Przyznam: jestem z tych którzy w czasie gdy trzeba było powiedzieć niein! I walnąć pięścią w stół, ocenił Prezydenta jako podatnego na naciski miękiszona.
I obawiam się, byłem w chórze mających rację.
Bo szwabsko brukselskich mord nic nie nauczy.
Tylko argument siły.
Gdy okazuje się że prez. Żełeński jest reprezentantem megakorporacji? Nie udręczonych rodaków?
I wygląda: naszym Obowiązkiem było...