Andrzej Seremet o działaniach polskich władz po katastrofie smoleńskiej

Obrazek użytkownika ma
Artykuł

Fragment sejmowego wystąpienia prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta.

Informacja o ciele pochowanym w grobie pani Anny Walentynowicz. W dniu 10 kwietnia 2010 r. w godzinach od 14.25 do 20 przeprowadzone zostały oględziny miejsce katastrofy sektora oznaczonego numerem 8, gdzie wewnątrz kadłuba samolotu Tu-154 M nr 101 ujawniono zwłoki kobiety, które oznaczono numerem 3. W dniu 11 kwietnia 2010 r. w godzinach 1.40 do 3.15 śledczy Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w obecności dwóch świadków obywateli rosyjskich, z udziałem rosyjskich biegłych medycyny sądowej dokonał oględzin wyżej wymienionych zwłok. W stosownym protokole opisano ubiór zwłok, a także widoczne obrażenia ciała, w tym uszkodzenia głowy. Ciału poddanemu oględzinom nadano nr 21, przy czym do nadgarstka lewej ręki przytwierdzono kawałek papieru z odręcznym napisem „nieznana kobieta, sektor 8, obiekt 3 nr 21". Następnie dnia 11 kwietnia 2010 r. w godzinach od 6 do 9.30 przeprowadzona została ekspertyza sądowo-medyczna zwłok oznaczonych numerem 21 sektor 8 nr 3. Powyższa ekspertyza nosi nr 21. W jego treści przywołano protokół okazania zwłok celem rozpoznania z dnia 13 kwietnia 2010 r., zgodnie z którym zwłoki nieustalonej kobiety zostały rozpoznane jako Anna Walentynowicz.

Opinia biegłego, opinia o nr 21 została zakończona 24 kwietnia 2010 r. W treści ekspertyzy opisano wygląd ciała poddanego sekcji, w którym wskazano, że sporządzenie portretu opisowego, w oryginale jest słownego, jest wprawdzie utrudnione z powodu deformacji głowy, w tym także twarzy, to jednak opisano cechy charakterystyczne niektórych części twarzy. W trakcie sekcji zwłok oznaczonych numerem 21 pobrano materiał biologiczny do badań genetycznych. 13 kwietnia 2010 r. w godzinach od 10.40 do 11. 30 śledczy Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej przesłuchał z udziałem tłumacza syna pani Anny Walentynowicz, pana Janusza Walentynowicza na okoliczność wyglądu ubioru i cech charakterystycznych jego matki. Tego samego dnia w godzinach 16.10 do 16.55 sporządzono protokół okazania zwłok w celu rozpoznania, z którego treści wynika, że przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w obecności dwóch świadków, obywateli rosyjskich, z udziałem rosyjskiego biegłego medycyny sądowej oraz tłumacza okazał synowi Anny Walentynowicz zwłoki kobiety oznaczone nr 21, które Janusz Walentynowicz rozpoznał jako swoją matkę wskazując cechy charakterystyczne m.in. twarzy.

W dniu 13 kwietnia 2010 r. przedstawiciel Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Federacji Rosyjskiej sporządził protokół o zgłoszeniu zgonu Anny Walentynowicz. Tego samego dnia Departament Zdrowia Miasta Moskwy wystawił medyczne świadectwo zgonu, seria 021, dotyczące zmarłej Anny Walentynowicz. W dniu 14 kwietnia 2010 r. przedstawiciel Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Federacji Rosyjskiej przejął protokolarnie ciało Anny Walentynowicz oraz złożył wniosek o dokonanie odprawy granicznej trumny z ciałem wskazanej protokołem osoby jako Anna Walentynowicz.

Rosyjskie orzeczenie eksperta z dnia 29 kwietnia 2010 r. wykazało, że ciało oznaczone nr 21 nie jest ciałem Anny Walentynowicz, lecz innej ofiary katastrofy wskazanej z imienia i nazwiska. Natomiast z ciała pani Anny Walentynowicz pochodzi próbka biologiczna pobrana z ciała oznaczonego nr 95. Ustalenia rosyjskiej ekspertyzy genetycznej zostały później pozytywnie zweryfikowane przez wywołane w toku śledztwa Warszawskiej Prokuratury Okręgowej, Wojskowej Prokuratury Okręgowej opinie genetyczne Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Rosyjskie orzeczenie, dodatkowa ekspertyza z 25 sierpnia 2010 r. – to są daty graniczne, bo ona była przeprowadzana przez kilka miesięcy do 30 listopada 2010 r. – podtrzymało wyniki wcześniejszej ekspertyzy z 29 kwietnia 2010 r. Był to jeden z ostatnich dokumentów przekazanych przez Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej dotyczący wątpliwości identyfikacyjnych sześciu ofiar katastrofy przekazanych do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wpłynął on 4 maja 2012 r. a przetłumaczony został na język polski przez tłumacza 23 lipca 2012 r.

