Zuzanna Kurtyka Czołobitność Tuska zawiodła

Obrazek użytkownika kura domowa
Artykuł

Wróćmy do raportu MAK. Prezentując przebieg ostatnich minut lotu i rozmowy w kokpicie, komitet nie tylko złamał zasady konwencji chicagowskiej, ale też zranił uczucia rodzin ofiar. Jak Pani odebrała sposób prezentacji tej części raportu?

- Dla mnie osobiście coraz więcej jest znaków zapytania, na ile to wszystko ma związek z prawdą. W tym raporcie tak wiele jest nieścisłości logicznych przeczących sobie, że nie trzeba być ekspertem w dziedzinie lotnictwa, żeby je wychwycić i zdemaskować. Jest to manipulacja na wielką skalę, przy czym nie mając żadnych dowodów w ręku, nie możemy podważyć wiarygodności tego, co nam się podaje do wierzenia. Ta nasza bezsilność w tym momencie jest tym, co najbardziej rani rodziny ofiar, a przynajmniej ich część. Natomiast jeżeli chodzi o inne aspekty tej sprawy, to przywykliśmy do tego, że traktuje się nas instrumentalnie i przedmiotowo, mało tego - próbuje się nami manipulować, naśmiewać z nas czy nawet nas wykpiwać. Mieliśmy już tego przykłady - chociażby ze strony rzecznika polskiego rządu Pawła Grasia - tyle razy, że właściwie chyba przywykliśmy do tego i nawet sposób prezentacji raportu przez Rosjan, a nawet odświeżanie ostatnich chwil lotu i rozmów z kabiny pilotów aż tak bardzo już chyba nie boli.

Rosyjski raport koncentruje się na sprawie winy pilotów i alkoholu we krwi gen. Błasika. Czy bierna postawa rządu wobec szkalowania polskiego dowódcy jest na miejscu?

- Szczerze mówiąc, spodziewałam się tego, że gen. Błasik zostanie wybrany na ofiarę. Spodziewałam się tego już kilka tygodni wcześniej, analizując doniesienia, jakie na powrót pojawiły się w mediach, kiedy pan generał znów został wyciągnięty na tapetę przez część dziennikarzy i media i kiedy w różnych aspektach mniej lub bardziej próbowano znieważać jego dobre imię. Można było się zatem spodziewać, że również w tym raporcie coś takiego się pojawi. Przypomnę tylko, że na początku próbowano upić prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jednak okazało się, że sekcja była jawna i za dużo ludzi zostało wciągniętych w to badanie sekcyjne, za dużo ludzi to widziało i nie dało się tego sfabrykować. Major Protasiuk był osobą za mało eksponowaną, żeby zrobić z niego ofiarę główną, dlatego wybór padł na dowódcę Sił Powietrznych gen. Błasika, który był osobą ogromnie ważną dla polskiego lotnictwa, był także osobą ogromnie ważną dla NATO-wskiego lotnictwa. Skompromitowanie jego osoby załatwiało Rosjanom wiele spraw naraz. Ironizując: powinniśmy być wdzięczni Rosjanom, że w raporcie napisali tylko 0,6 promila alkoholu we krwi, bo równie dobrze mogli napisać, że generał miał 2,6 promila alkoholu we krwi. Wszak zarówno w jednym, jak i drugim przypadku nie mamy możliwości i żadnych instrumentów, żeby sprawdzić i podważyć wiarygodność tego, co się nam podaje do wierzenia. To m.in. wynik sytuacji, w jakiej ustawiliśmy się, oddając bezkrytycznie śledztwo w ręce rosyjskie. Taka niestety jest rola petenta.

Nie dziwi Pani brak reakcji premiera na zarzuty wobec gen. Błasika?

- Absolutnie nie dziwi mnie takie podejście do sprawy przez premiera Tuska. Sprzeciwiając się temu, musiałby zarzucić Rosjanom kłamstwo, a to już za duży ciężar gatunkowy oskarżenia, na który - podejrzewam - premiera Tuska nie stać.

To kładzie się cieniem na premierze i rządzie, który jest współodpowiedzialny za braki w raporcie MAK...

- Tak. Oczywiście. Za braki w rosyjskim raporcie, za to, że śledztwo zostało tak a nie inaczej poprowadzone jest współodpowiedzialny polski rząd. Mało tego, uważam, że ponosi za to całkowitą odpowiedzialność.
 

 

 

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110119&typ=kk&id=kk61.txt

 

Brak głosów