Jak długo nosiłeś się z zamiarem odejścia z dziennikarstwa? To był impuls czy proces?
Myślałem o tym od dawna, ale wewnętrzną decyzję podjąłem ponad pół roku temu, kiedy zacząłem się w myślach rozstawać z „Rzeczpospolitą”. To we mnie narastało.
Po tekście Gmyza o trotylu?
Kilka miesięcy wcześniej. Trotyl mojej decyzji nie zdetonował, ale był kolejną kroplą, utwierdzał w przekonaniu.
Ale kiedy uznałeś, że wypełniłeś swą rolę?