Przedstawię informację o ciele pochowanym w grobie innej ofiary katastrofy. 10 kwietnia 2010 r. w godzinach 14.30 do 20.20 przeprowadzono oględziny miejsca katastrofy sektora nr 5, w którym ujawniono zwłoki kobiety. Oznaczono je nr 9 i w opinii podkreślono bardzo rozległą deformację głowy, w tym twarzy. Dnia 11 kwietnia 2010 r. w godz. 7.07 – 8.08 przeprowadzono oględziny wyżej wymienionego ciała w trumnie. Czynność przeprowadził przedstawiciel organu procesowego Federacji Rosyjskiej przy udziale świadków, obywateli rosyjskich, oraz rosyjskiego biegłego medycyny sądowej i biegłego kryminalistyka. W toku oględzin w stosownym protokole opisano ubiór zwłok, a także widoczne obrażenia ciała, w tym wspomniane rozległe obrażenia głowy, a nadto ujawniono na palcu prawej ręki dłoni obrączkę z żółtego metalu, którą zatrzymano. Zwłokom nadano... tym zwłokom nadano nr 95. Następnie dnia 11 kwietnia 2010 r. o godz. 11.10 przeprowadzona została ekspertyza sądowo-medyczna zwłok oznaczonych nr 95, sektor 5, nr 9. Dokument z powyżej ekspertyzy nosi nr 95. W jego treści przywołano protokół okazania zwłok celem rozpoznania z dnia 13 kwietnia 2010 r., zgodnie z którym zwłoki nieustalonej kobiety oznaczonej nr 95 zostały rozpoznane przez jednego z członków rodziny. Opinia biegłego nr 95 została zakończona 17 maja 2010 r. W treści ekspertyzy opisano wygląd ciała poddanego sekcji i opisano bardzo szczegółowo obrażenia głowy.

W trakcie sekcji zwłok oznaczonych nr 95 podano materiał biologiczny do badań genetycznych. 13 kwietnia 2010 r. w godz. 13.50 do 14.35 śledczy Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej przesłuchał z udziałem tłumacza członka rodziny jednej z ofiar katastrofy – na jego prośbę nie ujawniam jego personaliów – na okoliczność wyglądu, ubioru i cech charakterystycznych jego krewnej.

Tego samego dnia w godzinach 18.05 do 18.30 sporządzono protokół okazania zwłok w celu rozpoznania. Z treści tego protokołu wynika, że przedstawiciel Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w obecności dwóch świadków obywateli rosyjskich, z udziałem tłumacza i psychologa okazał wspomnianemu członkowi rodziny ofiar katastrofy zwłoki kobiety oznaczone numerem 95, które wymieniony rozpoznał jako swoją krewną, wskazując cechy charakterystyczne.

13 kwietnia 2010 r. przedstawiciel Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Federacji Rosyjskiej sporządził protokół o zgłoszeniu zgonu wyżej wymienionej rozpoznanej osoby, wymienionej z imienia i nazwiska. Tego samego dnia Departament Zdrowia miasta Moskwy wystawił medyczne świadectwo zgonu dotyczące zmarłej wskazanej z imienia i nazwiska.

14 kwietnia 2010 r. przedstawiciel Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Federacji Rosyjskiej przejął protokolarnie wyżej wymienione ciało oraz złożył wniosek o dokonanie odprawy granicznej trumny z ciałem wskazanej w protokole, wskazanej osoby z imienia i nazwiska.

W śledztwie prowadzonym przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie opisaną powyżej dokumentację okazano osobom, które identyfikowały w Moskwie w dniu 13 kwietnia 2010 r. opisane wcześniej ciała oznaczone numerami 21 i 95. Jednym z nich był syn pani Anny Walentynowicz, który przesłuchany w charakterze świadka w dniu 2 lipca 2012 r. zgłosił szereg zastrzeżeń w odniesieniu do okazanej mu dokumentacji dotyczącej ciała oznaczonego nr 21. Podniósł wątpliwości czy dokumentacja ta dotyczy jego matki i złożył wniosek o ekshumację ciała spoczywającego w grobie matki.

