Ludzie jusz się pszyzwyczaili
Krzysztof Feusette
"Rzeczpospolita"
Ludzie jusz się pszyzwyczaili
Kiedy mie pytajom, skont jestem, muwię – scałej polski, bo znam pszepis na bigos.
Dlatego żem zaprosił do narady bespieczeństwa narodowego, momęcik, sprawdzę w wikipedji, czy to się napewno tak piszę… no, prawie. O czym to ja, aha, całuję kiedyś duńskiego kaszalota, bo ot czegoś tszeba zacząć, a on mi muwi, że źle się dzieje w państwie. To ja NATO… nie, chyba coś pochszaniłem… to ja nato, że generał nam pomorze, bo to nie jest proces w sprawie wójka.
Strasznie mie zjehano, ale krytyka ma to do siebie, że spływa. W zeszłym roku wpadki, w tym roku wpadki, ludzie jusz się pszyzwyczaili. No, wienc wracajonc do polityki zagranicznej, czeba ją poruwnać do in wiatro, bo ma sęs wtedy, gdy jest sząsa, że dzieci bendom zdrowe i dobże wykrztałcone. Jak wały pszeciwpowodziowe, gdy miałem pszyjemność wizytowania terenuf zalanych. Nadmienię, isz zostawiłem tam szalig kibica, bo nie jestem z Poznania ani Skrakowa. Morze ktoś widział. Najwarzniejsze, że jusz mi się nie mylom płatnik neto z beneficjętem neto ani organizacja naroduw zjednoczonych z miendzywojewuckim funduszem walutowym. W karzdym razie nie zawszę.
Tak, wię, błąt to błond, zdażyło się. Cieszę się, że pan Rzakowski z „Polityki” napomknoł o dyslekcji Ajnsztajna, ale i tak rzałuję, że nie udało się sprawy zatuszować. Najpierw rześmy poprawili tylko „bólu” na „bulu”, czy tam odwrotnie, na stronie internetowej, bo ktoś nie wychfycił „nadzieji”, „Japoni” ani czterech interpunkcyjnych (cokolwiek to znaczy).
Pszemiły redaktor z Polsatu (przyjaciuł poznaje się w biedzie) odkrył, że Kaczyński tesz pisze niedobże – „obiat” zamiast „obiad”, a ja to powtużyłem. TVP podała, że mimo błendów moje słowa w ksiendze kądolencyjnej były „wyjątkowo piękne i podniosłe”, czyli też w pożątku. W TVN z koleji dobry był poliglogog, ktury muwił, że takie potkniencia bardzo ocieplają wizerunek. To dobrze, morze jak bendzie ciepło, ludzie zapomną, że obiecywałem wyjście naszych z Awganistanu do końca 2012 roku, a posiedzimy conajmiej dwa lata dłurzej.
Gożej, że Kaczyński jednak dobże „obiad” napisał, bo ta popszeczka, niby w liteże „te” czy „ty”, jak ja muwię, to jest ogonek od „y” w linijce wyrzej. Szlak by wtrafił. Dlatego uznaliśmy ze Słafkiem i Nałenczem, że jusz czas na orendzie, w kturym obiecam, że to koniec wpadek. Bo inaczej ciongle ktoś nierzyczliwy bendzie sobie rzartować z moich słuw, choćby były na prawdę pienkne i podnjosłe. To pisałem ja – prezydent. Albo prezydęt. Nie wię, jusz mam mentlik. Najwyrzej pszeproszę.
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 490 odsłon