gdy polski mundur
swołocz zobaczy
ujada nań wściekle
chór ten sobaczy
tryumfalnie łupy
oswobodziciel niesie
pragnienie gasi
w obsranym sedesie
pełne ręce roboty
w tym przemyśle mają
jedwabne łgarstwa
na osnowie Polski tkają
tęczowego Rafaua
zdziwiona mina
za duża dziura!
budżet warszafki
się nie spina
człapiemy w górę
bukowym lasem
pieski się ścigają
z biegłym czasem
zziajane zdyszane
na tarczy wracają
w błotnych kałużach
ochłody szukają
w żarze południa
chylimy czoła
potęga przodków
czynem woła
kilka półokręgów
wyniosłe nasypy
przepaściste rowy
odbiera mowy
gigantów to dzieło
u granicznych bram
lud herkulesowy
czy szczep piastowy?
miliardy złotych
esbeckiej dają swołoczy
Polaka zaś traktują
gazem rozweselającym
prosto w oczy
z dziadka pradziadka
w krwi nawyki
munduru pruskiego
poleruje guziki
biała kasza
wygłodniała zima
jadła doprasza
z nieba manna
nie widać świata!
wiatrem podszyty
zimowy płaszcz
ceruje śnieżna łata
najemnym mużykom
zlecenie dali
czy Walkiria Wagnera
Mali ocali?
jak znane powiedzenie
Józefa Piłsudskiego
na ten czas przerobić?
im gnój rozrzucać
w kołchozie Baćki
a nie politykę robić!