W toku zeznań podał, że w Moskwie okazano mu kilka ciał, trzy albo cztery, a matkę rozpoznał po tym, że miała zachowaną twarz. Ciało miało zachowane w całości twarz – to fragmenty jego zeznań.

W dniu 30 czerwca 2011 r. i 18 lipca 2012 r. przesłuchano w charakterze świadka wspomnianego wcześniej krewnego drugiej ofiary. Wymieniony zeznał, że w Moskwie okazano mu również kilka ciał, trzy do czterech, z których jedno, jego zdaniem, należały do Anny Walentynowicz znanej mu z telewizji. Ciało to według zeznań tego świadka miało widoczną twarz, ale zniekształconą czaszkę. Pomimo rozległych obrażeń twarzoczaszki swoją krewną rozpoznał w okazanym mu ciele oznaczonym nr 95 i po innych cechach charakterystycznych. Ponadto zeznał, że odebrał od rosyjskiego prokuratora obrączkę złotą przypisaną do ciała, jak mówiłem oznaczonego nr 95, jednakże w tym samym czasie syn Anny Walentynowicz uznał, że jest to obrączka jego matki. Wewnątrz obrączki była wygrawerowana data, którą jak potem ustalił świadek, krewny drugiej z ofiar, nie była datą ślubu jego krewnej, dlatego też przekazał tę obrączkę synowi pani Anny Walentynowicz. Ponadto świadek ten oświadczył, że nie był w 100 proc. pewien, że prawidłowo rozpoznał swoją krewną.

Wysoki Sejmie, przedmiotem śledztwa prowadzonego przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie jest ustalenie przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej, a nie kwestia ewentualnego zawinienia przy nieprawidłowym określaniu tożsamości pochowanych ofiar katastrofy smoleńskiej. Stąd też nie podejmując się obecnie oceny zachowań czy błędów ludzkich przedstawiłem jedynie ustalenia faktyczne wynikające wprost ze zgromadzonego w śledztwie materiału dowodowego. Niemniej jak wynika z przedstawionych przede mnie faktów przyczyną pierwotnej nieprawidłowej identyfikacji wspomnianych dwóch ciał ofiar katastrofy było nietrafne ich rozpoznanie przez członków rodzin.

http://www.wprost.pl/ar/349843/Andrzej-Seremet-o-dzialaniach-polskich-wladz-po-katastrofie-smolenskiej/ 

 

Rozmowa z Antonim Wolańskim, ciotecznym bratem Teresy Walewskiej-Przyjałkowskiej.

Byliśmy tam we trójkę – ja oraz Agnieszka Surmacka (cioteczna siostrzenica Teresy) ze swoim bratem Jerzym Wojtczakiem. Po pierwszych czynnościach proceduralnych, związanych z opisem, kogo szukamy, znaków szczególnych mojej siostry, okazano nam pierwsze ciało. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że to Anna Walentynowicz. Rozpoznaliśmy ją we trójkę. Natychmiast. Jasno stwierdziliśmy: to jest pani Anna Walentynowicz, a na pewno nie Teresa Walewska-Przyjałkowska. Na tym pierwsza identyfikacja się zakończyła.

Później oglądaliśmy jeszcze dwa ciała. Nie wiedzieliśmy, kto to był. Wyczerpywały się już możliwości, więc zaczęliśmy szukać na podstawie zrobionych przez stronę rosyjską fotografii rzeczy znalezionych przy ofiarach. Żadnej charakterystycznej noszonej przez Teresę nie znaleźliśmy. Naszą uwagę zwróciła obrączka, która wydawała się być z okresu, gdy ona wychodziła za mąż.

Rosjanie kazali nam czekać, informując, że to ciało jeszcze nie jest gotowe.

Upłynęło około sześciu godzin od pierwszej identyfikacji – pani Walentynowicz.

