W zasadzie tak.
Koniec lutego, koniec pontyfikatu Benedykta XVI, koniec zimy (choć zima tylko udaje, że odchodzi, i jeszcze nas zmrozi) a poza tym oczywiście koniec świata, koniec naszej cywilizacji i koniec Polski - trochę rozciągnięte w czasie, bo bardziej procesualne.
Koniec końcowi nierówny; są wszak końce długie i krótkie, są planowane i oczekiwane z nadzieją albo z przerażeniem ale bywają...