B.Wildstein - Media są od patrzenia władzy na ręce

Obrazek użytkownika emka
Artykuł

http://www.fronda.pl/news/czytaj/wildstein_media_sa_od_patrzenia_wladzy_na_rece

DrukujWildstein: Media są od patrzenia władzy na ręce
Kategoria: Polskawtorek, 16 listopada 2010 12:14
- Nie ma demokracji bez normalnie funkcjonujących mediów. W Polsce media sprzeniewierzają się swojej fundamentalnej misji i powołaniu – mówi portalowi Fronda.pl Bronisław Wildstein.

Bronisław Wildstein: W Polsce media zajmują się głównie działalnością opozycji. Przechył jest zdecydowany. To jest niezwykłe, to się nie zdarza w normalnej demokracji. Media są bowiem od tego, by zajmować się sprawami ważniejszymi. Sfera decyzyjna jest w ręku władzy, analizuje się decyzje władzy. To one mają swoje skutki i wpływają na stan kraju oraz życie obywateli. W Polsce natomiast media zajmują się głównie retoryką opozycji i jej dezawuowaniem. Robią to głównie atakując język, jakiego używają działacze opozycji. Cała debata sprowadzona jest do języka, jakby tylko on istniał. W mediach publicznych nastąpiło bardzo szybko przesunięcie w kierunku TVN, ich „utefałnowienie”. To jest bardzo niepokojące zjawisko, które pokazuje stan mediów. On jest fatalny. Media nie relacjonują, nie pokazują rzeczywistości. Są za to uczestnikiem gry politycznej i – czasem wprost, czasem nie – mówią, że zajmują się eliminowaniem realnej opozycji. Nie zajmują się jednak tym, co robi władza. Sprzeniewierzają się swojej fundamentalnej misji i powołaniu. Prawie wszystkie media elektroniczne udało się sprowadzić do tego samego poziomu.

Współcześnie bez mediów obywatel nie wie, co się dzieje w jego otoczeniu. W Polsce obywatele nie wiedzą, co się dzieje w kraju, nie wiedzą, jak naprawdę rządzi obecna władza. Nie mają pojęcia o podstawowych problemach. O fatalnym kontrakcie gazowym opinia publiczna dowiedziała się dopiero, gdy Komisja Europejska sprzeciwiła się podpisaniu tego dokumentu. To tylko jeden z wielu przykładów takich spraw. Media, zamiast tym, zajmują się informowaniem, jakiego słowa użył któryś z działaczy opozycji i mówieniem, że ona się źle zachowuje. Media publiczne uczestniczą obecnie w tej grze. A to pokazuje, że nasza demokracja jest kaleka. Nie ma bowiem demokracji bez normalnie funkcjonujących mediów. A w Polsce nie można w ogóle mówić o istnieniu mediów.

Polską patologią jest również zajmowanie się w kółko mediami publicznymi. Nikt nie patrzy natomiast na ręce mediom komercyjnym. Wielu specjalistów powtarzało nawet, że media prywatne mogą robić, co chcą. To oświadczenia skandaliczne, bo oznaczają, że producenci prywatni nie muszą przestrzegać żadnych standardów. Jeśli w ten sposób się myśli, to oznacza to, że należałoby w ogóle zlikwidować media komercyjne. Skoro one mogą robić co chcą i nie muszą spełniać żadnych standardów, to powinny zniknąć. Na całym świecie jednak media prywatne muszą spełniać takie same standardy, a dziennikarze muszą być dziennikarzami. W Polsce, jak zaznaczyłem, dominuje przeświadczenie, że media prywatne mogą robić sobie, co chcą, i pokazywać rzeczywistość, jak chcą i nikt nie ma prawa tego oceniać. To dodatkowy kamyczek do ponurego obrazu medialnego w Polsce.

Jednolity przekaz płynący z głównych polskich mediów jest na korzyść Platformy Obywatelskiej. Przy normalnie funkcjonującym rynku medialnym niemożliwe byłoby rozmycie afery hazardowej, co zrobiła PO, nie można byłoby kpić z opinii publicznej tak, jak zrobił to premier, zapowiadając ofensywę legislacyjną, która okazała się być jedynie zmianą ws. dopalaczy, a miała zrewolucjonizować polską gospodarkę. Rząd nie jest rozliczany z żadnych obietnic, żadnych działań, z niczego. To jest sytuacja idealna dla władzy.

Not. żar

Brak głosów

Komentarze

Najgorsze jest to, że w poskiej demokracji, nie ma żadnego zaworu bezpieczeństwa, który pozwoliłby na werfikację i skuteczne odsunięcie od władzy, tchórzy, kolaborantów i władzę działającą na szkodę państwa i narodu. Tak, jest TK i TS, ale te instytucje w polskich warunkach są antypolskie. Najlepszym rozwiązaniem, byłyby wybory uzupełniające, tak jak w USA, ale to, może po przejęciu władzy przez "prawdziwych Polaków" tak!!! Tak myślę. Bo ludzie mówiący po polsku, nie muszą być polakami. Dzisiejsza sytuacja naszego kraju, jest typowym przykładem wrogiego przejęcia państwa, gdy Polska rządzona przez premiera, wnuka dziadka z wermachtu, a prezydent to hrabia z rosyjskiego nadania, którego dziadek mógł, być wtedy, wysłany na dywersję do Polski, po przegranej bitwie warszawskiej i przegranej wojnie polsko-rosyjskiej w 1920roku. Polska rządzona, przez elity przygotowywane na Polaków przez Moskwę, w czasie po drugiej wojnie światowej, czyli 45 lat, czyli dwa pokolenia, czyli doskonale mówią po polsku i znają polską gościnność(dla nich naiwność). 45lat, czekali, przygotowywali się na legalną polską władzę, legitymizowaną wolnymi wyborami i udało się??? Przygotowali grunt poprawności politycznej, nie mówienia kto jest kto, że to byłoby nie tolerancyjne, mówienie, że kandydat do najwyższych polskich urzędów jest pochodzenia niemieckiego czy ruskiego, było zakazane, jednocześnie, być może, zgubne dla naszego narodu??? Dla takich ludzi Polska, to kolonia, którą należy wycyckać i wyzyskać!!! Takie osobniki, teraz magą już działać bepiecznie, bo nie ma już nikogo, kto potwierdzi ich korzenie(tożsamość, ich postawę). Czas na opamiętanie!!! Pzdr.

Vote up!
0
Vote down!
0
#408703