Przywieziono nam ciało, które nie miało twarzy… Mimo, że minęło już dwa i pół roku, ciężko o tym mówić…

Zgadzały się włosy, inne charakterystyczne cechy też. Poprosiliśmy, by odsłonięto stopy, bo Teresa miała haluksy. To też się zgadzało. Powiedzieliśmy, że na 99% to jest Teresa Walewska-Przyjałkowska. Zapisano to.

Przyszedł polski kapelan, zmówiliśmy pożegnalną modlitwę i ciało zabrano do miejsca, w którym wkładano ofiary do trumien. Tam już nas nie było. Poszedł tylko kapelan, by włożyć do trumny jakiś drobiazg.

Przed nami były jeszcze czynności urzędowe. W jednej sali zebrało się kilka osób, które rozpoznały ciała. Był wśród nich pan Walentynowicz.

Rosyjska prokurator powiedziała, że chce mi zwrócić obrączkę, na co pan Walentynowicz stwierdził, że to obrączka jego mamy. Powstała konsternacja.Wykonaliśmy szereg telefonów do Polski, by ustalić datę ślubu Teresy. Nie pamiętałem tego zdarzenia dokładnie, bo byłem od niej młodszy. Wiedziałem tylko, że chodziło o początek lat 60.

Potwierdziliśmy jednoznacznie, że to obrączka pani Walentynowicz. Została dokładnie sfotografowana, przyjrzano się napisowi na wewnętrznej stronie.

Muszę jeszcze raz podkreślić – ta obrączka nie była elementem identyfikującym Teresę czy panią Anię. Był to przedmiot, nic ponadto. Nie był przywiązany na sznurku przy ciele. Po prostu nam go okazano. Nie mógł być podstawą ewentualnego wycofania się z naszych rozpoznań.

Rosyjska prokurator stwierdziła, że to nasza sprawa i poleciła, byśmy obrączkę sami przekazali odpowiedniej osobie, wedle naszego uznania. Zwróciłem uwagę, że trochę się nie godzi, byśmy to zrobili bez jakiegokolwiek odnotowania. Wtedy dopiero zapisano, kto wziął obrączkę.

Poczekaliśmy na tłumaczenie protokołu rozpoznania, wypisano akt zgonu. Na tym czynności w Zakładzie Medycyny Sądowej się zakończyły.

Jeżeli teraz słyszę, że rodziny się pomyliły, to nie wiem, o które rodziny Prokuratorowi Generalnemu chodzi. Na pewno nie pomylił się pan Walentynowicz ani my, którzy rozpoznaliśmy zarówno naszą bliską, jak i panią Annę Walentynowicz.

O pomyłce między nami nie mogło być mowy. Przecież nie chodziło nawet o ciała, które były obok siebie. Teresa była oznaczona symbolem 95, a pani Ania – o ile się nie mylę – 21.

Po sejmowej debacie zadzwoniło do mnie kilka osób spośród rodziny, znajomych informując o słowach Andrzeja Seremeta.

Chcę absolutnie oświadczyć, że myśmy się nie pomylili.

Nie mam jakichś wielkich pretensji do kogokolwiek, ale nie chciałbym, aby mówiono, że to rodziny popełniły błąd. To nam należała się tam pomoc, a nie odwrotnie. Wszystkie służby powinny mnie chronić, bym się nie pomylił. I powtórzę to – nie pomyliłem się.

Powiem więcej. Z Zakładu Medycyny Sądowej wyjechaliśmy około 22., jako ostatni. W hotelu byliśmy przed północą. Ministrowie Kopacz i Arabski zarządzili wieczorną odprawę dla rodzin dotyczącą spraw proceduralnych. Po jej zakończeniu podeszliśmy do pani Kopacz. Poprosiliśmy, by spowodowała, aby na wszelki wypadek przeprowadzono dodatkowo badanie genetyczne.

Przed wylotem, w Warszawie, mówiono nam, że taka procedura trwa około pięciu dni.

Rano zapytaliśmy panią Kopacz, czy badanie się odbędzie. Powiedziała, że wszystko jest w porządku, wszystko jest sprawdzone.

Słyszałem to ja, Agnieszka Surmacka i Jerzy Wojtczak.

Cudów nie ma. Nie można było tego wykonać w ciągu kilku godzin.

http://wpolityce.pl/wydarzenia/37229-ujawniamy-rodzina-teresy-walewskiej-przyjalkowskiej-nie-miala-watpliwosci-seremet-klamie-kopacz-wprowadzala-w-blad

Brak głosów