano Tuska kwarantannie po powrocie z Peru? Lub choćby jego czapkę? Ktoś powie: gdzie Peru, a gdzie Meksyk - a przecież czy długo trzeba rzucać beretem (albo czapką), by do Peru dorzucić? Ja o tej czapce wspominam nie przypadkowo. Owszem, można powiedzieć, że swine flu przywlókł do naszego kraju G. Brown, skoro w Wielkiej Brytanii odnotowano już parę zbadanych przypadków, ale o wiele prościej wyjaśnić pojawienie się zarazy właśnie czapką z Peru. Tak czy tak wydaje się, że już tylko stan wojenny może nas uratować, co zresztą w 20 rocznicę „okrągłego stołu” byłoby znakomitym podtrzymaniem starej, dobrej, peerelowskiej tradycji, której PO jest wierna bardziej niż PZPR, tzn., tfu, SLD.

http://www.dziennik.pl/opinie/article369473/Gawryluk_Czuje_sie_bezpiecznie.html
http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,6534288,_Washington_Times__stawia_polska_gospodarke_za_wzor.html
http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article369588/Pierwsi_Polacy_z_objawami_swinskiej_grypy_.html
http://www.tvn24.pl/-1,1539007,wiadomosc.html
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Premier-Donald-Tusk-dostal-Slonce-Peru,wid,9955876,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/0,8480,0,1,raport.html
http://wiadomosci.onet.pl/1960789,11,sluzby_w_pogotowiu_na_wypadek_swinskiej_grypy,item.html
http://wiadomosci.onet.pl/1959255,11,1,1,item.html

Brak głosów

Komentarze

..idących na wycieczkę przedszkolaków, a jak pokarze im "Słońce Peru", to bez wątpienia wygra w wyborach za 15 lat :):):)

Vote up!
0
Vote down!
0

------------------------- "Dixi et salvavi animam meam"

#18921